In New York
Concrete jungle where dreams are made of
There's nothin' you can't do
Now you're in New York
something about me
Musiał na chwilę chociaż oderwać myśli od pechowego piątku trzynastego. Dając numer Daisy nie spodziewał się, że kobieta napiszę, bo przecież niczego sobie nie obiecywali, ale czuł pewnego rodzaju zawód. Czy na coś liczył? Oczywiście, że nie. Byli tylko dwojgiem ludzie, którzy nic na swój temat nie wiedzieli, ale policjantka w jakiś sposób intrygowała mężczyznę. Myślał o niej cały dzień, ale wieczorem padł jak zabity do łóżka, a ciężki weekend minął szybko i już zaczynał się poniedziałek. Dopiero kolejny piątek przywrócił wspomnienia o tej z którą przeżył najlepszą przygodę życia. Wiedział, że pewnego dnia przestaje o niej myśleć, ale na tę chwilę jeszcze nie chciał się przygotowywać. Było mu dobrze z tym, że kładł się do łóżka czując nadal pocałunki kobiety na swym ciele. Tak też było i tym razem, ale budzik bezczelnie wybudził Justina z pięknego snu. Umówił się przecież na paintball i nie mógł rozpraszać umysłu.
Pod blokiem stanął punktualnie o jedenastej, ale kumpla jeszcze nie było, więc wyciągnął telefon z kieszeni sprawdzając ostatni raz wiadomości. Nic. Pustka. A może coś pomylił? Niemożliwe. Posiadał ten numer od lat, znał na pamięć lepiej niż kod do domofonu. Musiał pogodzić się z porażką. Z zamyślenia wyrwało go trąbienie i machanie dłonią z drugiej strony ulicy. W końcu przyjechali. Justin schował smartfona godząc się z tym, że przyjdzie mu zapomnieć o Daisy szybciej niż myślał i rozglądając się w obie strony przebiegł przez jezdnię, a chwilę potem wskoczył na miejsce pasażera witając się z częścią ekipy.
Na miejsce dotarli prawie na czas. Nie było gdzie zaparkować przez tłum aut, więc musieli postawić pojazd zza zakrętem i przejść się kawałek. Po pierwszych uprzejmościach i przywitaniu szef grupy wskazał palcem na tą drugą, która czekała już w gotowości. Hale spojrzał tam na szybko, ale to mi wystarczyło. Jednak los chciał inaczej i dzisiaj do domu wróci ponownie z twarzą kobiety przed oczyma.
- To oni? Ci którzy mają wynajętą drugą część? - Spytał, ale nim ktokolwiek mu odpowiedział oni zaczęli zmierzać w ich kierunku.
daisy sinclair
The story of life is quicker than the wink of an eye, the story of love is hello and goodbye… until we meet again.
something about me
Nie chciała nigdzie iść. Miała całkowicie inne plany na te południe, ale gdy wracała do swojego mieszkania znajomi zajechali jej drogę i wpakowali siłą do auta. Nie było to subtelne z ich strony, ale zawlekli jej dupsko na paintball. Jako, że i tak nie miała wyboru, przebrała się i oparła o ścianę. Obserwowała znudzona przekomarzania kolegów z pracy i czekała na drugą grupę, która miała się zjawić. Z tego co się orientowała byli to głównie nauczyciele. Nic interesującego, a tak przynajmniej jej się wydawało.
Jego tutaj się nie spodziewała.
Odbiła się od ściany i z resztą towarzystwa ruszyła w kierunku grupki, a ktoś obok wydał z siebie dźwięk niezadowolenia, gdy w przeciwnej drużynie znalazł się były nauczyciel matematyki. Sama zaś miała wzrok utkwiony w Justinie. Stanęła naprzeciwko, a kącik ust uniósł się ku górze, gdy jego wzrok spoczął w końcu na niej.
- Nauczyciel huh? – chciała jeszcze coś dodać, ale znajomy który ich ostatnio podwoził objął ją ramieniem, a ona się skrzywiła z bólu, gdy zacisnął palce na jej siniakach.
- Justin! Już myślałem, że więcej cię nie zobaczę. Może ty poprawisz Daisy humor. – zaśmiał się, a ona przekręciła oczami na te słowa. – Gdybyście mnie nie porwali z ulicy, to może miałabym lepszy. – westchnęła i po raz kolejny zacisnęła usta, gdy znajomy przycisnął ją do swojego boku. Nie była w najlepszej formie, ale ostatnia akcja nie tylko jej partnerowi dała się we znaki. Ryan posłał im przepraszający uśmiech, gdy ktoś zawołał go w tłumie, a ona rozmasowała ramię, w które wcześniej mężczyzna wbił palce.
- To jak gotowy na odrobinę rywalizacji? Co powiesz na mały zakład? – spojrzała w oczy Justina i wyzywająco uniosła podbródek do góry, gdy stanęła bliżej.
justin hale