Peter StanfordIan Somerhalder

informacje o postaci
2 maja 1990, new york, usa
staten island
rozwiedziony
heteroseksualny
on/jego
adwokat
Latham & Watkins
absolwent Harvard Law School
$$$$
prywatne
Money is the anthem of success
staten island
rozwiedziony
heteroseksualny
on/jego
adwokat
Latham & Watkins
absolwent Harvard Law School
$$$$
prywatne
Money is the anthem of success

freeform
Swojej matki nigdy nie poznał, ponieważ choroba zabrała ją zbyt wcześnie, by zdążył mieć świadomość, kim jest ta niebieskooka kobieta ze zdjęć, po której odziedziczył swój wyjątkowy kolor oczu. Ojciec wychował go najlepiej, jak tylko potrafił, wspomagając się opiekunkami do dzieci i Peter wyrósł na porządnego, by się wydawało człowieka.
W liceum należał do pilniejszych uczniów, gdyż marzył mu się Harvard, nie był jednak jednym z typowych kujonów w okularkach, którzy są gnojeni na każdym kroku, bo miał sporą grupkę kumpli, ale może główną przyczyną było to, że miał wysoko postawionego ojca, który jako polityk dawał spore datki na szkołę, do której uczęszczał jego syn. Rówieśniczki często rzucały mu zalotne spojrzenia, wiedząc, kim jest, ale on nie był żadną zainteresowany. Przynajmniej dopóki nie zobaczył tej jedynej. Wyglądała tak wspaniale w kusym stroju cheerleaderki, że stracił język w gębie. Wiedział, że takiego typu dziewczyny zazwyczaj oglądają się za sportowcami, on do nich nie należał, więc obawiał się zagadać do o rok młodszej tancerki. W końcu się odważył i odniósł sukces. Poszli razem na bal, przetańczyli całą noc, a potem zaczęli tworzyć wspólne życie. Dostał się na wymarzony Harvard, na którym zdobył dyplom prawnika. W dzień kiedy odebrał oprawiony w dębową ramkę certyfikat upoważniający do wykonywania zawodu — oświadczył się swojej ukochanej na tarasie najdroższej restauracji w blasku księżyca. Powiedziała TAK i to było najwspanialsze uczucie na świecie.
Poznał także drugą najwspanialszą kobietę swojego życia — matkę Bailey, która była dla Petera niemal jak prawdziwa matka, której nie dano mu było mieć. Traktowała go jak syna, zawsze wspierała, doradzała. Zawsze była. W każdej chwili mógł do niej zadzwonić z problemami, nawet wtedy, gdy ojciec był nim rozczarowany, że nie pójdzie w jego ślady, a wybrał własną ścieżkę.
Stopniowo zyskiwał popularność jako adwokat od prawa karnego i bankowego, realizował marzenia zarówno swoje jak i żony, wszystko wydawało się idealne. Aż pewnego dnia znajomy kumpel zaprosił Petera na wieczór kawalerski w kasynie. Wygrał raz, wygrał drugi, wygrał trzeci. Szybko się w to wciągnął, a im bardziej się w to wciągał — tracił więcej pieniędzy. Narobił sobie sporo długów, stawał się nerwowy, ponieważ ciągle przegrywał. Zaczęły się kłótnie, aż w pewnym momencie zaczęły także kłamstwa. Zamiast na terapię od uzależnień, nadal chodził do kasyna. Niemal jednocześnie podjęli decyzję o rozwodzie. Peter wiedział, że Bailey tylko się z nim męczy, on za bardzo kochał hazard i wiedział, że się nie zmieni. Chciał jej dać wolność. I wtedy okazało się, że zostanie ojcem. Nie był przygotowany na to nowe doświadczenie. Nie potrafił ogarnąć własnego życia, jak miał być odpowiedzialny za cudze? Jednak czarę goryczy przelała dopiero śmierć teściowej.
Nie potrafił pogodzić się z jej śmiercią. Nie mógł uwierzyć, że po raz drugi los z niego zadrwił i zabrał mu matkę, bo tak ją traktował. Zaczął pić. Przychodził na jej grób z butelką whisky i gadał jak szaleniec do pomnika, dlaczego go zostawiła. A potem wracał do domu i pił dalej. Rozwód był praktycznie tylko formalnością, ale zostawił w nim ślady bólu, który skutecznie próbuje ukrywać.
Córką opiekuje się na przemian z byłą żoną, a przynajmniej usiłuje. Wie, że jest gównianym ojcem, tak samo jak był gównianym mężem. Ale się stara. Wiele razy chciał zapytać Bailey, czy jest teraz z kimś szczęśliwa, czy ułożyła sobie życie na nowo, ale chyba woli nie wiedzieć. Nie chce, by ktokolwiek pojawił się w jej życiu, bo w głębi serca wie, że tam jest tylko jego miejsce...