ODPOWIEDZ
37 lat 192 cm pretty boy 24/7
Awatar użytkownika

You're an angel, I'm a dog or you're a dog and I'm your man. You believe me like a god, I'll destroy you like I am.

something about me
by dc: depresjanagrubym

001.

~ Francis Harrison ~
when i die, i'll let go
but in my life, i hold on until there's nothing left to hold

and then, you know, i just explode


O dwudziestej drugiej siedemnaście na plaży wciśniętej między dwie skały (Jonah mógłby przysiąc, że jedna z nich do złudzenia przypomina kształtem ogromnego kutasa) niewiele widać. Przysłonięty przez kilka chmur i nowojorski smog księżyc gładzi powierzchnię morza odbijanym światłem, zarysowuje też w ciemności kontur męskiej sylwetki, ale kompletnie omija czarny, śliski worek, przezornie wepchnięty w uschniętą, wysoką do kolan trawę.

Jonah zwraca twarz ku wodzie, zamyka oczy, rozkłada ręce niczym świebodziński Jezus i zaciąga się najpierw świeżym, pachnącym solą powietrzem, a później odpalonym przed minutą papierosem, wciśniętym między wargi. Zawsze pali po: po seksie, po obiedzie, po drinku, po morderstwie. Po dobrze wykonanej robocie w ramach n a g r o d y, po spierdolonej akcji, by zebrać myśli. Po partnerce, bo jest DŻENTELMENEM i grzecznie przytrzyma zapalniczkę, osłaniając płomień przed wiatrem. Czasem kończy się na jednym papierosie, czasem pozwala sobie na więcej. Dziś nudzi się w połowie, chwyta więc niedopałek i odrzuca na bok, gdzieś w uschnięte krzaki, które tylko dzięki bożej opatrzności i wilgoci w zastygłym powietrzu nie stają w płomieniach.

Przeciąga się. Opiera stopę na jednej ze skałek, pochyla się w jej stronę, później wygina ciało w innych kierunkach. Nie potrafi długo usiedzieć w miejscu, a przynajmniej nie po pracy. Wciąż buzuje w nim adrenalina, wciąż czuje p o d n i e c e n i e, mimo że zdążył już zmyć z dłoni resztki prochu i tych kilka czerwonych plam, które zabarwiły skórę w wyniku chwilowej nieuwagi.

Zerka w stronę worka i cicho parska, rozbawiony żartem wykreowanym przez rozbiegane myśli. Zastanawia się, czy Francis będzie zadowolony. Czy też dostrzeże ironię w romantycznej, wieczornej atmosferze. Dwóch chłopców, księżyc, łódka, P R E Z E N T. To prawie jak r…

Słyszy stukot drobnych kamyczków, które staczają się po kamiennych schodach. Odwraca się przez ramię, dostrzega w ciemności znajomą sylwetkę, klaszcze. Nagły hałas roznosi się echem wzdłuż wzburzonych fal.

Fucking hell, Frannie! — Żadnego „dobry wieczór”, żadnego „misja zakończona sukcesem”, żadnego nawet podania dłoni, bo uprzejmości przecież mają już za sobą. — Ja rozumiem, że dałem ci znać trochę na ostatnią chwilę, ale ileż można na ciebie czekać? What are you, a fucking queen of England? Mieli się spotkać w dokach nieopodal portu, jakieś pięć, może sześć kilometrów od lokacji, którą Jonah wysłał Francisowi po zapakowaniu trupa do wora. Doki to dobre miejsce na przesłuchanie, na przywiązanie kogoś do słupa, względnie również obcięcie nogi. Stają się bezużyteczne, gdy podejrzany niczego już nie powie.

— Słuchaj, this fucking twat… — Gestem zachęca Francisa, by zbliżył się do krzaków, po czym szturcha czubkiem buta ogromny wór. — Powiedzmy, że robił trochę problemów, ye? — Wzrusza ramionami. — Niczego z niego nie wyciągniesz, ale i tak nie powiedziałby ci więcej, niż się dowiedziałem. Także… happy fucking birthday? — Poklepuje mężczyznę po ramieniu i szeroko się uśmiecha.

money is the anthem of success
41 lat 191 cm New Steve Jobs of America
Awatar użytkownika

Nowy Steve Jobs, miłośnik nowych technologii i AI. Mąż na niby. Kłamca, manipulant i handlarz nielegalną bronią. Oczywiście, kiedy Nowy Jork jednak śpi.

something about me
by warren

Bywa ostatnio trochę bardziej poirytowany, niż ma w zwyczaju. Rzadko kiedy pozwala swoim emocjom wypłynąć na wierzch, szczelnie trzymając je na wodzy głęboko w środku. Traci jednak opanowanie. Szybciej się denerwuje. Zagotowany nie myśli logicznie. Nie myśli szybko i nie zauważa zagrożenia. Szybka kalkulacja ostatnich uchybień prowadzi go do Jonaha, a raczej do organizacji, z którą ten był związany.

Kilka prostych zdań przez telefon wydaje mu się wystarczającym briefem przed spotkaniem, na którym zamierza przedstawić mu szczegóły. Może dlatego w umówione miejsce przychodzi lekko spóźniony, ale bez większego napięcia. To pojawia się, dopiero kiedy dostrzega kątem oka plastikowy worek.
Czuje, jak krew dopływa do jego twarzy.
Jak zatykają mu się uszy.
Jak mimowolnie mruży oczy.
Jak w zasadzie nie widzi, ani nie słyszy Bairda, tylko tępo wpatruje się w poszturchiwany przez niego kawał plastiku. Przez chwilę ma jeszcze złudną nadzieję, że schowana tak n i e s p o d z i a n k a oddycha. Dopiero ostatnie słowa blondyna, docierające do niego z opóźnieniem dodają okoliczności zupełnie nowego kontekstu.
Happy fucking birthday. Czy on mu kurwa przyniósł prezent?

Francis uśmiecha się szeroko, jednak w jego oczach widać panujący obłęd. Nie odpowiada. Ba, w ogóle nie odzywa się do mężczyzny. Ruchem głowy wskazuje tylko na podstawioną łódkę, pomaga mu zapakować p o d a r u n e k, a kiedy ciężkie ciało z głuchym hukiem uderza o pokład małej motorówki, jest absolutnie pewien, że wiozą trupa.
Pozwala Jonahowi zająć się odpaleniem silnika łódki i odpłynąć solidny kawałek od brzegu, zanim nie położy ręki na sterze, przekrzykując hałas ze słowami, że już, wystarczy, może się zatrzymać.
Kiedy łódź staje, delikatnie tylko kołysząc się na falach, Harrison niepewnie nachyla się ku zwłokom i powoli rozsuwa folię, by zobaczyć, kto konkretnie został jego urodzinowym prezentem.

— Przepraszam cię Jonah, ale czy ty myślałeś, że wsadzę w dupę temu człowiekowi świeczkę i zdmuchnę płomień? Bo jeśli miałbym sobie czegoś przy tym życzyć to może tego, żebyś UZGADNIAŁ ZE MNĄ NASTĘPNYM RAZEM TAKIE DECYZJE! — zaczyna delikatnie, ale pod koniec nie może powstrzymać się już od podnoszenia głosu. — Kiedy konkretnie z naszej ostatniej rozmowy zrozumiałeś, że NA TYM polega rozwiązywanie problemów? Miałeś się im kurwa przyjrzeć, a nie pakować do wora i wyrzucać do wody. A gdyby to była moja ŻONA, ją też postanowiłbyś… — robi krótką pauzę i odsłania więcej folii, by zobaczyć, jaką śmierć poniósł ten nadprogramowy balast na łódce. —… Udusił żyłką? Jesteś sprawczym PRACOWNIKIEM, ale wolałbym, żebyś takie decyzje CO NAJMNIEJ PRZEDYSKUTOWYWAŁ ZE MNĄ — dokrzykuje. Prostuje się i wlepia wściekłe spojrzenie w Jonaha. Widzi niezrozumienie na jego twarzy, więc postanawia doprecyzować swoje słowa. A nuż nie zrozumiał. — To znaczy, że zanim kogoś odjebiesz, DZWONISZ DO MNIE i prosisz o POZWOLENIE, do kurwy nędzy — wyjaśnia, próbując się uspokoić. Bierze bardzo głęboki wdech, ale niespecjalnie mu to pomaga.

Czuje, jak ogarnia go panika i nienawidzi tego uczucia. Nie chce też dać tego po sobie poznać. Zbyt dużo rzeczy wymyka się ostatnio z jego rąk. Cierpi na tym jego obsesyjna potrzeba kontroli każdej sytuacji, w której się znajduje. Jest tak wściekły, że chwilowo rozważyłby umiejscowienie na dnie nie tylko trupa, ale i samego Bairda. Ma przynajmniej nadzieję, że dokładnie to mówi jego spojrzenie, którego brązowe tęczówki zlane z rozszerzonymi źrenicami wwiercają się właśnie w młodego mężczyznę.
Niech cię szlag, Jonah.




Jonah Baird
i wanna be where people are
37 lat 192 cm pretty boy 24/7
Awatar użytkownika

You're an angel, I'm a dog or you're a dog and I'm your man. You believe me like a god, I'll destroy you like I am.

something about me
by dc: depresjanagrubym

Reakcja Francisa trochę go dziwi.

Nie, poprawka: dziwi go do tego stopnia, że Jonah aż zatrzymuje dłoń w połowie drogi do kieszeni, z której zamierzał wyciągnąć papierosa. Może nawet DWA papierosy, gdyby przyjaciel zachował się trochę uprzejmiej. Jedna z brwi Bairda wygina się w kształtny łuk, gdy mężczyzna przygląda się jego poczynaniom i próbuje zrozumieć, jaki, do kurwy, jest problem. Przecież wykonał swoją pracę, w dodatku LEPIEJ, niż można się było spodziewać.

Sądził, że może liczyć na co najmniej poklepanie po ramieniu, może nawet p o d z i ę k o w a n i a, albo mały BONUS doliczony do umówionego wcześniej wynagrodzenia. Mimo wszystko podliczył go przecież po znajomości. Zwykle za wynoszenie cudzych śmieci życzy sobie znacznie więcej.

Fucking hell powtarza drugi raz tego wieczoru, choć teraz już jakby mniej entuzjastycznie. — A mam do ciebie dzwonić, kiedy najdzie mnie ochota na kloca? Czy wolisz wiedzieć, kiedy zamierzam walić konia, so that you can tell me if I’m allowed to cum? — Parska i macha ręką, choć trudno powiedzieć, czy ten gest przeznaczony jest Frankowi, czy trupowi, z którym Jonah miał więcej problemów niż było to warte.

— Daj spokój — mówi, gdy dostrzega zmianę w twarzy mężczyzny. Wie, że jest wkurwiony, ale wcale nie wyciąga tego wniosku z podniesionego tonu i krzyków, które pewnie niosłyby się echem, gdyby nie zagłuszał ich szum uderzających o łódkę fal. Otacza ich ciemność, tym bardziej przerażająca, im dłużej próbują ją rozświetlać lampki zamontowane na froncie. Trudno stwierdzić, w którym momencie kończy się zatrute smogiem niebo, a w którym zaczyna pełne trupów morze. — Frannie, słuchaj, ja wiem, że to trudny temat, ale kiedyś słuchałem takiego podcastu. Nie pamiętam, czy prowadzili go prawdziwi terapeuci, w każdym razie bardzo często powtarzali, że trzeba… no wiesz, że trzeba skupiać się na dobrych rzeczach, ye? — Łódka jest na tyle mała, że gdy Jonah wyciąga rękę, może poklepać mężczyznę po plecach nawet bez nachylania się w jego stronę. Bright side, mate powtarza, żeby na pewno do niego dotarło.

— No bo zobacz: — wskazuje palcem na truchło — facet jest martwy, więc nie będzie ci sprawiał więcej problemów. Zwolniło ci się też jedno miejsce w firmie, więc potraktujmy to jako możliwość zatrudnienia potencjalnie zajebistego pracownika. — Wylicza, prostując kolejne palce. — Poza tym załatwiłem od ręki robotę, która komuś innemu zajęłaby znacznie więcej czasu. — Wzrusza ramionami. Wie, że jest w swojej robocie DOBRY. Chciałby powiedzieć, że najlepszy, ale gdy ostatnio zasugerował to swojemu agentowi, to znaczy osobie, od której przyjmuje większość zleceń, ten jedynie wybuchnął śmiechem. Trzyma więc te ambicje zakopane głęboko pod nieskończonymi pokładami charyzmy i poczucia humoru.

Jonah nie zauważa nawet, w którym momencie zaczyna Francisa d o t y k a ć. Najpierw jego dłoń kręci kółka po plecach, jakby chciał przekazać mężczyźnie, że wszystko będzie dobrze, poźniej jednak jego palce odnajdują spięty kark i zaciskają się na twardych mięśniach. Kiedyś zastanawiał się nad kursem z masażu relaksacyjnego, ale irytuje go zapach olejków.

”Thank you” would be appreciated mówi, uśmiechając się szeroko, a później wreszcie Franka puszcza i kiwa głową w stronę wora. — Wolisz chwycić za ręce czy za nogi?


Francis Harrison

money is the anthem of success
41 lat 191 cm New Steve Jobs of America
Awatar użytkownika

Nowy Steve Jobs, miłośnik nowych technologii i AI. Mąż na niby. Kłamca, manipulant i handlarz nielegalną bronią. Oczywiście, kiedy Nowy Jork jednak śpi.

something about me
by warren

Francis z zamyśleniem słucha Jonahowych wywodów o konieczności skupiania się na dobrych rzeczach. Łódka jest na tyle mała, że Jonah może poklepać Francisa po plecach bez nachylania się. Przyjaciel wydaje się usiłować znaleźć pozytywne aspekty sytuacji, wskazując, że martwy facet nie będzie już sprawiał problemów, a zwolnione miejsce w firmie można obsadzić kimś nowym. Jonah wylicza kolejne korzyści, prostując palce, i w końcu wzrusza ramionami, wyrażając przekonanie o swojej wyjątkowej skuteczności.
Najpierw jego dłoń kręci kółka po plecach, jakby chciał przekazać mu, że wszystko będzie dobrze, później jednak jego palce odnajdują spięty kark i zaciskają się na twardych mięśniach. Francis czuje się dziwnie, prawie jakby Jonah próbował go uspokoić masażem, co było nieco absurdalne w tej sytuacji.
Francis obserwuje, jak Jonah w końcu puszcza jego plecy i kiwa głową w stronę worka z ciałem. Zastanawia się, czy Jonah woli chwycić za ręce czy za nogi, ale wie, że musi podjąć decyzję. W końcu, niezależnie od irracjonalnych prób poprawy nastroju przez Jonaha, muszą dokończyć zadanie. Francis odsuwa na bok irytację i skupia się na tym, co trzeba zrobić.

— Jonah, słuchaj — zaczął Francis, starając się utrzymać głos w ryzach. — Może ci się wydaje, że to jest tylko kolejna robota, ale dla mnie to coś więcej. Sprawa jest poważna, i to nie tylko dlatego, że mamy na pokładzie trupa. Chodzi o zasady, o to, co jest właściwe i profesjonalne. Wykonałeś swoją pracę, i za to ci dziękuję. Ale musisz zrozumieć, że oczekuję od ciebie więcej niż tylko skuteczności. Potrzebuję, żebyś pokazał, że rozumiesz, jak ważne jest to, co robimy.

Francis wziął głęboki oddech, próbując zapanować nad emocjami.

— Wiem, że jesteś dobry w tym, co robisz, może nawet najlepszy. Ale nie chodzi tylko o to, żeby zrobić coś szybko i sprawnie. Chodzi o szacunek do tego, co robimy, do ludzi, z którymi pracujemy, i do tych, którzy zostali zaangażowani. Ten facet może już nie sprawiać problemów, ale to nie znaczy, że możemy traktować jego śmierć jak coś bez znaczenia. Chcę, żebyś to zrozumiał, Jonah. Chcę, żebyś pokazał, że masz serce i umiesz docenić powagę sytuacji.




Jonah Baird
i wanna be where people are
37 lat 192 cm pretty boy 24/7
Awatar użytkownika

You're an angel, I'm a dog or you're a dog and I'm your man. You believe me like a god, I'll destroy you like I am.

something about me
by dc: depresjanagrubym

Jonah uśmiecha się lekko, słysząc słowa Francisa, choć jego oczy pozostają chłodne i skupione. Obraca się powoli, rzucając okiem na worek z ciałem, a potem ponownie na Francisa. Przez chwilę milczy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, a potem zaczyna mówić, spokojnym, niemalże kojącym głosem:
— Mate, za cholerę nie rozumiem, dlaczego sprawy mają dla ciebie głębsze znaczenie. Musisz zrozumieć jedno — w tym biznesie, emocje są największym wrogiem. Nie możemy sobie pozwolić na sentymenty. Zgadzam się, że powaga sytuacji wymaga szacunku, ale nie myl szacunku z emocjonalnym zaangażowaniem.
Jonah odwraca wzrok, jakby chciał dać Francisowi chwilę na przetrawienie jego słów. Potem kontynuuje tonem, który wybrzmiewa bardziej stanowczo.
— Każde zlecenie traktuję poważnie. Może wydaje ci się, że podchodzę do tego zbyt chłodno, ale to dlatego, że nauczyłem się, jak ważne jest zachowanie dystansu. Skuteczność to nie tylko szybkość czy precyzja. To także zdolność do odcięcia się od niepotrzebnych emocji, by móc skupić się na tym, co najważniejsze — na wykonaniu zadania.
Jonah wykonuje krok do przodu, patrząc Francisowi prosto w oczy.
— Wiesz, że jestem w tym najlepszy. Ale jeśli chcesz, żebym pokazał, że rozumiem powagę sytuacji, to właśnie to robię. Każdy mój ruch, każde działanie jest wyrazem tego zrozumienia. Martwy facet to problem, który został rozwiązany. Teraz musimy ruszyć dalej. I wiem, że obaj wiemy, co trzeba zrobić. Więc zróbmy to.
Jonah, nie czekając na dalsze odpowiedzi, podchodzi do worka z ciałem. Bez zbędnych słów łapie za nogi, dając Francisowi chwilę na zajęcie się rękami. Przez moment panuje cisza, przerywana jedynie pluskiem wody o burtę łodzi. Kiedy obaj unoszą ciężar, Jonah patrzy w stronę horyzontu.
— Razem, na trzy — zarządza spokojnie.

Francis Harrison
money is the anthem of success
ODPOWIEDZ