33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

tekst wewnątrz może zawierać: +18

Znał każdy zakamarek jej ciała, jednak przy każdym zbliżeniu czuł się, jakby poznawał je na nowo. Jednak potrafił rozpoznać napięcie, dyskomfort. Potrafił ją rozgryźć nawet, kiedy próbowała mu mydlić oczy podczas narkotykowego okresu. Co prawda w pewnym momencie jej się to udało, ale trzymał się dość długo. Niepotrzebnie jej zaufał, stwierdził, że przecież go nie okłamie. Teraz to już było za nimi, musieli sobie jeszcze poradzić z traumą, która nie pozwalała Victorii raz na zawsze się od tego wszystkiego uwolnić. Jednak Moore nauczył się być cierpliwym, dawał jej czas. A kiedy wyznał otwarcie, pierwszy raz swoje uczucia… Nie rzucał słów na wiatr, miał zamiar trwać przy niej, dopóki tego będzie chciała. Teraz stawiali na szczerość, nawet jeżeli prawda miała być przykra. Nie lubili gierek, owijania w bawełnę, wzajemnego zwodzenia. Starał się, jak tylko mógł, jakoś dać jej ukojenie. Zatrzeć złe wspomnienia, zastąpić nowymi, o wiele bardziej przyjemnymi. To niełatwe zadanie, które wymagało procesu.
Nie potrzebował odwdzięczania się, dziękowania. Wystarczyło mu to, że stanie się prawdziwie szczęśliwa, bez natłoku złych myśli oraz migawek z przeszłości. Nie mógł jej obiecać, że będzie w stanie poskładać ją całkowicie w spójny element, na razie sklejał poszczególne kawałki, łapiąc wszystko, co chciało się rozlecieć. Potrzebowała również terapii, pomocy specjalisty, ale teraz… Chcieli się skupić na urlopie, wzajemnej bliskości oraz małych wakacjach, które nie zdarzały im się często.
Chciał, żeby mówiła otwarcie o swoich obawach. Dawał jej czas, aby ponownie się przyzwyczaiła do tego uczucia. Mógł się wycofać w każdej chwili, a potem ponownie nie przekraczać pewnej bariery. Jej kolejne jęki sprawiały, że poruszał się nieco pewniej, skupiając się na moment stricte na przyjemności. Nawet nie podejrzewał, że użyciem prezerwatywy wywołała lawinę myśli u Brooks. Mógł to przewidzieć, durny błąd, który po raz kolejny popełnił… Nie uważał jej za brudną… A jeśli chodzi o dzieci. Cóż, uważał, że najpierw muszą ogarnąć kwestie psychiczne oraz fizyczne, a potem zacząć planować rodzinę. Nie mieli pewności, ostatecznej diagnozy, dlatego… Użył zabezpieczenia z przyzwyczajenia. Nie miał zamiaru się wycofywać, zapewniał ją praktycznie codziennie.
Orgazm dość szybko ogarnął ich ciała, pozbawiając zdrowych zmysłów. Składał delikatne pocałunki na jej włosach, skroni, policzku. Trzymała się go kurczowo, coś było nie tak… Objął ją mocniej, uspokajając się po intensywnych doznaniach. Czuł, jej łzy na swojej skórze. Kurwa, wszystko pewnie schrzanił. Odsunął ją delikatnie po pewnym czasie od siebie, kładąc się obok i układając dłoń na jej policzku.
- Powiedz mi, co myślisz… - poprosił łagodnie, wpatrując się w jej oczy. Na jego twarzy nie było żadnej złej emocji. - Powiedz mi wszystko, nie bój się. - zachęcił ją jeszcze, nigdzie się nie wybierał. Nie uciekał, nie wycofywał, był przy niej.
Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Gdyby tylko chciała mogłaby z łatwością go oszukać i robić dobrą minę do złej gry. Tyle, że od samego początku pokazywała mu prawdziwą siebie. Jej praca polegała na przywdziewaniu maski, momentami sama gubiła się co było prawdziwe, a co nie. Przy nim chciała być tylko sobą. Jedynie gdy była pod wpływem narkotyków, czuła potrzebę, żeby udawać przed nim kogoś innego, lepszego - wolnego od nałogów, ale na tym już się przejechała i to boleśnie. Nie chciała budować tego związku na kłamstwach, ale nie mogła nic poradzić na tym, że w środku jej samej panował chaos. Łapała się na tym, że nie do końca była wszystkiego pewna. Błądziła pośród pewnych szczegółów, które sprawiały, że czuła się niepewnie. Bała się tego, że pewnego dnia się obudzi, a to wszystko będzie tylko miłym snem. Miała w sobie wiele wątpliwości, a jego słowa dawały tylko chwilowe ukojenie, bo zbyt wiele razy się przejechała na tym, że ktoś mydlił jej oczy zapewnieniami, a one brała je za pewnik. Wiedziała, że Billy nie rzucał słów na wiatr, ale gdzieś dalej czuła obawę. Tyle razy przecież ich bliskość się kończyła, gdy ona chciała od niego więcej. Tym razem brała wszystko na spokojnie, oczekiwała mniej niż kiedykolwiek chciała, ale w dalszym ciągu borykała się z negatywnymi uczuciami. Czepiała się szczegółów, które rosły w jej oczach niczym zwiastun końca i nic nie mogła na to poradzić. Męczyła go tym, ale nawet w tej chwili jeden szczegół sprawił, że jej myśli szalały.
Kolejne pytania kotłowały się w jej głowie. Chciały opuścić usta, być wygłoszone na głos, ale bała się, że poruszy cienką granicę, a on w końcu zmęczony odejdzie. Po raz kolejny ich drogi się rozejdą na jakiś czas, a ona nie miała już siły na to. Ciężko było jej wejść w tą relacje, zapierała się momentami nogami i rękami, żeby ponownie nie wpaść w jego ramiona, ale gdy powiedział jej wtedy, że ją kocha. Tama puściła, a ona po raz kolejny należała całą sobą do niego. Nie mogła tego stracić, więc często dusiła w sobie pewne pytania, chociaż nie zawsze jej to wychodziło.
Jego łagodność ją rozbrajała. Uparcie milczała, bo nie chciała po raz kolejny tego zepsuć. Wybrała milczenie, tak niepodobne do samej siebie, ale nawet i to dawało pewnego rodzaju znaki. Wtuliła się w jego ciało delikatnie i próbowała samotnie przerobić natłok swoich myśli. Sam przecież powiedział, że jak jeszcze raz go zapyta czy kochałby ją gdyby była robakiem, to wyjdzie. Czy pytanie o zabezpieczenie było na równi z tamtym? Nie wiedziała. Nie zamierzała ryzykować, bo rozsypałaby się gdyby teraz wyszedł.
- Ja.. To głupie. - wyszeptała i ze skupieniem przyglądała się jego twarzy, szukając chociaż cienia emocji, świadczącej o tym, że brzydził się jej. Była problemem. Uciążliwa. Laleczka, która już nie dostarczała rozrywki.
Przymknęła oczy i przez chwilę nasłuchiwała bicia jego serca. Korzystała z tej bliskości, jakby ktoś miał zaraz jej to wszystko odebrać. Zepsuć. Ona mogła to zepsuć.
- Nie przejmuj się. Możemy tak chwilę poleżeć? - zapytała cicho, bo musiała się ogarnąć, za nim po raz kolejny natłok słów opuści jej usta.
Nie bój się...
Łatwo było powiedzieć, ale to zapewnienie niczego nie ułatwiało. Szalała i to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Westchnęła i mocniej wtuliła się w jego ciało. Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie.
- Było źle? W sensie... - zamilkła, gdy słowa które nie dawały jej spokoju w końcu zaczęły z niej wypływać. - Nie ważne. Zapomnij.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

We własnym towarzystwie oboje ściągali maski, ponieważ dla niej był całkiem inny niż dla reszty świata. Stawiali na szczerość od początku. A może to zwyczajna kwestia przyjaźni? W końcu nie mogli określać się jedynie mianem “byłej dziewczyny” albo “byłego chłopaka”, łączyło ich coś znacznie większego. A Moore faktycznie próbował funkcjonować u jej boku po zerwaniu, jako przyjaciel. Teraz straciła pewność praktycznie wszystkiego, ale po to właśnie go ma, aby ją odzyskać. Billy posiadał zdolność trzeźwego osądu, a Brooks po prostu na razie zbyt mocno się we wszystkim gubiła. Wiedział, że nadejdzie ten dzień, gdy sama zacznie twardo stawiać kroki, podejmować decyzje i nie tracić poczucia własnej wartości. A on będzie wtedy po prostu dumny, będzie obserwował ze szczerą przyjemnością. Również nie chciał ich związku budować na kłamstwach, dlatego czasem lekko naciskał, aby wyraziła mu śmiało swoje myśli. Wolał najgorsza prawdę niż najpiękniejsze kłamstwo. Nie dawał jej jedynie zapewnień, wrzucał ich więcej niż zazwyczaj, ponieważ tego potrzebowała, ale nadal stawiał przede wszystkim na czyny. Starał się odpowiadać na wszystkie jej wątpliwości, być cierpliwym, nawet jeśli chodziło o pytania dotyczące wszystkich możliwych zwierzęcych wcieleń. Sporo czasu mu zajęło, żeby w pełni się zaangażować, teraz już nie chciał odchodzić, tylko jej udowodnić, że to między nimi ma jakąkolwiek przyszłość.
- Nic nie jest głupie… Mów śmiało.- zachęcił ją, uśmiechając się lekko i głaszcząc ją po policzku. Gdyby wiedział, że zabezpieczenie wywoła w niej aż taką burzę to by go nie użył. - Tak Victoria, kochałbym Cię, gdybyś była mrówką, konikiem polnym, komarem, robakiem, czy czymkolwiek innym. - dodał dla rozluźnienia sytuacji oraz po to, aby trochę jej dodać otuchy. Widział, że jest coś poważniejszego na rzeczy, nie płakałaby z niczego.
- Będę się przejmować. Oczywiście, że możemy. - przytulił ją mocniej do siebie, całując w czubek głowy. Starał się chociażby swoją obecnością, dotykiem dać jej komfort i zachęcić do rozmowy. Zaczął kręcić głową, kiedy znowu chciała się wycofać po tym, co powiedziała.
- Źle? Mała, było wspaniale. Dobrze wiesz, że to, jak jest z Tobą… Nie dorównuje nikomu innemu. - powinien być z siebie dumny, ponieważ takich rzeczy nie mówił zbyt często. - Bardziej mnie obchodzi, jak Ty się czułaś… - cielesne uniesienia to jedno, ale to, co działo się w jej głowie to zupełnie inna para kaloszy. - Powiedz mi, szczerze. - wpatrywał się w jej oczy, nie przerywając bliskości.


Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Ich relacja nigdy nie należała do tych, które łatwo było zaszufladkować. Nawet, gdy lawirowali na stopie przyjaźni, to ich zachowanie było pełne podtekstów. Każda osoba, z którą spotykała się Victoria nie przepadała za Billym, o ile zdążyli go poznać. Ile to już kłótni i scen zazdrości zaliczyła przez niego, nie była w stanie zliczyć, ale nic nie mogła na to poradzić. Byli ze sobą blisko, a szczególnie mężczyźni nie mogli znieść tego, że on znał ją na wylot. Chociaż się starali nie mogli zapanować nad pewnymi odruchami. W końcu Billy doskonale wiedział kiedy powinien ją złapać za ramię, żeby nie wpadła pod samochód kiedy była pochłonięta przez swój telefon, od którego była uzależniona. Wyprzedzał ją, żeby otworzyć drzwi, gdy gdzieś wychodzili wspólnie i wiedział jak odwrócić jej uwagę. Większość zauważała jak jego zachowanie zmieniało się przy niej, bo innych zazwyczaj zlewał i traktował z dystansem. A ona za każdym razem jedynie się dziwła, że ktoś mógłby być o niego zazdrosny.
Nawet w tej chwili czytał z niej jak z otwartej księgi, a ona chociaż chciała nie mogła ukryć przed nim swojej niepewności. Pytania zżerały ją od środka, zatruwały jej umysł, a to było po niej widać. Nie chciała go stracić przez swój brak pewności siebie. W końcu tylko dzięki temu jakimś cudem zwróciła na siebie jego uwagę, gdy on nie był nią zainteresowany. Gdyby nie to... Pewnie po dzisiejszy dzień byliby dla siebie obcymi ludźmi, a on nawet nie wiedziałby o jej istnieniu, albo poznałby ją dopiero poprzez Evana, którego odwiedzała często w remizie.
- Nie o to chodzi, ale dobrze wiedzieć. - przymknęła oczy, gdy pogłaskał ją czule po policzku, chłonęła całą sobą tą odrobinę czułości. Próbowała samą siebie przekonać, że nie dotykałby ją teraz w taki sposób, gdyby się jej brzydził, ale bezskutecznie. Nie mogła uciszyć własnych myśli, bo taka już była. Zawsze myślała i interpretowała wszystko, skupiając się na tych szczegółach, na które nikt nie zważał.
- Sama nie wiem... - tym razem nie dała mu zbyt wiele przyjemności, bo była zbyt skupiona na tym, żeby nie dostać ataku paniki, gdy czuła jego palce na swojej skórze po wewnętrznej stronie uda. Mogła... Powinna bardziej się postarać. Wiedziała co najbardziej lubił i w jaki sposób doprowadzić go do szaleństwa, a tym razem... Czuła jakby go zawiodła, a widmo narkotycznych ekscesów wisiało nad nią i w dalszym ciągu trzymało ją w swoich szponach. Nie dało się tego wymazać z dnia na dzień.
- Czemu użyłeś zabezpieczenia? Wiesz przecież... Mówiłeś, że chciałbyś spróbować... Ja... Brzydziłeś się prawda? Robiłam badania, nie zaraziłabym cię niczym. Użyłeś prezerwatywy, bo myślałeś o nich prawda?- wypaliła w końcu bez zastanowienia i zalewała go pytaniami, które kotłowały się w jej głowie. Spojrzała na niego niepewnie i odsunęła się widząc jego minę. Pewnie odebrała jego reakcje opacznie, ale w tej chwili gdyby tylko umiała, zapadłaby się pod ziemię. Chciała uciec, bo obawiała się, że to on ją zostawi. Znowu zostanie sama, a wtedy.. Nie poradzi sobie. Znowu zrobi coś głupiego, bo w dalszym ciągu korciło ją, żeby zapomnieć. Zanurzyć się w słodkim odrętwieniu, gdzie nie czuła w sobie tak wielu emocji.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

Nie często korzystał z tego przywileju, że znał ją aż tak dobrze. Chyba, że jej ówczesny facet albo dziewczyna nie przypadli mu do gustu to pozwalał sobie na kilka tekstów, które skutecznie partnera, bądź partnerkę wyprowadzały z równowagi. Nie chciał nigdy mieszać w jej związkach, tak samo, jak ona nie mieszała w jego. Jednak zawsze kończyli wspólnie, nie ważne czy to dla pocieszenia, czy też podjęcia kolejnej próby bycia razem. Nie dziwił się, że nigdy nie wzbudzał sympatii. Dla wielu ludzi wydawał się być bucem, praktycznie bez serca, a większość przyjaciół Brooks odradzało jej związek z nim. Jednak ona wypracowała sobie u niego całkiem inną osobowość, dużo delikatności oraz troski. Agresywne zachowania zdarzały się coraz mniej, mało wybuchał, jedynie tłumił uczucia w sobie. Żadnej innej kobiety nie traktował w ten sposób. Ba, ładował się w inne związki, co prawda sporadycznie, ale ładował… Mimo wszystko nie stworzył nic, co mogłoby być podobne do tego, co zbudował z Victorią. Znali się doskonale, czasami tworzyli jednej organizm, uzupełniający się idealnie. On wiedział w jaki sposób ją podejść, a ona kiedy tylko chciała, potrafiła sobie go okręcić wokół własnego palca. Od dłuższego czasu figurował przy niej, jako przyjaciel… Jedyne, co się zmieniło to fakt, że świadomość o jej związku, trochę rodziła w nim irytację. Potrzebował sporo czasu, aby sobie uświadomić, że stała się najważniejszą osobą w jego życiu. Teraz już nie mógł tego schrzanić, szczególnie, że go potrzebowała.
Wiedział, jak działa jej umysł, jak bardzo potrafi wszystko rozpatrywać na każdej możliwej płaszczyźnie. Dlatego musiał pytać, naciskać nieco, aby mogła wyrazić wszystko głośno. Nie straci go przez chwilowy brak pewności siebie, przez lat udowadniała mu własną wartość, zwracała na siebie uwagę. Teraz miałby się od niej odwrócić? Kiedy potrzebowała kogoś, kto przypomni jej, że jest cholerną Victorią Brooks? Nie, nie mógłby po prostu obrócić się na pięcie. Nie ma już dwudziestu paru lat, żeby zachowywać się, jak na gówniarza przystało. Miał zamiar trwać u jej boku, nawet w tak trudnych sytuacjach, dorósł do tego.
Uśmiechnął się ciut szerzej, widząc, jak chłonie jego bliskość. Nie o to chodzi. Zaczynał się martwić o to, co może chodzić. A jeśli wróci do nałogu? A może wyjazd nie był dobrym pomysłem? Niespodzianka też pogłębi jej niepewność? W Moorze zaczynało się pojawiać tysiąc myśli, jednak reagował na nie chłodno, głównie z dystansem. Nauczył się tego w pracy, stosował to również na płaszczyźnie prywatnej. Czekał spokojnie, aż pozbiera myśli i powie mu, co tak właściwie ją męczy.
- Vi, spójrz na mnie. - zgarnął jej twarz w dłonie, ponieważ widział, że zaczyna dopowiadać coraz więcej rzeczy. - Tak, chcę spróbować. Trzymam się tego, co mówiłem... Ale najpierw musisz dojść całkowicie do siebie. - odezwał się szczerze, przysuwając się do niej, kiedy postanowiła się odsunąć. Nie pozwoli jej uciec, stawią razem czoła problemom. - Nie uważam, że jesteś brudna. Jak mógłbym się brzydzić? Zrobiłem to trochę z przyzwyczajenia, głupia decyzja. Poza tym nie mamy jeszcze pewności... Wiesz o co mi chodzi... Chryste. - westchnął ciężko, ponieważ tłumaczenie takich rzeczy nigdy nie przychodziło mu łatwo. - Po prostu skupmy się najpierw na tym, żebyś odzyskała całkowicie siłę fizyczną i psychiczną... A potem możemy próbować. - wyznał, wpatrując się w jej oczy, aby widziała, że mówi szczerze.

Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Sama była świadkiem tego jak Billy potrafił być oschły, ale w ich przypadku trafił swój na swego. O ile on odpychał ludzi, to ona przyciągała ich do siebie i zawsze szukała dobra w innych, przynajmniej kiedyś tak było. Po tym co zrobił jej były partner, to straciła wiarę w bezinteresowność innych. Upadła, na razie była krucha niczym porcelana, ale miała nadzieję, że kiedyś jej stan się poprawi i pokaże jeszcze innym, co znaczyło jej nazwisko. Jedno było pewne. Ostatnie trzy miesiące miały ją zmienić, nie wiedziała jeszcze czy wyjdzie jej to na lepsze, ale czas pokaże.
Byli od siebie tacy różni. Gdy dla niego najważniejsze były czyny, dla niej słowa. On kalkulował każdą sytuację na chłodno, a ona wręcz była niczym huragan emocji, które wylewały się z niej za pośrednictwem słów. Szalała i bawiła się swoim spontanicznym życiem, ciągnąc go za dłoń, a on był głosem rozsądku. Mogłaby w kółko wymieniać te różnice w ich charakterach, ale było to fascynujące, że w całym tym zgiełku się odnaleźli i akceptowali swoje wady, nawzajem się uzupełniając. Teraz jak nigdy potrzebowała jego chłodnego osądu i cierpliwości, bo wariowała, gubiąc się we własnych emocjach. W całym swoim życiu nie czuła się tak źle sama ze sobą. Zawsze była wrażliwa, ale zbierała się przekręcając całą sytuację w jakiś pozytyw. Teraz ciężko było jej znaleźć to światełko w sobie, czasami się udawało, ale gdy coś zaczynało ją niepokoić… Przed oczami widziała same najczarniejsze scenariusze.
Jak przystało na aktorkę, analizowała mimikę jego twarzy. Szukała w jego twarzy chociaż cień zawahania, wskazówkę, która mogłaby jej pomóc ustalić co nim kierowało. Nie była w tym zbyt dobra. Wiele razy przejechała się na swojej intuicji, ale GO przecież znała. Widziała jak powoli bierze na dystans jej słowa i na chłodno je kalkuluje. Jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa, które rozwieją jej wszelkie wątpliwości.
- Doszłam… - chciała powiedzieć mu, że przecież było już wszystko dobrze, ale wtedy skłamałaby. Nie było. Momentami zapominała, że ostatnie miesiące były ciężkie, a ją dopadały gorsze chwile. Zawalenie Meliny też nie pomagało, chociaż w pewnym sensie było jej jak i Evanowi łatwiej , bo ruszyli do przodu. Ominęły ją trudne decyzje, ale czuła się źle z tym, że narzucała się Billowi i pomieszkiwała u niego. Męczyła go tym, że potrzebowała jeszcze przez cały czas towarzystwa, żeby nie odpłynąć, gdy złe myśli nawiedzały jej umysł. A tak cenił sobie przecież poczucie własnej prywatności, którego ona mu nie dawała, bo była wszędzie.
- Chcesz, ale nie masz pewności? Czyli chcesz próbować, gdy okaże się że ja… - nie rozumiała. Starała się, ale to w żaden sposób jej się nie kleiło. – Gdybym jednak mogła zajść w ciąże, to nie chciałbyś próbować? – miała wrażenie, że jej mózg był jedną wielką papką, a ona jako jedyna nie ogarniała tego uniwersum. Już nie wiedziała czy chciał się bardziej angażować, czy nie.
- Znowu za bardzo naciskam prawda? Dopowiadam sobie? – już tyle razy straciła go, bo chciała czegoś więcej… Nie chciała po raz kolejny przekroczyć tej linii. Starała się zaszufladkować własne marzenia o dziecku, bo i tak dużo już jej dał. Dawał cały czas, a ona znowu naciskała… Może to nie było jej dane? Tak samo jak biała suknia. Musiała tylko dołożyć do tego równania swoje pragnienia o macierzyństwie. Obniżyć własne oczekiwana, zatrzymać się na środku, bo on zrobił dla niej kilka kroków naprzód, więc ona powinna zrobić do tyłu?
- Dobrze. – odpuściła i spojrzała na niego. Chciała znowu zobaczyć w jego oczach radość, to miał być miły wyjazd, a nie melodramaty Victorii Brooks.
- To jak? Jesteś gotowy przegrać wszelkie oszczędności? Nie po to przez godzinę czytałam tą nudną książkę o pokerze, żeby nie ograć jakiegoś naiwniaka – uśmiechnęła się. Próbowała.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

Według niego większość ludzi zwyczajnie nie zasługiwała na poszukiwanie w nich dobra, widział to z daleka. Brooks musiała się nauczyć robić dokładnie to samo, żeby po raz kolejny nie wpaść w czyjeś szpony. Miała dobre serce, które chciało zaufać każdemu, oddawała wszystkim cząstkę siebie, aż zabrakło odrobinki nawet dla niej. Był tylko wdzięczny za to, że nie przekreśliła go już na starcie. Z uporem maniaka próbowała do niego dotrzeć, aż w końcu stał się jej. Z całych sił starał się uniknąć tego momentu, ale… Nie mógł walczyć z siłą Victorii Brooks. Gdyby tylko mogła spojrzeć na siebie jego oczami, zobaczyłaby, ile jest warta i jak twarda z niej kobieta. Potrzebowała ponownie wrócić na właściwie tory, znaleźć w sobie iskierkę, która na moment zgasła po tym, co narobił jej były partner. Moore miał zamiar pomóc jej wrócić, odnaleźć na nowo samą siebie. Wiedział, że odbije się od dna w końcu i będzie jeszcze bardziej silna. Na razie potrzebowała czasu, odpoczynku, chwili relaksu, daleko od wszelkich zmartwień.
Różnili się od siebie diametralnie, jednak to sprawiało, że idealnie potrafili się uzupełniać. Uczyli się od siebie wzajemnie, zmieniali na lepsze, czasami gorsze. Ich kłótnie zawsze kończyły się tragicznie, ale ciągle znajdowali wspólny mianownik, drogę do siebie. Potrafił ją uspokoić w tym całym wariowaniu, a ona ukazywała mu całkiem inny ogląd na jego sprawy. Jego chłodne podejście teraz szczególnie było potrzebne, kiedy przez jej głowę przetaczało się milion myśli. Akceptował ten brak idealności, czarne myśli, wszystko, co było związane z Victorią. Nie musiała się bać, że odejdzie, ponieważ będzie ciężko.
- To zrozumiałe, że to… Dla Ciebie ciężkie. Nie musisz się wiecznie bać, że mnie tym odstraszysz. - odezwał się szczerze. Doszła, ale to nie oznaczało, że wszystko wróciło do normy i magicznie jest już dobrze. Nie był głupi, nie dało się go oszukać w tak prosty sposób. Miała za sobą bardzo trudny czas, falę nieprzyjemnych doświadczeń, traumę. To nie zniknie z dnia na dzień, już i tak po kilku miesiącach była w stanie funkcjonować. Nie czuł się, jakby go męczyła. Po prostu ją wspierał, a wspólne mieszkanie stało się jedynie kwestia czasu.
- Nie, Victoria. Stop. - poprosił, ponieważ rozumiał wszystko, co powiedział opatrznie. Złapał ponownie jej twarz w dłonie, aby mogła na niego patrzeć. - Chcę próbować. Ale najpierw musisz całkowicie dojść do siebie, zregenerować się fizycznie i psychicznie. - patrzył jej w oczy, prościej nie potrafił już tego wyrazić. Dziecko to spore obciążenie dla organizmu, a ona nadal jeszcze trochę walczyła z głodem narkotykowym oraz w głowie miała jedną wielką papkę. Musieli poczekać aż sprawy się unormują.
- Odpowiadasz sobie, nie naciskasz. Masz mnie po to, żebym Ci powiedział w kilku prostych słowach o co chodzi. - dodał jeszcze, ponieważ jego chłodny osąd był bardziej niż wskazany. Nawet nie miała pojęcia, co dla niej dziś przyszykował… Bardziej dla nich i jak wiele go kosztowało, żeby się nie wygadać w żaden sposób.
- Mam nadzieję, że masz na myśli własne oszczędności… Ktoś musi nas utrzymywać. - zaśmiał się, ponieważ jego pensja strażaka nie wystarczałaby na zbyt długo.

Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Wszystko miało swój początek i koniec. Nawet jej dobre serce kiedyś musiało stracić swoją niewinność, a ona kształtowała siebie od początku. Poznawała siebie i swoje wady. Lawirowała pomiędzy wątpliwościami, a szczęściem, które odczuwała od dnia, gdy Billy w końcu zadeklarował się uczuciowo. Bóg jej świadkiem, że próbowała wyjść na prostą, ale uzależnienia miały to do siebie, że nie znikały. Konsekwencje pewnych wyborów miały z nią zostać do samego końca. Gdy patrzyła w lustro czasami czuła palący gniew, który trawił ją od środka i chciał znaleźć ujście. Była to dla niej nowość, bo nigdy nie była mściwą osobą. Każdemu życzyła dobrze, a te nowe uczucia powodowały, że czuła się zagubiona.
I tylko on mógł naprowadzić ją z pomocą Evana na dobre tory. Po raz kolejny pomóc jej poznać siebie i ponownie poczuć się dobrze we własnej skórze. Wbrew wszystkiemu zawsze go słuchała. Może niekoniecznie, gdy była pod wpływem substancji, ale to przecież jego reakcji obawiała się najbardziej i wymykała się z jego rąk, gdy brała. Teraz powoli wszystko układało się w dobrym kierunku. Kroczek za kroczkiem wychodziła na prostą.
- Za każdym razem, gdy mówisz do mnie pełnym imieniem czuję jak ciarki przebiegają wzdłuż mojego kręgosłupa. - uśmiechnęła się delikatnie, bo jego słowa trochę ją uspokoiły. Pewnie później na nowo będzie analizowała każdy wyraz i szukała nowego znaczenia, ale jej umysł teraz wędrował już w znacznie inne rejony.
- To zabrzmiało zbyt odpowiedzialnie! Nie po to pracujesz całe życie, żeby chociaż ten jeden raz nie zaszaleć. Jedna gra. Najwyżej oboje wrócimy spłukani i bez grosza przy duszy, ale będzie warto. Wrzucę jakieś twoje hot zdjęcie na Instagrama i się odkujesz. Nawet nie wiesz ile mógłbyś na tym zarobić! - wiele razy próbowała go przekonać do założenia kont społecznościowych, ale bez skutku. Był uparty w tej kwestii i nawet nie działało na niego to, że omijały go nawet jej zdjęcia, bo w porównaniu do niego dzieliła się z innymi sporą częścią swojego życia.
- Albo OF. Wykupiłabym całą subskrypcję. - poruszyła sugestywnie brwiami i złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Wstała z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Za nim jednak weszła do środka, wychyliła tylko głowę zza drzwi i spojrzała na niego.
- Teraz co najwyżej mogę ci zaproponować prywatne show pod prysznicem tylko dla twoich oczu. Oferta wygasa za kilka sekund. - po raz ostatni spojrzała na niego i weszła do środka uważnie się rozglądając. Cóż pokój może i robił wrażenie, ale łazienka.... Koniecznie musiała mieć taką u siebie. Choćby i miała sprzedać własną nerkę, to kiedyś się takiej dorobi.
Weszła pod prysznic i już miała zasuwać za sobą szklane skrzydło, gdy usłyszała ruch za sobą.
- Zamierzasz tak przy drzwiach stać i patrzeć na mój tyłek? Czy jednak interesują cię inne widoki Moore? Zamarznę od twojego niezdecydowania. - pozwoliła włosom swobodnie opaść na plecy i przejechała dłonią po swoim udzie.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

Podziwiał ją, że wytrzymała tak długo... Ludzie wbijali kolejne noże w jej plecy, nie raz przekręcając je jeszcze na odchodne, aby zadać większy ból. A ona? Mimo wszystko dawała im szansę, szukała iskierki dobra w każdym. Aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy pękła. A on teraz musiał powoli przywracać w niej radość życia. Może ten wyjazd miał być początkiem czegoś nowego? Na pewno jest teraz o wiele mądrzejsza, naiwność w niej zgasła, ale wzrosła mocno nieufność oraz trauma. Moore naprawdę chciał kiedyś, aby wyzbyła się naiwności. Jednak nie takim kosztem. Teraz już nie pozwoli jej skrzywdzić, już nie. Zdawał sobie sprawę z tego, że przed nimi jeszcze długa i ciężka droga. Szczególnie niestety przed Victorią... Uzależnienia to bagno z którego nie da się tak łatwo wyjść. Skoro już raz wdepnęła to za każdym razem coś będzie próbowało wciągnąć ją pod powierzchnię ziemi. Jednak mocno wierzył w to, że jest o wiele silniejsza, a przynajmniej będzie. Już teraz radziła sobie naprawdę dobrze, był z niej dumny. Chociaż nie potrafił jej tego powiedzieć to... Okazywał, jak zwykle. Nawet jeśli chciałaby się zemścić na kimkolwiek... On nie miał zamiaru jej powstrzymywać, ograniczać. Była latami zbyt dobra, teraz nadszedł czas, aby traktowała ludzi tak, jak oni ją.
Jest matką własnego sukcesu, nie musiała przypisywać zasług jemu albo Evanowi. Znalazła w sobie tyle samozaparcia, aby dzięki odpowiednim impulsom od nich, wychodzić coraz bardziej na prostą. Przede wszystkim chciała wrócić na odpowiednie tory, gdyby nie było w niej woli walki, nic nie mogliby z Evanem wskórać.
- Bardzo dobrze. Zacznę się martwić, kiedy nie będzie w Tobie takiej reakcji. To znaczy, że mam jeszcze jakąkolwiek siłę przebicia. - zaśmiał się, głaszcząc ją po policzku. Zauważył, że trochę ją uspokoił, dotarł do niej. Przez jej głowę przetaczało się milion myśli, a jego zadaniem było zatrzymać w jakiś sposób tą lawinę czarnych scenariuszy. Na szczęście mu się udało, zrozumiała, jakie miał intencje.
- Jedna gra i... Jak wrócimy spłukani to będziesz musiała mnie utrzymywać do kolejnej wypłaty. - spojrzał na nią wymownie, nie trzeba było go długo namawiać, żeby pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa. Ojciec kiedyś uczył go grać w pokera, ale dość pobieżnie. Teraz nie chciał wracać do tych wspomnień, wolał skupić się stricte na samej grze. Może też przejrzy na szybko ten podręcznik... - Takie widoki są zarezerwowane jedynie dla Ciebie... Wolę pozostać wolnym od social mediów. - uśmiechnął się do niej pięknie, nie akceptował tego wszystkiego. Jednak szanował, ze względu na jej profesję. Oddał pocałunek, a potem odprowadził ją wzrokiem, kiedy wstała z łóżka. Zaczął się powoli podnosić, gdy usłyszał ofertę. Później przystanął w drzwiach, aby móc ponownie na nią jedynie popatrzeć. Pokręcił głową rozbawiony, wchodząc z nią do wielkiej kabiny, kiedy zaczęła go popędzać. Spędzili jeszcze trochę czasu w pokoju, a potem wyszykowali się na wcześniej wspominany basen oraz wizytę w kasynie. Moore dawno nie czuł się tak beztrosko, jak teraz. Przeżyli trochę emocjonalnych huśtawek przy hazardowym stole, kiedy raz przegrali wszystko... A potem o dziwo wygrali. Ludzie patrzyli na nich krzywo, ale oni mieli dosłownie głęboko gdzieś, kto, co sobie myśli. Wrócili po kilku godzinach do pokoju z szerokim uśmiechem na ustach, Moore nawet pozwolił sobie na wypicie trochę whiskey.
- Nie wierzę, że oskubałaś tego frajera z dwudziestu tysięcy! - patrzył na nią z błyskiem w oku, wnosząc ją do ich pokoju. - Jesteś niesamowita Brooks, naprawdę. - dodał jeszcze, odstawiając dziewczyną na podłogę i zamykając ją w swoich ramionach. Dopiero teraz spojrzał na zegrarek... Cholera, czas im się kończył, a on z tego wszystkiego zapomniał o nerwach.
- A teraz zbieraj się... Pamiętasz, kiedy poprosiłem Cię o zabranie tej niewykorzystanej kreacji z Met? Zakładaj, będzie potrzebna. - poinformował ją jedynie, uśmiechając się tajemniczo. - Mam dla Ciebie niespodziankę.- jeszcze nie wiedział, czy finał tego wszystkiego będzie tragiczny... Czy jednak pozytywny. Wyciągnął ze swojej walizki zapakowany garnitur, kiedy zniknęła w łazience. Miał akurat trochę czasu, aby się przebrać, doprowadzić do ładu fryzurę oraz spryskać się perfumami, które tak lubiła.

Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Pieniądze. Rzecz nabyta, która ułatwiała tak wiele. Tego nigdy jej nie brakowało, bo nawet wywodziła się z zamożnej rodziny, a swoją karierę zaczęła dosyć wcześnie ku niezadowoleniu ojca, który nigdy tego nie zaakceptował. Przez lata wypracowywała własne imię i może nie osiągnęła jeszcze szczytu własnych możliwości, ale nie było to łatwe dla niej. Zbyt wiele wycierpiała i teraz to wszystko się w niej kumulowało. Kiedyś była zbyt naiwna na ten świat. Później okazało się, że miała zbyt dobre serce. A teraz? Czas miał dopiero pokazać jak jej los się potoczy, ale jedno wiedziała na pewno. Nie pozwoli innym zaprzepaścić tego co stworzyła, a wsparcie Billego dodawało jej skrzydeł. Pomagał jej w tym wszystkim i tego chciała się trzymać.
- Jeśli wrócimy spłukani, to będziesz musiał zapracować na własne utrzymanie. Oddasz mi w naturze! - zawołała. Co by się nie działo i tak pomogłaby mu, nie tylko w kwestiach finansowych, ale i w innych. A odrobina szaleństwa była nawet wskazana. W końcu byli w Vegas, a tutaj działy się różne rzeczy. Wręcz świętokradztwem byłoby gdyby nie zagrali w pokera i nie przepuścili trochę gotówki w kasynie.
Dobrze się bawiła przy boku mężczyzny. Nie tylko na basenie, ale i w kasynie, gdzie uświadomiła sobie, że hazard nie był do końca jej pisany. Momentami gubiła się w tych wszystkich zasadach, ale nawet raz udało jej się wygrać. Nic sobie nie robiła z tego, że stali bywalcy patrzyli na nich spod byka, bo w końcu była to dla niej zabawa, która skończyła się tak, że Billy wnosił ją rozchichotaną do pokoju.
- Niesamowita? Billy to w takim razie jaki ty jesteś skoro mnie oskubałeś na ile to było? Sto tysięcy? A reszta? I kto tu kogo będzie utrzymywał? - spojrzała na niego rozbawiona, bo dla niej te kwoty nie były jakoś szczególnie bolesne. Raz się było na samym szczycie, a za drugim razem na samym dole.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem, gdy wspomniał coś o niespodziance. Nie wiedziała po co miała się przydać ta cała sukienka z Met, ale wzięła ją, gdy o to poprosił. Całe szczęście, że wisiała w szafie w jej mieszkaniu, które było zlokalizowane na Manhattanie, bo po upadku Meliny jedynie mogłaby pomarzyć o jej założeniu. Ostrożnie wyciągnęła sukienkę z walizki i poszła się przebrać do łazienki, gdzie zadbała również o odpowiedni makijaż i fryzurę. Właśnie nakładała na swoje usta pomadkę, gdy ją olśniło. Niemożliwe.
- Billy! - spojrzała na niego zaskoczona, gdy zobaczyła go w garniturze i na chwilę całkowicie zapomniała co chciała mu powiedzieć. Zamrugała zdezorientowana i pokręciła głową. - Ty cwaniaku! Wiedziałeś! Przez cały ten czas wiedziałeś gdzie lecimy. Od kiedy? Przed przylotem tutaj kazałeś mi zabrać sukienkę, a przez całą drogę ledwo zerkałeś na swój telefon. Nie byłbyś w stanie zorganizować niczego za moimi plecami, bo cały czas byliśmy razem. Od kiedy wiesz? Przez ciebie tracę wiarę w moje umiejętności aktorskie! - nie była zła. Bardziej zszokowana tym, że Moore zdołał ją wykiwać dzisiaj po raz drugi. Nawet może trochę rozbawiona, bo zazwyczaj to ona go szokowała.
- Jestem gotowa. To gdzie mnie porywasz przystojniaku? - złożyła na jego ustach czuły pocałunek i złapała za jego dłoń.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

On podchodził do spraw finansowych nieco inaczej, u niego w rodzinie niczego nie brakowało, ale nigdy nie jeździli na zagraniczne wakacje, etc. Poza tym inwestował głównie w dom, przynajmniej czegokolwiek się dorobił. Kupił samochód, który jest jego oczkiem w głowie... Retro pickup do którego części zamienne w razie naprawy kosztowały krocie... Dobrze, że sam nauczył się majsterkować przy samochodzie. Kiedyś robił to z ojcem... Nie, nie mógł ponownie o nim wspominać. Ostatnio przebłyski przeszłości związanej ze zmarłym pojawiały się nader często, nie mógł pozwolić na to, aby jego gruboskórność poległa całkowicie. Skupiał się na Victorii, jej szczęściu, a przede wszystkim zdrowiu. Podjął kolejną bardzo ważną decyzję, czego był pewien, że się nie spodziewała. Trudno się dziwić, w końcu wyznanie miłości zajęło mu okrągłe sześć lat... Cud, że w ogóle jeszcze respektowała jego słowa po takim czasie. Wracając do kwestii pieniężnych! Rzadko wydawał na siebie, raczej wszystko odkładał, gdyby coś tragicznego się stało. Dopiero przy niej ruszał cokolwiek więcej, a ostatni wydatek... Zresztą za chwilę miał jej przedstawić całą niespodziankę. Billy wiedział, że nigdy nie będzie zarabiał kokosów, ale przynajmniej może zapewnić Brooks stabilność. Miał zamiar ją wspierać w jej marzeniach, kiedy tylko stanie mocno na nogi.
- Mała, posiadam wiele talentów... - zaśmiał się, oddawanie w naturze było dla niego zadowalającą formą zapłaty. Teraz musieli trochę poszaleć, skupić się jedynie na chwili teraźniejszej... Po tym wszystkim, co przeszli, po prostu im się to należało.
- Po prostu miałem farta! A poza tym... Skoro Ciebie oskubałem to nadal zostaje wszystko w zasięgu ręki. - pokiwał głową, ponieważ mogli to potraktować jako wspólny budżet. Wymieniali ogromne kwoty, ale żadne sobie nic z tego nie robiło. Pierwszy raz był w kasynie, pierwszy raz wygrał. Nie tylko ona doświadczała wielu pierwszych razu przy jego boku, on również, jak widać. I trzeba było przyznać, że w jej towarzystwie zaczynał oddychać pełną piersią.
- Zrób zdjęcie to zostanie na dłużej. - uśmiechnął się łobuzersko, a potem puścił do niej oczko. Oczywiście nie miał muszki ani krawatu, ponieważ prędzej by się udusił niż wytrzymał w tym pół wieczoru. Wywrócił zaraz oczami, kiedy zrozumiała, że wszystkiego się domyślił. - Nie powiem Ci, kiedy dokładnie się domyśliłem... To moja słodka tajemnica. Nie chciałem Ci psuć zabawy, dlatego udawałem, że nic nie wiem. - przysunął sobie ją bliżej, podziwiając to, jak wyglądała.
- Wyglądasz wspaniale Vi... Dowiesz się w swoim czasie. - oddał krótki pocałunek, a potem ścisnął mocniej jej dłoń, musieli wychodzić na dole czekał na nich samochód do którego dość szybko się spakowali. Pudełko w jego kieszeni marynarki zaczynało go jakby parzyć, ale to wszystko kwestia nerwów... Przyjechali na miejsce, gdzie już mogła się zorientować, co się dzieje. Wysiedli i stanęli przed wejściem do prowizorycznej kaplicy, gdzie w środku miał już na nich czekać Evan. Jeśli się nie zgodzi... To przynajmniej pójdą poszaleć w trójkę do kasyna.
- Vi... Znasz mnie praktycznie od zawsze. Wiem, że zajęło mi trochę zanim padły słowa, które tak bardzo chciałaś usłyszeć... Nigdy nie byłem dobry w przemówieniach... Po prostu... Kocham Cię Victoria, nie chcę już tracić więcej czasu, czy też Ciebie. Chciałabyś... Chcesz... Znaczy się... Wyjdziesz za mnie? - wydusił z siebie w końcu, podnosząc na nią wzrok, a potem wyciągając z marynarki pudełko, gdzie były obrączki.

Victoria Brooks
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Uśmiechała się. Pierwszy raz od dawna na jej ustach widniał ten uroczy uśmiech, który nie był sztuczny. Dobrze bawiła się w towarzystwie mężczyzny i pomagała jej ta świadomość, że przy nim nie musiała niczego udawać. Mogła być sobą, mogła się rozluźnić, a i tak ktoś będzie nad nią czuwał i zważał nad jej bezpieczeństwem. Przy jego boku zawsze czuła, że wszystko było możliwe. Gdy miała jakiś problem i nie radziła sobie z daną sytuacją, wystarczyło jedno spotkanie, a odnajdowała w sobie nowe pokłady siły, żeby iść przez swoje życie dalej. Nawet teraz, gdy pogubiła się i nie potrafiła odnaleźć do niego drogi, to on to zrobił. Odnalazł ją i cały czas nakierowywał na właściwe tory, bo wierzył w nią. W jej siłę i lepsze jutro.
- Czyli moja aktorska kariera legła w gruzach i to ty zastąpisz mnie na planie? - przytuliła się do niego i dokładnie ilustrowała jego sylwetkę, gdy miał na sobie ten dopasowany garnitur. Nie mogła długo się dąsać na niego, gdy tak wyglądał. Doceniała fakt, że wbił się dla niej po raz kolejny w takie ubrania, bo wiedziała doskonale, że on rzadko kiedy dawał się namówić na tak oficjalne wyjścia. Pierwszy raz widziała go w garniturze właśnie na Met i już wtedy zauważyła, że nie czuł się zbyt dobrze w tym wydaniu, wyglądał wtedy bardzo przystojnie, a ona nie rzuciła się na niego tylko i wyłącznie dlatego, że była jedną nogą w związku. Mogła jedynie żałować, że pomimo wszystkich sygnałów na niebie i tak uwierzyła we wszelkie słowa Setha. Gdyby nie była tak ufna, to ostatnie miesiące wyglądałyby inaczej. Jednak wszystko miało swój ciąg przyczynowo-skutkowy. Gdyby nie załamała się po tym rozstaniu... Gdyby nie wpadła w takie problemy, czy Billy wtedy wyznałby jej miłość, a ich relacja poszła w końcu do przodu? Podejrzewała, że jedynie znowu wpadliby w swój standardowy scenariusz, a ich rozstanie byłoby nieuniknione, bo chłopak nie potrafiłby się przemóc w okazywaniu uczuć, na których jej zależało.
Była ciekawa tej całej niespodzianki, ale nie drążyła tematu, bo o ile znała Billego to zdawała sobie sprawę z tego, że ten nie wyjawi jej żadnych szczegółów. Usiadła na miejscu pasażera i obserwowała z ciekawością kolejne ulice, które przemierzali. Gdy w końcu byli na miejscu, a mężczyzna otworzył jej drzwi, wysiadła i delikatnie zmarszczyła swoje brwi, gdy zauważyła kaplicę. Odwróciła się w stronę Billego, żeby już zapytać go jaki on miał plan, ale...
Oniemiała. Delikatnie rozchyliła swoje usta i wpatrywała się intensywnie w jego oczy, chłonęła każde zdanie, które padało z jego ust, a serce z każdą kolejną chwilą biło w jej klatce piersiowej jeszcze szybciej. Zakryła dłonią usta, a w jej oczach pojawiły się łzy, gdy tylko pokazał jej obrączki. Nie mogła w to uwierzyć, że on...
- Tak! Oczywiście, że wyjdę za Ciebie! - Przyciągnęła do siebie mężczyznę i oplotła swoimi dłońmi jego szyję, kradnąc z jego ust pocałunek, w którym zawarła wszystkie emocje, które kłębiły się w niej w tej chwili.
- Kocham Cię. - wyszeptała pomiędzy pocałunkami, a jej oczy zdradzały jak bardzo w tej chwili była szczęśliwa. Kochała go całą sobą. Od dawna, a ta chwila była spełnieniem wszystkich jej marzeń. Nawet nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią, czekała na ten moment tak długo... Czekała na niego, bo wbrew wszystkiemu to on był jej pisany. Był jej drugą połówką.
Billy Moore
i wanna be where people are
33 lata 175 cm strażak
Awatar użytkownika

If I found my body in chains
I'd lay down in wait
And hope she looks for me

something about me
by makabra

Znali się od tak zwanej podszewki, dlatego dość szybko potrafili wyłapać, kiedy drugie czuje się niekomfortowo albo coś jest nie tak. Robiło mu się nieco lżej na sercu, gdy widział, jak teraz faktycznie wraca do niej prawdziwe szczęście. Nie przypisywał sobie zasług, wychodzenie z nałogu to paskudnie ciężka sprawa, a wszelkie laury należały się właśnie Victorii, która znalazła w sobie odpowiednią dozę siły, aby to cholerstwo pokonać. On również pierwszy raz od długiego czasu nie musiał przejmować się niczym, uśmiechał się częściej niż zazwyczaj i zwyczajnie czuł pewnego rodzaju spokój. Mógł na nią liczyć, tak samo, jak ona na niego. Nie myślał o tym, czy gdyby nie ta sytuacja z Sethem... To czy w ogóle dotarliby do takiego punktu ich relacji. Pewnie nie dostałby odpowiedniego impulsu, a widząc jej szczęście u boku kogoś innego... Pozwoliłby jej odejść, nie chciałby tego przerywać. W końcu nie jest łatwym człowiekiem, ma na swoim koncie sporo traum, cudem było to, że wytrzymała z nim tyle lat. Jednak ta sytuacja z klubem, kiedy znalazł ją jego przyjaciel, plus to, gdy przyszła do niego mocno pod wpływem. Później cholerny Seth Byrne, który lepiej, aby nie pokazywał mu się nigdy na oczy, bo własna matka go nie pozna. To wszystko sprawiło, że uświadomił sobie emocje, które gdzieś tam w nim już długo siedziały, ale nie potrafił ich nazwać. W końcu potrafił powiedzieć to, na co tak długo czekała i na czym jej zależało. Nadal nie czuł się z tym jakoś szczególnie komfortowo, ale wyznania znacznie łatwiej przechodziły mu przez gardło.
Teraz ciągle się zastanawiał, czy jakimś cudem nie zorientowała się o jego planach. Jeśli tak, to jest naprawdę dobrą aktorką, ponieważ zaskoczenie było bardzo autentyczne. Uśmiechnął się szerzej, widząc ją w takim wydaniu. Zawsze wyglądała pięknie, ale teraz przeszła samą siebie.
- A Ty zastąpisz mnie na służbie? - zaśmiał się, ponieważ wyobraził sobie, jak Vi dosłownie topi się w jego strażackim uniformie, a potem nie potrafi za bardzo wyciągnąć ze schowków potrzebnych sprzętów. Kiedyś chyba musi jej zrobić szkolenie, tak dla własnej zabawy. W jego profesji liczyła się każda sekunda, a oni mieli to już opanowane do perfekcji. On za to nie poradziłby sobie na planie filmowym, w ogóle wszelkie medialne rzeczy nie były dla niego.
Pierwszy raz faktycznie słyszał dudnienie własnego serca, kiedy zadał jej to szczególne pytanie, a potem czekał na odpowiedź. Jeśli się nie zgodzi... Właśnie, nie przemyślał tego, co będzie, jeśli odmówi. No cóż, spędzą dalej wspaniale razem czas, zabiorą Evana na kilka drinków. Na szczęście nie kazała mu czekać długo, a widząc w jej oczach łzy, mógł przewidzieć odpowiedź. Zdążył się jeszcze uśmiechnąć, zanim zaczął oddawać pocałunek dziewczyny z równym zaangażowaniem. Gdyby nie to, że ich trochę gonił czas to mogliby spędzić na tej aktywności resztę wieczoru.
- A ja kocham Ciebie. Nie mam dla Ciebie pierścionka zaręczynowego, ale z czasem na pewno taki dostaniesz. - odpowiedział jeszcze, a potem przejechał opuszkami palców po jej policzku. - W takim razie chodźmy... W środku czeka jeszcze Twój świadek. - uśmiechnął się lekko, zgarniając jej dłoń w swoją. Chłop tylu emocji nie miał przez dwadzieścia lat swojego życia, będzie musiał to porządnie odespać i odreagować. Na razie szedł za ciosem, co o dziwo wychodziło mu całkiem ładnie. Weszli do kaplicy, gdzie przed drzwiami sali ślubnej czekał na nich Evan.

Victoria Brooks-Moore
knowledge is power
26 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Przy nim nie musiała nikogo udawać. Mogła być po prostu sobą i na swój głupiutki sposób cieszyć się z każdej małej pierdółki, bo on widział w niej znacznie więcej niż to co reszta świata. Dla innych była dziewczyną, która wygłupiała się przed kamerą i zarabiała na tym krocie, gdy wskakiwała w kolejną rolę swojego życia. Dzisiaj mogła być księżniczką, a jutro wyuzdaną striptizerką w klubie. Maski. Dziennie zakładała swoją maskę, gdy wychodziła na miasto, a ją zaczepiały obce osoby, które chciały z nią sobie zrobić zdjęcie czy też prosiły o autograf. Żyła dosłownie oczekiwaniami innych ludzi co do swojej osoby, a komentarze boleśnie wpijały się w jej głowę. Każdy krok obserwowały tysiące ludzi gotowych wygłosić swoją opinię nawet, gdy nie do końca wiedziały jak sprawa faktycznie się miała. Przy nim była zwykłą kobietą, która miała swoje marzenia i ambicje. Była Victorią Brooks.
- Gdybym pracowała z wami i miała na sobie dopasowany uniform, to uwierz, ale ilość wezwań znacznie wzrosłaby w tym roku. A kalendarz na nowy rok sprzedawałby się niczym gorące bułeczki. - zaśmiała się, bo kompletnie nie wyobrażałaby siebie w obliczu takiego stresu. Była zbyt łagodna na takie akcje ratownicze. Więcej przeszkadzałaby niż faktycznie pomagała, więc wolała ratowanie ludzkiego życia pozostawić w czyiś kompetentnych dłoniach. Za to Billy nie przeżyłby ani jednego dnia na planie filmowym.
A to co właśnie działo się w tej chwili wokół nich było niczym wyjęte z komedii romantycznej. Wyjazd do Vegas i szybki ślub, którego się nie spodziewała. Pomimo, że znali się na wylot, to w dalszym ciągu potrafił ją zaskoczyć. Kochała go. Tak bardzo go kochała i Bóg jej świadkiem, że tak wiele razy sobie wyobrażała tą chwilę. Jeszcze kilka tygodni temu mogła jedynie skrycie marzyć o tych słowach i o tym, że mężczyzna zdecyduje się na taką decyzję. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak jej serce szalenie biło w piersi, a łzy wzruszenia widoczne w jej oczach były prawdziwe. Chciała tego. Jego całego i z uśmiechem na swojej ślicznej twarzy chciała dopisać jego nazwisko do swojego.
- Billy to tylko błyskotka. Już ci mówiłam.. Pamiętasz na MET? Zaręczyny plastikowym pierścionkiem z maszyny? Nie obchodzi mnie biżuteria, chcę być tylko z Tobą. - wyznała szczerze i złożyła na jego ustach kolejny pocałunek. Ślub... Wiedziała, że jak tylko wrócą do Nowego Jorku, to przyjaciele i siostra ją zabije. Tyle, że każdy i tak gdzieś mógł się spodziewać czegoś tak szalonego po niej. O spontanicznej decyzji spowodowanej małym impulsem szczęścia.
- Mój świadek? - spojrzała na niego zaskoczona, ale ufnie podała mu swoją dłoń i ramię w ramię weszli wspólnie do kaplicy. Znowu chciało jej się płakać. Oni naprawdę to robili... Wychodziła za mąż za miłość swojego życia.
Evan...
Widok brata w garniturze ją rozczulił. Nie spodziewała się, że ta dwójka wszystko tak zaplanowała. W pierwszym odruchu chciała podbiec do Evana, przytulić go i zasypać opowieścią o tym co przed chwilą się wydarzyło. Zapewne później i tak to zrobi. Jednak tym razem, w tej chwili, pierwszy raz powściągnęła swoją szaloną naturę i pozwoliła sobie jedynie przyłożyć dłoń do serca, które biło w jej klatce piersiowej.
- My naprawdę to robimy... - wyszeptała jakby do końca nie była w stanie w to uwierzyć, a to wszystko miało być tylko snem.

Evan Molloy Billy Moore
i wanna be where people are
ODPOWIEDZ