ODPOWIEDZ
18 lat 164 cm studentka, wolontariuszka
Awatar użytkownika

bloody bloody mary tell me what you just say
you been talkin' reckless, you don't want a problem
murder murder murder there's no running away
they won't hear you scream in bermuda, bermuda

something about me
by saszka

Obrazek
you know i need someone, help!


Cholera.

Wszystko szło zupełnie nie tak, jak iść miało. To miało być tylko naprawdę szybkie wyjście, po którym miała od razu wrócić do domu, całkiem bezpieczna, ale wszystko się na tyle poprzeciągało, że w tym momencie jedynie wyklinała na samą siebie, że nie wzięła ze sobą tej nieszczęsnej buteleczki z gazem pieprzowym. Co ją w ogóle pokusiło, żeby ruszać aż na Bronx w "sprawie, która nie mogła zaczekać do jutra"? Przecież, gdyby wiedziała, że to była kwestia, która kosztowała ją więcej czasu, niż to było warte, przekonywałaby znajomą, żeby z tym poczekała. Albo by ją po prostu zbyła w sposób delikatny; w końcu, nie były ze sobą tak blisko, a kim Ania była, żeby jeszcze komuś matkować i pomagać w decyzjach, które to wcale takie pilne nie były. Nagła zmiana fryzury, zarówno długości, jak i koloru, bo włosy pamiętają, a ona chce zapomnieć o złamaniu serca, co sprawi, że nigdy już więcej nie pokocha...

Anima aż za bardzo gryzła się w język, żeby nie powiedzieć tylko kilku przykrych słów na temat tego, jak bardzo dziecinnie zachowywała się znajoma, która, przynajmniej w świetle europejskiego prawa, była już pełnoletnia.

Przez te całe darmowe porady i dodatkowe usługi fryzjerskie była zmuszona wracać po ciemku. Z przerażeniem patrzyła, jak właśnie ucieka jej ostatni środek transportu publicznego; z jeszcze większą niechęcią patrzyła na aplikację, pokazującą, że w sumie to bardziej opłacałoby się jej zamówić Ubera, ale jej dziwny zmysł oszczędzania postanowił, że przejdzie się, po prostu, żeby tylko wyładować złość i irytację, co tak bardzo w niej narosła przez niekoniecznie poważną koleżankę. I tak znalazła się w sytuacji, gdzie idący za nią, całkiem obcy mężczyzna krzyczał i coraz bardziej się zbliżał, a ona, praktycznie bezbronna, rozglądała się tylko za kimkolwiek w parku. Jakąkolwiek osobą, która mogłaby jej pomóc. Bo przecież ludzie wychodzili z psami, tak? Albo na nocne spacery? Jak ona żałowała, że nie miała ze sobą tego nieszczęsnego gazu...

Zdecydowanie wyższa postać pojawiła się w jej polu widzenia, a ona poczuła się jak młody grzybiarz, patrzący na pierwszego prawdziwka w sezonie, chociaż nigdy na grzybach przecież nie była. I normalnie to nawet by pewnie nie podeszła, ale teraz, bez oglądania się za siebie w kierunku podążającego za nią nieznajomego, niemal podbiegła do chłopaka, otwierając przy nim szeroko ramiona i śmiejąc się, jakby się przecież znali.

- Jak dobrze cię widzieć! - powiedziała na tyle głośno, żeby niedoszły stalker ją usłyszał. - Tamten typ mnie śledzi, możesz mi pomóc? - dodała zdecydowanie ciszej, niemal błagalnie, wciąż utrzymując szeroko rozstawione ramiona. Tylko drobna pomoc. Nic więcej.

Paddy Morales
i'm new here!
21 lat 192 cm barman
Awatar użytkownika

Maybe you're right, maybe this is all that I can be
But what if it's you, and it wasn't me?
What do you want from me?

something about me
by makabra

Nie był w najlepszej formie, jednak musiał robić dobrą minę do złej gry. Ostatnia walka nie skończyła się dla niego zbyt dobrze… Krew była praktycznie wszędzie, a on dawno nie czuł takiego bólu. Wygrał, jednak jakim kosztem… A może Lizzy miała rację i powinien to rzucić? Nie ma mowy, pieniądze z tego były o wiele większe niż jakiejkolwiek normalnej pracy. Do tego dobrze mu szło i jak raz się w to wejście to… Bardzo trudno wyjść. Nie chciał większości swojego życia spędzić za barem, mieszając drinki i wyciągając za szmaty nachalnych typów. Powoli ponownie żył marzeniami o studiach, jeszcze nie wiedział konkretnie jakich, ale chciał się kształcić. Sam nie wiedział, czy potrzebuje udowodnić samemu sobie, że jest czegoś wart. A może to zwyczajna potrzeba rozwoju? Na razie zyskał pewnego rodzaju stabilność. Nowa praca w o wiele lepszym lokalu, walki wieczorami oraz zlecenia, których się kurczowo trzymał. Dlatego często włóczył się o późnej porze po dzielnicy, znając okolicę, jak własną kieszeń.
Chował właśnie kastet, który nosił w kurtce, musiał wcześniej go przeczyścić. Gość nie chciał zrozumieć, kiedy próbowali mu przekazać, że ma raz na zawsze dać spokój jednej dziewczynie. Skończyło się na mocnym obciu delikwenta, co na pewno poskutkuje targowaniem się o wyższą wypłatę. Groźby to jedno, zastraszanie drugie, a pobicie kogoś to już towar z wyższej półki. Matka nie byłaby z niego dumna, ale musiał sobie jakoś radzić. Bronx zawsze rządził się własnymi prawami, wiedziała o tym. Przynajmniej nie szedł w ślady ojca z którym ostatecznie nie wiadomo, co się stało. Mógł wybrać hazard, rozprowadzanie narkotyków. Ostatecznie… Zawsze mogło być gorzej, prawda? Mógł robić coś jeszcze bardziej nielegalnego.
Dziś akurat wracał w kierunku mieszkania, motor musiał odstawić do warsztatu na przegląd. Nie lubił się z nim rozstawać, ale trzeba było zadbać o sprzęt. Gwizdał pod nosem, przechodząc przez park, słyszał z daleka jakieś krzyki faceta, ale nie dziwiło go to jakoś szczególnie. Dopóki nie zobaczył dziewczyny, która leci do niego z szeroko otwartymi ramionami. Morales w gruncie rzeczy ma dość miękkie serce, dlatego nie mógł jej spławić, łącząc wątki i widząc, że jest w tarapatach.
- Hermosa, stęskniłaś się? - zapytał, jakby się znali od zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. - Zostań tu. - dodał ciszej, chwytając delikatnie jej ramiona. Potem przeszedł za nią, podchodząc bliżej do mężczyzny, który nadal coś tam próbował krzyczeć. Paddy praktycznie od razu wyczuł mocną woń alkoholu. Oczywiście kretyn zaczynał się do niego dosadzać, dlatego Morales wziął zamach i wymierzył mu cios pięścią w twarz. Facet runął na ziemię, jak kłoda, rzucając wiązankę pomieszaną z falą jęków bólu. - Zostawisz ją i ładnie pójdziesz w drugą stronę. - to on tutaj stawiał warunki, nie przyjmował odmowy. Kiedy miał pewność, że gość zbiera się, aby ruszyć w przeciwnym kierunku to wrócił do dziewczyny.
- O tej porze sama? W tej okolicy? To, jak proszenie się o kłopoty. - uśmiechnął się lekko. - Nie przyjdzie, dopóki jestem obok i jeśli znowu nie znajdziesz mu drogi. - dodał jeszcze.
- To w którym kierunku idziesz? Odprowadzę Cię… Paddy, swoją drogą. - wyciągnął dłoń w jej stronę, aby móc wymienić pierwsze uprzejmości.

Anima Nayyar
ohana means family
18 lat 164 cm studentka, wolontariuszka
Awatar użytkownika

bloody bloody mary tell me what you just say
you been talkin' reckless, you don't want a problem
murder murder murder there's no running away
they won't hear you scream in bermuda, bermuda

something about me
by saszka

Nawet jak była na wakacjach, w tej uprzejmej i palącej Europie, to obawiała się podejść do losowej osoby, niezbyt przekonana reakcji, jaką mogą mieć biali ludzie na jej karnację. Już tyle się nasłuchała o tym, jaka to ona jest czy nie jest, że ten gaz pieprzowy był bardziej bezpieczną opcją. Może dlatego wybierała poruszanie się takimi drogami, które były przesadnie turystyczne, jeżeli już poruszała się nocą. Już i tak była w ciężkim szoku, że ojciec wypuścił ją, tak po prostu, na takie długie wakacje. Chociaż wcale nie marudziła...

Tylko tego, że jej ratunkiem będzie zupełny nieznajomy, którego tok rozumowania i sposób działania tak bardzo jej się spodobał... stała przez moment jak wryta, obserwując całą tę wymianę, bo po prostu się tego nie spodziewała. Oczywiście, jak jej powiedział, tak robiła — stała z tyłu, grzecznie, a jej ręce były już skrzyżowane na klatce piersiowej, kiedy tak patrzyła, jak pijaczek dostaje w twarz i upada na ziemię. Przez myśl jej przeszło, że mógłby sobie czaszkę roztrzaskać i nawet o tym nie wiedzieć przez alkohol, ale z drugiej strony, przecież dobrze dla niego. Trzeba było nie zaczepiać losowych dziewczyn. Gdyby nie ten chłopak, to sama pewnie nie byłaby w stanie sobie z nim poradzić. Przecież kopanie, drapanie i okładanie pięściami mogłoby jej dać tyle, co nic. Szczególnie jak gościu był nachalny, większy i...

To było dziwne aż dla niej samej, jak po prostu się uśmiechnęła, chyba z ulgą, kiwając głową do nowego znajomego. No tak, niebezpiecznie. Niby Queens nie było tak daleko, ale Bronks pozostawał Bronksem, a jego historia nie zachęcała, żeby się po nim tak po prostu szwendać. Teraz to przynajmniej zyskała, jakkolwiek to nie zabrzmiało, ochroniarza. Takiego, który by ją, chociaż na taksówkę czy na metro odprowadził, żeby nic jej się nie stało. Dość miłe z jego strony, musiała przyznać.

- Na metro, taksówkę... cokolwiek, muszę się dostać na Queens - czy nowa sytuacja ją zestresowała? Być może. Chociaż i tak zrzuciłaby to raczej na pijaczka, który postanowił ją poderwać na szklanego tulipana oraz głośne, krzyczane komplementy. Już była w podobnej sytuacji, nie chciała i nie miała zamiaru jej powtarzać. - Anima. Annie, jeżeli wygodniej - bo chociaż nie miała problemu ze swoim imieniem, zauważyła, jak znajomi je skracają. Annie, Ann, Ania... brzmiało bardziej angielsko. Bardziej stąd. Ścisnęła dłoń chłopaka, z uśmiechem; szybko nawet sprawdziła telefon w kieszeni. Przynajmniej się nie rozładowywał. - Mapy mi podpowiadały, że najszybciej to tam - i wskazała kierunek, gdzie powinna iść. Chociaż nawet nie wiedziała. Nie bywała tu często. A już na pewno nie o tej porze.

Paddy Morales
i'm new here!
21 lat 192 cm barman
Awatar użytkownika

Maybe you're right, maybe this is all that I can be
But what if it's you, and it wasn't me?
What do you want from me?

something about me
by makabra

Morales nie wiedział, jak to jest za granicą. Nigdy nawet nie byli w rodzinnym Meksyku, a przecież stamtąd pochodzi praktycznie większość jego rodziny. Nie wyjeżdżali na wakacje, nie było na to pieniędzy. Czasem jeździli do Cali, ewentualnie ojciec zabierał ich na krótkie wyjazdy poza miasto albo do innego stanu. Później zniknął, wyjazdy się skończyły, mamy nie było często w domu aż do rana. Wychowywał się na ulicy, dom babci stał się dla niego drugim domem. Bronx był częścią jestestwa Paddiego, wiedział, jak żyć, żeby przetrwać. Ktoś mógłby śmiało powiedzieć, że on był osobą do której nie należało podchodzić. W pewnym sensie ów ktoś by się mocno nie pomylił. Wyglądał groźnie, szczególnie, kiedy nie doprowadza się do idealnego porządku po wykonaniu zlecenia. Jednak ci, którzy znają go bliżej, wiedzą, że chłopak ma mimo wszystko miękkie serce. Dlatego teraz nie potrafił odmówić pomocy, odejść i mieć gdzieś los dziewczyny. Pijak prosił się o wymierzenie sprawiedliwości, przynajmniej poskutkowalo praktycznie od razu. Nie wiadomo, co by się wydarzyło, gdyby nie ingerował. Dziewczyna była drobna, a facet wielki, plus odurzony alkoholem, co robiło z niego podwójnie ciężkiego. Nie wiadomo, co mu siedziało w głowie…
Paddy poradził sobie z nim bez jakiegokolwiek problemu, a Anima nie musiała się już przejmować. Miał szczerze mówiąc głęboko gdzieś, czy roztrzaskał czaszkę. Zataczał się, ale nie upadał po raz kolejny. Poza tym człowiek pod mocnym wpływem alkoholu staje się w pewnym sensie urazoodporny. Drapanie, okładanie pięściami, próby odpechniecia, gryzienie… Nic by mu nie dało rady, a w okolicy raczej nikt by nie słyszał jej krzyku. Dlatego teraz musiał dopilnować, że wsiądzie do czegoś i wyląduje bezpiecznie w domu. Okolica jest szemrana, za chwilę mogłaby się nadziać na kolejnego podobnego delikwenta.
- Najbezpieczniejsza będzie taksówka, przynajmniej wylądujesz bezpośrednio pod wskazanym adresem. - pokiwał głową, jakoś tak nie dawało mu spokoju, że później będzie musiała sama dotrzeć z metra do domu.
- Anima. - powtórzył, uśmiechając się szerzej. Orientalne imię, w bladym świetle latarni zdążył zauważyć równie orientalną urodę. - Zgadza się, tą droga jest najszybsza… Ale tylko miejscowi pozwalają sobie przechodzić przez park o tej porze. - ruszyli w kierunku jednej z głównych ulic, gdzie mogła śmiało zamówić taksówkę. - Skąd w ogóle pomysł na samotne przechadzki po Bronxie? - zaśmiał się pod nosem, podtrzymując rozmowę.

Anima Nayyar
ohana means family
18 lat 164 cm studentka, wolontariuszka
Awatar użytkownika

bloody bloody mary tell me what you just say
you been talkin' reckless, you don't want a problem
murder murder murder there's no running away
they won't hear you scream in bermuda, bermuda

something about me
by saszka

A przecież nawet ubery, czy inne złotówki albo bolty, potrafiły być niebezpieczne. Z tym swoim zamiłowaniem do true crime to powinna się inaczej patrzeć na takie wizje jeżdżenia po mieście z kimś zupełnie obcym, ale z drugiej strony, teraz ktoś zupełnie obcy ją ratował i, no musiała przyznać, miał on świętą rację. Już lepiej było jej zamówić tego ubera, którego kosztu nawet nie odczuje na zasilanym pieniędzmi ojca koncie, a przynajmniej znajdzie się, jak Paddy słusznie zauważył, pod bezpiecznym adresem. Dodatkowo te zabezpieczenia, jakie ostatnio zaczęli wprowadzać do pojazdów, jak nagrywanie otoczenia czy dodatkowe sprawdzanie samych kierowców, powinny dostatecznie uspokoić osiemnastolatkę i wybić jej z głowy fakt, że może stać się ofiarną jak kobieta, o której słuchała w podcaście o zbrodni, która miała miejsce na tyle dawno, że nie powinna się tym w ogóle przejmować. A metro, cóż, nawet jej Queens nie było na tyle bezpieczne, żeby mogła się szwendać po zmroku. Tylko biorąc pod uwagę to, jak bardzo myślała nad tymi rzeczami w chwili, kiedy nie miała zabezpieczeń, raczej pchał ją w kierunku zapisania się na jakieś kursy samoobrony. Może kickboxing? Na cokolwiek by się nie zdecydowała, pieniędzy by przecież nie zabrakło. Przekleństwo i błogosławieństwo.

Na jego zdanie jedynie skinęła głową. No miał rację. Nie musiała tego bardziej roztrząsać. Jeszcze ta odległość od metra do domu, co już zdążyła przemyśleć; samo wejście do środka nie powinno być tak niebezpieczne, jak przedzieranie się przez nawet oświetlone ulice Nowego Jorku, gdzie nigdy nie wiadomo, co w tym tłumie może się stać. I pomyśleć, że to miasto zawsze się chciało nazywać bezpiecznym...

- Wracam od znajomej - nawet nie chciała wchodzić w szczegóły. Już dostatecznie się zdenerwowała na nią. Teraz jedynie mogła się trochę bardziej rozluźnić, bo nowy kolega nawet nie przekręcił jej imienia w jakiś dziwny sposób, jak to ludzie potrafili. I użył jej pełnej formy. Nawet wywołało to minimalny uśmiech na jej twarzy; taki nie za szeroki. Było to po prostu... miłe. - Może dlatego idę parkiem. Sama mi mówiła, że tędy najszybciej na metro, czy inne autobusy, a... no ostatni od niej mi po prostu uciekł - po prostu przyznała, bo co ona miałaby ukrywać w tej sytuacji. Pokręciła jeszcze tylko głową z niedowierzania własnej w sumie głupoty, bo przecież gdyby taka uparta nie była, to mogłaby tego ubera nawet pod jej kamienicę zamówić. Ale po co, spacerek dla zdrowia, dla sportu, dla głupiego zdrowia psychicznego, żeby potem prawie biec od jednego obcego do drugiego, który to miałby ją odratować z nieszczęsnej sytuacji. Tylko skoro z niej wyszła, czy była ona aż tak nieszczęsna? - To mówisz, że jesteś stąd? I sam robisz sobie drogę na skróty? - bo skoro tylko miejscowi się na to decydowali, coś musiało być na rzeczy. Może i dobrze, że trafiła akurat na niego, a nie na zupełnie losową osobę? Nie wydawał się kimś, kto miałby jej narobić kłopotów, do tego bezpiecznie prowadził ją w miejsce, gdzie mogłaby złapać taksówkę... Same plusy!

Paddy Morales
i'm new here!
21 lat 192 cm barman
Awatar użytkownika

Maybe you're right, maybe this is all that I can be
But what if it's you, and it wasn't me?
What do you want from me?

something about me
by makabra

Prawda jest taka, że człowiek mógł być narażony na niebezpieczeństwo praktycznie wszędzie. Nawet nie trzeba wychodzić z domu! Jednak, jeśli ktokolwiek myślałby w ten sposób to zapewne nabawiłby się niezłej paranoi i przestałby całkowicie żyć. Nie raz słyszał o sytuacjach związanych z "przewoźnikami". Wszędzie można było zginąć, czy też zwyczajnie wpaść w tarapaty. Równie dobrze mogła trafić na kogoś innego w parku, kto niby udzieliłby jej pomocy, ale później postawił w jeszcze bardziej patowej sytuacji. Na szczęście trafiła na Moralesa, który nie mógł przejść obojętnie obok takiej sytuacji. Poza tym nie robił krzywdy komuś, kto na to nie zasłużył albo z kim się nie bił na ringu, czy też w klatce. Wykonywał zlecenia, brał za to niemałe pieniądze, a poza pracą oszczędzał pięści. Chyba, że trafiał właśnie na takich namolnych pijaczków, polujących na bezbronne dziewczyny. W końcu mogłoby trafić na chociażby jego dziewczynę, wracającą późno do domu. W takich sytuacjach nie znał litości dla tego typu "oprawców". Przejażdżka metrem może i jest tańsza, ale narażała ją na kolejne problemy. Nie tylko Bronx jest czerwoną strefą o tej porze, mógłby tak się wypowiadać o całości Nowego Jorku.
- Następnym razem postaraj się wracać w nieco bardziej oświetlonym miejscu, główną ulicą i z gazem pieprzowym w ręce. - spojrzał na nią wymownie, ponieważ wiedział, jak to tutaj potrafi funkcjonować. Jednak pora była tak późna, że nawet w samym sercu Manhattanu ktokolwiek mógłby jej zrobić krzywdę. Jakoś tak spodobał mu się wydźwięk jej imienia, nie chciał go zdrabniać, ani jakoś przekręcać. Swojego nienawidził... A drugiego jeszcze bardziej. Padraig Eduardo... Jaką krzywdę zrobili mu rodzice. Dlatego przedstawiał się zazwyczaj zdrobnieniem, brzmiało o wiele lepiej. - Następnym razem naprawdę lepiej iść na około... Albo po prostu zostawię Ci do mnie kontakt, jeśli będziesz potrzebowała obstawy. -puścił do niej oczko, bywał miły. Nie potrzebował nic z tego mieć, po prostu widział, że jest młoda i szkoda by było, gdyby cokolwiek złego jej się przytrafiło.
- Wychowałem się tutaj, nadal tu mieszkam więc znam zasady. - zaśmiał się, przemierzając kolejne kroki w kierunku miejsca, gdzie mogła zamówić transport. Bywał równie niebezpieczny, ale nie bez powodu. - A Ty? Skąd jesteś? - zapytał od razu dla podtrzymania rozmowy.

Anima Nayyar
ohana means family
18 lat 164 cm studentka, wolontariuszka
Awatar użytkownika

bloody bloody mary tell me what you just say
you been talkin' reckless, you don't want a problem
murder murder murder there's no running away
they won't hear you scream in bermuda, bermuda

something about me
by saszka

Gaz pieprzowy. Chędożony gaz pieprzowy. Jakby miała go w torebce, jak to przecież zawsze miewała w zwyczaju, to nawet nie byłoby mowy o tym niechcianym spotkaniu. Mogłaby nadal iść przed siebie, słuchać na słuchawkach podcastu i mieć to wszystko gdzieś, bo przecież była uzbrojona. A pusty park w takim mieście jak Nowy Jork miał swoje uroki; przecież zawsze wszędzie byli ludzie, spieszący się i próbujący złapać coś, o czym tylko oni wiedzieli. Coś na tyle odległego; coś, o czym nie mieli nawet pojęcia, że za tym dążą. Ale czy ktokolwiek wiedział, czego szuka w życiu?

Zrobiło jej się w sumie trochę głupio, jak tak jej wypomniał, że nie powinna chodzić sama. Potraktował ją... jak jej mama. To ona zwróciłaby jej na to uwagę. Ona, wyraźnie zmartwiona, upewniłaby się pewnie jeszcze, czy na pewno córka bierze ze sobą ten gaz pieprzowy. Czy na pewno jest bezpieczna, czy jej droga do domu przebiega bez przeszkód; pewnie pani Nayyar, jakby żyła, sama opłaciła jej nieszczęsną taksówkę, ustanawiając tym samym dokładną godzinę, o której miałaby stawić się w domu. Nie potrafiła podnieść głowy, czując małe zawstydzenie; próbowała je ukryć, wpatrując się we własne dłonie. Pod paznokciami nadal miała trochę farby do włosów... Musiała chyba się wykąpać, żeby się tego całkiem pozbyć.

Głowę podniosła idealnie w porę, żeby zauważyć, jak puszcza do niej oczko. Zaśmiała się, krótko i cicho; nie spodziewała się zarówno takiej propozycji, jak i takiego gestu. Było to dla niej co najmniej dziwne, w końcu, byli sobie całkiem obcy, chociaż z drugiej strony, to w końcu była ta betonowa dżungla, w której spełniały się sny. Ludzie tutaj byli po prostu inaczej zbudowani. Pomimo że słowo "obstawa" brzmiało aż nader poważnie, nawet jej się podobało. I nie miała problemu, żeby to zaakceptować. Może dlatego wyjęła telefon, wraz z otwartym wybieraniem numeru. Pewnie trzymała jego górę, nadal trochę niepewna. Nie do końca ufna. Kto wie, może i on sam wyłapałby właśnie w taki sposób okazję na kradzież?

Nie zwalniała kroku. Zauważyła, jak nieliczni przechodni wyglądali tak, jakby celowo schodzili im z drogi. Strach? Respekt? Nie bywała często na Bronskie. Nie chodziła ulicami tej, jakże barwnej, dzielnicy. Była zbyt ułożoną i grzeczną dziewczynką, żeby wiedzieć i interesować się tym, jak wyglądało życie naprawdę. Jak ludzie, a w tym jej nowy kolega, z dnia na dzień zarabiali. Co robili w wolnym czasie. Jak wyglądały ich noce. - Queens - odpowiedziała, nie myśląc nad tym zbyt wiele. Dzielnica po sąsiedzku. A jednak tak bardzo inna. Nawet nie chciała wspominać, że urodziła się gdzieś indziej. Prawie tego nie pamiętała. Miała może pięć lat, kiedy przenieśli się do Stanów. - Potrafię o siebie zadbać - zauważyła, chociaż szybko skomentowała to śmiechem. Jakby potrafiła, to właśnie nie miałaby obstawy, prawda? - Znaczy się... no, jak mam gaz pieprzowy... którego zapomniałam... - i znów ta niezręczność. A przecież nie chciała tak się czuć. Przecież była pewna siebie. Ale taka sytuacja po prostu ją najwyraźniej zbyt zestresowała.

Paddy Morales
i'm new here!
21 lat 192 cm barman
Awatar użytkownika

Maybe you're right, maybe this is all that I can be
But what if it's you, and it wasn't me?
What do you want from me?

something about me
by makabra

Niestety, żyją w takich czasach, że niezależnie od dzielnicy młode dziewczyny powinny po zmroku przynajmniej mieć przy sobie gaz pieprzowy. To chore, ale konieczne. Jeśli chodzi o niektóre rejony Bronxu, Morales wiedział, jak sobie radzić i których miejsc unikać. Zresztą wychowywał się w takim środowisku, gdzie zastraszanie było na porządku dziennym. Dziewczyna była niewinna, na szczęście przechodził akurat, ponieważ mogła trafić z deszczu pod rynnę... Na osobę, która jedynie zaoferowałaby pomoc, ale miałaby paskudne zamiary. Pijaczek to akurat najmniejsze zło na które mogła trafić w tej okolicy. O ile się nie mylił, ten teren należał jeszcze ciut do gangu Josha z którym się borykali od dłuższego czasu. Uwielbiali się zabawić czyimś kosztem i na pewno nie przepuściliby okazji, która aż pchała się w paszczę lwa.
Niby powinno mu to być obojętne, nikogo nie musiał umoralniać, ani prawić kazań. Jednak... Zwyczajnie nie potrafił olać tematu. Teraz trochę jej matkował, czy też ojcował, pouczając o wszelkich zasadach bezpieczeństwa. Może w ten sposób próbował sobie jakoś zrekompensować to, czym zajmował się na porządku dziennym. Pewnie jeśli Anima wiedziałaby z kim ma do czynienia to raczej udałaby się w całkiem przeciwnym kierunku niż Morales.
Teraz mimo wszystko wziął sobie za cel upewnienie się, że bezpiecznie dotrze do domu. Odprowadzi ją na taksówkę, ubera czy też metro, a potem wróci spokojnie do swojego mieszkania. A w razie czego, będzie mogła do niego zadzwonić. Pewnie w ten sposób właśnie próbował odkupić swoje przewinienia, dobry uczynek za szereg tych paskudnych.
- Przynajmniej nie masz jakoś szczególnie daleko. - odpowiedział, uśmiechając się lekko. Z kieszeni spodni wyciągnął paczkę papierosów, włożył sobie jednego między wargi, a potem skierował do niej paczkę. - Chcesz?- zapytał, a później odpalił sobie wolną ręką papierosa, zaciągając się mocno.
- Dobra, dobra Pani Samodzielna. W razie czego, po prostu daj cynk. - zaśmiał się, ponieważ właśnie widział, jak bardzo potrafiła sama o siebie zadbać. A może po prostu nie miał pojęcia, jakie licho w niej siedzi? Kto wie. Czasem potulna owieczka okazuje się wilkiem.
- W takim razie mam nadzieję, że po dzisiejszym już nie zapomnisz i wrzucisz go sobie do torebki na wszelki wypadek. - spojrzał na nią wymownie, wypuszczając dym z płuc.

Anima Nayyar
ohana means family
ODPOWIEDZ