
Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
W łazience wciąż miała jeden zapasowy test ciążowy, który kupiła kiedyś dla koleżanki. Nie przydał się wtedy, a teraz ratował Eloise przed spacerem do CVS. Zestresowana wykonała test zgodnie z instrukcją. Te 5 minut były chyba najdłuższymi minutami w jej życiu. Kiedy zobaczyła dwie kreski aż osunęła się na podłogę. To się nie dzieje, to nie może być prawda. Eloise zawsze chciała być matką i mieć dużą rodzinę, ale to zdecydowanie nie był ten moment. Nie zarabiała aż tak dobrze, nie była w związku i nie czuła jakby przeżyła wystarczająco dużo przed tak dużą zmianą. Jeszcze nie wiedziała, co zrobi z tą sytuacją, ale czuła, że musi porozmawiać z Aidenem. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie, to było to jego dziecko i miał prawo o tym wszystkim wiedzieć. Pisząc do niego wiadomość widziała jak drżą jej dłonie. Cieszyła się, że kończył pracę dopiero za dwie godziny - miała trochę czasu, by oswoić się z tą myślą i doprowadzić się do porządku. Czuła, że musi wziąć prysznic, a przede wszystkim musi przestać płakać!
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
Ostatni czas był dla niego trudny. Po niezbyt udanym końcu miłosnych dziejów, miał gorsze dni. Przesiadywał w barach, nie stronił od alkoholu i nawet pracę rzucił, ale szybko się opamiętał, bo ciągle miał przed oczami swojego ojca, którego nałóg w końcu zabił. Aiden nie chciał dla siebie tego samego. I chociaż nigdy nie był kobieciarzem, uległ słabości, jaką była dla niego piękna Eloise. Lubił ją, naprawdę. Nie chodziło mu o seks, chodziło tylko o to, by odrzucić w niepamięć to, co było złe. Ona nie tylko umiała słuchać, ale i wydawała się być tak samotna jak on sam. Nie miał wyrzutów sumienia, gdy jego dłonie błądziły po jej ciele, a wargi składały niecierpliwe pocałunki, pragnąc odwzajemnienia. Nie robili z tego sensacji, bo przecież nic się nie stało. Chyba nie.
Przez jakiś czas się nie widywali, więc mężczyzna stwierdził, że jest zajęta lub niezainteresowana dalszym rozwijaniem znajomości. Wymienili się numerami telefonu, lecz wiadomości nie przychodziły zbyt często.
Kiedy otrzymał wiadomość od dziewczyny, czekał na postoju. Zostały mu jeszcze dwie godziny pracy, już niewiele do czasu, gdy mógł wrócić do siebie i po prostu odpocząć. A jednak coś się wydarzyło, bo otrzymał wiadomość od Eloise, która prosiła o spotkanie. Zastanawiał się, czy coś się nie stało, ale nie pytał pisemnie. Mieli pogadać, więc się dowie, o co chodzi. Na tyle zajęła jego myśli, że prawie nie zauważył, jak do samochodu wsiadła jakaś kobieta. Odpisał tylko szybko i zajął się znów swoją pracą.
Pamiętał dokąd ma iść, jeśli chodzi o miejsca, świetnie odnajdywał się w terenie, co mu pomagało w pracy. Równocześnie i tak by nie zapomniał o tym adresie, bo chcąc czy nie, znajdowała się tam kobieta, która pomogła mu w bardzo trudnym czasie. Udał się tam, gdzie mieszkała i zadzwonił do drzwi. Trochę się denerwował, bo nie wiedział, co zastanie na miejscu, czy coś się stało, czy nie. Był gotowy na wszystko. Czyżby? To się akurat miało dopiero okazać. Nie czekał długo na to, by otworzyła, bo w końcu się go spodziewała.
- Jestem - powiedział, gdy mu otworzyła. - Co się dzieje? - chyba nie było trudno zauważyć, że był zdezorientowany i zaniepokojony.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
Chodziła po mieszkaniu w dresie i z luźnym kokiem mokrych jeszcze włosów. Zastanawiała się co powiedzieć i od czego zacząć. Im dłużej czekała, tym większą pustkę miała w głowie. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk dzwonka, po którym od razu ruszyła do drzwi.
-Cześć- otwierając drzwi czuła, jak opuszcza ją odwaga -Napijesz się czegoś?- zapytała, chociaż miała ochotę od razu zaproponować mu coś mocniejszego. W końcu miała zamiar zrzucić na niego prawdziwą bombę. -Nie wiem, od czego zacząć- westchnęła, opadając na kanapę, po czym spojrzała na niego. -Ja nie wiem, od czego mam zacząć, Aiden. Nie wiem, jak to się stało, nie wiem, czy dam radę, nie wiem, czy tego chce- poczuła, jak łzy popłynęły po jej policzkach, a słowa wyrzucała z siebie bez żadnego ładu i składu. -To był głupi pomysł, nie powinnam Cię tu ściągać. Przepraszam- próbowała się uspokoić, a nawet sięgnęła po czystą chusteczkę wepchniętą w kieszeń bluzy. Wydmuchała w nią nos, a wierzchem dłoni zebrała kilka łez z policzka. Trzeba przyznać, szło jej całkiem nieźle!
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Nie, dzięki – póki co nie potrzebował niczego. Faktycznie najważniejsze miało dopiero przyjść. Zupełnie zdezorientowany usiadł obok kobiety i wpatrywał się w nią uważnie. Nie podobało mu się to, że jest cała roztrzęsiona, nie taką dziewczynę poznał.
– Wszystko w porządku? – zapytał. – Co się stało? Ktoś Ci sprawił przykrość? Może trzeba komuś wtłuc? – chciał wyciągnąć z niej prawdę. Nie naciskał zbytnio, chcąc dać jej czas, którego widocznie potrzebowała.
– Hej, co się dzieje? – uniósł dłonie ku jej twarzy i zaczął ocierać płynące łzy. Nawet po tym jak otarła je z oczu, zaczęły płynąć kolejne. – Powiedziałem Ci kiedyś, że jeśli będziesz mieć problem, możesz zadzwonić. Jestem i nie próbuj się wykręcać, spokojnie… – gdyby Aiden wiedział, co się działo, pewnie nie byłby taki opanowany. Ale wielka nowina była już bardzo blisko. Wszystko zależało teraz od Eloise, jednak nie ciągnął jej za język. Prędzej czy później wyzna mu prawdę.
– Wyglądasz jak jedno wielkie nieszczęście, co jest? – pytał cicho, spokojnie.
Aiden się martwił, bo naprawdę ją lubił, nigdy nikogo nie udawała i potrafiła powiedzieć wprost, co się działo. Tym razem wydawało mu się, że coś bardzo jest nie tak. Nawet nie domyślał się prawdziwego powodu ich spotkania. I szczerze mówiąc, ta niewiedza bardzo go męczyła. Chciał już się dowiedzieć, dlaczego tu jest. Nie naciskał, nie poganiał, po prostu był obok.
Cisza była chyba najgorsza, ale czekał w tym milczeniu, nie pospieszał dziewczyny.
Nie żałował ich znajomości i bliskości, ale jeśli się dowie, co się stało, czy nie zmieni zdania?
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
-Nie, nikt nie sprawił mi przykrości i nikogo nie trzeba bić- uspokoiła go, bo nie było potrzeby, aby dopowiadać do tego wszystkiego jakąś niestworzoną historię. Może jej reakcja była przesadzona, ale przecież to był jej pierwszy raz kiedy test wskazał dwie kreski. W dodatku nie miała stałego partnera i uporządkowanej ścieżki zawodowej. Nie był to najlepszy moment po prostu, ale kto wie, może wyjdzie z tego coś pięknego, coś dobrego? Jego bliskość sprawiła, że nabrała odwagi, chyba nawet trochę się uspokoiła i w jej głowie pojawiła się myśl, że przecież da sobie radę! Pozwoliła sobie nawet wtulić policzek w jego dłoń. Uśmiechnęła się przy tym delikatnie i spojrzała na niego z wdzięcznością. Bardzo dużo pomogło jej jego wsparcie, nawet jeśli zaraz sytuacja miała się zmienić.
-Myślałam, jak to powiedzieć, żeby nie było wielkim szokiem, ale chyba się nie da- zaczęła w końcu i spojrzała na towarzysza, w końcu kontakt wzrokowy to podstawa. -Chyba jestem w ciąży. Chyba, bo zrobiłam test i jest pozytywny, ale nie byłam u lekarza. Pewnie trzeba to potwierdzić, ale test raczej nie kłamie- wszystko wyrzucała z siebie z prędkością światła, nie robiąc nawet przerwy na oddech. Chyba po prostu podświadomie próbowała go zagadać, aby nie miał możliwości nic odpowiedzieć, zaprotestować czy o coś zapytać. -I gdyby to nie było jasne, to Ty jesteś ojcem- dodała jeszcze dla jasności, chociaż wydawało jej się, że połączył sobie te kropki. Obawiała się jego reakcji, ale trudno, trzeba to mieć za sobą.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
Oczekiwał na to, co miało przyjść, bo coś przyjść musiało. To trwanie w niewiedzy go męczyło i najwyraźniej dziewczyna też nie chciała tego w sobie trzymać. Patrzyli na siebie, on z niezrozumieniem, ona najwidoczniej chcąc mu jakoś powiedzieć ważną nowinę.
Słuchał uważnie, gdy szybko zaczęła przedstawiać swoją sytuację i zakończyła to, zostawiając go w ciężkim szoku. Tak, tak, dotarło i aż mu się wymknęło:
– Ja pierdolę! – momentalnie się spamiętał, że nie powinien się tak wyrażać, ale to przyszło spontanicznie, bo zwyczajnie nie wiedział, co ma powiedzieć jeszcze.
– Przepraszam, wymknęło mi się – wyjaśnił.
– Ty… – zaczął. – W ciąży – patrzył na kobietę, szukając potwierdzenia, że wszystko dobrze usłyszał i nie był to jakiś ponury żart. Chociaż kto by chciał tak żartować.
– Ja jestem ojcem – tak, panie Darnell. Nie masz wady słuchu, gratulacje. Ale co miał na to powiedzieć? Z jednej strony był jeszcze niedawno gotów na ślub i założenie rodziny z dziewczyną, którą znał dłużej niż Eloise i naprawdę ją kochał. Co do tej drugiej, naprawdę ją polubił, była piękna i inteligentna, no i nie przeszkadzało jej to, kim był i skąd pochodził. Nie żałował wspólnej nocy i nadal – chociaż teraz wiedział, co miał wiedzieć – przy tym zostanie. Był już wtedy sam, mógł zapomnieć o ukochanej i nic nie miał do stracenia. No i się stało. Nie traktował Eloise jak zabawkę, oczywiście, że nie, nie był takim draniem. A jednak poczuł się jak ostatni dupek, gdy teraz usłyszał tę nowinę. Nie chciał spieprzyć życia komuś, kogo szanował.
– Teraz rozumiem dlaczego tak to wygląda, ja, nie wiem, co powiedzieć – jednego był pewien, ale nie chciał jej narzucać swojej woli. Nie potrafiłby być takim dupkiem, jak jego własny ojciec, który od rodziny wolał alkohol i w końcu przez to zmarł. Aiden nie miał żadnego wzorca do naśladowania, ale nie znaczyło to, że musi być taką szumowiną jak Darnell.
Zbierał się do powiedzenia czegoś jeszcze, bo dziewczyna czekała, a on powolutku trawił tę wiadomość, co nie było najłatwiejsze. Miał tylko pewność co do tego, że nie zostawiłby jej samej, nie porzuciłby, gdy potrzebowała wsparcia. Nigdy nie będzie takim podłym draniem, który ma za nic rodzinę. Musiał to jakoś ogarnąć, poukładać w myślach.
– To, co się stało dotyczy nas oboje i dlatego powiem otwarcie, że... – tu zrobił małą przerwę. Pewnie Eloise chciała to usłyszeć jak najszybciej. Dlatego nie zwlekał już. – Nie zostawię Cię z tym samą. Wszystko będzie zależało od Ciebie, postąpisz jak zechcesz, ale jeśli będzie dziecko, ja Cię wesprę – tyle mógł obiecać.
Myślał kiedyś o rodzinie, chciał ją mieć z kimś innym, ale los wyszczerzył swoje zębiska i pokazał mu środkowy palec. Co miał zrobić? Z tamtego związku miało nic nie pozostać, poza tęsknotą. A tutaj zaczynała się nowa historia, ale czy mogła skończyć się dobrze? Czy ta nowina była znakiem, że nie wszystko stracone? Musiał się z tym wszystkim oswoić, jak i ona. Z pewnością nie był spełnieniem jej marzeń, ale jeśli dziecko będzie i nie zrezygnują z niego, to Aiden już na zawsze pozostanie w jej życiu. Nie chciałby rozbitej rodziny, wystarczająco przeżył sam jako dzieciak i temat dzieci jako ogół, był dla niego delikatny. Tylko czy można nauczyć się kochać ot tak i zapomnieć o osobie, z którą snuło się kiedyś plany? Nie wiedział tego, jeszcze nie wiedział.
Przez jakiś czas panowała cisza. Aiden umilkł, ale patrzył wciąż na Eloise, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Jakie myśli miał teraz w głowie? To był jeden wielki chaos, ale nie cofnąłby słów, które już wypowiedział.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
-Nie, proszę, przestań- próbowała go powstrzymać, bo domyślała się co zaraz powie. Nie myliła się i na znak protestu kręciła przecząco głową. -Aiden, je nie zaprosiłam Cię tutaj, żeby wywierać na Tobie presję. Doceniam Twoje słowa, ale niczego od Ciebie nie oczekuję. Nie odbierz tego źle, ale nie mogę przecież zmuszać Cię do wspierania dziecka, którego nie chciałeś- ona w sumie też go nie chciała, ale to coś zupełnie innego. Nie mogła po prostu odwrócić się na pięcie i udawać, że sprawa nie istnieje. Nosiła dziecko pod swoim sercem, miała być odpowiedzialna za jego rozwój, a później zdrowie i bezpieczeństwo. -Nie chcę niszczyć Ci życia tym przymusowym rodzicielstwem- dodała jeszcze zgodnie z prawdą. Ona zawsze chciała mieć dziecko więc po prostu jakoś wszystko przearanżuje i da radę. Zawsze daje sobie radę.
-Przepraszam. Wydawało mi się, że to dobry pomysł, by Ci powiedzieć, a chyba najpierw powinnam to potwierdzić z lekarzem. Na razie mamy tylko jeden pozytywny wynik. Rozmawiamy o dziecku, którego może nie ma.- teraz dopiero do niej dotarło, że to chyba nie tak powinno być, że to się chyba nie do końca udało. -Przepraszam, nie powinnam była dzwonić, ale spadło na mnie tak wiele, że nie mogłam sobie z tym poradzić sama. Wydawało mi się, że skoro ten problem po części dotyka też Ciebie, to powinieneś wiedzieć- wtedy to wszystko miało dla niej sens, a teraz czuła się jak ostatnia wariatka, która od początku miała plan, by złapać faceta na dziecko.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Wiesz, czego naprawdę nie chcę? – zapytał, ale nie oczekiwał od niej odpowiedzi. Podzielił się tym z nią niemalże od razu. – Zostać sam. Chciałem się oświadczyć dziewczynie, którą kocham, ale jej rodzice powiedzieli mi dobitnie, że nie zasługuję na nią, że jestem dla niej nieodpowiedni. Wiesz dlaczego? Bo jestem nikim – nie zagłębiał się w ten temat wcześniej, wiedziała, że zapijał smutki i chciał mieć towarzystwo. Omijał jednak historię miłosną i rodzinną.
– Powiedz mi, czy bycie synem wyrodnej matki, która nas zostawiła i ojca alkoholika, który zapił się na śmierć, czyni mnie gorszym od innych? Uczciwie pracuję, staram się pomagać bliskim i tylko chciałem mieć rodzinę. To tak wiele? – spojrzał w oczy Eloise. Ujął jej twarz w swoje dłonie i pogładził kciukiem jej policzek.
– To dziecko jest cudem, bo jeśli mam nie zwariować i nie skoczyć kiedyś z mostu, to właśnie dla niego. Nie czuję presji, zmuszania do czegokolwiek, ja chcę zobaczyć, co może się wydarzyć. Jeśli to dziecko naprawdę istnieje, będzie mieć ojca, który go nie zostawi. Bo ja wiem, jak to jest być samemu z problemami, których nie mógł rozwiązać nawet starszy brat. Kiedyś ojciec rozbił szklankę, tak mu się trzęsły ręce, że ją upuścił. Chciałem posprzątać, ale on wziął kawałek szkła i zranił mnie nim w rękę. Do dzisiaj mam bliznę. Wiesz, co mi to przypomina? Kiedy tylko na nią patrzę, przypomina się to, jakim ojcem nie chcę być. Więc proszę, nie mów mi, że zniszczysz mi życie. W co mam uwierzyć, jeśli nie w to? – tak, on nie czuł przymusu, tylko obowiązek wobec tego życia, które powstało za ich przyczyną. Jeśli ciąża się potwierdzi, on nie zostawi Eloise samej. Sumienie by mu nie pozwalało. Musieli zapłacić cenę za przyjemności.
– Dobrze, że napisałaś – zaprzeczył jej słowom. – Nie zostawię Cię samej. Nie jestem taki. Jeśli to dziecko naprawdę istnieje, chcę być w jego życiu od początku i nie dam Ci powodu do nieprzyjemności i łez. Nie ukrywam, że ot tak nie wyrzucę z serca mojej ukochanej, ale wiem, że nie ma dla nas przyszłości. Nigdy się z nią nie ożenię, nie będę ojcem jej dzieci. Nie będę tym, kim mogę być dla Was. Cuda się w życiu zdarzają. Może to jest cud, który przeznaczony jest dla mnie.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
-Nie jesteś nikim, Aiden- zaprzeczyła, uważniej mu się przyglądając. Jej oczy i ton głosu były pełne współczucia. Nigdy nie słyszała o tym, że tak go potraktowano, a teraz wszystko zaczęło jej się układać w jedną całość. -Nie jesteś nikim i nie daj sobie nigdy tego wmówić. Jesteś pracowity, masz dobre serce i więcej empatii niż połowa ludzi, których znam.- zdążyła go poznać na tyle, że wiedziała, jakim jest człowiekiem. By się na kimś dobrze poznać, wcale nie trzeba znać go całe życie - wystarczy zobaczyć go w gniewie, radości i ze znajomymi. Eloise widziała go chyba w każdym z tych przypadków i nie miała wątpliwości, ze nie zasłużył sobie na to, by mówiono, że jest nikim. -Przykro mi, że nie mogłeś ułożyć sobie z nią życia, ale Ci ludzie nie zasługiwali na Twoje towarzystwo- dodała jeszcze, chociaż było to raczej marne pocieszenie. Wiedziała, że prawdziwej miłości nie da się tak łatwo zagasić, a odrzucenie, którego doświadczył, musiało być dla niego wielkim bólem. Eloise miała przed sobą zranionego człowieka, który jakimś cudem nie rozpadł się na kawałki. Zazdrościła mu siły do walki o każdy kolejny dzień. Nie do końca wiedziała jak to możliwe, że przy nim też czuła się silniejsza. Mimo wielu łez, które dziś wylała, miała przy nim wrażenie, że wszystko jeszcze się ułoży. Może sprawiał to jego dotyk, jego dłoń na jej policzku, która dawała dziwne ciepło i ukojenie?
-Chyba mamy ze sobą więcej wspólnego niż nam się wydawało. Nigdy mi o tym nie mówiłeś. Nikt nie zasługuje na tyle cierpienia. Nie wiem, jak mogę Ci z tym wszystkim pomóc, ale mam nadzieję, że faktycznie nie zniszczy Ci to życia. Nie chcę dokładać Ci zmartwień- każdy ma sporo problemów na swoim talerzyku, a jeśli ona miałaby dorzucić jeszcze jeden kamień do jego życia, to chyba by sobie tego nie wybaczyła. Chciała wierzyć, że faktycznie nie będzie przeszkodą dla jego szczęścia. -To wszystko ma sens kiedy o tym teraz mówisz, ale wiesz, że jeszcze nie jeden raz pojawi się tutaj zwątpienie. Dziecko może być dla Ciebie cudem bez zobowiązań w stosunku do mnie. Nie wiem, czy dam Ci tyle szczęścia ile miałeś z nią. Nie chce z nikim konkurować- problemem nie było nawet to, że miałaby być tą drugą, którą dopiero może pokocha. Eloise chyba bardziej przeszkadzało to, że nie będzie między nimi takiego uczucia, które pozwoli im przetrwać najgorsze problemy na ich drodze. Co jeśli się pokłócą i pokusy będą silniejsze? Docierało do niej także to, że gdyby coś się zmieniło, a on miałby szanse u poprzedniej partnerki, to pewnie wybrałby ją. -Najpierw powinniśmy potwierdzić to wszystko u lekarza, a później porozmawiamy o nas, o dziecku, o tym jak to wszystko jakoś uporządkować. A porządkowanie najlepiej zacznijmy od wizyty u lekarza. Spróbuję umówić się najszybciej jak to możliwe- wiedziała, że lekarz będzie mógł już ciążę potwierdzić lub ją wykluczyć, w końcu wyłapał to test z apteki za kilka dolarów. -Mógłbyś zostać ze mną dziś na noc? Nie chcę być dziś sama- poprosiła, pozwalając sobie też na to, by oprzeć głowę na jego ramieniu. Byli w tym razem, zakopani po uszy, a może nawet wyżej. -Chciałabym, żeby to dziecko miało lepsze życie i lepszych rodziców. Myślisz, że nam się to uda?- zapytała, przesuwając palcami kamienie w swojej bransoletce. Za wszelką cenę próbowała się uspokoić, jakoś to wszystko ułożyć, ale jej ciało dawało wyraźne sygnały, że daleko mu od spokoju.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Chcę się przekonać, co z tego może być – powiedział poważnie.
– Dajmy sobie szansę – nie mieli nic do stracenia. – Co ma być, to będzie. Zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi – w najgorszym wypadku znów zostanie sam, a do tego się przyzwyczaił. Jeżeli mogło go spotkać coś lepszego, spróbuje to osiągnąć.
– Dobrze, dowiedzmy się najpierw wszystkiego, a później zobaczymy, co będzie – zgodził się. Z jednej strony chciał znać prawdę, jakakolwiek by ona nie była, z drugiej zaczął się przyzwyczajać do myśli, że może coś z tego być. I bał się, że lekarz powie coś innego, że test się pomylił. Sam już nie wiedział, czego chciał. Był tylko pewien tego, że nie zostawi Eloise samej sobie, nawet jeśli nie będzie w ciąży. Mógł jej jakoś pomóc, choćby obecnością i rozmową. Jeśli cokolwiek zechce, otrzyma to.
– Zostanę – odpowiedział na jej pytanie. – Możemy porozmawiać, możemy milczeć, co tylko zechcesz – był gotów przeznaczyć ten czas na konwersację, choćby po to, by lepiej się poznać.
Nagle jakoś ujrzał dziewczynę w innym świetle, bo tak naprawdę niewiele o niej wiedział i chciał się czegoś dowiedzieć. Sam siebie nie uważał za dobrego człowieka, ale starał się być uczciwy i znośny. Ostatnio miał gorszy czas, bo wszystko układało się inaczej, ale czasem wydawało mu się, że to jakaś próba i musi przejść ją, by zrozumieć coś innego. Może sięgał wzrokiem daleko, a nie widział tego, co miał pod nosem. Krótkowzroczność przecież istniała.
– Nie wyniosłem z domu dobrych wzorców rodziców, ale wiem, jaki nie chcę być. Myślę, że to osiągalne, by się udało być kimś lepszym. Tak naprawdę wszystko zależy tylko od nas. Zaskoczyła mnie wiadomość o dziecku, ale… – normalna sprawa, reakcja była jednoznaczna.
– Odrzucając je byłbym gorszym człowiekiem od tego, którym być nie chcę. I mam do Ciebie jedną prośbę – znów posłał jej spojrzenie, bo chciał zobaczyć jej twarz, sam starał się nie uciekać wzrokiem. – Nawet jeśli nie będziesz w ciąży, chciałbym, żebyś nie wyrzuciła mnie ze swojego życia. Nie chcę, byśmy pozostali tylko dwójką ledwo znających się osób.
Chciał ją poznać lepiej, bo na to zasługiwała. Mogła mu powiedzieć o tym, co ją boli, czego chce od życia i co może sprawić, by się nie bała i zaufała mu jakoś.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Życie nauczyło mnie już tego, że za wszystko co się zrobi, trzeba wziąć odpowiedzialność. I nie wyprę się niczego, nie taka jest moja natura. Damy radę, jeśli trzeba będzie pokonywać przeszkody – nie wiedział jeszcze, co robić dokładnie, bo musiał poczekać, aż Eloise potwierdzi wszystko, lub nie. Z jednej strony nieco by mu ulżyło, bo jeśli ciąża się potwierdzi, kilka serc może zostać złamanych, a jedno z nich należało do niego. Będzie wtedy ostatecznie musiał się pogodzić z porażką i zapomnieć o swojej ukochanej. Raz na zawsze.
Jeśli dziecko istniało, Aiden zrobi, co należy. Jeśli zostanie przyjęty, będą myśleć nad szybkim weselem. I tak potoczy się dalej ich historia. Będzie wspólna, bo coś ich łączyło, a z czasem może nawet nauczy się kochać znowu. Przecież można było kochać kilka osób, nie tylko jedną. Po prostu każda miłość jest inna.
– Wiesz, każdy chyba ma swoje sekrety. Ja po prostu nie lubię o sobie opowiadać. Ale powiem Ci o czymś. Nie obchodzę urodzin, nie lubię tego dnia, zwykle staram się pracować, lub chodzić w ulubione miejsca. Przyjmuję tylko życzenie od rodzeństwa – powiedział. Może to nie było istotne, ale zawsze zazdrościł innym dzieciom tego, że coś dostawali od rodziny i ktoś o nich pamiętał. On nigdy nie czuł, że ma święto.
– Wspomnienia mam raczej złe, bo dzieciństwo było trudne, traumatyczne. Jedyne dobre wspomnienia mam o rodzeństwie, bo dzieliliśmy się wszystkim. I oni zawsze byli przy mnie. Jestem z nimi związany i staram się im pomagać jak mogę – nie lubił wracać do tego okresu w życiu. Wtedy nauczył się wykorzystywać gniew w broń i po prostu zaczął się bić. Był bardzo zagniewanym chłopakiem i tak naprawdę dorastał na ulicy.
– Mojej rodzinie z pewnością przydałaby się terapia. Jesteśmy zbieraniną ciekawych charakterów. Każdy stara się żyć po swojemu, ale nie zapominamy o sobie – on zawsze przychodził pogadać z siostrami, by dowiedzieć się, co się u nich dzieje. Bo czasem było tak, że się mijali. Niejednokrotnie dowiadywał się czegoś od osób trzecich, gdy ktoś pokazał mu jakieś zdjęcie czy wiadomość. Aiden nie korzystał z Facebooka czy Instagrama, więc dużo go omijało, a bywało tak, że z tych portali dowiedziałby się najwięcej.
Aiden był głodny, bo nie jadł niczego od kilku godzin, a z pracy pojechał prosto do Eloise. Ale poczuł to dopiero mocno, gdy o jedzeniu wspomniała.
– Nie musisz się męczyć – odparł. – Pizza wystarczy. I jeszcze poproszę o mocną, czarną herbatę, jeśli to możliwe – jego ulubiony napój, chociaż kawą też nie gardził, to jednak herbata wygrywała. I to była kolejna ciekawostka, która wyszła na jaw.
– A Ty? – podjął temat ciekawostek, poruszony wcześniej. – Od zawsze chciałaś być aktorką? Występowałaś w szkole i marzyłaś o karierze? – zapytał, równie ciekaw jej opowieści.
– Może dla równowagi podzielisz się jakimś wspomnieniem? – wstał z kanapy i zdjął koszulę, by zostać teraz w koszulce. Kiedy to zrobił, można było zauważyć kilka blizn na rękach. Największa była ta, z incydentu, o którym wspominał. Podszedł do okna i przystanął przy nim, patrząc teraz na zewnątrz. Eloise miała o wiele ciekawsze widoki niż on w tej dziurze Darnellów.
– Mogę się do czegoś przydać? – zapytał, wracając do dziewczyny.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
-Dobrze wiedzieć. Chciałbyś, żebym to uszanowała, czy może dasz się skusić na jedno świętowanie - tak na próbę?- była po prostu ciekawa, z czego wynikała te niechęć do obchodzenia urodzin. Może nie było z kim świętować? Może nikt nie poświęcił wystarczająco dużo uwagi, by przygotować mu urodziny, dzięki którym pokocha ten dzień? Nie mogła zapytać wprost, więc chciała wybadać sprawę, drepcząc dookoła. -Skoro jesteśmy przy temacie urodzin. Bardzo lubię je dla kogoś organizować. Lubię to robić, dobrze się w tym odnajduję i pewnie gdyby nie aktorstwo to mogłabym zajmować się zawodowo organizacją urodzin, przyjęć, może planować śluby. Może to był błąd, że tego nie zrobiłam- wzruszyła delikatnie ramionami, jakby nie robiło to na niej większego wrażenia. Trochę jednak robiło, trochę jednak żałowała, że nie udało jej się znaleźć zawodu, który będzie lepiej opłacalny, bardziej pewny. Własna działalność mogła okazać się drogą donikąd, ale mogła też być strzałem w dziesiątkę. Teraz to mogła jedynie ponarzekać na to co by było gdyby - czasu nie cofnie.
-Dobrze, że miałeś kogoś, kto, chociaż na chwilę poprawiał całą tę sytuację. Rany z dzieciństwa, traumatyczne wspomnienia i problemy - to wszystko można przepracować, spróbować zapomnieć. Relacje z rodziną zostają na zawsze. Zazdroszczę Ci tego. Ja i moje rodzeństwo jesteśmy teraz bardzo daleko od dobrych stosunków- kiedyś Eloise by za nimi skoczyła w ogień. Dziś przekonała się, że bardziej może polegać na obcych ludziach niż na tych, z którymi związana jest nazwiskiem. -Najważniejsze, że udało wam się utrzymać dobre relacje, nawet mimo ciężkiego dzieciństwa- mówiła poważnie, wiedziała, że niektórzy nie są w stanie spoglądać na swoją rodzinę, bo przypominają im traumatyczne momenty z przeszłości.
-W takim razie, pizza i herbata- kiwnęła głową, jakby potwierdzała przyjęcie zamówienia, po czym sięgnęła do kartonika po kilka kawałków pizzy, by je podgrzać. Wstawiła też wodę na herbatę, przygotowała kubki w kolorowe kwiaty i talerzyki. Do swojego kubka wrzuciła kilka kostek lodu i wcisnęła sok z limonki. Nie lubiła pić herbaty bez dodatków, zawsze musiała to sobie jakoś urozmaicić. Kawy też nigdy nie piła bez mleka czy syropu smakowego.
-Ojciec miał na mnie inny plan, ale kiedy pierwszy raz stanęłam na scenie z moim szkolnym teatrem - wiedziałam, że to jedyne co chcę robić. To niesamowite jak ciepłe światło reflektora otula skórę, jaka panuje cisza i każdy czeka, aż wcielisz się w jakąś świetną postać. Cieszę się, że mi się udało, ale do prawdziwego sukcesu jeszcze daleka droga- ugryzła się w język, zanim wymsknęło jej się, że być może nigdy tej drogi do końca nie pokona. To byłoby bardzo depresyjne, a to zdecydowanie ostatnie czego dzisiaj potrzebowali. -Chyba najlepsze wspomnienie to wakacje spędzane u naszych dziadków. Mam sporą rodzinę, wielu kuzynów i kuzynki. Wszyscy spędzaliśmy tam razem tydzień, czasami dwa. Ubrania były czarne od brudu, a my bawiliśmy się najlepiej na świecie. Później wszyscy zaczęli dorastać, aż w końcu zostałam sama i nie było już tak wesoło- takie było życie, takie były problemy najmłodszego dziecka w rodzinie. Nie miała pretensji, ale było jej bardzo smutno gdy coś, co dawało jej tyle frajdy, nagle zostało jej zabrane.
-Możesz zabrać te talerze, a ja przyniosę nam napoje- poprosiła gdy zechciał jej pomóc. Przez chwilę spojrzała znów na jego rany - to nie pierwszy raz gdy je obserwowała, ale tym razem padało na nie więcej światła. -To wszystko to niechciane pamiątki z dzieciństwa?- zapytała spuszczając wzrok na jego rękę gdy przejmował od niej talerze.
Aiden Darnell


I think I see a shallow light
Intrusively in this abyss I fight
Another victim, I'm blinded
By all I am longing for that doesn't feel right
And an illusion of halo night
There is nothing hopeful that is in sight
Another sacred desire
Now all I am longing for is just to feel alive
– Może za rok, do tego czasu zdążę coś postanowić – bardzo wymijające słowa, ale kto wie, co się wydarzy przez ten czas. Może tyle się zmieni, że naprawdę będzie chciał to uczcić. Może w końcu będzie miał powody i towarzystwo, które pozwolą na zupełnie inne spojrzenie na ten dzień.
Wysłuchał dalszej wypowiedzi. To mu się trafiła twarda zawodniczka w tym temacie.
– To dość ciekawe zajęcie, a poza tym pozytywne, bo jakby nie patrzeć, normalni ludzie świętują takie okazje i chodzi o miłe wspomnienia – zauważył. Nie mógł powiedzieć nic więcej, bo nie znał Eloise na tyle by wiedzieć, jak się za takie rzeczy bierze, ale pewnie była w tym dobra. Mówiła o tym z entuzjazmem, czyli dobrze się bawiła.
– Wiesz, nic straconego. Jeszcze możesz spróbować – na zmianę pracy nigdy nie było za późno, ale najpierw musiała się upewnić, że przez najbliższy czas trzeba się będzie wycofać z życia zawodowego. Jeśli tylko ciąża się potwierdzi, jej życie stanie na głowie. I kto wie, może będzie musiała planować swój własny ślub, o ile się zgodzi na ten. Aiden wiedział, że jeśli dziecko naprawdę będzie, zachowa się jak należy. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego.
– Jeśli coś się lubi, warto nad tym pomyśleć – dodał.
Dalszy ciąg rozmowy przeszedł na rodzinę, a w tym nie mógł zbyt wiele powiedzieć. Tylko powtarzał, że rodzeństwo zawsze było dla niego ważne i na szczęście byli tym, kim być powinni. Wsparciem i ucieczką, gdy szukało się jakiegoś wyjścia. Rozmowy zawsze pomagały. Starał się jednak nie naciskać na nich, bo jeśli sobie czegoś nie życzyli, szanował to. Po prostu się martwił i wiedział, że ma spory dług do spłacenia, jeśli chodziło o dzieciństwo i lata późniejsze.
– Każdy poszedł swoją drogą, co? – zagadnął o jej rodzinę. – Wiesz, jest takie powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Coś w tym jest. My jesteśmy grupą różnych charakterów, kłócimy się, narzekamy na siebie, ale w głębi serca mamy dla siebie trochę miejsca i uwagi. Wiem, że każdy ma swoje przyzwyczajenia, jakieś własne zachowania, ale jeśli trzeba, pogadają o wszystkim – i jakoś to było. Osobiście nie chciał być dla nich problemem, ale jeśli uraczy ich sensacją, to pewnie dostanie porządny ochrzan i przestaną się do niego odzywać, no, przez jakiś czas. Sam siebie nie poznawał, ale był pewien, że poukłada wszystko tak, jak się uda.
Zabrał talerze, jak prosiła Eloise, a zapytany na blizny, odparł spokojnie:
– Tak, największą zarobiłem gdy przewróciłem się na progu i wystający gwóźdź przeorał mi pół ręki – nawet myślał, czy w tym miejscu nie zrobić sobie tatuażu, który trochę by ją zamaskował, ale w końcu stwierdził, że zostawi jak jest.
– Byłem dość niesfornym dzieciakiem. Bójki, jakieś drobne wypadki, czy włóczenie się po ulicach były dla mnie na porządku dziennym – do dzisiaj mu coś z tego zostało. Miał swoje ulubione miejsca i drogi, gdzie często się pojawiał.
– Nigdy nic nie było na swoim miejscu, dostosowywałem się do okoliczności. Kiedyś zwiałem z domu i mnie szukali – dzisiaj to jego brat miał większe problemy, ale Aiden też nie był spokojnym dzieckiem. – Do dzisiaj mam ulubione miejsca, w których pojawiam się, gdy chcę zostać sam i po prostu pomyśleć – powiedział, ustawiając talerze na stole.
– Życie samo zdecydowało o tym, jaki jestem. Długi czas uważałem się za złego człowieka, który nie zasługuje na nic dobrego – wyznał. – Po jakiś czasie zaakceptowałem to, jaki jestem i jakoś z tym żyję. Co innego mi pozostało, prawda? – najbardziej odmieniła go miłość. Miał cel, by starać się coś osiągnąć, być lepszym. Kiedy wszystko trafił szlag i zaliczył ten czas, gdy chodził praktycznie codziennie pijany, stanął na rozwidleniu dróg i myślał sobie, w którą stronę pójść. I chociaż wszystko się skomplikowało, teraz już całkiem nie wiedział, co może przynieść kolejny dzień, to jednak zauważył małą iskierkę nadziei. Oby nie zgasła.
eloise harland

Birds of a feather, we should stick together, I know I said I'd never think I wasn't better alone
-Nie myślałam, że masz tyle demonów przeszłości- przyznała, siadając przy stole. Każdy miał swoje problemy, każdy przerabiał coś z przeszłości, ale chyba Aiden zakasował wszystko, co wydawało jej się ciężkie. -Myślę, że powinieneś być dumny z tego co osiągnąłeś, co udało Ci się przepracować i z tego, że wyszedłeś na prostą. Jeśli faktycznie chcesz być częścią tego co się tutaj dzieje- spojrzała na swój brzuch, jakby dając znać, że chodzi o to co, potencjalnie właśnie się tam rozwija. -musisz, a właściwie musimy skupić się tylko na przeszłości. Musimy być silni, zdecydowani, zdrowi i wyspani- zaśmiała się, bo przecież już zdążyli ją nastraszyć, że następny raz się wyśpi za 18 lat. Przegryzła kawałek pizzy, upiła łyka herbaty i dopiero wtedy zdecydowała się przerwać ciszę. -Myślałam o pierwszej wizycie u lekarza. Wydaje mi się, że powinnam na nią pójść sama. Nie chcę wyciągać Cię z pracy, szczególnie że to będzie się kręciło pewnie wokół pobierania krwi, dostanę masę ulotek i usłyszę opcje pomocy w razie gdybym nie była gotowa na to dziecko. Jak już będę wiedziała na pewno, odezwę się do Ciebie. Co Ty na to?- zapytała, odsuwając od siebie talerz z ostatnim kawałkiem, którego nie mogła już w siebie wmusić.
Aiden Darnell