Wiesz, co się robi, gdy życie dołuje?
Mówi się trudno i płynie się dalej
Był dziwnie spokojny. Jakby wiedział, że nie ma się czego obawiać, bo wszystko będzie dobrze. Przecież tyle już przeszli, że nie ma innej możliwości niż szczęśliwe zakończenie. Wszystko zaplanował jak należy. Kilka razy analizował każdy ruch, zrobił rezerwacje, pierścionek spoczywał w wewnętrznej kieszeni jego marynarki. Był gotowy.
Kiedy się poznali nie wierzył, że kilkanaście miesięcy później będzie w stanie się zaangażować i ustabilizować własne życie. Oliver chodził własnymi ścieżkami, unikał związków na dłużej i zazwyczaj wolał być jedynie przyjacielem. Z Summer było inaczej. Jedna noc sprawiła, że nie potrafił przestać o niej myśleć i mimo, że za kilka dni miał wrócić na farmę to odezwał się do kobiety tego samego dnia zapraszając ją na spacer. Jawiła mu się jako ideał, coś nieskalanego, pięknego. Potrafiła go rozśmieszyć, wiedziała kiedy milczeć, a gdy pierwszy raz chwyciła go za dłoń wiedział już czego chcę.
Zakochał się dosyć szybko. Choć z początku nawet nie wiedział czy można to nazwać miłością, bo Addams nigdy jej nie przeżył. Motyle w brzuchu, gęsia skórka, dreszcze. Przeżywał to pierwszy raz i nie mógł się nadziwić, że ktoś umie tak na niego działać. Summer poskromiła jego serce, zagarnęła co chciała, a on całkowicie się temu oddał obiecując, że nigdy jej nie zrani. Bo jak można źle potraktować tak słodką istotę?
Wiedział, że to musi nastąpić tego wieczora. Właśnie mijał rok od ich pierwszego oficjalnego pocałunku jako para. Zrobił to na tyłach budynku w którym mieszkała z zaskoczenia, bo chwilę wcześniej zapytał jak nastolatek o to czy chciałaby z nim być na serio. W jego głowie wtedy brzmiało to lepiej niż wypowiedziane na głos, ale najważniejszy był efekt końcowy. Dzisiaj musiało być idealnie. Pod pretekstem krótkich wakacji zabrał ją do Chicago, wynajął pokój w hotelu z widokiem na jezioro i już miał rezerwować stolik w restauracji, ale w porę z niego zrezygnował. To było zbyt oklepane, oczywiste i mało zaskakujące. Wybrał zupełnie inną formę wierząc, że nie dość że sprawi, iż serce Summer zabije mocniej to zakocha się w nim jeszcze bardziej.
Spojrzał ostatni raz na siebie w lustrze, a potem uśmiechnął się szeroko próbując dodać sobie otuchy. Będzie dobrze. Nie ma szans, by odpowiedź kobiety była negatywna. Wyszedł z pomieszczenia rozglądając się po pokoju, ale nigdzie nie mógł odnaleźć swojej dziewczyny. Zapiął rękawki koszuli i poprawił kołnierzyk i dopiero wtedy dojrzał ją w salonie, który był połączony z prowizoryczną kuchnią, bo i tak każdy posiłek spożywali w hotelu na dole. Podszedł do niej całując ją w czubek głowy.
- Wyglądasz pięknie. - Wyznał opierając się głową o jej kark. - Gotowa? - Spytał wyciągając ku niej swoją dłoń. Nie znała celu wieczornego wyjścia, przynajmniej Oliver miał taką nadzieję. Obiecał jej wakacje i relaks i słowa dotrzymał, a reszta to tylko niespodziewany prezent.
summer moseley
does it burn when I'm not there and you're by yourself? am I the answer to your prayers?
Wakacje, choćby krótkie, to coś czego bardzo potrzebowała. Od razu się zgodziła, gdy Oliver wspaniałomyślnie zaproponował wyjazd, bo chciała spędzić z nim trochę czasu, przez chwilę nie myśląc o pracy i dobrze się też składało, że urlop zbiegał się z rocznicą ich związku - mogli poświętować jak należy, sam na sam, z dala od codziennych obowiązków.
Oczywiście ani trochę nie spodziewała się tego co planował - z różnych powodów. Przede wszystkim dlatego, że do tej pory oboje nie mieli szczęścia w związkach i nie pozostawali w nich na dłużej. Nie sądziła, że już po roku Oliver będzie gotowy na zrobienie tak odważnego kroku i poprosi, by za niego wyszła. Tym bardziej, że ani razu nie rozmawiali jeszcze o ślubie, a przynajmniej nie na poważnie. Żartowali sobie czasem na ten temat. Dzielili się też ze sobą swoimi marzeniami, wyobrażali sobie jak będzie wyglądać ich przyszłość. Chcieliby kiedyś wziąć ślub. Chcieliby kiedyś mieć dzieci. Chcieliby kiedyś rzucić wszystko i zamieszkać na farmie. Wiedzieli, że pragną tego samego, ale wszystko wydawało się tak…odległe.
Wydawać by się mogło, że domyśliłaby się jaki miał plan po tym jak oznajmił, że tego dnia gdzieś ją zabiera i nie chciał zdradzić gdzie, ale poprosił, by ładnie się ubrała. Sam też się wystroił, ale to wszystko i tak nie wzbudziło w niej żadnych podejrzeń. Może dlatego, że akurat świętowali rocznicę, a może dlatego, że często robił jej takie niespodzianki. Starał się, planował randki, zabierał w cudowne miejsca.
Myślała, że skończy się to po góra paru miesiącach, że może mu się znudzi, poczuje się przy niej zbyt pewnie i przestanie się tak trudzić, podobnie jak reszta mężczyzn, z którymi umawiała się do tej pory. Z Oliverem było inaczej. Mijał rok, a jego zapał nie gasł. Rozpieszczał ją. Czuła się tak jakby faza zakochania im nie mijała. Było idealnie. Nie przestawał jej zaskakiwać i uszczęśliwiać, powodując niekończące się uczucie motyli w brzuchu.
Czasem nachodziły ją obawy, że może nie zaczęli tej znajomości w odpowiedni sposób. W końcu nie zdarzało jej się to, by iść do łóżka z facetem, którego dopiero co poznała. Bała się, że gdy dostał czego chciał, nigdy go więcej nie zobaczy, ale na szczęście tak się nie stało. Nie wyjechał. Zdecydował się zostać - dla niej. Zaangażował się. Pamiętała doskonale, jakby to było wczoraj, jak bardzo ujęła ją jego nagła nieśmiałość, gdy zapytał czy chciałaby z nim być.
Niczego bardziej nie pragnęła.
Była podekscytowana i trochę zdenerwowana zarazem. „Ubierz się ładnie” co to w ogóle znaczy? Wyjechali tylko na kilka dni, więc nie spakowała zbyt dużo rzeczy i opcje miała mocno ograniczone. Dziękowała sobie w duchu, że zdecydowała się zabrać jakąkolwiek sukienkę i to właśnie ją postanowiła włożyć. Jak to dobrze, że nie znała prawdziwego powodu ich dzisiejszego wyjścia, bo zestresowała by się jeszcze bardziej.
Kończyła przygotowania przed lustrem w salonie. Podkreśliła usta pod kolor kreacji, szybko ułożyła włosy. Wkładała akurat kolczyki, gdy mężczyzna podszedł i pocałował czule czubek jej głowy. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się do jego odbicia w lustrze, podziwiając jak elegancko wyglądał. Po chwili odwróciła się w jego stronę, cmokając z uznaniem, zadowolona.
- Ty też, jak zwykle zresztą. - przyznała zgodnie z prawdą i zamiast podać mu dłoń, zarzuciła mu ręce na szyję, by przyciągnąć go bliżej i pocałować.
Delikatnie. Powoli. Długo.
Przerwała dopiero po jakimś czasie i odsunęła się, patrząc mu w oczy z niewinnym uśmiechem. Pokiwała głową i dopiero wtedy złapała go za dłoń. - Tak, teraz już gotowa. Czy zdradzisz mi w końcu gdzie idziemy?
oliver addams
Wiesz, co się robi, gdy życie dołuje?
Mówi się trudno i płynie się dalej
- Zaufaj mi. - Powiedział cicho, ale z przekonaniem, jakby chciał dodać jej otuchy. - Obiecuję, że to będzie niezapomniany wieczór. - Szepnął jeszcze nim ponownie ją pocałował. Gdyby tylko mógł to rozebrał by ją tu i teraz, zaciągnął do sypialni i tak jak bywało to już nie raz i nie dwa dał jej rozkosz i spełnienie. Nie potrafił się od niej odkleić, ciągle dążył do tego żeby była obok nawet w takich krótkich momentach.
Zrobił krok w stronę drzwi, ale zanim zdążył je otworzyć, jeszcze raz spojrzał na nią z dumą i podziwem. W jego oczach można było dostrzec coś więcej niż zwykłe uznanie dla jej wyglądu. Było to coś głębszego, coś, co zdradzało, jak wiele ten moment dla niego znaczył. Chwycił ją za rękę, czując jej ciepło i delikatność. Wiedział, że zaraz zrobi krok, który na zawsze zmieni ich życie, ale był pewien, że właśnie tego chciał - spędzić resztę życia z kobietą, która nie tylko go zaskakiwała, ale przede wszystkim sprawiała, że czuł się szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
Wyprowadzili się z hotelu na ulicę, gdzie czekała na nich taksówka. Oliver pomógł jej wsiąść, a potem sam zajął miejsce obok. Przez chwilę jechali w ciszy, trzymając się za ręce, zanurzeni w swoich myślach. W końcu samochód się zatrzymał, a on delikatnie pomógł jej wysiąść. Znaleźli się na skraju lasu, gdzie w oddali migotały światła, a ścieżka prowadziła w głąb ciemności, rozjaśnianej jedynie przez księżyc i latarnie ukryte wśród drzew. Bardzo dobrze znał to miejsce. Trafił tu chwilę po tym jak wraz z Summer wylądowali w łóżku, musiał znaleźć ciche miejsce w którym mógłby wszytko przemyśleć i przeanalizować za i przeciw. Dokładnie znał drogę do celu, który sam sobie wyznaczył. Wszystko już czekało tuż na końcu ścieżki.
- Jesteśmy na miejscu. - Oznajmił Oliver, a w jego głosie dało się wyczuć nutę ekscytacji. - Jeszcze tylko kilka kroków.
Powoli ruszyli w stronę ścieżki, trzymając się za ręce. Nagle przed nimi wyłoniła się polana, gdzie na środku stał stół, ozdobiony świecami i kwiatami, a wokół niego panowała magiczna atmosfera, jakby czas stanął w miejscu. Obok tego wszystkiego leżał kocyk z poduszkami, a na nim zimne przekąski i sushi. Addams zapłacił jednej z restauracji, która prowadziła swoją knajpkę tuż nad brzegiem jeziora w Chicago. Przygotowali to wszystko z obietnicą, że naprawdę się nie zawiedzie. I mieli rację. Spojrzał jeszcze raz kątem oka na swą wybrankę i poprowadził ich bliżej. Było idealnie. No prawie. Brakowało jedynie pierścionka na dłoni kobiety.
summer moseley
does it burn when I'm not there and you're by yourself? am I the answer to your prayers?
Uśmiechnęła się, czując znowu jego usta na swoich, a gdy się odsunął i mogła spojrzeć mu w oczy, skinęła głową na potwierdzenie tego, że mu ufała i zamierzała grzecznie i cierpliwie zaczekać. Uwielbiała niespodzianki, a szczególnie te w jego wykonaniu. Przez ostatni rok właściwie ciągle ją mile zaskakiwał. Choć próbowała odpłacać się mu tym samym, to było nic w próbowaniu z tym jak starał się Oliver. Nie wystraszył jej tym - wręcz przeciwnie. Potrzebowała tego. Chciała dostać w końcu czułość i miłość na jaką zasługiwała. Chciała, by w końcu komuś zależało na niej na tyle, by o nią zawalczyć. Dokładnie tak, jak robił to Addams. To właśnie był klucz do jej serca.
Podekscytowana, ruszyła za nim w stronę drzwi i uśmiechając się słodko, posłała mu pytające spojrzenie, gdy tak spojrzał na nią przed wyjściem. Nic jednak nie powiedział, a ona postanowiła już więcej nie dopytywać, nie mogąc doczekać się obiecanej niespodzianki. Wiedziała, że cokolwiek Oliver zaplanował, na pewno zapamięta na długo. Nie wypuszczała jego dłoni ze swojej, nawet w taksówce, w której wyglądała zaciekawiona przez okno, próbując zgadnąć gdzie ją zabiera.
Gdy w końcu wysiedli na skraju lasu, dziękowała sobie w duchu, że mimo eleganckiej sukienki, którą włożyła specjalnie na tę okazję, miała na sobie płaskie buty. Szpilki w takich warunkach to niezbyt dobry pomysł, choć może wtedy miałaby pretekst, by chłopak zaniósł ją gdzie trzeba na rękach. Tak czy inaczej, gdy prowadził ją do celu po urokliwej leśnej ścieżce, czuła się jak w bajce. Mimo półmroku, jaki panował wśród drzew, wiedziała że przy nim jest bezpieczna. Rozglądała się, ściskając jego dłoń i coraz bardziej nie mogła doczekać się tego, do czego prowadziła droga.
Z zachwytu wstrzymała oddech, gdy w końcu dotarli na polanę. Chciała coś powiedzieć, ale ciężko było jej wydusić choćby słowo. Wiedziała, że ich rocznica będzie wyjątkowa, ale czegoś tak pięknego się nie spodziewała. Gdy poprowadził ich bliżej, odwróciła się w końcu w jego stronę i powstrzymując łzy, zarzuciła mu ręce na szyję. Przylgnęła do niego i mocno się przytuliła na nieco dłuższy moment, by w jakiś sposób okazać mu wdzięczność, skoro nadal nie była w stanie nic powiedzieć. Nigdy wcześniej nie czuła się tak kochana i szczęśliwa jak w tamtym momencie.
- Oliver… tym razem przeszedłeś samego siebie. Jest… cudownie. Po prostu idealnie. Nawet nie wiem jak ci dziękować. - powiedziała w końcu, gdy odsunęła się lekko, by móc spojrzeć mu w oczy. Chciała zostać tam jak najdłużej, a najlepiej do rana, by nacieszyć się w pełni tą romantyczną scenerią.
Potrafił ją oczarować. Był większym romantykiem niż ona, o ile to w ogóle możliwe. Całkowicie urzekł ją jego gest, bo nie była to oczywista i banalna kolacja przy świecach w zbyt drogiej knajpie. Dowiódł jak doskonale ją znał i przede wszystkim słuchał. Wiedział więc o tym, że uwielbiała pikniki, randki na łonie natury, a najlepiej na zupełnym odludziu. Zadbał o każdy szczegół, nawet o jej ulubione kwiaty i sushi.
- Chodź… umieram z głodu! - pocałowała go w policzek i znów chwyciła za jego dłoń, by pociągnąć go za sobą.
oliver addams
Wiesz, co się robi, gdy życie dołuje?
Mówi się trudno i płynie się dalej
Dlatego ten wieczór musiał być idealny. Jedyny w swoim rodzaju. Pragnął, by kobieta zapamiętała ten dzień i wspominała go na każdym kroku, aż do momentu w którym będą wyznawać sobie miłość, aż po grób. Stary Oliver zapewne, by się zaśmiał, bo nie wierzył w to, że kiedykolwiek spotka na swej drodze kogoś tak wyjątkowego. Nigdy nie był typem faceta, który potrafił zatrzymać dziewczynę na dłużej niż kilka miesięcy. Miał stracha przed zaangażowaniem, uciekał od rozmów o romantycznych kolacjach czy kwiatach bez okazji. Tyle, że Summer była idealna i gdy tylko ją poznał, wyrwał na jeden ze swoich zalotnych uśmiechów zaczął ją obdarowywać prezentami i komplementami. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, myślał o niej dniami i nocami i ponownie uciekał i wracał do jej ramion.
Planował tą kolację tygodniami. Gdy tylko wyznał jej miłość prawie rok temu w jego głowie wyłoniła się właśnie taka sceneria. Była lepsza niż droga restauracja czy wieża Eiffla. Tutaj mogli być sami, skupieni na własnych myślach i pragnieniach. Znał kobietę, aż za dobrze. Każdą jej słabość, marzenie i pragnienie. Nie trudno było wybrać odpowiednie dania, zapach świeczek czy porę dnia. Chwycił ją mocniej za dłoń, dawał tym samym znak, że jest obok i nigdzie się nie wybiera. Pierścionek grzecznie leżał w kieszeni marynarki, a Oliver co jakiś czas sprawdzał czy aby na pewno nie wypadł. Czuł jak zaczyna się powoli pocić z nerwów, a na twarzy można było zauważyć lekkie wątpliwości. A co jeśli się nie zgodzi? Co jeśli się wygłupił? Westchnął cicho, a potem poszedł grzecznie za Summer. Nic innego mu nie pozostało.
Pomógł jej usiąść na krześle odsuwając go, a potem przysuwając. Na stole leżały dwa kieliszki i butelka wina. Czy to źle, że zapragnął, by odmówiła picia alkoholu? Że nagle chciał zostać ojcem? Nie wiedział co się z nim działo. Szalał na jej punkcie. Usidliła go całkowicie. Spojrzał w kierunku jeziora, słońce powoli zachodziło, a on nie był w stanie usiąść spokojnie tylko chodził dookoła wyginając palce ze zdenerwowania. W jego myślach miało pójść gładko i przyjemnie. Szybko i bezboleśnie.
- Summer, kochanie. - Zaczął podchodząc tak, by móc spojrzeć jej w oczy. Wziął jedną z dłoni kobiety i splótł ich palce razem. Przełknął ślinę sięgając drugą ręką do kieszeni marynarki. - Kocham cię. Najbardziej na świecie. Kiedy cię poznałem miałem obawy, ale ty je skutecznie wymazałaś. Dałaś mi wiele powodów do radości i nigdy ci się nie odwdzięczę. Wiem, że z początku nie byłem zbyt wylewny w uczuciach, ale to ty mi pokazałaś co to miłość. - Wydusił na jednym wdechu. Otworzył pudełeczko i wstrzymując oddech podniósł go do góry. - Wiem, że najpierw powinniśmy zjeść, ale i tak nic nie przełknę. - Próbował się uśmiechnąć, ale stres go zjadał od środka. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - Spytał się z trzęsącymi dłońmi. Wbił wzrok w jej piękne oczy, a serce miało ochotę wyskoczyć mu z piersi.
summer moseley
does it burn when I'm not there and you're by yourself? am I the answer to your prayers?
”Wytrzymywała z nim” to niezbyt dobre określenie i brzmiało co najmniej tak, jakby był to z jej strony wielki wyczyn, a prawda była zgoła inna. Uważała, że jest szczęściarą. Znalazła na swej drodze prawdziwy skarb - trafiła w końcu na mężczyznę, który był w stanie zawalczyć o nią i jej uczucia. Mimo jej wielu wad, pokochał ją i chciał przy niej trwać. Nawet, gdy na początku nie było łatwo, nie poddał się i pokonał także własne blokady. Zaufał, że go nie zrani, bo od zawsze walczyła równie mocno jak on o to uczucie. Udowodniła mu, że próby ucieczki i odsunięcia jej od siebie nie były dobrym posunięciem, bo jak niczego innego na świecie, pragnęła go uszczęśliwić. Sama bała się zaangażować. Zbyt długo kochała jednego mężczyznę, który nie miał o tym pojęcia, bo nic z tym nie zrobiła. Nie zamierzała popełnić tego samego błędu z Oliverem, który już przy pierwszym spotkaniu zawrócił jej w głowie. Poczuła, że to właściwa osoba i że to właśnie przy nim ma szansę na szczęście i prawdziwą miłość.
Wieczór zapowiadał się idealnie, bo Addams zadbał o każdy najmniejszy szczegół. Na pewno oboje zapamiętają te chwile na zawsze. Zastanawiała się czy rzeczywiście na to wszystko zasłużyła. Przecież nigdy wcześniej nikt nie starał się dla niej w podobny sposób organizując randki. Nigdy nie zastanawiała się nad tym jak będą wyglądać ich zaręczyny, sądziła, że to jeszcze odległy temat. Gdyby jednak miała jakąś wymarzoną do tego scenerię, to Oliver właśnie w stu procentach by w nią trafił.
Nie oczekiwała, że po roku znajomości poprosi ją o rękę. Czasem jednak myślała o ich przyszłości. Rozmawiali o swoich planach i pragnieniach. Cieszyła się, że Oliver chciałby kiedyś wziąć ślub i zostać ojcem - postanowili zgodnie, że będą mieć dwójkę dzieci, najlepiej chłopca i dziewczynkę. Na ten moment jednak cieszyła się tym co miała. Cieszyła się szczęśliwym związkiem i życiem z Oliverem, niczego jej więcej nie brakowało.
Zdziwiło ją trochę jego zachowanie. Wzrokiem pełnym tęsknoty spojrzała w stronę koca, na którym czekało na nich jedzenie, ale mimo swego wielkiego apetytu nie protestowała i zajęła przy stole, gdy odsunął dla niej krzesło. Nie rozumiała czemu od razu nie zabrali się za jedzenie, bo przecież powiedziała mu, że była głodna, ale nie pytała o nic i postanowiła posłusznie poddać się jego planom na ten wieczór. Widząc wino i kieliszki pomyślała, że być może chciał najpierw wznieść toast z okazji ich rocznicy? Tylko czemu chodził w tę i we w tę, wyglądając na mocno zdenerwowanego? Czy coś było nie tak? Czy zrobiła coś złego? Po raz pierwszy od bardzo dawna nie potrafiła go rozgryźć.
- Tak, skarbie? Co się dzieje? - spytała cicho, zmartwiona. Zaraz jednak, gdy wziął ją za rękę, zaczął swoją przemowę, a jej oczom ukazał się pierścionek, zrozumiała skąd wziął się jego stres. Przez chwilę nie potrafiła nic powiedzieć, ale i nie chciała mu przerywać. Zakryła na moment usta dłonią w lekkim szoku i czekała na to jedno, najważniejsze i najpiękniejsze pytanie jakie postanowił jej zadać.
- Tak, Oli! Oczywiście, że tak! - wykrzyknęła w końcu i wstała, by móc rzucić się mu na szyję i mocno przytulić. - Zostanę twoją żoną. Niczego bardziej nie pragnę jak tego, by być przy tobie już zawsze. Kocham cię. - dodała po chwili, gdy już wsuwał pierścionek na jej palec, po czym znowu go do siebie przyciągnęła, by tym razem złożyć na jego ustach czuły pocałunek.
oliver addams
Wiesz, co się robi, gdy życie dołuje?
Mówi się trudno i płynie się dalej
Niekiedy się bał. Budzony z lękiem na twarzy musiał iść do łazienki przemyć je zimną wodą, by momentalnie zniknęły. Potem wracał do łóżka i obserwował jak jego partnerka śpi, głaskał ją po włosach i czule całował w czubek głowy. Serce mu wtedy waliło jak oszalałe, a on spocony przez większość czasu nie mógł zasnąć. Ona o tym nie wiedziała, nie chciał jej zrazić i sprawić smutku tym, że ma obawy. Obawy, że pewnego poranka Summer stwierdzi, że Oliver nie jest dla niej wystarczająco dobry i troskliwy. Bał się momentu w którym mogłaby spakować walizki i wyjść z mieszkania już nigdy do niego nie wracając. Nie zniósłby dnia, gdzie nowa rzeczywistość nie obejmowałaby właśnie jej.
Nie mógłby nic przełknąć. Oświadczyny to jedna z ważniejszych części ich życia, a Addams pragnął zrobić to idealnie. Wiedział jednak, że gdy usiądą do posiłku to już się nie odważy, a wręcz stchórzy i odłoży to na kolejny raz. Tyle, że już powiedział znajomym, że ma pierścionek, a oni wyczekiwali na jakiekolwiek informacje od weterynarza. Nie mógł zawieść siebie, ich i właśnie Summer. Denerwował się, ale to było dosyć zrozumiałe. Tylko głupek zrobiłby to bez zająknięcia i to jeszcze z szerokim uśmiechem na twarzy. A gdy uklęknął powróciły wątpliwości. Strach, że go odrzuci i złamie serce, bo znał siebie i nie zdecydowałby się na to drugi raz.
Przez chwilę nie mówiła nic, a on z sekundy na sekundę coraz bardziej smutniał. Czy przesadził? Czy to za szybko? A może nie czuje tego samego co on? Ręka zaczęła my się trząść, a on nie potrafił już ukryć zdenerwowania. Już miał zrezygnować, schować pudełeczko i wsadzić z powrotem do kieszeni. Musiał przyjąć porażkę na klatę i podnieść głowę, ale wtedy ona go zaskoczyła do tego stopnia, że jego zatkało. Nie trwało to jednak długo, bo już chwilę później wylądowała w jego ramionach, a on był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Kocham cię. Tak bardzo cię kocham. - Słowa same wypływały z jego ust. Zdania, które kiedyś były ciężkie do wypowiedzenia i uczucia o które sam siebie nie podejrzewał. - To teraz możemy zjeść. - Zakomunikował, a kamień spadł mu z serca w momencie, gdy ich usta złączyły się w pocałunku.
summer moseley