

Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
buty na lekkim obcasie, oficerki
I know the mind is quick to throw away the moment
Where this takes us, maybe I don't wanna know yet
'Cause for now you're, all I want...
Trochę ostatnio się pomieszało w ich życiach... Oboje nadal żywili do siebie silne uczucia, jednak nie potrafili się do tego głośno przyznać. Myśleli, że ułożyli sobie życie u boku kogoś innego. Storm nie podejrzewała, że jej nastoletnie marzenie o tym, żeby do siebie wrócili po latach mogło powrócić. Los bywa cholernie zaskakujący... Teraz miała wrażenie, że wszechświat rzuca jej same kłody pod nogi. Nie do końca wiedziała czy w ogóle dobrym pomysłem były kolejne spotkania. Już podczas Met było im naprawdę ciężko. Każdy dotyk wywoływał dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Starała się bronić przed tymi uczuciami, jak tylko mogła. Jednak już opadała z sił... Ciągle myślała o tym, że on pewnie czuje tego samego. W końcu ma dziewczynę, tak? Potrzebowała trochę przeboleć... Przynajmniej udało jej się jakoś udobruchać Aleca, który teraz już znał prawdę. Czuła ogromną ulgę, sekret przestał być sekretem. Mogła się pierwszy raz wypłakać bratu w ramię, nie dusząc całego bólu w sobie. Nie potrafiła przestać myśleć o tym, co mieli, co ich łączyło. Starała się wszystko przelać w muzykę, która dawała ukojenie. Napisała wspaniały kawałek o tym, co nią właśnie targało. Możliwe, że nigdy nie ujrzy światła dziennego, był zbyt osobisty.
Dziś siedziała w studio od wczesnego ranka do późnego południa. Byrne napisał, wspominając o jego psach. Prawy i Lewy. To miały być ich psie dzieciaki, którymi mogłaby się zajmować. Dom również miał być ich... Życie miało być wspólne. Cholera jasna, znowu odpływała myślami. Mimo wszystko zgodziła się przyjechać, żeby ich poznać. Poza tym musiała też z nim porozmawiać o Wyattcie, który w każdej chwili mógł go gdzieś drapnąć przez krążące w internecie zdjęcia z Met Gali. Musiała go uprzedzić, nie chciała, żeby miał jakiekolwiek nieprzyjemności. Po drodze na Staten Island, zaopatrzyła się w odpowiednią ilość smaczków oraz pluszowe zabawki dla psiaków. Nie mogła przyjechać z pustymi rękami. Do tego zgarnęła butelkę dobrego białego wina.
-Hej! - przywitała go z pięknym uśmiechem, chociaż sam dom na uboczu już wywoływał okropny ból w kobiecie. Przytuliła go mocno do siebie, może nawet trochę za długo... Boże, to robiło się wszystko piekielnie niebezpieczne. Jak mogła się wiecznie powstrzymywać i strofować?
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
czy tak?
Było mu ciężko. Nie potrafił ostatnio zebrać myśli, a gdy już się to udało to ciągle uciekały w stronę Storm i ich spotkania na MET. Miał totalny mętlik w głowie, serce nie współpracowało z rozumem. One ze sobą walczyły i to do tego stopnia, że Seth powoli wpadał w paranoję. Gdyby tylko wiedział jak bardzo wewnętrznie rozdarta jest Jones to pewnie przegadałby z nią to już jakiś czas temu, ale ona po ostatniej rozmowie jaka miała miejscu w ich zagajniku na skraju lasu się nie odzywała. On w tym czasie zdążył odwiedzić Aleca przy którym pękł. Totalnie się złamał w mieszkaniu u przyjaciela i nie potrafił pohamować emocji, które nim targały. Kochał Storm od zawsze i był wściekły, że wypierał tą miłość przez tyle lat zamiast zadzwonić, napisać, zrobić cokolwiek. Jednak odpuścił. Przecież obiecali sobie, że będą spełniać własne marzenia. Tylko marzeniem Byrne'a była ona.
W końcu sam napisał. Nie miał lepszego pretekstu niż psy, więc wykorzystał czworonogi do niecnego planu. Musiał zobaczyć się że Storm nawet jeśli to miałoby być zwykle spotkanie i rozmowa o pogodzie. Potrzebował tej dziewczyny w swoim życiu, ale kompletnie nie wiedział jak sobie poradzi, gdy znów przyjdzie im się rozstać. Powinien to ukrócić, oboje powinni, ale jakaś niewidzialna moc ciągle ich do siebie przyciągała, tyle że tym razem sprawiała ból, a nie szczęście jak przed dekadą. Nie mógł porozmawiać o tym co czuje z Victorią, bo ona by nie zrozumiała, akceptowała to, że była dziewczyna jest dla niego ważna, ale raczej nie zareagowałaby z uśmiechem na nowinę, że jej obecny facet nadal żywi uczucia do Jones. Próbował tłumaczyć to sobie tym, że Storm ma swoje życie i na pewno o nim nie myśli w tych samych kategoriach. Oszukiwanie podświadomości przychodziło mu z łatwością.
W oczekiwaniu na przyjście kobiety zdążył zrobić kilka domowych prac na które w normalnych okolicznościach w ogóle by nie zwrócił uwagi. Wstawił pranie, pozmywał, a nawet skosił trawnik mimo iż nie był zarośnięty. Akurat się kąpał kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Zapomniał Storm powiedzieć, że drzwi od strony podwórka są otwarte i może wejść tamtędy. Owinął się na szybko ręcznikiem łapiąc w pośpiechu pierwszą lepszą koszulkę z suszarki.
- Cześć. - Przywitał się rozkładając ręce na boki, które gotowe były ją przytulić. Złapał się na tym, że dłońmi zaczął głaskać jej włosy, gdy się do siebie zbliżyli. Przełknął ślinę i na chwilę zamknął oczy. Musiał się opanować. - Na przyszłość tylne drzwi zawsze są otwarte. - Wskazał palcem w kierunku drugiego wyjścia kiedy już się od siebie odsunęli. Wygląda cudnie. Uśmiechnął się delikatnie pokazując gestem dłoni, że może wejść głębiej do środka.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Z jednej strony była wdzięczna za to, że powiedział Alecowi. Co prawda okropnie się pokłócili, a ona powiedziała o dwa słowa za dużo… Jednak teraz już sytuacja między nimi powoli wracała do normy. W końcu mogła wyznać komuś, co czuje. Nie musiała cierpieć w samotności. A teraz? Nie mogła sobie powoli poradzić z tym, co obudziło się w niej, kiedy odnowili kontakt. Kochała go. Dziesięć lat temu wydawało jej się, że kochała go do granic możliwości, jednak teraz nic nie mogło się równać z uczuciem, które nią targało.
Z jednej strony odetchnęła z ulgą, kiedy sam się pierwszy odezwał. Z drugiej… Nie wiedziała ile jeszcze w sobie znajdzie siły, żeby walczyć. Musiała zachowywać pewne bariery, chociaż nie miała na to najmniejszej ochoty. Tak bardzo chciała dać po prostu tęsknocie wygrać, gdyby tylko widziała odrobinę zielonego światła od niego. Kilka dni rozłąki stanowiły jakby wieczność. Tak, zdecydowanie powinni to ukrócić, robiło się cholernie niebezpieczne. Naprawdę nie chciała mieszać między nimi… Jednocześnie to chyba nie jej wina, prawda? Mieli między sobą niezałatwione sprawy, a raczej uczucia. Najwidoczniej w powiedzeniu - stara miłość nie rdzewieje, było ziarnko prawdy.
Nie pomagał tym swoim rozgrzanym ciałem, ledwo spod prysznica. Widziała, jak naciąga na siebie dopiero koszulkę. Czy on to zrobił z premedytacją? Testował cierpliwość Jones, jak tylko mógł. Musiała się mocno kontrolować, żeby nie wydać z siebie pomruk zadowolenia, kiedy tak głaskał jej włosy. Co się z nią do cholery dzieje?!
-Będę pamiętać.- puściła do niego oczko, wchodząc głębiej. I wtedy wyleciały do niej zaciekawione dwie mordki, które chyba smaczki wyczuły już z daleka. -To dla nas, jeśli będziemy mieć ochotę. A to dla Was maluchy.- uśmiechnęła się pięknie, widząc wspaniałe pieski. Dała im zabawki, równocześnie, żeby nikt nie był poszkodowany. Na smaczki jeszcze przyjdzie czas! Serce zapłakało jej żałośnie, widząc tą dwójkę… Mogły być ich…
-Rozmawiałam z Alecem…- zaczęła, przegarniając włosy na jedną stronę. Nie potrafiła się na niczym skupić, naprawdę. Najwidoczniej przyszło jej cierpieć katusze.
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Nie radził sobie. Robił dobrą minę do złej gry, lawirował między wyparciem, a akceptacją. To przecież Storm trzymała kiedyś w dłoniach wszystkie jego sny, plany, marzenia. To ona zamknęła je szczelnie nie pozwalając przez jakiś czas na to, by je wypuścić. Miały być tylko dla nich. Źle zrobili wtedy za dzieciaka, że nikomu nie powiedzieli. Podjęli decyzję myśląc, że są dorośli, a tak naprawdę niczego nie wiedzieli o świecie i prawdziwym życiu. Żyli pragnieniami, które z czasem zaczęły im się wymykać spod kontroli, ale żadne z nich nie chciało tego przyznać. Od ich rozstania przez kilka lat z nikim się nie spotykał, chodził na randki, ale te kobiety nie były nią. Nie miały chociażby w minimalnym stopniu podobnym zainteresowań, więc wreszcie odpuścił, a gdy poznał byłą narzeczoną ugiął się pod naporem znajomych i próbował jakoś to poukładać. Na próżno. A teraz Victoria.. naprawdę ją kochał. Zbliżyli się do siebie, była kimś ważnym, chciał dać jej szczęście, bo ona na to zasługiwała. Ale czy nie powinna znać prawdy? Prawdy, która zaboli, ale przynajmniej nie będzie kłamstwem.
Ciężko było mu się oderwać od Storm. Wspomnienia wracały, powodowały ukłucie w sercu. A co jeśli ona ma inne uczucia? Co jeśli się wygłupi?
- Uważaj! - Ale nim zdążył skończyć to psy już zdążyły ja zaatakować swoją miłością. Prawy i Lewy. Głupie imiona, które wymyślił pewnego razu w szkole, gdy rozwiązywał zadania z matematyki, a pani kazała przenieść niewiadomą z prawej na lewo. Już wtedy się spotykali. Już wtedy planował ich wspólną przyszłość.
- Ach.. Alec. - Westchnął poprawiając mokre włosy, które opadały mu na twarz. - Ewidentnie będzie do tego potrzebne wino. - Przyznał odbierając od niej podarunek, a potem ukrył się w kuchni, by sięgnąć z półki dwa kieliszki. Wrócił do dziewczyny wpatrując się w nią trochę dłużej niż powinien. Kolejne ukłucie w sercu. - Przepraszam Storm. Musiałem mu powiedzieć, bo już sobie z tym nie radzę. - Wyrzucił z siebie zrezygnowany. Na kilometr było widać, że męczy się z tą całą sytuacją i chciałby ją w końcu rozwiązać. - Mam tylko nadzieję, że nie doszło między wami do poważnej kłótni. Nie chciałbym być powodem waszego konfliktu. - Już i tak za dużo namieszał. Powinien był czekać na Storm do wieku starości tak jak sobie obiecali. Zresztą powinien zrobić wiele rzeczy, ale zawsze ograniczał go strach.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Oboje robili dobrą minę do złej gry, naprawdę. Zamiast postawić na szczerość, oni wszystko robili na okrętkę. Po co sobie komplikować życie? Przecież mogli zachować się tak, jak dorośli ludzie powinni. On również był powiernikiem jej najskrytszych sekretów, marzeń, planów. W każdej z tych rzeczy go uwzględniała, a potem marzenia prysły niczym bańka mydlana, pozostawiając ostatnią szansę na przyszłość dla nich. Teraz już wiedziała, jak głupi byli, że wtedy w ogóle się zaczęli ukrywać. Nie powinni tego tak załatwiać… Może wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej, jednak teraz mogli jedynie gdybać.
Nie potrafiła oderwać od niego wzroku, czasem tylko przenosząc spojrzenie na psy. Czuła, że jakoś dziwnie serce zaczyna jej bić szybciej, jakby przewidywało to, co mogłoby się wydarzyć, gdyby porzucili całkowicie strach. Czy nie byli już za starzy na tak irracjonalny strach?
-Prawy i Lewy. Niech zgadnę, Ty jesteś Prawy, a Ty Lewy?- zaśmiała się, wskazując na pieski i potem przenosząc pytające spojrzenie na ich właściciela. Pochyliła się do nich jeszcze, żeby móc wygłaskać psy po mordkach oraz uszach. Mogli być również jej… Traktowałby ich, jak własne dzieci. Ich mała rodzinka.
-Czyli trafiłam idealnie.- przeszła za nim w kierunku kuchni, rozglądając się po jego lokum. Ładnie urządzone. A potem jej wzrok spotkał ten Setha… Poczuła dokładnie to samo ukłucie, co on. -Poczekaj… Nie, nie przepraszaj. Seth, dobrze, że mu powiedziałeś… Ja też chciałam już to zrobić, to stawało się coraz bardziej przytłaczające. Teraz… Jesteśmy wolni.- uśmiechnęła się do niego lekko, widać było po niej, że trochę się denerwuje. - Powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów, ale jest już w porządku.- odpowiedziała jeszcze, a potem podeszła do niego ciut bliżej.
-Od Met… Nie potrafię normalnie funkcjonować, nie sypiam za dużo, nie jem, nie umiem zebrać myśli. Wiem, że pewnie nie czujesz tego samego, ale mi nie przeszło Seth. Nie potrafię o Tobie zapomnieć, nie wiem czy kiedykolwiek się nauczę, chociaż pewnie będę musiała.- opuściła wzrok, gryząc nerwowo dolną wargę, zaczęła się bawić swoimi palcami, wykrecajac je sobie.
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Seth nie potrafił przestać na nią patrzeć. Jawiła się jako coś nieosiągalnego, a jednak stała przed nim i była na wyciągnięcie ręki. Jego dłoń drgnęła, ale nie podniósł ramienia, bo gdyby ponownie ją dotknął to przepadłby całkowicie. Wystarczyła sama jej obecność, aby serce Byrne'a płonęło. Obrazy zlewały się w jedno, próbował znaleźć w odmętach pamięci choćby jeden zły moment, ale oni praktycznie się nie kłócili. Ewentualnie droczyli dając kuksańca w bok, ale nigdy nie mieli cichych dni, zawsze mogli na siebie liczyć. Po szkole nierozłączni, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a nawet udawali, że rozwiązują zadania domowe mimo, że nie chodzili razem do klasy.
Cofnął się w czasie. Gdy odjeżdżała w pogoni za marzeniami też stali na przeciwko siebie wierząc, że kiedyś się odnajdą. Mieli rozstać się na chwilę, ale ta chwila trwała już potem w nieskończoność. Rozmowy były rzadsze, Byrne pojechał w jedną stronę a ona w drugą. Od Aleca dowiedział się, że kogoś ma, a wtedy i Seth chciał ułożyć sobie jakoś życie. Cieszył się jej szczęściem, ale najwidoczniej coś poszło nie tak. Była sama. I gdy mogliby to od nowa rozpocząć to on był w związku. Jak w tym wierszu o żurawiu i czapli. Tyle, że oni chcieli, ale ciągle coś pojawiało się na drodze.
Pokiwał tylko głową na znak, że ma rację kiedy zagadywała który to Prawy, a który Lewy. Jego uśmiech znikł, bo zdał sobie sprawę, że niedługo podejmie decyzję, która zniszczy jedno życie i obudzi w nim niebywale wyrzuty sumienia. Nienawidził się za to.
- Alec zrozumiał, chociaż po części. Ma żal, bo myślał, że jestem jego przyjacielem, a mimo to ukrywałem miłość do ciebie przez tyle lat. Przynajmniej obyło się bez uszkodzeń. - Uśmiechnął się krzywo przechylając głowę na prawą stronę jednocześnie wzruszając ramionami. Nie zmienią przeszłości, ale przyszłość mogą jak najbardziej ułożyć po swojemu.
Zamarł kiedy wypowiadała kolejne zdania, a jego serce nagle przyśpieszyło, miał nawet wrażenie, że nie wytrzyma tego ciśnienia. Podszedł bliżej, zdecydowanie za blisko. Złapał powyginane palce dziewczyny w swoje dłonie próbując ją na swój sposób uspokoić.
- Spójrz na mnie. - Szepnął odpychając nogą psiaki, które zaczęły się pałętać pod stopami. - Próbowałem wyprzeć tą miłość, udawać że to tylko dawne zauroczenie, ale nie umiem. Chciałem ułożyć sobie życie, ale nie mogę znowu oszukiwać siebie i innych. Victoria to dobra dziewczyna, kochana i wspaniała, ale zasługuje na szczerość tak jak ty. - Nie chciał nikogo ranić, ale wiedział, że musi. Wziął głęboki oddech. Było cholernie ciężko. - Jesteś miłością mojego życia. Ale.. - Bo przecież zawsze jest jakieś ale. - W sumie nie mogę cię o to prosić, ale daj mi czas. Muszę poukładać sprawy, które są otwarte. Zrozum, to też ciężkie dla mnie. Tak bardzo. - Zamknął oczy, by tylko nie zobaczyła jak bardzo szkliste się zrobiły. Czekał na nią ponad dekadę. Czuła to samo. Nie mógł się opanować, przytulił ją do siebie, nie chcąc jej wypuścić z rąk.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Był teraz dla niej czymś na podobieństwo zakazanego owocu. Nie mogła sobie pozwolić na to, czego chciała najbardziej. Jego obecność z jednej strony działała kojąco, a z drugiej piekielnie bolała. Czy kiedykolwiek będzie w stanie się na niego uodpornić? Już podczas Met było cholernie ciężko, każdy drobny gest wywoływał w niej mocne reakcje. Wtedy jeszcze nie docierało do niej, jak mocno za nim tęskniła. Obecnie zdawała sobie sprawę ze wszystkich uczuć, przestawała powoli je tłumić, a to sprawiało, że nie potrafiła normalnie funkcjonować. Pierwszy raz przeżywała taki kryzys... Każdy element jej życia, każda relacja, która była po ich zerwaniu, zaczynała tworzyć całość. Zdawała sobie sprawę z tego, że nigdy nikogo tak nie pokochała i chyba nie pokocha. Nie potrafiła się w nic zaangażować... Może gdyby wtedy Seth nie dowiedział się, że kogoś ma to jakoś by do siebie wrócili? Nie mogła płakać nad rozlanym mlekiem, ponieważ czasu cofnąć się zwyczajnie nie da. Niegdyś byli nierozłączni... Teraz dzieliła ich przepaść. A Jones tylko czekała na przyzwolenie, aby ją pokonać. Zrobiłaby wszystko.
Posłała mu lekki uśmiech, kiedy dobrze odgadła ich imiona. Psiaki były cudowne, co prawda non stop domagały się ich uwagi, ale uważała to za normalne. Nie do końca potrafiły zrozumieć o co człowiekom chodzi i jaki mają problem. Pieskie życie jest niesamowicie proste, ludzie powinni brać trochę z nich przykład.
-Sam wiesz, że Alec ma dobre serce i by Ci nie przyłożył. Pewnie mimo żalu oraz rozczarowania starał się Cię wysłuchać, a potem coś doradzić.- pokiwała głową, jej brat ma złote serce. -Wymieniliśmy kilka nieprzyjemnych wiadomości, a potem mieliśmy ciche dni... Ale teraz jest już dobrze.- zdawała sobie sprawę z tego, że brat prawdopodobnie nigdy jej tego nie wybaczy. Jednak to nie zepsuje ich relacji. Teraz jednak bardziej bała się reakcji Setha... Wyłamywała sobie palce coraz mocniej, błądząc wzrokiem między podłogą, a szafkami. Dopiero podniosła wzrok, gdy złapał jej dłonie w swoje. Nawet taka drobnostka przyprawiła Storm o szybsze bicie serca. Posłusznie nie spuszczała wzroku z jego twarzy.
-Ja też próbowałam, nawet nie wiesz, jak mocno... Nie chcę niszczyć Twojego szczęścia, zasługujesz na normalny związek i życie. A ja? Ja zawsze byłam chodzącym problemem... Powiedz tylko słowo, a odejdę, nie wrócimy nigdy do tej rozmowy. Jakoś się wyleczę, chociaż to niemożliwe...- jakby początkowo do niej nie dotarło, że odwzajemnia jej uczucia. Zamilkła na moment, słuchając kolejnych słów Setha. Również nie chciała nikogo ranić...
-Dam Ci tyle czasu, ile tylko potrzebujesz... Wiem, że to dla Ciebie ciężkie. - zdążyła jeszcze drżącą dłonią pogłaskać go po policzku, a potem została ponownie zamknięta w jego ramionach. Zacisnęła mocniej palce na jego koszulce, przymykając oczy i rozkoszując się ciepłem jego ciała. Mógł poczuć, jak mocno wali jej serce, jakby chciało się wyrwać z piersi Jones.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo ze sobą walczę, żeby Cię nie dotknąć... Żeby Cię nie pocałować.- dokończyła ciszej.
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Serce mu waliło jak oszalałe. Miał wrażenie jakby każdy w przeciągu kilku kilometrów słyszał jak bardzo mężczyznę ciągnie do byłej dziewczyny. Przecież to ona skradła jego serce jako pierwsze, zasadziła nasionko, które rosło z roku na rok sprawiając, że Seth coraz bardziej tęsknił i próbował odnaleźć się w świecie, które go przytłaczało. Nie mógł się od niej oderwać. Czuł jej zapach, drżenie ciała, szybki oddech. Pocałował ją w czubek głowy. Na tę chwilę nie mógł pozwolić sobie na więcej.
- Wiem Storm. Wiem. - Wyznał, bo czuł to samo. Jednak głosik w jego głowie ciągle mówił, że musi postąpić właściwie. Oderwał się od niej chwytając za dłoń, chciał to mieć za sobą, wyznać wszystko jak na spowiedzi i czekać na rozgrzeszenie o ile do takowego dojdzie. - Usiądziemy? - Spytał i poprowadził dziewczynę na podwórko, gdzie kilka dni wcześniej postawił huśtawkę ogrodową, by jego bratanica miała gdzie się bujać. Usiadł na niej po turecku, twarzą do Jones. Delikatnie się nawet uśmiechnął, a potem zaczął mówić nie mając pojęcia ile uczuć przez te lata się w nim nagromadziło. - Zacznę od początku. - Przytaknął sam sobie splatając ich palce, by tym małym gestem dodać im obu odwagi i otuchy.
Opowiedział o tym jak bardzo tęsknił, że nie potrafił sobie poradzić z rozłąką, która trwała i trwała. Walczył ze sobą, by wszystkiego nie rzucić i nie wyjechać, ale wiedział też że Storm nigdy by mu na to nie pozwoliła. Błąkał się po mieście szykując do kolejnych treningów i pojedynków, ale był cieniem samego siebie. Nie sprawiało mu to radości, dopytywał Aleca, ale też nie mógł zadawać pytań codziennie, bo to wzbudziłoby jego podejrzenia. A potem się dowiedział, że młoda Jones ma kogoś i jego świat runął. Zaczął podrywać, rzucać się w wir nieprzemyślanych decyzji, szukał czegoś czego nie mógł znaleźć. Grał niedostępnego byleby tylko ludzie dali mu spokój, aż wreszcie pod wpływem społeczeństwa i znajomych się ugiął. Zaczął spotykać się jedną z dziewczyn, która spoglądała na niego od jakiegoś czasu inaczej. Tyle, że to już od początku nie było to, męczył się w tej relacji, ona w pewnym momencie również. Zaczęli się od siebie oddalać, a on znalazł pocieszenie u innej. Nie zdradził imienia Ilianny, bo jej to obiecał. Nie chciał żeby kobieta miała jakiekolwiek nieprzyjemne sytuacje.
- Zdradziłem ją i mógłbym tłumaczyć to tym, że ten związek już nie istniał, ale to byłoby egoistyczne. Powinienem był z nią zerwać, ale nie wiedzieć czemu ciągle w tym trwaliśmy, aż wreszcie nie wytrzymałem. - Resztę historii już znała.
Zwiesił głowę odrywając palce od jej dłoni, by zacząć skubać gumę przy butach. Nie chciał powtórzyć tego błędu, nie mógł zrobić tego samego drugiej osobie. Westchnął cicho, ale emocje wzięły górę, nie potrafił pohamować łez. Ostatnio coraz częściej się rozklejał, a to znaczyło tylko i wyłącznie o tym, że sobie nie radził.
- Nie zasługuje na ciebie. Nie zasługuje na nikogo. - Powiedział to ze szczerością w głosie. W końcu dorósł do tego, by przyznać rację tym, których zranił. Nie zasługiwał na nic dobrego.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Nigdy nie uważała go za dupka, każdy człowiek popełnia błędy, nie powinien od razu przekreślać swojej dobrej natury. Jeszcze nie znała prawdy, ale na pewno uszanuje to, kiedy jej powie. Chciała go wspierać, pomimo miłości... Była jego jedną z najlepszych przyjaciółek. Zawsze mógł jej powiedzieć dosłownie o wszystkim, a ona go nie oceniała. Oczywiście wyrażała sobie zdanie, jednak nie stosowała kazań czy też ochrzanów. Sama święta nigdy nie była, takie jest życie.
Na razie stanowił dla niej zakazany owoc, którego chciała skosztować. Obiecała, że da mu czas, ile tylko potrzebuje. Musiała być cierpliwa, chociaż doskonale czuł, jak mocno jej ciało na niego reaguje. Jeszcze mocniej niż kiedyś, nie myślała, że to będzie kiedykolwiek możliwe. Dlatego walczyła z pokusą, nie mogąc się jej poddać. Przymknęła powieki na moment, czując pocałunek na czubku swojej głowy. To jej wystarczało, poczeka na więcej, a wtedy bliskość będzie smakować jeszcze lepiej. Pokiwała tylko głową twierdząco, a potem poszła za nim, żeby usiąść na ogrodowej huśtawce. Przez moment wzrastała w niej obawa, że może się rozmyślił...
-Spokojnie.- odezwała się jeszcze, przesuwając wskazującym palcem po tym jego. Słuchała go uważnie, kiedy opowiadał jej o wszystkim. Dopiero do niej teraz docierało, jak mocno cierpiał... Nie była w tym sama. Chciała odpowiedzieć, ale nagle zabrał swoje ręce, załamując się coraz bardziej.
-Hej... Spójrz na mnie.- ujęła jego twarz w dłonie, ścierając kciukiem łzy. To łamało serce Jones. -Jesteśmy tylko ludźmi Seth, popełniamy głupie błędy. Ja też popełniłam ich ogrom... Zraniłam ludzi, skrzywdziłam ich. Przez lata nie potrafiłam zbudować nic na stałe, wdawałam się w romanse, tylko po to, żeby poczuć namiastkę tego, co czułam przy Tobie. A mimo wszystko nie myślałeś o mnie, jak o okropnej osobie... Ja nie myślę tak o Tobie, nigdy tak nie pomyślę. - przerwała na moment, uśmiechając się do niego subtelnie. -Odpokutowałeś wystarczająco, uwierz. A teraz? Chcesz zrobić wszystko, jak należy. To nie tak, że nie wyciągnąłeś żadnych wniosków. Nie możesz się ciągle biczować.- dodała jeszcze, a potem zwyczajnie ucałowała jego policzek, ciut dłużej. Nie mogła sobie pozwolić na nic więcej. Głaskała go jeszcze kciukami po policzkach.
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Nie chciał już wspominać, wypominać ich błędów które popełnili na przestrzeni lat, pragnął jedynie zacząć wszystko od nowa i stworzyć nową przyszłość, bez tego co było kiedyś. No może zatrzymując w pamięci te obrazy, które zapamiętali z ich leśnego zagajnika. Wtedy byli beztroscy, nie przejmowali się problemami, czerpali z życia. Teraz są starsi i powinni myśleć o tym co będzie.
Nie znał jeszcze historii Storm, nawet nie musiała mu opowiadać co robiła przez te lata w których się nie widzieli. Co nie co wiedział, trudno było przejść obok sklepu z gazetami, by nie rzucić okiem na okładkę na której widniała jej twarz lub zdjęcie z potencjalnym partnerem. Cieszył się jej szczęściem, chciał żeby ułożyła sobie wszystko na własnych warunkach. Bolało go serce, raz mocniej, a raz mniej. Miłość nie przeminęła, rosła za to z dnia na dzień. Dorastał, a wraz z nim jego uczucie, które kiełkowało coraz bardziej. Nie było niczym podlewane, ale susza wcale mu nie przeszkadzała w mataczeniu i podsuwania podchwytliwych głosików. A teraz los ponownie grał z nim w pokera, ale Byrne czuł, że tą rozgrywkę wygra. Pierwszy raz od dawna ma lepsze karty.
Kiedy zamknęła jego twarz w swoich dłoniach Seth musiał spojrzeć jej prosto w oczy. Nie miał innego wyjścia, bo go unieruchomiła, a on się temu poddał. Była taka piękna, wyłączył na chwilę większość zmysłów pozostawiając w działaniu tylko ten odpowiadający za wzrok. Palcami musnął policzek dziewczyny, przesuwał nimi wzdłuż, aż wreszcie wsunął dłoń we włosy Storm. Czuł przyjemne uczucie, kiedy ucałowała go w policzek. Niekontrolowanie prawie przesunął usta bliżej jej ust. Wiedział, że musi się opanować, bo zaraz nie będą w stanie tego powstrzymać. Tak bardzo za tym tęsknił.
- Masz rację. Muszę się wziąć w garść, może zacząć myśleć o sobie. Ciężko przejść przez życie bez ranienia innych, a odkąd cię straciłem nie umiem znaleźć własnej drogi. - Pokręcił głową, ale powoli opanowywał łzy wzruszenia i dezorientacji. Przyszła tu do niego co prawda poważnie porozmawiać, ale mogliby to robić w nieco przyjaźniejszych warunkach. - Poczekaj chwilkę. Mam coś dla nas. - Rzucił krótko, a potem ocierając oczy ruszył w kierunku domu, by po chwili wyjść z nich z kubełkiem skrzydełek, sosem i dodatkowym alkoholem. Mieli teraz cały wieczór dla siebie.
- Kiedyś robiłem kanapki, ale dzisiaj musisz się zadowolić tym. - Uśmiechnął się siadając ponownie obok dziewczyny. Pozwolił sobie nawet na drobny gest dotknięcia jej opuszkami, wyglądało to trochę niezręcznie i komicznie, ale wierzył, że takim małym gestem zrozumie co ma do powiedzenia.
Spojrzał w niebo na którym w zwolnionym tempie przesuwały się chmury z różnymi wzorami. Niedługo na niebie pojawią się gwiazdy, a on pewnie znowu będzie szukać małego i dużego wozu. Zawsze to robił, od kiedy był dzieckiem. Nigdy z tego nie wyrośnie.
- To teraz twoja kolej. Co u ciebie? Czy prócz tego co już wiemy jest coś jeszcze czego nie wiem ja? - Spytał odwracając wzrok od białych obłoczków, by skupić się już całkowicie na Storm. Nie chciał już tracić ani jednej chwili.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Wspomnień sprzed dekady nie wymażą ze swoich pamięci. To one ich ukształtowały, te obrazy podtrzymywały uczucia między nimi przez lata. Teraz mogli, nauczeni doświadczeniem, zbudować coś nowego, odpowiedniego, a przede wszystkim dojrzałego. Nie mieli zamiaru popełniać tych samych błędów. Bardzo chciała już zacząć budować wspólną przyszłość, jednak musiała się uzbroić w cierpliwość. Będzie czekać ile tylko potrzeba… Zależało jej cholernie. Sama musiała się teraz do wielu rzeczy przyznać, żeby później nie było niedomówień…
Testował jej cierpliwość zawodowo, gdy przesunął usta nieco bliżej tych jej. Jak mogła się powstrzymać? Musiała bardzo mocno się skupić, żeby nie oddać się pokusie i nie zrobić tego na co miała ochotę najbardziej. Boże, gdyby tylko wiedział, co z nią robił, jakie reakcje wywoływał… Po latach działał na nią jeszcze bardziej intensywnie niż wtedy. Chciała po prostu dać ujście tęsknocie, ale nie mogła, trzeba być cierpliwym.
-Masz mnie… Nigdzie się nie wybieram, obiecuję. Poradzimy sobie.- zapewniła go, głaszcząc policzki chłopaka. Czuła dokładnie to samo, przez lata miotała się, nie potrafiła sobie znaleźć miejsca i ładowała się w przelotne relacje. Chciałaby tą obietnice przypieczętować pocałunkiem…. Stop.
Pokiwała tylko głową, odprowadzając go wzrokiem, kiedy zostawił ją na chwilę na huśtawce. Uśmiechnęła się szeroko, widząc zestaw, który właśnie niósł.
-A wiesz, że właśnie na coś takiego miałam ochotę?- zaśmiała się, swoją drogą chyba dziś dopiero uda jej się coś w siebie wcisnąć. Nie jadała od ich spotkania zbyt wiele, sypiać też nie sypiała za dobrze. Wykańczała się coraz mocniej, co było po niej trochę widać. - Widzę, że wziąłeś sobie za punkt honoru, żeby testować moją cierpliwość?- puściła do niego oczko, nawet taki niezręczny dotyk wywoływał burzę w Burzy (musiałam). Westchnęła, gdy zapytał, co u niej…
-Tak… Trochę tego jest.- wzięła głęboki wdech, a potem zaczęła mu opowiadać o swoich romansach. Mówiła, że nie potrafiła poczuć nic większego do kogoś, nie mogła zbudować normalnej relacji, wdawała się nie raz w nieodpowiednie związki. Wyznawała mu wszystko, mając nadzieję, że jej nie odtrąci. Powiedziała też, że kiedyś sypiała z żonatym facetem i nie jest z tego dumna, nie ważne, że jego małżeństwo ledwo się trzymało. Nie powinna tego robić. -Tęskniłam za Tobą równie mocno, ale nie dopuszczałam tej myśli do siebie… Dopiero po Met… Wszystko zaczęło mi się układać w logiczną całość. Szukałam we wszystkich cząstki Ciebie…- przyznała, dopiero teraz podnosząc wzrok i spoglądając w jego oczy. Czy będzie czuł do niej obrzydzenie?
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Wierzył Storm. On również nie miał zamiaru się nigdzie wybierać. Albo byli totalnymi idiotami albo naprawdę oboje wypierali coś co i tak było nieuniknione. Jej dotyk budził każde wspomnienie. Pragnął więcej, coraz bardziej. Z minuty na minutę przesuwał się bliżej by tylko czuć jej oddech, jakieś delikatne muśnięcie, prosił wzrokiem, by dała mu znak, że go w jakiś sposób pragnie. Być może chciał za dużo, ale sama przed chwilą wyznała mu uczucia. Miał tylko nadzieję, że dobrze je odczytał i że naprawdę chciała z nim spróbować to wszystko zbudować od nowa, ale już na zawsze, a nie na chwilę. Żadnego uciekania, gadania głupot o spełnianiu marzeń, pogoni za karierą. To wszystko było nieważne kiedy Seth miał ją przy sobie.
Zniknął dosłownie na chwilę, ale już zdążył się za nią stęsknić. Brakowało mu tych wspólnych chwil w których mogli porozmawiać, wspierać wzajemnie, mówić co czują, po prostu być obok. Nim zdążyła wykonać ruch do kubełka ten już zdążył porwać jeden kawałek mięsa i wgryźć się w niego. O tak. Bez wątpienia skrzydełka były jego kolejną słabością.
- Naprawdę? Mimo tylu lat rozłąki dalej potrafię czytać ci w myślach. - Uśmiechnął się wypinając tors do przodu dumny ze swojego sukcesu. Chciał żeby chociaż na chwilę obyło się bez niezręcznej rozmowy o ich życiu po tym jak się rozstali. Wiedział, że ten temat jest ciężki, ale muszą przez niego przebrnąć i najlepiej jeśli zrobią to dzisiaj.
- To nie specjalnie. Po prostu.. - Wzruszył ramionami, bo słowa były zbędne. Dobrze wiedziała jak na niego działa, każdy drobny gest z jej strony wywoływał gęsią skórkę. Nie musiał tego tłumaczyć, chciał ją sprowokować. Któreś z nich musiało w końcu wykonać ten krok. Ale nim zdążył powiedzieć coś jeszcze to Storm go uprzedziła, a ona wsłuchał się w jej historię łapiąc ją w pewnym momencie za dłoń. Odruch bezwarunkowy, który znaczył tak wiele.
Była zagubiona tak samo jak Byrne. Ile cierpienia i rozczarowań musieli znieść, a przecież mieli siebie na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło zadzwonić, napisać, zrobić cokolwiek.
- Jesteśmy siebie warci co? - Retoryczne pytanie samo wyrwało się z jego ust. Ona spała z żonatym, a on sypiał z siostrą swojej narzeczonej. - Nic co powiesz nie zmieni mojego stosunku do ciebie. Kocham cię, zawsze kochałem. - Położył dłoń na jej policzku jednocześnie opierając swoje czoło o głowę dziewczyny. - Victoria to wyjątkowa kobieta, chce żeby była szczęśliwa, ale nie mogę jej okłamywać i kolejny raz udawać. To już nie przejdzie, jestem tym zmęczony. Zostanę pewnie skurwysynem i do końca życia nie spojrzy mi w oczy. - Zależało mu na niej. Gdyby nie Met, gdyby nie spotkanie ze Storm, gdyby nie myśli które nawiedzały go codziennie to nadal żyłby ze świadomością, że robi dobrze. Ale Brooks zasługiwała na prawdziwe szczęście, a nie udawane. Bo Seth zawsze będzie szukał w innych Jones. - Mam tylko nadzieję, że po tym co zrobię nie stracę ciebie. - Bez namysłu, jakiegokolwiek zastanowienia, bez konsekwencji z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć pocałował Storm i zamknął w swoich ramionach.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Znała go praktycznie od podszewki, tak samo, jak on ją. Istniały na świecie tylko dwie takie osoby, on oraz jej brat. Dla reszty świata była taka, jaką ją chcieli widzieć. Teorie fanów niejednokrotnie nie pokrywały się z rzeczywistością, tak samo obelgi, których leciało zawsze mnóstwo w jej stronie. Taką cenę musiała zapłacić za spełnianie własnych marzeń... Zapomniała o prywatności, swojej wielkiej miłości i właśnie prawdziwym szczęściu. Teraz już nie miała zamiaru po raz kolejny popełnić tego błędu. Jeśli go w pełni odzyska to już nigdy nie wypuści ze swoich ramion. To nie była jedynie kwestia braku rdzy na starym uczuciu, to coś znacznie głębszego.
Próbowała z całych sił utrzymać dystans, jednak powoli przegrywała walkę z samą sobą. Wystarczył jego ciepły oddech, muśnięcie palców, a nawet zbyt długie spojrzenie, żeby traciła nad sobą kontrolę. Potrzebowała jego bliskości, tęskniła za tym ponad dziesięć lat. W jego oczach, jakby szukała przyzwolenia... Chociaż wiedziała, że nie mogą. Miała dać mu po prostu czas, dlatego teraz próbowała wykazać się silną wolą. Z drugiej strony chciała zrobić ten pierwszy krok, poczuć ulgę...
-Najwidoczniej dalej nie wyszedłeś z formy.- zaśmiała się, dopiero sięgając dłonią do kubełka. Zaczęła powoli skubać skrzydełko, zerkając jeszcze na niego. Pokiwała głową, śmiejąc się pod nosem. -Wiem, wiem...- dodała jeszcze odnośnie tego prowokowania, nie ułatwiał jej zadania, miała być grzeczna, a on to niecnie wykorzystywał. Zapomniała ponownie o jedzeniu, kiedy złapał ją za dłoń. Zaczęła niemalże odruchowo przesuwać kciukiem po jego skórze.
-Chyba tak. To nienormalne, że po prostu nie próbowaliśmy ponownie porozmawiać, spotkać się, cokolwiek...- westchnęła, próbowała sobie mówić, że tak właśnie musiało być. -Ja zawsze kochałam Ciebie i nadal kocham... Wydawało mi się, że mi przeszło, ale nigdy o Tobie nie zapomniałam.- westchnęła, przymykając na moment oczy, kiedy miał ją tak blisko. Serce Jones ponownie przyspieszyło... -Nie chciałam niszczyć tego, co zbudowaliście. Próbowałam, jak tylko mogłam utrzymać dystans, żeby do tego nie doszło. Najwidoczniej razem wyjdziemy na bezdusznych skurwysynów.- odpowiedziała, ponieważ wiedziała, jaka jeszcze na nią spadnie fala gniewu. Gdyby nie Met, to by do tego nie doszło. Gdyby nie Met, to dalej oszukiwaliby samych siebie, dając innym fałszywe szczęście.
-Nigdy.- zdążyła jeszcze cicho odpowiedzieć, widząc, co zamierza zrobić. Momentalnie oplotła ramionami jego szyję, przyciągając go jeszcze bliżej do siebie. Poczuła wewnętrzny spokój, ukojenie, gdy jego wargi znajdowały się na tych jej. Całowała go z zaangażowaniem, przekazując ogromną tęsknotę, którą zawodowo tłumiła przez długie lata, Jedna dłoń zjechała na kark mężczyzny, wsuwając się w jego włosy i zaciskając na nich mocniej palce.
Seth Byrne


Chce złapać wszystkie Pokemony!
Bez wątpienia to właśnie tam jest uszykowany dla nich pokój dwuosobowy z osobną toaletą i widokiem na ogródek. Ale skoro spadać w przepaść bezwzględności i chamstwa to czemu nie robić tego razem? Przecież kiedyś wszystko robili wspólnie i nie przejmowali się konsekwencjami własnego kłamstwa. Oszukiwali wszystkich dookoła począwszy od rodziny, a kończąc na samych sobie. Ściemniali patrząc na własne twarze w lustrach, mówili sobie że to nic i przejdzie, bo to tylko i wyłącznie młodzieńcza miłość. Gówno prawda. Seth znał prawdę. To nie było nastoletnie zauroczenie, a uczucie na całe życie, które przestali pielęgnować. Na szczęście los dał im kolejną szansę i Byrne miał zamiar ją wykorzystać nawet gdyby przyszło im wyjechać z miasta.
Będzie ciężko i trudno. Spadnie na nich niewyobrażalna fala hejtu i nienawiści. Przecież Victoria i Storm to kobiety działające w showbiznesie i internecie. Obiegnie to bez wątpienia sieć jak i portale społecznościowe. Będą musieli się z tym zmierzyć. Na miejscu Byrne'a mogliby to przemilczeć, nie mówić nic co mogliby wykorzystać przeciwko nim, ale to on ich w to wplątał. Zdjęcia z Met obiegły gazety. Opisy jasno wskazywały, że byli tylko przyjaciółmi. Jak zareagują, gdy się dowiedzą, że znana aktorka i piosenkarka wróciła do byłego? Chciał chronić Jones za wszelką cenę przed wielkim światem, ale nie była głupia. Znała konsekwencje. Ludzie nie mieli litości, ale Seth będzie przy niej.
- Hejterzy nas zniszczą. - Wydusił z uśmiechem na ustach, bo nagle przestało mu to przeszkadzać. Niech gadają, piszą i plotkują. Kariera nie była już na jego pierwszym miejscu, mógłby to rzucić i całkowicie poświęcić się temu co teraz było najważniejsze.
- Wiesz, że jeśli wrócimy do siebie to już nikomu cię nie oddam? Całe życie z Sethem. Przesrane. - Wyrzucił z głowy to z czym przyjdzie mu się zmierzyć w niedalekiej przyszłości. Teraz musiał skupić każdy zmysł ciała na Storm w razie gdyby jutro się obudził i okazało, że to tylko sen, a on powrócił do rzeczywistości w której jej nie ma i jest znowu rok 2014, gdzie samotnie przemierzał uliczki miasta jako smark, wchodzący w dorosłość.
- Będziemy musieli dokończyć tą rozmowę. Muszę wiedzieć czy był na twej drodze ktoś lepszy niż ja. - Tak naprawdę go to nie interesowało. Nie zależało mu by znać prawdę, bo skoro dziewczyna z nikim nic poważnego nie stworzyła to znaczyło jedynie o tym, że nie był wart jej uwagi. Wierzył natomiast w to, że tym razem im się uda. Nawet nie wierzył. On to wiedział.
Na jednym pocałunku nie skończył. Oderwał się od niej jedynie na chwilę, by móc spojrzeć w jej oczy szukając przyzwolenia jak ponad dekadę temu. Znowu cofnął się w czasie. Byli na polanie otoczeni przyrodą i dziką zwierzyną. Tyle, że starsi, doświadczeni mimo to nadal tak samo szaleńczo zakochani. Odnalazł ten stracony element układanki, którego szukał przez ostatnie lata. Nie zadawał pytań, bo wszystko czego szukał było ukryte w jej spojrzeniu. Ponownie zamknął ich usta w pocałunku rozkoszując się ciepłem dłoni Storm na swym ciele. Nadal pamiętała każdy czuły punkt Setha, a gdy wplotła palce w jego włosy tej tylko westchnął. Sam wsunął dłoń pod jej koszule, a drugą mocował się z guzikami.
Pójdą do piekła.
Razem.
Storm Jones


Are you someone that I can give my heart to?
Or just the poison that I'm drawn to?
Jeśli mieli grzeszyć to wspólnie, jeśli błądzić to razem, a jeśli ulegać pokusie to tylko przy jego boku. Możliwe, że postawili tam już im domek z ogródkiem. Nie ważne gdzie miała wylądować, byle już nie musiała wypuszczać go z ramion. Stracili tyle lat, spędzili je na wzajemnej tęsknocie... Nie mogła pozwolić na to, aby sytuacja się powtórzyła. Nie chciała zmarnować już nawet chwilki, nie po to odważyła się mu wszystko wyznać. Utrudniał jej zadanie tym, że nie mogła go nawet zbytnio dotknąć, pozwolić sobie nie puszczenie wszelkich hamulców. Oszukiwanie opanowali do perfekcji, szczególnie samych siebie. Teraz Jones odkryła prawdę, wszystkie reakcje składały się w logiczną całość, tworząc nareszcie stosowne rozwiązanie. Mogła nareszcie poczuć spokój, szczęście. Przez tyle lat myślała, że nie potrafi już poczuć nic większego... Tymczasem jej emocje coś blokowało, a nawet bardziej ktoś. W jednym musiała przyznać rację tamtej Storm z leśnej polany, odnaleźli do siebie drogę po latach, jak w komedii romantycznej.
Miała głęboko gdzieś to, co napiszą o nich szmatławce. Wiedziała, że jego obecna dziewczyna jest osobą medialną. Jednak Jones przekładała własne szczęście ponad hejterów, nie pierwszy raz ktoś ją mieszał z błotem. Jeśli Seth będzie w stanie to wszystko wytrzymać... To ona również. A jeśli nie, to nie będzie mogła go trzymać. Pragnęła jedynie jego szczęścia, był dla niej od lat najważniejszy. Możliwe, że jej stan również przełoży się na nadchodzącą płytę... Wtedy wszyscy dość szybko zapomną o całym zajściu, a fani i tak będą przy niej.
-Mam głęboko gdzieś hejterów. A żeby to pierwszy raz coś o mnie wypisywali.- prychnęła, uśmiechając się do niego pięknie. Fakt, kariera nagle przestała mieć tak mocne znaczenie. Wszystko dało się połączyć, nie byli już dziećmi, którym się wydawało, że należało wybrać.
-Właśnie o tym marzyłam, żeby mieć tak przesrane.- zaśmiała się szczerze, nie mogła się doczekać tego, aż ponownie będzie faktycznie jej. Mogli się na moment skupić na tym, co czeka ich w przyszłości, nie patrząc na przykre konsekwencje.
-Boisz się konkurencji?- zażartowała, przygryzając lekko dolną wargę. Potem zapomniała o wszystkim, co chciała jeszcze powiedzieć, ponieważ skupiała się na coraz bardziej łapczywych pocałunkach. Czułość wyrażała cholerną tęsknotę, a jej dłonie automatycznie zaczęły błądzić po jego torsie. Aż znalazły sobie swoje miejsce. Dała mu nieme przyzwolenie, gdy oderwał się na moment od niej. Potem ponownie zatraciła się w pocałunkach, a jej dłonie ponownie rozpoczęły wędrówkę, wsunęła je śmiało pod materiał jego koszulki. Aż zwyczajnie jej go pozbawiła, przyciągając go jeszcze mocniej do siebie.
-Zaprowadzisz mnie w jakieś ustronne miejsce? Czy mamy wywołać skandal dobierając się do siebie w ogródku?- zapytała cicho, jej klatka piersiowa falowała niespokojnie, a serce biło cholernie mocno i głośno. Oczy Jones płonęły czystym pożądaniem.
Seth Byrne