Ozzano Xavier CandrevaTroye Sivan
informacje o postaci
16.06.2000 Neapol
Queens
single and ready to mingle
panseksualny
they/them (zaimki żeńskie oraz męskie)
perkusista, aktor
Rivivere (zespół muzyczny)
wyższe - Scuola di Teatro Paolo Grassi
$$$$
prywatne
I WANNA BE WHERE THE PEOPLE ARE
Queens
single and ready to mingle
panseksualny
they/them (zaimki żeńskie oraz męskie)
perkusista, aktor
Rivivere (zespół muzyczny)
wyższe - Scuola di Teatro Paolo Grassi
$$$$
prywatne
I WANNA BE WHERE THE PEOPLE ARE
freeform
Some doors have "stay out" spray painted in white
Nigdy nie mówi zbyt wiele o rodzinie... Ten temat pozostaje z dala od mediów. Kiedy ktoś zaczyna drążyć ten temat to... Zwyczajnie zaczyna zmyślać. Sprzedał już raz historyjkę o bogolskiej rodzinie, która rozpuszcza go na każdym możliwym kroku. Wspominał o ojcu pochodzącym z Francji oraz matce Włoszce, która regularnie zdradza go z instruktorem tańca. Mówi, jak bardzo są mu obojętni i jak mocno lubi ich pieniądze, których teraz w zasadzie już nie potrzebuje. Robi z siebie rozpuszczonego chłopca, który zawsze bierze, co tylko chce... Jednak nic z tego nie pokrywa się z prawdą.
O tym, że tak naprawdę ma na nazwisko Argento wiedzą nie liczni. Tak samo, jak to, że łono swojej puszczalskiej matki dzielił z promykiem jego życia, czyli siostrą bliźniaczką. Gdyby nie ona to pewnie nie zaszedłby tak daleko, jak teraz. Uważa, że odnośnie rodziny to nie ma czym się chwalić. Ojciec rzeczywiście był francuskim turystą, który akurat zabawił się nieco dłużej w Neapolu, pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci bliźniąt. Matka zmieniała facetów, jak rękawiczki. Równie często zmieniała również miejsce zamieszkania, kiedy delikwent oraz jego status majątkowy już ją nie zadowalał. Aż w końcu sama zniknęła, pojechała z nowym wybrankiem na inny kontynent, zostawiając dzieci krewnym. Konkretnie bezdzietnej ciotce... Nauczycielce muzyki w liceum, mieszkającej w Mediolanie.
So beautiful, the space between
A painful reminder and a terrible dream
O muzyce wspomina zawsze... Towarzyszyła mu praktycznie od dzieciaka, ponieważ w jego wymyślonej historyjce, posiadał prywatnych nauczycieli. W rzeczywistości to właśnie ciotka zaraziła ich uczuciem do nut, kompozycji oraz instrumentów. Ozzando bywał bardzo intensywnym dzieciakiem, a tylko uderzanie w rozstawione gary przynosiło mu ukojenie, niekoniecznie bliskim... Faktycznie przytrafił się prywatny nauczyciel, jednak był to znajomy ze szkoły muzycznej ciotki, który uczył go wszystkiego w domu, po znajomości.
I could be the one, or your new addiction
It's all in my head but I want non-fiction
Błysk reflektorów, fleszy paparazzi, błagające o zdjęcie fanki... To codzienność, do której dążył ciężką pracą. Teraz już doskonale wie, kim tak właściwie jest. Wspomina o ukończonej uczelni jeszcze w Mediolanie, mówi o przeszłości i początkach Rivivere. Na jego oczach zazwyczaj pojawia się cień do powiek, trochę brokatu, a na ustach szminka, bądź błyszczyk. Ubiera się ekstrawagancko, uznając, że ubrania nie posiadają określonej płci. Pojawia się w mocno wykrojonych kreacjach, a media albo nazywają go modowym guru, albo linczują po całości za brak wyczucia smaku. Jednak dla niego jedynie życie powinno mieć smak, taki, jaki sobie wymarzył.
Czym jest ów smak? Bliskością przypadkowych osób, kroplami potu, spływającymi po czole podczas koncertów. Próbami, szukaniem odpowiednich brzmień do nowych albumów. Bliźniaczką oraz ekipą zespołu z którymi przemierza świat od licealnych czasów. Słodkie nuty pozostawiają wspomnienia musicalowych czasów, kiedy wypchnięto ich na scenę w szkołach teatralnych, tworząc z nich gotowy produkt. Pojawia się ciut cierpkie uczucie na języku, ponieważ śpiewanie ślicznych piosenek w starannych kostiumach, podporządkowywanie się, nigdy nie sprawiało mu przyjemności. Krzywe spojrzenia, gdy na jego paznokciach pojawiał się lakier do paznokci, doprowadzały go do mdłości.
I don't want the world, but I'll take this city
Who can blame a girl? Call me hot, not pretty
Nie wspomina zbyt często ukochanej ciotki, która pewnie nie jest z nich za bardzo zadowolona. Wyjeżdża w trasę koncertową, zajmuje się ostatnimi przymiarkami kostiumów na scenę, podpisuje jakieś papiery, uśmiechając się półgębkiem. Jest sobą, wyzwolonym sobą, bez sztucznych barier. Doskonale wie, że oprócz koncertów, czeka ich również szampańska zabawa. Bawi się kolczykiem w nosie, patrząc na siedzącą obok bliźniaczkę, która dla reszty świata jest jedynie przyjaciółką, a może nawet kimś więcej... Skutecznie podjudzają w granicach rozsądku fantazję swoich fanów. Czasem mignie mu przed oczami wspomnienie, gdy zdenerwowani porzucali projekt po czternaście razy w tygodniu, tracąc nadzieję na to, że znajdą wspólny mianownik. Przed oczami przelatują mu wspomnienia, niczym zgniecione w kulki kartki na których Lucca pisał teksty. Teraz to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, słyszy tłum skandujący ich nazwę... Wychodzi na scenę i liczy się jedynie show. Kątem oka patrzy ma menagera, który zaledwie dwa dni temu błagał go, aby trochę ogarniczył ilość skandali. Śmieje się, zerkając w stronę kulisy, kiedy całuje wargi innego instrumentalisty, tylko po to, aby dolać oliwy do ognia.
Nigdy nie mówi zbyt wiele o rodzinie... Ten temat pozostaje z dala od mediów. Kiedy ktoś zaczyna drążyć ten temat to... Zwyczajnie zaczyna zmyślać. Sprzedał już raz historyjkę o bogolskiej rodzinie, która rozpuszcza go na każdym możliwym kroku. Wspominał o ojcu pochodzącym z Francji oraz matce Włoszce, która regularnie zdradza go z instruktorem tańca. Mówi, jak bardzo są mu obojętni i jak mocno lubi ich pieniądze, których teraz w zasadzie już nie potrzebuje. Robi z siebie rozpuszczonego chłopca, który zawsze bierze, co tylko chce... Jednak nic z tego nie pokrywa się z prawdą.
O tym, że tak naprawdę ma na nazwisko Argento wiedzą nie liczni. Tak samo, jak to, że łono swojej puszczalskiej matki dzielił z promykiem jego życia, czyli siostrą bliźniaczką. Gdyby nie ona to pewnie nie zaszedłby tak daleko, jak teraz. Uważa, że odnośnie rodziny to nie ma czym się chwalić. Ojciec rzeczywiście był francuskim turystą, który akurat zabawił się nieco dłużej w Neapolu, pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci bliźniąt. Matka zmieniała facetów, jak rękawiczki. Równie często zmieniała również miejsce zamieszkania, kiedy delikwent oraz jego status majątkowy już ją nie zadowalał. Aż w końcu sama zniknęła, pojechała z nowym wybrankiem na inny kontynent, zostawiając dzieci krewnym. Konkretnie bezdzietnej ciotce... Nauczycielce muzyki w liceum, mieszkającej w Mediolanie.
So beautiful, the space between
A painful reminder and a terrible dream
O muzyce wspomina zawsze... Towarzyszyła mu praktycznie od dzieciaka, ponieważ w jego wymyślonej historyjce, posiadał prywatnych nauczycieli. W rzeczywistości to właśnie ciotka zaraziła ich uczuciem do nut, kompozycji oraz instrumentów. Ozzando bywał bardzo intensywnym dzieciakiem, a tylko uderzanie w rozstawione gary przynosiło mu ukojenie, niekoniecznie bliskim... Faktycznie przytrafił się prywatny nauczyciel, jednak był to znajomy ze szkoły muzycznej ciotki, który uczył go wszystkiego w domu, po znajomości.
I could be the one, or your new addiction
It's all in my head but I want non-fiction
Błysk reflektorów, fleszy paparazzi, błagające o zdjęcie fanki... To codzienność, do której dążył ciężką pracą. Teraz już doskonale wie, kim tak właściwie jest. Wspomina o ukończonej uczelni jeszcze w Mediolanie, mówi o przeszłości i początkach Rivivere. Na jego oczach zazwyczaj pojawia się cień do powiek, trochę brokatu, a na ustach szminka, bądź błyszczyk. Ubiera się ekstrawagancko, uznając, że ubrania nie posiadają określonej płci. Pojawia się w mocno wykrojonych kreacjach, a media albo nazywają go modowym guru, albo linczują po całości za brak wyczucia smaku. Jednak dla niego jedynie życie powinno mieć smak, taki, jaki sobie wymarzył.
Czym jest ów smak? Bliskością przypadkowych osób, kroplami potu, spływającymi po czole podczas koncertów. Próbami, szukaniem odpowiednich brzmień do nowych albumów. Bliźniaczką oraz ekipą zespołu z którymi przemierza świat od licealnych czasów. Słodkie nuty pozostawiają wspomnienia musicalowych czasów, kiedy wypchnięto ich na scenę w szkołach teatralnych, tworząc z nich gotowy produkt. Pojawia się ciut cierpkie uczucie na języku, ponieważ śpiewanie ślicznych piosenek w starannych kostiumach, podporządkowywanie się, nigdy nie sprawiało mu przyjemności. Krzywe spojrzenia, gdy na jego paznokciach pojawiał się lakier do paznokci, doprowadzały go do mdłości.
I don't want the world, but I'll take this city
Who can blame a girl? Call me hot, not pretty
Nie wspomina zbyt często ukochanej ciotki, która pewnie nie jest z nich za bardzo zadowolona. Wyjeżdża w trasę koncertową, zajmuje się ostatnimi przymiarkami kostiumów na scenę, podpisuje jakieś papiery, uśmiechając się półgębkiem. Jest sobą, wyzwolonym sobą, bez sztucznych barier. Doskonale wie, że oprócz koncertów, czeka ich również szampańska zabawa. Bawi się kolczykiem w nosie, patrząc na siedzącą obok bliźniaczkę, która dla reszty świata jest jedynie przyjaciółką, a może nawet kimś więcej... Skutecznie podjudzają w granicach rozsądku fantazję swoich fanów. Czasem mignie mu przed oczami wspomnienie, gdy zdenerwowani porzucali projekt po czternaście razy w tygodniu, tracąc nadzieję na to, że znajdą wspólny mianownik. Przed oczami przelatują mu wspomnienia, niczym zgniecione w kulki kartki na których Lucca pisał teksty. Teraz to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, słyszy tłum skandujący ich nazwę... Wychodzi na scenę i liczy się jedynie show. Kątem oka patrzy ma menagera, który zaledwie dwa dni temu błagał go, aby trochę ogarniczył ilość skandali. Śmieje się, zerkając w stronę kulisy, kiedy całuje wargi innego instrumentalisty, tylko po to, aby dolać oliwy do ognia.