~ nico hargrove ~
no soul knows his trouble high upon his throne
loved by few and judged by many
he bears that weight alone
Jego włosy pachną alkoholem — przypadkowo rozlanym przez biegnącego dokądś chłopca, wykwitłym w formie nierównej plamy na książęcej łopatce. Musiał zdjąć koszulę, zostawić ją w koszu na pranie, wyjąć z cudzej szafy t-shirt z wyjątkowo głębokim dekoltem. Czarny materiał nie opina się na szczupłych ramionach, zamiast tego miękko je okala, faluje wokół żeber, przywodzi na myśl żywy organizm, poruszający się z każdym krokiem Ilyasa.
Jego usta smakują tytoniem — pochłanianym w niezdrowych ilościach w formie przekazywanych z ust do ust papierosów. Czyjeś wargi zostawiły na końcówce filtra ślad czerwonej szminki, książę przyjął go jak dar. Usta Ilyasa nie są pomalowane, ale ich kolor zmienia się z każdą przemijającą godziną: całuje coraz więcej ludzi, ulega obcym językom, cicho pomrukuje w odpowiedzi na twardość zębów, która sprawia, że tkanka puchnie, okrywa się karminem, staje się wrażliwa na dotyk.
Jego oczy są zaskakująco obecne — gdy książę sunie spojrzeniem po sylwetkach tańczących znajomych, w ciemnych tęczówkach odbija się suma jego emocji. Rozbawienie, gdy podchmielona dziewczyna usiłuje skłonić go do nachylenia ucha, by wyszeptać k o l e j n e sprośne życzenia, jakby był pieprzonym dżinem. Zazdrość, kiedy wysoka postać przepycha się przez tłum, obłapywana przez ciekawskie dłonie. Dziwny rodzaj smutku zmieszanego z gniewem, a więc w gruncie rzeczy mieszanka NIEBEZPIECZNA, rozchodząca się w żyłach lodowatym ogniem.
Ilyas nie lubi dzielić się zabawkami. Wyuczony egoizm każe mu działać: oderwać plecy od ściany, odłożyć ściskany w palcach kieliszek, nim szkło pęknie pod naciskiem. Instynkt podpowiada, że powinien się ruszyć. Od obserwowanego uważnie chłopca dzieli go kilka metrów i niewielki tłum ciał wijących się w rytmie popowej piosenki. Przywykł już do tego, że wszyscy schodzą mu z drogi, rozstępują się, dokądkolwiek kierowałby kroki. Jeszcze ich do tego nie zmusza. Nie rusza się, wciąż przyciska tył głowy do chropowatej powierzchni, wciąż też słucha szczebiotania niskiej blondynki, która raz wspomina coś o nowych perfumach, a raz o tym, jak bosko książę wygląda w tej bluzce.
Unosi kieliszek do ust. Akurat przełyka porcję czerwonego wina, gdy jego spojrzenie krzyżuje się ze spojrzeniem Nico. Serce uderza mocniej, zdaje się boleśnie odbijać od żeber, podchodzi do gardła. Mógłby je wyrzygać.
Zerka kątem oka na blondynkę, machnięciem ręki przerywa jej kolejną wypowiedź. Obsypana złotem dłoń sygnalizuje, że dziewczyna może już iść, że powinna się oddalić, że książę nie ma już ochoty jej słuchać.
N u d z i go jej obecność.
Czarne oczy znów odszukują Nico, już po drugiej stronie pomieszczenia, a więc dalej niż poprzednio, ale to NIE SZKODZI. Przywykł do przyglądania mu się z tej odległości. W ciągu ostatniego miesiąca zamienili ze sobą tylko kilka zdań — wyrywanych pokrótce uprzejmości, wyrzuconych naprędce imion, serdecznych „miłego dnia” przy mijaniu się w drzwiach. Niewielka obsesja przerodziła się w fascynujący sposób na spędzanie wieczorów.
Ilyas upija kolejny łyk, ale wino nie smakuje już tak dobrze.
Wyobraża sobie, że spijane z j e g o ust stałoby się godne książęcej uwagi.
Kolejne skrzyżowanie spojrzeń kończy się ledwie zauważalnym kiwnięciem głowy — niemym rozkazem podkreślonym drgnięciem nadgarstka, nieznoszącym sprzeciwu p o d e j d ź. Jest jak rzucona rękawica, jak pierwszy cios w bardzo nierównej walce. Czarne buty księcia zdają się lśnić w świetle rzucanym przez prowizoryczne reflektory, zupełnie jakby gotowe były na przyjęcie pocałunku.