ODPOWIEDZ
23 lata 168 cm influencerka
Awatar użytkownika

imprezowiczka, która chyba za bardzo polubiła swojego ochroniarza

something about me
by izzy. | dc: ta_fiona

010
the world burned me
now i'll watch the world burn.

style

Znów to zrobiła, znów przekroczyła tą samą granicę, której obiecała sama sobie, że już nigdy więcej nie przekraczać. Starała się trzymać swojego postanowienia, naprawdę, ale wydarzenia, które miały miejsce jeszcze niespełna kilka dni temu sprawiły, że nie miała już nic do stracenia.
Uwolniła demony, które od długiego czasu ukrywała gdzieś wewnątrz siebie, pozwoliła aby przejęły nad nią kontrolę, pozwoliła aby znana jej dobrze ciemność przejęła kontrolę nad wszystkim. Stara Ashley Maddox powróciła, królowa piekła znów zaszczyciła to cholerne miasto swoją obecnością, ale tym razem postanowiła zostać dłużej goszcząc się jak na królową przystało. Miała zamiar czerpać same przyjemności z tego cholernego życia.
Historię z Millerem zamknęła w tym samym momencie, w którym on zamknął za sobą drzwi wychodząc z jej apartamentu. Tak przynajmniej sobie wmawiała, po jego zniknięciu robiła wszystko aby zająć swoją głowę i myśli czymś innym, a jedynym jej znanym sposobem na to były imprezy, starzy znajomi, litry alkoholu i towar z najwyższej półki. Nie przejmowała się zdjęciami, gazetami czy kolejnymi artykułami, nie przejmowała się nawet tym czy po swoim byłym ochroniarzu dostała jakiś inny ogon. Odcięła się całkowicie skupiając się tylko i wyłącznie na własnych pragnieniach i przyjemnościach.
Każdy dzień wyglądał tak samo jak poprzednie: poranek, śniadanie, zakupy, a potem impreza i tour po najlepszych klubach w mieście i tak codziennie. Czy jej się to nudziło? Skąd, była przecież w swoim żywiole, robiła to co lubiła i do czego została stworzona.
Ze swoim ojcem również nie rozmawiała, nie wiedziała czy wiedział o jej wybrykach czy nie, szczerze miała to wszystko w nosie. Pisała do niego tylko w nagłych sytuacjach, tak jak dzisiaj...nagłą sytuacją w jej życiu było brak szofera. Zazwyczaj tą rolę pełnił Rhys, ale odkąd sytuacja się zmieniła Ash polegała na pracownikach swojego ojca. Wystarczyło wysłać wiadomość, a po kilku chwilach pojawiała się odpowiedź, że kierowca jedzie.
Wyszła z budynku apartamentowca w tym samym czasie wymieniając wiadomości sms ze swoją przyjaciółką na temat poprzedniej imprezy i planach na dzisiejszy wieczór. Podeszła do samochodu zaparkowanego tuż przed nią, chwyciła za klamkę i otworzyła tylne drzwi wsiadając do środka.
— Jedziemy na piątą aleję, potem na upper do restauracji, a na końcu podrzucisz mnie do domu. — rzuciła dość obojętnie nawet nie podnosząc głowy z nad ekranu swojego telefonu. Wystukała dwie wiadomości i dopiero wtedy dotarło do niej, że samochód dalej stoi w miejscu.
— Głuchy jesteś? Mam powtórzyć? — ton jej głosu zdradzał, że była podirytowana. Dopiero teraz podniosła głowę i delikatnie zsunęła z nosa okulary, którymi zasłaniała swoje brązowe oczy.
— Więc? — uniosła brew w górę. Totalnie nie przyszło jej do głowy, że wsiadła do złego samochodu, totalnie nie pomyślała, że gość siedzący za kierownicą nie jest wcale żadnym szoferem, a tym bardziej pracownikiem jej ojca.
Ups...
Alexander Williams
i wanna be where people are
44 lata 183 cm gangster i właściciel pubu Roadhouse
Awatar użytkownika

— as soon as I get my gun, I’ll holler and flash it at my belting blood.

something about me
by v

05


Miał wyjątkowo dobry humor. Na tyle dobry, że jeszcze nic tego dnia nie wytrąciło go z równowagi. Bywał wybuchowy, wkurwiało go generalnie wiele rzeczy, a najbardziej ze wszystkiego – ludzka głupota i wszechobecny debilizm. W takich czasach jak te, dookoła aż roiło się od wynalazków i rozwiązań, które im sprzyjały. Chociaż nie był w tyle, jeżeli chodziło o techniczne nowinki, totalnie odcinał się od medialnego światka i innych podobnych mu tworów. Instagram? Facebook? Twitter? W Internecie nie istniał ktoś taki jak Alexander Williams. Przynajmniej nie ten konkretny. I byłby idiotą, gdyby pozwolił komukolwiek się tam odnaleźć.

Życie w cieniu sprzyjało brudnym interesom.

Może właśnie dlatego nie rozpoznał dziewczyny, która niespodziewanie wpakowała mu się do auta. Stanął przy ulicy z zamiarem chwilowej przerwy w jeździe, aby sprawdzić telefon i przetrzeć ciemne, przeciwsłoneczne okulary znajdujące się na jego nosie. To była chwila, gdy jedne z tylnych drzwi czarnego Rolls-Royce’a otworzyły się, a na siedzeniu pojawiła się młoda, ciemnowłosa i zdecydowanie wpatrzona w ekran własnej komórki kobieta.

„Jedziemy na piątą aleję, potem na upper do restauracji, a na końcu podrzucisz mnie do domu”, usłyszał nagle. Gdyby nie jego świetny humor, zapewne zareagowałby w swoim stylu, wyjaśniając pannicę w kilku słowach, by następnie wyjść z auta, otworzyć drzwi po stronie, gdzie siedziała i ostentacyjnie wyciągnąć ją ze środka.

Nie tym razem.

Na jego ustach powoli pojawiał się ironiczny uśmieszek, kiedy w zupełnej ciszy przyglądał się jej w przednim lusterku. Była ładna i młoda, a ton głosu dziewczyny świadczył o tym, że z pewnością nie zamówiła Ubera. Musiała być kimś znacznie bardziej ponad to. Kimś, kto nie miał zielonego pojęcia jak wyglądał mężczyzna, którego prawdopodobnie powinna się spodziewać.

Nie reagował, przez chwilę kalkulując w myślach podobieństwo do którejś ze znanych gwiazd, a kiedy ostatecznie nie udało mu się niczego wymyślić, odchrząknął cicho i podgłośnił kawałek „Sweet Child O' Mine”, który właśnie wskoczył na playliście. Miał na sobie czarne rybaczki i czarny t-shirt, a ciemne okulary dodawały mu vibe’u szofera, ot co. Samochód błyszczał od czystości i pachniał luksusem. Każdy mógłby się pomylić, prawda?

Jak sobie pani życzy — odparł w końcu, a jego mocny głos nie zdradzał, jak bardzo rozbawiła go jej pomyłka.

Kątem oka zerknął na schowek w desce rozdzielczej po prawej stronie, w którym leżał jeden z tych rewolwerów, przy których nie musiał posiadać pozwolenia. Idealny na „w razie czego”. Wedle życzenia nieznajomej, wjechał na ulicę i powoli ruszył przed siebie.

Przypomni mi pani swoje nazwisko? — Grał zapominalskiego, co by przy okazji dowiedzieć się, czyim chwilowym szoferem zdecydował się zostać. — Wybacz, zawsze kiepsko wychodziło mi odnajdywanie się w nowej pracy. Kretyn ze mnie, zapomniałem dla kogo będę jeździł — dorzucił ze śmiechem, znów patrząc w lusterko.

Bawiło go to. W zasadzie mógł zrobić z nią praktycznie wszystko. Wywieźć gdzie mu się żywnie podobało, porwać lub… zabić. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie wpadła w paszczę lwa, który w ostatniej chwili postanowił dać jej lekcję ostrożności.

Nowy Jork bywał nieprzewidywalny.

On zresztą też.



Ash Maddox
money is the anthem of success
23 lata 168 cm influencerka
Awatar użytkownika

imprezowiczka, która chyba za bardzo polubiła swojego ochroniarza

something about me
by izzy. | dc: ta_fiona

Dziewczyna swoją popularność zawdzięcza nie jakiemuś naukowemu odkryciu, przełomowej roli w filmie czy dzięki piosence, która leci w radiu aż do zrzygania tylko i wyłącznie kasie swojego ojca. Ludzie uwielbiają oglądać wystawne życie innych to jak śmietanka towarzyska korzysta z życia pełnymi garściami kiedy zwykli śmiertelnicy liczą czy starczy im do końca miesiąca. Ashley była skandalistką, uwielbiała zwracać na siebie uwagę, lubiła być w centrum zainteresowania i nie przeszkadzały jej te wszystkie nagłówki w gazetach czy na stronach, które nie koniecznie były miłe i przychylne. Żyła życiem na które inni nie mogli sobie pozwolić i to właśnie z tego życia zdecydowała się zrobić zarobek, który nie jest wcale mały. Była lepszą wersją Kim, Khloe, Kort czy Jennerek.
Każdy człowiek miał w sobie (albo chociaż powinien mieć) coś takiego jak instynkt przetrwania, mały dzwoneczek, który ostrzegał kiedy w pobliżu znajdowało się niebezpieczeństwo czy coś podejrzanego. Ciemnowłosa niestety tego wyjątkowego jakże daru nie posiadała albo był zepsuty, coś w ten deseń. Ta drobna dziewczyna o anielskiej twarzy i diabelskim uśmiechu była magnesem na kłopoty, wiecznie powtarzała, że to one znajdują ją, w tym przypadku było tak samo, tylko jeszcze o tym nie wiedziała.
— Już myślałam, że masz problemy ze słuchem. — westchnęła i poprawiła się na skórzanym siedzeniu samochodu. Okulary ściągnęła z nosa i włożyła je do małej torebki, a telefon, który trzymała w dłoniach odłożyła na siedzenie obok siebie. Dopiero teraz znalazła chwilę aby rozejrzeć się po samochodzie, marki kompletnie nie kojarzyła, ale jego standard odbiegał od tych, w których gustował jej ojciec. Może nowy samochód był czymś w rodzaju zadośćuczynienia za to, że jej ochroniarz postanowił ich wszystkich kopnąć w dupę.
— Aaaa...czyli z pamięcią coś u Ciebie nie gra? Nie dziwię się, w takim wieku. — jej ton głosu był słodki, może zbyt bardzo niż powinien być, ale cóż, taka właśnie była. Powoli przekręciła głowę w jego stronę, a swoje spojrzenie przeniosła na lusterko przez które na nią zerkał. Skrywał oczy pod ciemnymi okularami, ale jej spojrzenie było na tyle bystre, że dostrzegła zarys jego szczęki, kości policzkowych i brody.
— Mam nadzieję, że wszystko inne masz...sprawne. — dodała delikatnie zagryzając swoją dolną wargę, nie ważne w jakim dołku życiowym była, nie potrafiła sobie odpuścić takich lub podobnych tekstów, szczególnie teraz kiedy poluzowała wszystkie swoje hamulce.
— Maddox. Ashley Maddox. — mogła nie odpowiadać, to nie jej wina, że typ nie miał pojęcia dla kogo pracuje i kogo wozi luksusowym samochodem.
— I to jest zabawne bo? — zapytała unosząc brew w górę. Ona w dalszym ciągu żyła w przekonaniu, że typ za kierownicą jest pracownikiem jej ojca, tak go też traktowała, a żaden normalny pracownik nie śmiałby się z tego, że zapomniał o jednej z podstawowych i jakby nie patrzeć najważniejszej rzeczy.
Owszem, mógł zrobić z nią wszystko na co miał ochotę, mógł puścić wodze wyobraźni i spełnić każdą swoją chorą czy mroczną fantazję. Szkoda tylko, że założył, że to wszystko będzie takie łatwe jak mu się wydawało. Nie przewidział kilku drobnych kwestii takich jak to, że Ashley nie była pierwszą lepszą księżniczką, która płacze jak złamie się jej paznokieć, nie była też osobą, która uciekała przerażona wręcz przeciwnie ona stawiała czoła, trochę zbyt pochopnie, ale taka była.
A najważniejszą kwestią w tym wszystkim było to, że nie miała nic do stracenia.
Kompetnie nic.
Alexander Williams
i wanna be where people are
ODPOWIEDZ