
I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
-To będzie długi kurs, z kilkoma dłuższymi przystankami. Musimy się przemieszczać tak szybko jak to możliwe. Płacę z góry 500 dolarów, a po całej trasie powie mi Pan, ile mnie to wszystko kosztowało. Nie bawmy się w taksometry- zaproponował od razu po tym jak wsiadł na tylne siedzenie pojazdu. Plik pieniędzy wcisnął przez otwór w szybce i czekał na odpowiedź kierowcy. Wiedział, że na taksometrze taksówkarz może być stratny, a tego zdecydowanie nie chciał. Jeśli tylko sprawnie przejedzie przez zatłoczone centrum, a później równie szybko przetransportuje go na Staten, to będzie to dla Jamesa warte każdego dolara. Czas to pieniądz, w tym wypadku szczególnie. Nie mógł spóźnić się na to spotkanie i za transport był w stanie zapłacić każde pieniądze. -Najpierw kilka przecznic dalej, a później Staten i jeśli chcesz, możesz tam na mnie poczekać i zjeść na mój koszt kolację. Znalezienie tam taksówki będzie gorszą męczarnią niż przeciskanie się przez miasto w godzinach szczytu. To jak?- zapytał, spoglądając na kierowcę, który wyglądał na spokojnego faceta.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
Każdy dzień lub noc, niosły ze sobą kolejne historie. Zwykle nie zwracał na to uwagi, ale swoje usłyszał. Aiden był uważnym kierowcą, wiedział, że od jego trzeźwości umysłu może zależeć czyjeś życie. I dlatego też uważał, żeby nie pić alkoholu, kiedy miał mało czasu przed kursami. Nie lubił być nawet wczorajszy, dbał o to, by być czystym.
Kolejny kurs zapowiadał się interesująco, bo klient od razu poinformował go o tym, że kurs będzie długi. Nie przeszkadzało mu to. Tylko nie przywykł do tego, by ktoś mu płacił z góry i nie chciał, by taksometr nabijał swoje. Aiden nie mógł się kłócić, nie potrzebował problemów, bo miał ich już wystarczająco dużo. Poza tym mężczyzna wyglądał na dość ważnego człowieka, więc ani myślał się kłócić z kimś mądrzejszym od siebie.
– Pan tu rządzi – powiedział do klienta. – Ja zrobię swoje – zapewnił i po chwili wahania przyjął pieniądze. Nie był pewien, czy powinien tak zareagować, ale klient wyglądał na zdecydowanego. Nie było w tym chyba podstępu, bo z jakiej racji, ale mimo wszystko był ciekaw, gdzie ich razem wywieje.
– Dobrze, załatwione – powiedział, po czym dodał. – Mogę tam zaczekać, nie ma żadnego problemu – zapewnił kierowca i ruszył w drogę.
Darnell był pewien, że ten kurs będzie pamiętny, bo zaczął się zupełnie inaczej niż inne. Ale klient nasz pan, jak mawiano. Ze swojej strony mógł zrobić wszystko, by szybko – na ile pozwalała droga – odwieźć go tam, gdzie chciał i jak najbezpieczniej. Aiden był zawodowym kierowcą i coś tam wiedział na temat dróg i tras w tym mieście. A oprócz wiedzy miał też sprawną nawigację, którą wykorzystywał do odszukiwania najkrótszych przejazdów. Zawsze sprawdzał, czy jakieś drogi zostały czasowo zamknięte, by unikać niepotrzebnej jazdy. Słuchał też kanału dla kierowców, by być na bieżąco z informacjami.
Pierwszy etap podróży przebiegł sprawnie, ale co będzie później? To się dopiero okaże.
james kennedy

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
Kierowca, którego udało mu się dzisiaj złapać na ulicy, wydawał się bardzo w porządku. Ciszy, spokojny, z głową na karku. -Ruszajmy do The Sheffield, tam poczekasz na mnie około 15, może 20 minut i ruszymy dalej- wyjaśnił podając przy okazji pierwszą destynację. Nie podał konkretnego adresu, ale wierzył, że ten apartamentowiec będzie akurat znać. -Wybacz pośpiech i ten cały chaos, ale zależy mi na czasie- chyba po prostu chciał się przed nim wytłumaczyć. Nie chciał od razu wyjść na bufona, który nikogo nie szanuje. Nie był taki i wolał nie robić sobie wrogów.
Kiedy dotarli na miejsce szybko ruszył na swoje piętro. Przy wejściu poinformował jeszcze odpowiednie osoby, by nie przeganiały jego taksówkarza i umożliwiły mu postój pod samymi drzwiami. Zdawał sobie sprawę, że oczekiwanie na ruchliwej ulicy nie należy do najprzyjemniejszych, więc chciał zminimalizować nieprzyjemności, które mogą na nich czekać dzisiejszego wieczoru. Z tego samego powodu przebierał się raczej w bardzo szybkim tempie. Nie miał też jakoś szczególnie dużo czasu do samej kolacji, a co za tym idzie, jego pośpiech nie do końca był spowodowany tylko chęcią poprawy warunków pracy kierowcy.
W końcu ruszył windą na dół i skierował kroki do czekającego na niego samochodu. Podał kierowcy adres do restauracji Stone House i korzystając z tego, że miał telefon w ręku, odpisał na jednego maila. -Nieźle sobie radzisz. Długo już pracujesz w tym zawodzie?- zapytał, obserwując jak sprawnie mknie między innymi samochodami. James miał wrażenie, że to jedyny kierowca, w którego samochodzie, mógłby poczuć się swobodnie. Do tej pory trafiali mu się sami starsi panowie, którzy nie do końca potrafili parkować, a jazda powyżej dozwolonej prędkości była dla nich ogromnym wyzwaniem. Kiedy jednak samochód przed nimi gwałtownie zahamował i wpadł w poślizg na śliskiej nawierzchni, James momentalnie wbił się mocniej w fotel. Ich samochód również wpadł w poślizg, a że z obu stron mieli pasy, po których dość szybko poruszały się inne pojazdy, nie wierzył, że wyjdą z tego bez szwanku. Z jednej strony obserwował, co robi kierowca, z drugiej ciągle zerkał, ile jeszcze mają do samochodu na pasie obok. -Pokryję naprawę samochodu tylko nas nie zabij i zrób wszystko, żebyśmy nie wpadli do wody! krzyknął do mężczyzny, który wydawał się być niezwykle opanowany. Dla jasności nie krzyczał na niego, bo był zdenerwowany, tylko dlatego, że zrobiło się jakoś głośniej. Ryk samochodów był głośniejszy, ale też klaksony samochodów dochodziły do niej ze wzmożoną siłą. Ciekawe zjawisko, które być może należało powiązać po prostu ze stresem, a nie z faktycznym zwiększeniem wydzielanych decybeli.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
Nie przeszkadzało mu to, że klient był wymagający, ważne, że nie darł się na niego, jakby kierowcy zależało to, jak można się danego dnia poruszać po mieście. Niespodzianki czaiły się na każdej ulicy, jedynie remonta można było jakoś ominąć, ale reszta była nie do przewidzenia.
– W porządku – odpowiedział na uwagę mężczyzny, a kiedy zaczął się tłumaczyć, dodał:
– Nie ma problemu, naprawdę. Zrobię, co się da, by jak najsprawniej poszło – tyle mógł obiecać.
Kiedy dojechali na miejsce, Aiden wysiadł z samochodu, który zaparkował pod samym wejściem i czekał na klienta cierpliwie. Sprawdził przy okazji czy ma jakieś wiadomości w telefonie i zadzwonił na chwilę do jednej z sióstr, by powiedzieć, że będzie później w domu.
Kiedy ujrzał wracającego klienta, zakończył rozmowę i szybko usiadł za kierownicą, gotów na ciąg dalszy kursu. Wydawało się, że droga, którą wybrał będzie spokojna. Odrzucił jedną z tras, która prowadziła najszybciej do celu, ale wiedział, że tam można było stracić czas na światłach i były jakieś objazdy, przez co jazda mogła się wydłużyć.
– Jeżdżę taksówką dopiero od pięciu lat, ale prowadzę oczywiście dłużej. Jestem zawodowym kierowcą, Nowy Jork nie ma dla mnie tajemnic – odpowiedział na pytanie i uśmiechnął się odruchowo. Pewność siebie godna podziwu, ale miał głowę do tego i dobrze się czuł za kierownicą. Uczył się tego, bo mu zależało.
– Postaram się jak najsprawniej dojechać na miejsce – mógł powiedzieć, że dotąd nie miał wypadku, ale nie kusił szczęścia. Poza tym wyszło jak wyszło i do pewnego czasu było w porządku, ale później… zaczęły się problemy.
– Cholera! – mruknął pod nosem, bo wydawało się, że bez szwanku z tego nie wyjdą. Aiden musiał jednak zachować trzeźwość umysłu i reagować instynktownie. Przez kłopoty kierowcy z przodu, wpadli w poślizg, musieli też jakoś ratować życie, ale mężczyzna wydawał się panować nad pojazdem. Znał ten samochód na tyle dobrze, że mu ufał i wiedział na ile może sobie pozwolić. Obserwował sytuację na drodze, ale reagować musiał natychmiastowo. I chociaż niewiele brakło do zderzenia z autami z sąsiedniego pasu, dokąd zjechał, a odległość między samochodami szybko topniała i niewiele brakowało do zderzenia, udało im się wybrnąć z tego w jednym kawałku. Aiden odetchnął, gdy prowadzona przez niego taksówka dołączyła do ruchu. Jak zauważył, nie każdy miał takie szczęście, bo karambol na drodze mówił sam za siebie. Aiden naprawdę chciał się teraz gdzieś zatrzymać i odetchnąć przez chwilę, ale nie powiedział nic poza:
– Nic panu nie jest? – Darnell chciał się upewnić, że klient nie poobijał się tam gdzieś, gdy auto gwałtownie zahamowało czy też próbowało jakoś dołączyć do ruchu bez kolizji z sąsiednimi, rozpędzonymi pojazdami.
james kennedy

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
-Lubisz swoją pracę? Nie chciałbyś tego zmienić na coś innego?- zapytał, chcąc poznać jego historię. Raczej się nie mylił jeśli chodzi o ludzi i wydawało mu się, że mógłby robić coś więcej, coś lepszego. Ciekawiło go czy to jego wybór, czy po prostu miał w życiu mniej szczęścia i nie mógł zrobić kolejnego kroku w karierze. James chyba za często wypytywał ludzi o ich plany, o ich ścieżkę kariery, ale po prostu go to interesowało. On sam nie miał zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o pracę - miał wyznaczoną ścieżkę, którą przechodzili wszyscy w jego rodzinie. Gdyby zdecydował się na coś innego, to ich rodzinna firma musiałaby przejść w obce ręce, a tego nikt nie chciał. Czasem zastanawiał się co by robił gdyby nie rodzina - kim by był i jaką ścieżkę sam by obrał.
Później wszystko działo się dość szybko. Sporo ruchów kierownicą, sporo przyspieszeń i hamowań. James sam by pewnie nie poradził sobie z tym wydarzeniem na drodze. Podziwiał sprawność kierowcy i nic się nie odzywał. Nie chciał pogarszać sytuacji i pozwalał mu robić to co trzeba. Kiedy sytuacja się uspokoiła, James poprawił się na fotelu. Miał zapięty pas więc niewiele mu się stało, był cały i zdrowy. Obyło się nawet bez żadnego guza. -Jest dobrze. Z samochodem też w porządku? Możemy się zatrzymać gdzieś na poboczu jeśli będzie taka możliwość- zaproponował, bo zdawał sobie sprawę, że przyda im się chwila spokoju i odrobina świeżego powietrza. -Nieźle sobie poradziłeś. Już myślałem, że nie ma szans i się zderzymy. Jestem pod wrażeniem- przyznał i pokiwał głową z aprobatą. W jego głowie zrodziła się myśl, którą musiał jeszcze chyba dopracować, ale najpierw chciał wybadać teren. -Myślałeś kiedyś nad tym, żeby rzucić taksówkę i zostać prywatnym kierowcą?- zapytał, spoglądając na odbicie mężczyzny w lusterku. Chciał zarejestrować jego reakcję - to mogło mu wiele powiedzieć.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Potrzebuję tylko chwili – odparł. – Złapię oddech – po co miał udawać, nie wszystko było w porządku, ale najważniejsze było to, że wyszli z tej sytuacji cało.
– Prawdę mówiąc dałem ogłoszenie o pracę. Tak się składa, że chciałbym zostać prywatnym kierowcą – chyba naprawdę czytali sobie w myślach.
Kiedy zatrzymał pojazd, Darnell wyszedł z niego i zaczął oglądać samochód. Nie było z nim problemów, na szczęście. Pewnie tylko opony wymieni.
Oparł się o taksówkę i na chwilę zamilkł. Serce już nie biło mu tak mocno, a powiew powietrza sprawił, że poczuł się trochę lepiej. Wtedy też postanowił odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie.
– Lubię prowadzić, nawet chciałem jeździć po całym kraju, ale stwierdziłem, że zbyt wiele spraw trzyma mnie w mieście. Jeśli się to lubi, to niestety nie ma się wielkiego wyboru jeśli chodzi o pracę. Zostałem taksówkarzem, bo to najłatwiejsze, jeśli chodzi o zatrudnienie kierowcy. Zarobki są raczej kiepskie, ale można chociaż wpisać sobie jakiś zawód w życiorys – żadna praca nie hańbi, ale faktycznie mogliby lepiej płacić. Po Aidenie było raczej widać, że mu się nie przelewa. Choćby jego ubrania były wyraźnie znoszone i widziały lepsze czasy. No ale co mu po lepszym stroju, jak tylko siedział za kierownicą. Gdyby się załapał do lepszej roboty, musiałby to zmienić, ale teraz chodził jak mu było wygodnie. Ale jakiś garniak posiadał, o ile go jeszcze mole nie zjadły.
– Od niedawna próbuję złapać coś lepszego, ale póki co nic. Zależy mi na tym, bo życie jest jakie jest, a nie ma co kłamać, jak się nie dorabia na boku, bywa ciężko. Póki nie mam własnej rodziny, jakoś to jest, ale wszystko kosztuje. Jestem dyspozycyjny, ta praca nauczyła mnie uwagi w dzień i w nocy. Nie zadaję pytań i nie wiem więcej, niż mam wiedzieć. Tak, to autoreklama, ale pan zapytał – uśmiechnął się słabo. – I dotąd nie miałem wypadku – dodał, bo to też było istotne.
– Nie jestem ryzykantem, ale czasami trzeba się zdać na intuicję i zaufać swojemu instynktowi. To właśnie zrobiłem kilka minut temu. I tak mieliśmy spore szczęście.
Mogło być dużo gorzej. Aiden wiedział, że zadecydowało tylko szybkie działanie i ogrom wspomnianego wcześniej szczęścia.
james kennedy

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
Gdy tylko się zatrzymali, James wysiadł z samochodu i zaczerpnął świeżego powietrza, rozglądając się po okolicy. Nie znał się na samochodach, więc nie byłby zbyt bardzo pomocny przy oględzinach. Nie chciał też wywierać na mężczyźnie jakiejś presji, więc pozwolił mu robić swoje. Podszedł do niego dopiero gdy kierowca oparł się o swój samochód. James stanął obok niego, ale nie pozwolił sobie na to, by dotykać jego samochodu. Nie był właścicielem i nie chciał narazić samochodu na szwank czy robić czegoś, na co mógł pozwolić sobie jedynie jego właściciel. -I nikt się nie zgłosił? Nikt nigdy nie proponował tego w taksówce? Może powinieneś powiesić takie ogłoszenie tutaj?- zapytał, wskazując wnętrze samochodu. Ogłoszenie mogło nie przekonać nikogo do czasu, aż nie zobaczyli jego umiejętności. James od razu poznał, że to dobry facet, który całkiem dobrze radzi sobie za kierownicą. W jego głowie wielokrotnie pojawiała się myśl, by zatrudnić kogoś na stałe. Nie musiałby martwić się szukaniem taksówki w godzinach szczytu, a to, co wydał na napiwki, mógł spokojnie wypłacić jednej osobie jako pensję sporo powyżej średniej krajowej. -Rozumiem, rynek pracy wcale nie jest taki łaskawy dla mężczyzn- pokiwał głową, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak to wygląda. On sam zatrudniał teraz więcej kobiet niż mężczyzn i miał wrażenie, że od dłuższego czasu CV przesyła o wiele mniej mężczyzn. Być może wynikało to z tego, że większość firm próbowała ratować swój wizerunek i na siłę zatrudniała kobiety? Być może wiele kobiet ostatnimi czasy ma lepsze wykształcenie? James chciał dawać szansę każdemu. Zawsze rzucił kilka dolarów potrzebującym, wspierał różne fundacje, inwestował w małe firmy i dawał pracę także tym, którzy nie mieli zbyt wiele doświadczenia. Kennedy miał szczęście, że urodził się w rodzinie z większym majątkiem, miał szanse na lepszy rozwój i na świetną karierę. Chciał dać innym taką szansę. Niektórzy go za to wyśmiewali, inni uważali, że to zagranie PR-owe, a sam James cieszył się z każdego sukcesu pracowników.
-Bardzo dobra reklama, a jak wiadomo - reklma dźwignią handlu- zaśmiał się szczerze -Chociaż najlepszą był ten pokaz na moście- dodał, po czym wyciągnął z kieszeni swój portfel. Zawsze miał w nim kilka wizytówek, które mogły okazać się przydatne w najmniej oczekiwanym momencie. -Masz tutaj wizytówkę. Dziś nie mam do tego głowy i jeszcze nie mam szczegółowej propozycji. Wiem, że potrzebuję kierowcy, z którym będę czuł się bezpiecznie. Dałeś dzisiaj niezły pokaz i uważam, że trzeba to wykorzystać. Właściwie nigdy nie jechałem z lepszym taksówkarzem- przekazał mu karteczkę z lekkim uśmiechem podczas tego ostatniego komplementu. -Chciałbym Ci pomóc i zaproponować współpracę. Nie wiem, czy będziesz w stanie zostawić taksówkę całkowicie, ale w dalszej perspektywie będę potrzebował kogoś na stałe. Przemyśl czy chcesz usłyszeć moją propozycję i odezwij się do mnie w poniedziałek. Co Ty na to?- zapytał, przyglądając mu się uważniej. Nie oczekiwał odpowiedzi od razu, w końcu to poważna decyzja, która mogła całkowicie zmienić jego życie.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Oczywiście, że można. W najgorszym wypadku dostanę ochrzan jak się rozejdzie, że koniecznie chcę odejść z pracy. Zależy mi na czymś lepiej płatnym, ale póki nic pewnego nie mam, wolę się nie wychylać. Jak się nie uda, zostanie mi to, co już mam. Mogło być gorzej – zostawiał namiary na siebie w różnych miejscach od jakiegoś czasu, ale póki co nic poważnego się nie trafiło.
– Zadzwoniło kilka osób, ale po to, by sobie zrobić z człowieka żarty. Lepiej nawet nie mówić o tym, co usłyszałem – nie było się czym chwalić. Jakaś pani do towarzystwa przekonywała do spotkania ze sobą, a jakaś bogata małolata chciała chyba zrobić dowcip swojemu ojcu, który pewnie od razu by go przepędził.
– Z jednej strony jak się chce, zawsze coś się znajdzie, ale są tacy, którzy przeszkadzają, zamiast pomóc. Nie lubię czegoś takiego, Albo jest się pewnym i poważnym, albo lepiej milczeć. W najgorszym wypadku będę dalej prowadził taksówkę – nie było to takie złe, ale faktycznie, nie ma z tego większych zysków. Aiden koniecznie chciał zmienić robotę na coś bardziej opłacalnego. Nigdy im się nie powodziło w domu, więc teraz, gdy mógł, chciał jakoś godnie żyć i pomóc tym, którzy pomagali kiedyś jemu.
Zaskoczyło go to, że klient wyciągnął wizytówkę i wręczył mu ją, mówiąc o tym, że potrzebuje kierowcy. Czyżby los miał się do niego uśmiechnąć? Akurat gdy potrzebował zatrudnienia, zjawił się człowiek, który szukał własnego kierowcy. Przyjął oczywiście podarunek i słowo daję, że poczuł jakąś ulgę w duchu. Może właśnie trafił na swoją wielką szansę?
– Dziękuję – powiedział zaskoczony Darnell.
– Oczywiście – dodał, odpowiadając na propozycję. – To dla mnie spore zaskoczenie, ale przemyślę to i na pewno się odezwę. Dzisiaj trudno o zaufanie, więc jestem bardzo wdzięczny za propozycję – prawdę mówiąc mógł zgodzić się już teraz, ale chciał jeszcze pomyśleć i skonsultować to z rodziną. Nie po to, by prosić o pozwolenie, a o to, by się upewnić, że dadzą sobie jakoś radę bez niego, gdy będzie musiał być w pracy dłużej lub w innych porach, w których zazwyczaj bywał na miejscu.
Schował wizytówkę do kieszeni koszuli, po czym powiedział:
– Zaraz możemy jechać dalej. Myślę, że już ochłonąłem, chociaż pańska oferta pracy z pewnością będzie mi teraz chodzić po głowie – tak będzie, ale pomyśli sobie o wszystkim na spokojnie, po pracy. – To mnie pan zaskoczył teraz – pokręcił głową, jakby jeszcze nie wierząc, że akurat trafił na człowieka, który mógł mu bardzo pomóc.
– Znam już odpowiedź, ale podam ją w umówionym dniu – na spokojnie, mieli czas.
james kennedy

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
-Jeszcze za nic mi nie dziękuj. Porozmawiamy o tym w poniedziałek, a dziś skupmy się już na naszym kursie- uśmiechnął się, po czym poprawił mankiety swojej koszuli i ruszył w kierunku drzwi samochodu. -Odetchnij jeszcze raz i ruszajmy dalej. Na miejscu zamów coś dla siebie i pomyśl, ile weźmiesz za dzisiejszy kurs- nakreślił plan i wsiadł do samochodu. Odpisał na kilka maili, wrzucił także swojej sekretarce maila z prośbą o przygotowanie przykładowego kosztorysu za utrzymanie dodatkowego miejsca pracy. Nie chciał rzucać chłopakowi marnych groszy i było jeszcze kilka spraw, które trzeba było dogadać poza pensją. James poprosił, aby w kosztorysie znalazła się opcja z samochodem zakupionym przez Kennedy'ego i bez samochodu. Interesowały go liczby - zawsze i dążył do tego, by zarabiać przynajmniej 5 razy więcej niż wydaje. Odnosiło się to do jego prywatnych inwestycji, ale też do całej firmy. Właśnie dlatego musiał się najpierw dowiedzieć jaką oszczędnością będzie dla niego prywatny kierowca, w stosunku do korzystania z taxi. Jeśli wyda na to przynajmniej 5 razy mniej niż na taksówki, mogli ubijać interes od razu.
Po kilku głębszych oddechach kierowca dołączył do niego w samochodzie i ruszyli dalej. W drodze James odebrał telefon od kogoś z firmy, musieli jeszcze coś ustalić przed samym spotkaniem Jamesa z kontrahentem. James nawet nie bardzo odnotował fakt, że są już prawie na miejscu, a kiedy się zorientował, szybko zakończył rozmowę. -Nie będzie mnie około godziny, może chwilę dłużej. Możesz się pokręcić po okolicy lub zjeść coś na mój koszt. Niech dopiszą to do mojego stolika, podaj moje imię i nazwisko, a ja wszystko potwierdzę.- naprawdę bardzo chciał, aby jego kierowca skorzystał z tej propozycji, bo to była bardzo męcząca podróż - należała mu się chwila odpoczynku i dobre jedzenie. Tym bardziej że za szybko nie ruszą z miejsca. -Niczego nie chcę obiecywać, ale przed poniedziałkowym spotkaniem chcę się przygotować. Zastanów się jakim samochodem wolisz jeździć - swoim czy zapewnionym przeze mnie, jaka marka, skrzynia biegów. Przemyśl to wszystko i dasz mi znać jak wrócę- poprosił, po czym ruszył w kierunku drzwi wejściowych restauracji. Tak jak powiedział, nie było go trochę ponad godzinę.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Doceniam to, że chce mi pan dać szansę. To już jest ważne – odparł spokojnie. – I oczywiście, zaraz pojedziemy dalej.
Przez resztę drogi klient był zajęty, a Aiden starał się jak najszybciej i bezpiecznie dojechać do celu. Na szczęście musiał tylko raz zmienić drogę, przez jakiś wypadek drogowy. Oprócz tego normalnie stali w zwykłych korkach, na które nikt już nie miał wpływu.
Kiedy byli już prawie u celu, wysłuchał tego, co klient miał do powiedzenia i pokiwał głową. Będzie mieć czas, więc zapewne skorzysta z propozycji. Musiał gdzieś usiąść i odpocząć. A głodny był już, bo zwykle stawał gdzieś na jakiś szybki posiłek. Z pewnością jakoś sobie ten czas urozmaici.
I kiedy tylko klient opuścił samochód, Aiden przez chwilę jeszcze siedział w środku i zaczął sobie podliczać coś na kartce. W ogóle to musiał niedługo zatankować, przed zjazdem do bazy na pewno to zrobi. Poza tym starał się jakoś obliczyć drogę. Później wyszedł i zamknął auto, a sam udał się coś zjeść. W lokalu powiedział obsłudze co i jak, więc nie było problemów. Nie zamawiał nie wiadomo czego, ot jakieś minimum, żeby nie musieć zostawiać po sobie dużego rachunku. Później jeszcze raz zagadnął obsługę co do rachunku, by mieć pewność, że wszystko było dobrze. Następnie poszedł się przejść, bo spacer dobrze robił po jedzeniu. Kręcił się w pobliżu, co jakiś czas zerkał na godzinę w telefonie i patrzył, ile minęło czasu. Ostatecznie przed powrotem klienta siedział na ławce i wyglądał na niego. Nie chciał jeszcze wsiadać do pojazdu, korzystał z wolnej chwili. Wysłał kilka wiadomości, a kiedy kończył rozmowę telefoniczną, akurat pan Kennedy wrócił.
– Witam ponownie. Mam nadzieję, że wszystko się udało – powiedział, kiedy się spotkali.
– Pokręciłem się tu trochę, czas minął mi dość szybko, nie nudziłem się w każdym razie – oznajmił, a później otworzył samochód i wsiadł do niego.
– Kazał pan się zastanowić nad kilkoma sprawami. Zrobiłem to, chociaż tak naprawdę moja odpowiedź na wszystko, ukryłaby się idealnie w słowach – jest mi to obojętne. Jeżdżę tylko taksówką i swoim własnym, widzącym lepsze czasy samochodem, który jednak nie nadawałby się na dalsze i częste trasy, ale prowadziłem już różne pojazdy, łącznie z dużymi, więc nic nie jest straszne. Nie wiem też jakie pojazdy wchodzę w grę – odparł zgodnie z prawdą, a później wyjaśnił to, co sobie ustalił i przygotował odnośnie kosztów za trasę. Potem mogli jechać dalej.*
james kennedy
*ja jestem noga jeśli chodzi o samochody, więc umówmy się, że Aiden coś mądrego powiedział, on się zna, a ja nie bardzo xD

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
-Tak, wszystko w porządku, dzięki- uśmiechnął się do kierowcy, zbliżając się do samochodu. -Ładny teren, prawda? Nie można się tutaj nudzić- zagadną go słysząc o tym jak spędzał czas wolny. James uwielbiał to miejsce na Staten. Za restauracją, do dyspozycji gości był sporych rozmiarów ogród z kwiatami, rzeźbami i fontannami. Można było się tutaj zrelaksować i zapomnieć o problemach, które trapiły człowieka na Manhattanie. -Świetnie! Przeanalizuję to wszystko z moją asystentką, przygotujemy ofertę i mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie odpowiednie. Myślę, że możemy czasami pokonywać dłuższe trasy, więc nie ma sensu nadwyrężać Twojego prywatnego samochodu. Znajdziemy coś, co będzie opowiadało kierowcy i pasażerowi- zapewnił go z uśmiechem na twarzy. Miał dobry humor, bo udało mu się załatwić na spotkaniu wszystko, tak jak chciał, a do tego znalazł kierowcę, za którym rozglądał się już chyba z rok. Udany dzień. -Ten dzień był pełen wrażeń i chyba chcemy się już znaleźć w domu. Jedziemy do The Sheffield i tam kończymy. Mam jeszcze kilka telefonów do wykonania więc nie będę za bardzo rozmowny, przepraszam. Tutaj są pieniądze za dzisiejszy kurs plus napiwek i kilka dolców na tankowanie. Mam nadzieję, że jest w porządku, a jeśli potrzebujesz się zatrzymać gdzieś po drodze, to śmiało- domyślał się, że samochód nie jeździ na powietrze i pewnie trzeba go zatankować. Domyślał się też, że kierowca może potrzebować się napić czy skoczyć do toalety - chciał by czuł się przy nim swobodnie. Nim zdążyli wymienić jeszcze kilka zdań, jego telefon się rozdzwonił i James został zmuszony do powrotu do pracy. Rzucał jakimiś liczbami, unosił głos, a później śmiał się z czyichś żartów. Typowa rozmowa, która do niczego ich nie zaprowadzi, bo dwóch facetów chciało większych zysków dla swojej firmy. Będą się tak barować jeszcze kilka miesięcy, zanim domkną sprawę transportu drogiego szampana z Francji, ale James wiedział, że to istotny produkt, który pomoże mu budować swoją markę.
Panowie coraz bardziej zbliżali się do celu. James zakończył ostatnią telekonferencję i przeczytał maila od swojej sekretarki. Dotyczył on ewentualnego spotkania z kierowcą. -W poniedziałek mam kilka wolnych godzin. Daj znać jeśli będziesz chciał o tym wszystkim pogadać i przede wszystkim, musisz mi powiedzieć, jak się nazywasz, bo ten etap chyba pominęliśmy. Nie świadczy to zbyt dobrze o moich manierach, wybacz- nie zachował się zbyt dobrze, nie oddał mu należytego szacunku i teraz było mu głupio. No ale próbował jakoś naprawić sytuację, szczególnie że miał jeszcze tylko kilka chwil, zanim wysiądzie z samochodu. Przez weekend mógł to sobie wszystko przeanalizować, wziąć go za zarozumiałego gbura i nie odezwać się do niego nigdy więcej. James nie chciał tego przyznać, ale chyba by mu było szkoda, gdyby Aiden nie przyjął jego propozycji.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Tak, dokładnie. Trochę się przeszedłem, by poznać teren – przyznał. Jakoś wcześniej nie miał okazji tam być, bo po co miałby się tam zapuszczać bez powodu. Jeździł oczywiście w te strony, ale nigdy nie miał okazji trochę się rozeznać w okolicy.
– Oczywiście, wszystko w swoim czasie. Myślę, że nie będzie większych problemów, jeśli o mnie chodzi – Aiden potrafił się dostosować do wszystkiego, bo nie należał do wybrednych osób. Znał swoje miejsce, więc wiedział, co ma robić. Poza tym praca taksówkarza wymagała cierpliwości i pokory. Trzeba było przecież znosić wiele zachowań. W przypadku pana Kennedy’ego było w porządku, bo to był konkretny człowiek i do tego traktował kierowcę z szacunkiem, a kiedy obie strony się dogadywały, wtedy wszystko szło lepiej, sprawniej.
– Dobrze – odpowiedział na kolejne słowa klienta. – Wszystko się zgadza, naprawdę – rzadko trafiał mu się ktoś taki, co by naprawdę zadbał o to, by kierowca nie był stratny. Wiadomo, że jazda na innych warunkach była lepsza, dlatego bardzo chciał otrzymać nową pracę. Mógł za to spełnić kilka ze swoich celów. Jak się dowie później, będzie mu na tym zależeć jeszcze bardziej, z kilku ważnych powodów.
Jako, że Darnell nie należał do szczególnie gadatliwych osób, nie przeszkadzał ani przez chwilę w tym, co robił pan Kennedy. Mógł spokojnie rozmawiać, a Aiden skupił się na swojej pracy. Dopiero gdy tamten znów zagadnął, kierowca się włączył do rozmowy.
– Zadzwonię z rana i umówimy się, jak pan mówił. Nazywam się Aiden Darnell i nic nie szkodzi, naprawdę – powiadomił mężczyznę, który w końcu zadał podstawowe pytanie. Wiadomo, teraz to było istotne, ale poza tym zawsze był anonimowym kierowcą, co mu zawsze odpowiadało.
– Omówimy wszystko i zobaczymy, co z tego będzie. Mam nadzieję, że będę się nadawać do tej pracy, bo jak pan słyszał, bardzo mi na niej zależy – ten klient akurat spadł mu z nieba, naprawdę.
Podejrzewał, że jeśli dostanie posadę, będzie musiał się bardziej przyłożyć do swojego wyglądu. Może to ten czas, gdy trzeba będzie wyciągnąć i przewietrzyć garnitur i jakieś ładniejsze koszule. Nie chciał wyglądać byle jak. Zapewne o tm też mu coś wspomną podczas następnej rozmowy.
– W każdym razie miło mi było pana poznać. Odezwę się w poniedziałek i zobaczymy, co z tego wyjdzie – byli już prawie na miejscu, więc mogli powoli kończyć rozmowę. – To był długi lecz ciekawy kurs – przyznał, chociaż nie chciałby powtórzyć najtrudniejszego etapu. No i człowiek był bogaty, ale uczciwy, bo nie chciał okantować kierowcy. Pierwszy raz ktoś chciał zadbać o niego, by nie był stratny. To była naprawdę ważna sprawa i wzbudziła szacunek wobec Kennedy’ego.
james kennedy

I aim true, and the ground's where I go. I work late where I'm free from the phone and the job gets done but you worry some, I know. But who wants to live forever, babe?
-Aiden, gdybyś się nie nadawał, to nie dałbym Ci wizytówki, nie traciłbym czasu swojego i mojej sekretarki na przygotowanie dla Ciebie oferty. Możesz być spokojny, nadajesz się.- zapewnił go i miał nadzieję, że trochę go to uspokoi. -Jeśli chcesz, możemy na początek przeanalizować możliwość zatrudnienia w mniejszej ilości godzin, na próbę. Będziesz mógł pracować dla mnie i pozostać na taxi. Jeśli ostatecznie Ci się to nie spodoba, będziesz mógł zrezygnować bez żadnych problemów i przestoju- wiedział, że może się dla niego liczyć stały dochód i nie chciał mu swoją propozycją zrobić żadnej krzywdy. -Porozmawiamy o tym w poniedziałek. To tylko rozmowa i jeśli nie będziesz mógł się jeszcze zdecydować, damy sobie więcej czasu- James zapewnił swojego rozmówcę, bo ostatnie czego chciał to wymuszać na nim jakieś deklaracje. Nie prowadzili ze sobą biznesu i nie musiał stawiać go pod ścianą.
-Cieszę się, że się dzisiaj spotkaliśmy. Do zobaczenia w poniedziałek- pożegnał kierowcę i po uregulowaniu wszystkich należności, zabraniu swoich rzeczy, ruszył w kierunku drzwi wejściowych apartamentowca. Zdecydowanie nie tak zaplanował ten wieczór, ale wszystko ułożyło się sto razy lepiej, a tylko to się liczy w ostatecznym rozrachunku.
/zt
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Dobrze, porozmawiamy i zdecydujemy podczas kolejnego spotkania – potaknął.
– Do zobaczenia – powiedział jeszcze, a kiedy klient opuścił taksówkę, Aiden pojechał w swoim kierunku. Zatankował po drodze samochód, a później pojechał do zajezdni, by zostawić auto i przesiąść się do swojego wozu.
Jechał nie spiesząc się zbytnio, gdyż miał o czym myśleć. Analizował spotkanie z Kennedy’m i zastanawiał się, czy właśnie zupełnie przypadkowo nie zmienił swojego życia. Wszystko miało się okazać na dniach, ale on był zdecydowany spróbować. Naprawdę chciał się przekonać, czy ta praca będzie dla niego. Sensacje z następnego dnia miały tym bardziej go przekonywać do tej zmiany pracy. Życie było zaskakujące i nie do przewidzenia. Dzisiaj było tak, jutro mogło być inaczej. Potrzebował zmiany, a jeśli ta się właśnie nadarzyła, to przynajmniej spróbuje. Do taksówki mógł zawsze wrócić. W tym zawodzie zawsze potrzebowali ludzi do pracy. Poza tym miał kilkuletnie doświadczenie. Z jednej strony nie przeszkadzała mu taka robota, ale z drugiej, zarobki były jakie były i jeśli myślał o wyprowadzce na swoje, musiał coś zmienić. I właśnie tutaj widział tę szansę dla siebie. Miał prawdziwe szczęście, że trafił mu się taki pasażer jak James.
Kiedy w końcu pojawił się w mieszkaniu, opadł na krzesło w kuchni i tak siedział jakiś czas, ciągle myśląc nad tym, co powinien zrobić. Wolał nie nastawiać się na fajerwerki, ale zależało mu na lepszych warunkach i zarobkach, przecież życie nie było łatwe i tanie w tym mieście.
Po jakimś czasie poszedł do łazienki, a po krótkim prysznicu poszedł się położyć. Jeszcze tylko schował wizytówkę do portfela, by mu się nie zapodziała. Zasnął dość szybko, bo był naprawdę zmęczony. Czekały go dość trudne dni i jeszcze trudniejsze decyzje do podjęcia. Na szczęście przespał spokojnie kilka godzin i jego umysł odpoczął od wszystkiego.
KONIEC
james kennedy