ODPOWIEDZ
27 lat 180 cm pani adwokat
Awatar użytkownika

So when I'm gonna know what to feel inside, baby
Maybe it's just all in my head so

something about me
by b.

Obrazek



02.


W Ten Twenty nie zmieniło się nic.

Zakurzony bar wyglądał tak samo teraz, jak i za czasów ich studiów, kiedy cała grupa przesiadywała tu zdecydowanie ponad normę. Zawsze w budce na samym końcu, blisko dartów i z przestrzenią, żeby dostawić stolik gdyby była taka potrzeba. Złudne nadzieje, że barmani będą pamiętali byłych studentów, nie ziściły się kiedy mini zjazd pojawił się w pomieszczeniu. Obsługa była inna, i zdecydowanie młodsza od nich, oczywiście, ale sprawnie podawali im kolejne zamówione drinki i nieduże talerzyki pełne solonych orzeszków i innych zapychaczy, które nie pomagały znacząco z powoli rosnącymi procentami…

Ale uśmiech na jej twarzy zagościł, jak tylko weszła do środka, i nie znikał przez cały wieczór. Zwłaszcza, kiedy wszyscy czuli jakby czas nie minął, choć nie byli w tym samym miejscu, stanowisku i każdy wiódł inne życie. Leah upierała się na spotkanie, i choć wahała się przez kilka dni, z tej perspektywy nie żałowała, ze przyszła. Ściśnięta na niedużej kanapie pomiędzy znajomymi, którzy śmiali się i przekrzykiwali przez siebie wspominając studia, pijaństwo i wtopy. Nagle jej powrót do Nowego Jorku nabrał zupełnie nowego sensu i znaczenia, nawet gdyby jutro miała przeżywać ból głowy.

Case. Casey! — Wyciągnęła się przez stolik po środku, do siedzącego naprzeciwko niej mężczyzny, próbując przekrzyczeć muzykę i zwrócić kego uwagę. Od kiedy oficjalnie wymienili się numerami na korcie, Luce nie miała takich samych oporów przed wysłaniem wiadomości, jak wcześniej. Odpisała do natrętnego znajomego ze studiów jeszcze zanim weszła w klubie pod szybki prysznic. Od tamtej pory wymienili się kilkoma wiadomościami, a od czasu do czasu Latham łapała się na tym, czy nie odezwać się jeszcze raz, trochę bez powodu. Umówić na kawę. Ale mieli zaplanowane to grupowe wyjście i na razie zostawiła inne plany na bok. — Idę do baru, chcesz…? — Kiwnęła głową w stronę pustej szklanki przed nim, a w międzyczasie ktoś cmoknął ją w policzek na pożegnanie i wyszedł. Po północy większość ludzi zaczęła się już zbierać.

Z początkowej grupy została już ich tylko garstka. Ale Luce była kompletnie obudzona i pełna energii, nie gotowa jeszcze na to, żeby szukać taksówki na Queens. Jej jasne oczy wpatrywały się w Morrisona wyczekująco, na krótkie potwierdzenie, albo kiwnięcie głową. Zabębniła paznokciami po stole już prawie decydując się na postawieniem go przed faktem.






Casey Morrison
love is in the air
28 lat 187 cm tenisista | specjalista ds. cyberprzestępczości
Awatar użytkownika

The difference between the impossible and the possible lies in a man's determination.

something about me
by myself

02.



Powrót do Ten Twenty sprawił, że wróciły do niego wspomnienia.

Casey prędko poczuł, jakby był tu raptem w zeszły weekend, a nie kilka lat wcześniej. Powróciły też jeszcze głupie żarty, a momentami nawet przesadne pajacowanie. Ten lokal i konkretna paczka znajomych sprawiły, że z łatwością przeniósł się do czasów, które dla niego samego były o wiele bardziej beztroskie. Brakowało mu tej swobody i nieroztropności. Nie zastanawiania się nad tym, co czeka go po powrocie do domu, co jeszcze powinien zrobić i załatwić, z jakich obowiązków się wywiązać. Liczyło się tylko tu i teraz oraz to, żeby jego kufel z piwem był pełny.

Najwyraźniej nie tylko on miał potrzebę oderwania się od swojego obecnego życia, gdyż pośród wielu toczących się rozmów, większość unikała poważnych — potencjalnie psujących atmosferę — tematów. Nikt nie przyszedł, by dzielić się swoimi dramatami życiowymi, wylewać swoje żale czy opowiadać o niepowodzeniach. Nawet jeżeli niektóre były oczywiste dla wszystkich, bo plotki roznosiły się z ogromną łatwością. Niepisana zasada tego spotkania brzmiała — dzisiaj mamy dobrze się bawić.

Morrison był właśnie w trakcie rozmowy ze starym kumplem, gdy usłyszał swoje imię. Jego wzrok od razu powędrował w stronę Lucy, a zaraz potem przeniósł się na jego pusty kufel. Skinął jedynie głową i na moment powrócił jeszcze do swojego kolegi, by szybko zakończyć temat, poklepał go po ramieniu i przeprosił, by wydostać się z środka. Zabrał ze sobą kufel, poczekał, aż Latham do niego dołączy i razem ruszyli w stronę baru.

— Tom tak się zmienił, że ledwo co go poznałem. Zawsze był taki spokojny i niepozorny, a teraz wygląda jak… typowy koks — zażartował sobie, nie oglądając się za siebie, by nie zdradzić tego, że troszkę obgadywał swojego kolegę.

Po zatrzymaniu się przy barze od razu poprosił barmana i zamówił dla siebie kolejne jasne piwo, po czym przeniósł swój wzrok na dziewczynę, by ona kontynuowała zamówienie. W międzyczasie przysiadł na wysokim krzesełku i obejrzał się za siebie. Odnalazł wścibskie spojrzenie Leah, która bacznie ich obserwowała, jednak w chwili, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały to w popłochu odwróciła się w drugą stronę.

Casey parsknął pod nosem, ponownie koncentrując się na swojej towarzyszce.

— Więc… nie wiem, czy wolisz pogadać o sama wiesz czym czy może raczej pograć w rzutki? — zapytał z widocznym rozbawieniem na twarzy. Po tym tajemniczym stwierdzeniem krył się oczywiście jego rozwód, którym od strony prawnej miała zająć się Lucy. Casey był lekko podchmielony, zatem jego podejście było o wiele bardziej pobłażliwe, skoro stawiał te dwie sprawy na równi.


Lucille Latham

into the unknown
27 lat 180 cm pani adwokat
Awatar użytkownika

So when I'm gonna know what to feel inside, baby
Maybe it's just all in my head so

something about me
by b.

Pomimo późnej godziny, bar nie był jeszcze opustoszały. Prawdopodobnie z powodu ilości studentów, którzy siedzieli dookoła, tak samo jak oni te kilka lat wcześniej. Chociaż tego wieczoru Lucille czuła się praktycznie jak jedna z nich. Młoda studentka prawa w otoczeniu innych młodych studentów. Prawa, finansów, managementu.

Wspominali swoje czasy na Columbii z łatwością, zostawiając rozmowy o pracach, dzieciach i rodzinach na lunch w ciągu dnia. Mimo, że na pewno nie jutrzejszego.

Na kiwnięcie głową Morrisona dziewczyna oderwała dłonie od stolika i wyszła z budki przepraszając dwoje spośród swoich współtowarzyszy. Stanęła obok, kątem oka dostrzegając, że mężczyzna miał zamiar do niej dołączyć już za moment. I faktycznie chwilę później oboje stali oparci o wysoki blat lady.

Na pewno uderzył w siłownię zaraz po dyplomie. — Przyznała mu rację i niestety sama nie powstrzymała się przed spojrzeniem za siebie. Z szerokim uśmiechem powiodła po pozostałych twarzach i obróciła się z powrotem. — I chyba za często stamtąd nie wychodzi. — Dołączyła do niewinnego żartu i zamówiła gin z tonikiem zaraz po Casey'm. Noc była młoda, a towarzystwo doskonałe; zamierzała wypić jeszcze kilka drinkow.

Sama wiem czym? — Lucy zaśmiała się rozbawiona. — Jeśli chcemy mówić kodami to tylko i wyłącznie przy rzutkach. — W połączeniu z alkoholem i wyjątkowo niespotykanym tematem nie wiedziała na ile dobry był to pomysł. Ale po północy logika szła w kąt. Poza tym, co byłoby lepsze dla rozładowania napięcia?

Kiedy barman przyniósł kufel piwa I szklankę z ginem, kobieta szybko zapłaciła, tylko palcem uniesionymi w górę ukrócając ewentualne sprzeciwy, i od razu poprosiła o rzutki. — Muszę cię tylko ostrzec, że jestem nawet dobra. Gramy do zera? — Przechwalała się tylko w żartach. Jedna dłoń zaciśnięta na szklance, druga na garści kolorowych, plastikowych lotek, które położyła na niedużym stoliku.

Alkohol lekko szumiał jej w głowie.

Nie miała słabej głowy. Poza tym była przyzwyczajona do kieliszka przy obiedzie, czy butelki wina przy kolacji. A jednak kilka głębszych w barze I czuła miły rausz. I miłe ciepło z powodu miłego towarzystwa.

Latham uniosła wzrok na bruneta i kiwnęła głową w stronę stolika zachęcając, żeby zaczął.
Jedna rzutka - jedno pytanie na temat sam wiesz czego. — Ostatnie słowa wypowiedziała konspiracyjnym szeptem, podchwycając jego sformułowanie z wcześniej, mimo, że muzyka na pewno topiła ich głosy. Nikt że stolika nie wiedział, ani nie słyszał o czym rozmawiali. — Albo, jedno pytanie i łyk piwa i... — Zatrzęsła dłonią w powietrzu, a jej trunek zabrzęczał kostkami lodu. — Ach! I wszystkie moje porady prawne... Nie będą złe, ale może nie wprowadzałabym ich w życie bez jutrzejszego potwierdzenia. Popołudniowego, jak już kac wymięknie.




Casey Morrison
love is in the air
28 lat 187 cm tenisista | specjalista ds. cyberprzestępczości
Awatar użytkownika

The difference between the impossible and the possible lies in a man's determination.

something about me
by myself

Dla Casey’ego rozwód był trochę takim zakazanym tematem, więc potraktował go tak samo, jak jedną z najstraszniejszych fikcyjnych postaci ze swojego dzieciństwa. Trochę tak, jakby mówienie o nim bezpośrednio wprowadzało w jego życiu taki stopień urealnienia, z którym wewnętrznie nie mógł sobie poradzić. Zatem ucieszył się, że Lucy tak łatwo i płynnie podjęła jego narrację, przy tym nie pozwalając wytrącić się z dobrego humoru, którego stanowczo nie chciał psuć.

— Tak jest. Standardowo do zera. I na koniec trzeba zejść z liczby w minimum dwóch rzutach — przypomniał o kolejnej z zasad. Rzucanie w jedno konkretne pole na samym końcu było pójściem na łatwiznę, a Morrison wcale nie lubił wybierać drogi na skróty.

Gdy barman podsunął kufel piwa, to od razu za niego pochwycił i powędrował za dziewczyną w kierunku stanowiska z tarczami. Stanęli przy jednej z nich, a jego trunek wylądował na wysokim stoliku, po tym jak brunet upił kolejny łyk złocistego alkoholu.

— Hmm. Może po całej serii trzech rzutów? Żeby mimo wszystko było w tym więcej zabawy, niż… prawniczego bełkotu? — zaproponował, uśmiechając się przy tym wyraźniej. W ten sposób wyrażał swoją obawę, że zginie w jej profesjonalnych wywodach, a rzutki zejdą na drugi plan. Raczej wolał, żeby było na odwrót. Pewnie nie wypadało, bo powinien mocniej przejmować się kwestią rozwodu, niż głupią grą, jednak wolał, żeby tego wieczora ten temat nie przyćmił całej reszty.

Casey wyciągnął łapę po trzy rzutki w granatowym odcieniu i ustawił się w odpowiedniej odległości przed tarczą.

— Dobrze, wezmę poprawkę na późniejszą weryfikację twoich porad. Zresztą akurat nie słynę zbyt pochopnego działania, więc bez obaw — zażartował, jednocześnie starając się ją uspokoić. Morrison raczej nie podejmował prędkich i nieprzemyślanych decyzji. Musiał mieć wszystko dobrze rozplanowane i ułożone. Więc było bardziej niż pewne, że nawet po jej wyjaśnieniach będzie musiał sam wszystko sobie przetrawić.

Uniósł pierwszą rzutkę do góry i skupił się na tarczy. Za pierwszym razem celował nieco dłużej, lecz ostatecznie oddał dosyć szybkie trzy rzuty. Wszystkie trafne, dzięki czemu udało mu się uzbierać kilkanaście punktów. Podszedł do tarczy, by zabrać rzutki i wyciągnął telefon. Szybko znalazł odpowiednią aplikację i wpisał trafione przez siebie cyfry. Z uśmiechem na buzi powrócił do stolika.

— Chyba nie tak źle, jak na początek — skomentował, sięgając po kufel i zgodnie z wcześniej przyjętymi zasadami, upił dość spory łyk piwa. Odstawił szkło na blat. — Więc… zaczynając bardzo ogólnikowo, to jak to wygląda? Czy to raczej prosta, typowa sprawa czy wyczuwasz jakieś potencjalne problemy? — zapytał, unosząc i zatrzymując na dłużej na niej swoje ślepia. Pierwszy raz tego wieczora, skupiając się na niej na tyle długo i wnikliwie, by dostrzec, że wyglądała naprawdę ładnie.

Lucille Latham

into the unknown
27 lat 180 cm pani adwokat
Awatar użytkownika

So when I'm gonna know what to feel inside, baby
Maybe it's just all in my head so

something about me
by b.

Prawniczego bełkotu? Morrison, myślałam, że mnie lubisz! — Zawołała w udawanym oburzeniu, ale pokiwała głową z uśmiechem. Trzy rzuty brzmiały rozsądnie, będą mieli czas pograć i porozmawiać, nawet ogólnie, na słowo zaczynające się na “R”. Zabawne jak jedno przypadkowe (prawdopodobnie) spotkanie, kilka wiadomości i jeden wieczór w barze wystarczyło, żeby czuła się swobodnie. Faktycznie swobodnie, bez udawania i starania się. Tak jakby lata bez kontaktu zostały zapomniane tak szybko jak minęły. Droczenie się, zarezerwowane było w jej wypadku dla specjalnej, niedużej garstki ludzi, i Casey uplasował się w niej bardzo szybko. — Zapamiętam sobie, ale postaram się mówić w jak najprostszych wyrażeniach. Specjalnie dla ciebie. — Rozsypane na niedużym stoliku lotki prawie spadły na podłogę kiedy po nie sięgnęła, jednocześnie upijając swojego drinka z brzegu szklanki.

Casey złapał granatowe, a zaraz po nim, Lucille wybrała żółte, pobieżnie sprawdzając jak powyginane były ich końcówki.

Przyjął jej żartobliwe ostrzeżenie, na co tylko odsunęła się z linii rzutu i oparła o stolik, przy którym stali. Choć żarty były tylko żartami, Luce wolała nie mieć go na sumieniu gdyby tego wieczoru powiedziała coś nie tak, a on wziąłby jej słowa na… słowo honoru. Dla niej samej te nocne porady prawne, nie były normalnością. Zazwyczaj pierwsze spotkania odbywały się w biurach, domach, ewentualnie restauracjach, gdzie wszyscy zainteresowani zachowywali się rzeczowo i na pewno nie wypili wcześniej kilku drinków.

Miała ochotę szturchnąć go w ramię, kiedy celował pierwszą rzutką, ale powstrzymała się oglądając jak rzuca wszystkie trzy. Mogłam się nie przechwalać. Przeszło jej przez myśl. — Woo! — Zawołała, kiedy wracał w jej stronę. — Nie, jestem pełna podziwu! — Położyła dłoń na klatce piersiowej i pochyliła głowę na bok, kiedy zaczął z pierwszym, wedle zasad, pytaniem.

Hm.. — Mruknęła odrywając się od stołka i przerzuciła swoje lotki miedzy jedną dłonią a drugą. — Okej, usłyszysz to ode mnie pewnie tyle razy, ze ci obrzydnie, ale… to zależy. — Lucille uśmiechnęła się przepraszająco i wzruszyła ramionami. Rozwody mogły być najprostszą rzeczą, ale też najbardziej skomplikowaną, wszystko zależało od dwóch osób. Tutaj te dwie osoby… cóż. Z czasem będzie wiedziała więcej, zważywszy na to, że chciała mu pomoc, ale na razie nie wiedziała za dużo. Ich rozstanie nie było omawiano przy dzisiejszym stole, w grupie znajomych, z czego była zadowolona. Cieszyła się, że mieli wieczór, kiedy nikt nie musiał wnikać w swoje skomplikowane życia. Mogli za to powspominać, nacieszyć się swoją obecnością i pożartować ze swojej studenckiej głupoty sprzed x lat. Uniosła na niego twarz i na chwilę ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego oczy, nawet w przygaszonym świetle baru były przenikliwie niebieskie. Zapomniała, że były niebieskie. — Wszystko może potrwać od kilku miesięcy, na co zawsze mamy nadzieję. — Zaczęła i wymieniła się z nim miejscami ustawiając się gdzieś na linii rzutu. — Aż do kilku lat… — Zmarszczyła lekko nos, wiedząc, że ta druga linia czasowa nigdy nikomu się nie uśmiechała. — Cale szczęście, że znalazłeś dobrego prawnika, to zawsze pomaga. — Dodała jeszcze w żartach, nie chcąc żeby teraz kompletnie ich przygnębił.

W międzyczasie sama przyszykowała się do wymierzenia w stronę tarczy. Stanęła wyprostowana, z jedną nogą z przodu i szybko wycelowała i rzuciła pierwszą strzałkę, która niestety wylądowała na brzegu koła, nie dając jej największej ilości punktów. Druga i trzecia nie była najgorsza, uplasowała ją punktowo niżej od Casey’ego, ale nie na tyle żeby nie mogła nadrobić w kolejnych rundach. — Zapiszesz? — Poprosiła szybko, zanim wyciągnęła swoje rzutki z tarczy i wróciła z palcem uniesionym w górę. — Wiem, że to ty miałeś zadawać pytania, ale ja zadam jedno. Co pomoże mi, pomóc tobie. Czy podpisywaliście intercyzę?





Casey Morrison
love is in the air
28 lat 187 cm tenisista | specjalista ds. cyberprzestępczości
Awatar użytkownika

The difference between the impossible and the possible lies in a man's determination.

something about me
by myself

Z tym prawniczym bełkotem Casey na pewno troszeczkę przesadzał. W końcu jeszcze nie znał jej pełnych możliwości na tej płaszczyźnie. Jednak z doświadczenia zakładał, że podczas rozmów o pracy bardzo łatwo wpadało się w specjalistyczne słownictwo, które dla przeciętnej osoby bywało zawiłe i niezrozumiałe. Więc na wstępnie wolał uprzedzić, by w swoich wywodach nie zapędzała się zbyt mocno.

— Lubię cię. Jako ciebie. Jeszcze nie wiem, czy lubię cię jako prawnika — odpowiedział bez zawahania z szerokim uśmiechem na twarzy.

Morrisonowi wydawało mu się, że warto było rozdzielić te kwestie — przynajmniej w teorii — gdyż w praktyce nie było to przecież wykonalne. Nieświadomie wydobyło się z niego pewne wyznanie, jednak ono nawet nie zostało przez niego dostrzeżone, bo nie mówił przecież niczego zaskakującego. Gdyby było inaczej, to nie przyjaźniliby się w przeszłości, a obecnie nie nawiązaliby z taką ogromną łatwością kontaktu po kilku latach przerwy.

Po jej komentarzu widocznie przymrużył oczy, wlepiając w nią swoje przenikliwe spojrzenie. Jeszcze nie wiedział, czy traktować to jako rzeczywistą pochwałę czy raczej delikatny przytyk. Nie wyciągał zbyt prędkich wniosków, bo tak, jak sam powiedział wcześniej nie słynął z pochopnego działania.

— Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałem — wtrącił się jej ze stale utrzymującym się rozbawieniem.

Mógł spodziewać się, że rozwód nie będzie prostą sprawą, którą da się rozwiązać podczas jednej rozmowy jeszcze okraszonej procentami. Zapewne byłoby mu lepiej i całościowo lżej, jeżeli dałoby się to wszystko klarownie rozplanować, wykonać poszczególne czynności i mieć pewność, że po drodze nic ich nie zaskoczy, ale niestety w tym przypadku to było marzenie ściętej głowy.

Aż do kilku lat…

Pierwszy raz tego wieczoru mina mu zrzedła. W swoich rozważaniach chyba w ogóle nie brał takiej możliwości pod uwagę, bo kto chciałby spędzać czas w swoim otoczeniu tyle lat po rozstaniu? Może w przypadku naprawdę ogromnych majątków i rozejścia w totalnej niezgodzie, to byłoby zasadne. Jednak oni rozeszli się we względnie pokojowych stosunkach, więc na ten moment nie brał pod uwagę żadnej większej, prawniczej batalii.

Casey ocknął się, słysząc jej prośbę. Zaraz sięgnął po telefon, wpisując punkty, które uzyskała. Nim zdążył to jakoś skomentować, to pojawiło się pytanie, które w tym przypadku wydawało się niemal oczywiste, jednak on sam nawet o tym wcześniej nie pomyślał. Powinien się ogarnąć i skoncentrować mocniej na tym całym rozwodzie, gdyż jego rozkojarzenie na pewno nie będzie mu sprzyjać.

— Tak. To był warunek konieczny postawiony przez jej rodziców. Więc to powinno ułatwić sprawę… Chociaż dom kupowaliśmy wspólnie. Nie wiem, czy będzie chciała go sobie zostawić. Nie wiem też, czy ja go w ogóle chcę. Ale skoro rozchodzimy się w porozumieniu, to on nie powinien należeć się nikomu odgórnie… chyba — zaczął dywagować, błądząc przy tym spojrzeniem po podłodze i próbując przypomnieć sobie jakieś istotne fakty z umowy, którą wtedy podpisywali. Przed ślubem temat intercyzy nie wydawał mu się bardzo istotny, bo przecież nie brał pod uwagę, że mogłoby dojść do ich rozstania. Teraz mógł mieć jedynie nadzieję, że jego ówczesna pobłażliwość w tej kwestii, nie skończy się dla niego niespodziewanymi nieprzyjemnościami.

— Czy podczas tego całego procesu prawniczego będziemy musieli bardzo… — zawiesił się na moment, szukając odpowiednich słów. Nie chciał zabrzmieć niepoprawnie. Jakby miał coś do ukrycia w tej sprawie. — Wnikać w szczegóły? Naszego życia i rozstania? — zabrzmiał trochę naiwnie. Jednak gdzieś tam wierzył, że skoro to była ich wspólna decyzja, to mogą odpuścić sobie grzebanie w ich prywatności, skupić się na koniecznych formalnościach i pójść dalej.

Dopiero po wypowiedzeniu tego najmocniej nurtującego go pytania, podszedł na odpowiednie miejsce, skoncentrował się i oddał kolejne trzy rzuty. Tym samym dając jej moment na zastanowienie się nad odpowiedzią. Przez ten cały czas stał do niej plecami, więc nie mogła widzieć zmian zachodzących na jego twarzy. Morrison mocno starał się, żeby odtrącić te burzowe chmury, które ponownie nadciągały nad niego. I udało mu się, dzięki czemu wracał do stolika z o wiele mniejszym, ale jednak uśmiechem.

— Bo wiesz, wolałbym nie musieć zdradzać obcym prawnikom i tym bardziej tobie, jakie mam okropne nawyki, w jakiej piżamie sypiam bądź jak wywiązuje się z obowiązków domowych — zażartował z taką łatwością, jakby tamto pytanie wcale nie powodowało u niego skrętów żołądka. Zatrzymał się, podpierając się przedramionami o blat stolika i ponownie skupiając na niej swój wzrok, by móc z uwagą wysłuchać jej prawniczego bełkotu.

Lucille Latham

into the unknown
27 lat 180 cm pani adwokat
Awatar użytkownika

So when I'm gonna know what to feel inside, baby
Maybe it's just all in my head so

something about me
by b.

Rozbawione spojrzenie padło na Casey’ego kiedy zgrabnie wywinął się z jej oskarżającego pytania. Jego słowa odrobiny połechtały jej ego i potwierdziły to co wiedziała. Bo wiedziała, że ją lubił. Ona tez go lubiła. Zaplątała się lekko w myślach. W praktyce wszyscy w ich grupie byli zakolegowani, nawet jeśli nie zaprzyjaźnieni. Jednak kiedy słowa padły bezpośrednio, nawet jeśli wywołane żartobliwym pytaniem, zrobiło jej się miło.

Ale w swoje umiejętności prawnicze nie wątpiła, więc zignorowała delikatny przytyk wywracając jedynie oczami.

To dobrze. Czasami, jeśli będziesz miał do mnie pytanie, a nie będzie mnie w pobliżu, będziesz mógł w części sam sobie na nie odpowiedzieć. — Zażartowała ze szklanką w dłoniach, kiedy wróciła do stolika po swoich rzutach. Kostki lodu powoli topiły się w ciepłym pomieszczeniu i kiedy upiła kolejnego łyka, jej drink był tę odrobinę słabszy.

Jego mina, po szczerej odpowiedzi na to ile ta cała rozwodowa zabawa może potrwać, wcale jej nie zaskoczyła. Ona sama nie byłaby zadowolona z wizji możliwego przeciągnięcia się czegoś, o czym normalny człowiek chciałby zapomnieć jak najszybciej. Ruszyć do przodu, odkryć się na nowo jako osoba wolna. Zwłaszcza w mieście do tego idealnym. Nowy Jork tętnił życiem. Każdego dnia, gdyby tylko dać mu się wciągnąć, można było znaleźć coś do zrobienia, poznać nowych ludzi, odkryć nieznane dotąd miejsca.

To dobrze. — Powtórzyła znowu cicho, z ewidentną ulgą. Intercyza, zazwyczaj przedstawiana w złym świetle, ułatwiała wiele. Nie pozostawiała pola do dyskusji w większości decyzji, bo te zostały podjęte wcześniej, z trzeźwą głową i bez emocji, które zawsze eskalowały przy okazji rozstania. Była zdecydowaną fanką. Jak zresztą chyba wszyscy prawnicy. Przekrzywiła głowę na bok słuchając jego myśli wypowiadanych na głos. Ten krótki monolog, pokazywał jej jak bardzo w rzeczywistości przejmuje się tym wszystkim. Oczywiście, że się przejmował. Jego życie całkowicie zmieniało kierunek…

Taki był ten zbieg okoliczności, że jej życie też wypełnione było intensywnymi zmianami, choć niekoniecznie jeszcze dawała to po sobie poznać. Pierwsze dni w firmie były sympatyczne i na razie udawała, że to wszystko. Nie musiała skupiać się na niczym innym, nie musiała myśleć o innej firmie, sygnowanej jej rodzinnym nazwiskiem, ani o rodzinie. A właściwie jednym, konkretnym, rodzicu. Jeszcze przed przylotem do NYC postanowiła się nie wychylać, i poczekać na zaproszenie na dywanik. Teraz pozostało jej jedynie pracować, udowodnić, że została prawnikiem, dlatego, że była w tym dobra, a nie dlatego, że była Latham.

To… — Poczekała sekundę na to, żeby Casey dodał “zależy” i zabębniła palcami o stolik patrząc w ciszy na jego kolejne rzuty, których koniec zwieńczyła jednoosobowymi oklaskami. — No nie wiem, wspominasz o tej piżamie, jakby faktycznie była interesująca. Zaciekawiłeś mnie! — Zabujała się na piętach opierając dłońmi o stolik. — Podejrzewam, z tego co mówisz, że chcecie to załatwić polubownie? Wiesz, ja znałam Morgan z, może kilku wyjść, więc zgaduje tylko z tego jak wszystko wyglądało powierzchownie, że ona też nie będzie chciała niczego rozdmuchiwać. Ale z intercyzą i obopólną zgodą co do powodu i samego rozwodu… Wszystko może przebiec sprawnie i bez wywlekania pościeli. Wniosek, odpowiedź, negocjacje na temat wspólnego majątku, zgoda, podpis na dokumencie i wszystko kończy się bez rozprawy. — Żartobliwy ton zniknął gdzieś na chwilę, bo ostatecznie nie rozmawiali teraz na najlżejszy z tematów. Z drugiej strony chciała żeby jej słowa zabrzmiały pocieszająco, mimo, że na pewno mogły wywołać żal, smutek, może nawet gniew. Wszystko mogło zakończyć się szybko, jak gdyby nigdy nic… Lucille na chwile wyciągnęła rękę i ścisnęła jego dłoń.




Casey Morrison
love is in the air
28 lat 187 cm tenisista | specjalista ds. cyberprzestępczości
Awatar użytkownika

The difference between the impossible and the possible lies in a man's determination.

something about me
by myself

Na odpowiedź w kwestii piżamy Casey uśmiechnął się słabo. Naturalnie była to swego rodzaju przenośnia, jednak jego cała niewiedza w sprawie rozwodów sprawiała, że faktycznie mógł wziąć pod uwagę nawet wyciąganie takich głupot na tapet. Po chwili jedna z jego brwi powędrowała do góry, co wskazywało na podłapanie jej tonu odpowiedzi.

— Myślisz, że tylko dla kobiet robią różne ciekawe wdzianka do spania? Mogłabyś się zdziwić. Świat idzie z postępem, a mężczyźni też są obecnie otwarci na różne, nowe możliwości… — odpowiedział tajemniczo i z przekonaniem, jakby za całą jego odpowiedzią faktycznie mógł kryć się jakiś nietypowy, lateksowy strój do spania — i nie tylko. Nie wytrzymał jednak długo i zaraz sam się roześmiał wskutek powstałego w jego umyśle wyobrażenia. Nawet jeżeli coś takiego istniało, to stanowczo on był zbyt normalny i zwykły na takie różnorodności.

— W gwoli ścisłości… żartowałem, żebyś sobie nie pomyślała, że pod tą maską nudziarza ukrywam jakieś dziwne, mroczne perwersje i upodobania — sprostował dla spokoju ducha.

Granica żartu czasem bywała bardzo cienka i wolał jednak nie przesadzić, żeby nie skończyło się krindżem. Najpewniej to zachowanie było skutkiem wypitego alkoholu, który pozwalał mu rozluźnić się bardziej, niż zwykle, przez co żartował z rzeczy, na które jego trzeźwy mózg raczej nawet by nie wpadł.

Później już skupił się na słuchaniu jej dłuższej odpowiedzi. W tych warunkach utrzymanie koncentracji przez tak długi czas wcale nie było łatwe. Szczególnie gdy obydwoje rozmawiali twarzą w twarz, podpierając się na całkiem niedużym stoliku i pochylali się lekko ku sobie albo tylko on wychylał się w jej kierunku, bo zwyczajnie z jego wzrostem było mu wygodniej w takim ułożeniu i całkiem niecelowo wylądował w takiej pozycji, w której mógł z naprawdę bliska obserwować jej mimikę, oczy i ruchy warg… Lucy mówiła, definitywnie, i to jeszcze bardzo ważne rzeczy, na których obecnie powinno mu zależeć — i w pełni tak było, tylko raczej pod wpływem tych sprzyjających okoliczności nieco odpuszczał, gdy bardziej niż na całej łączącej ich sprawie skupiał się po prostu na niej.

Dotarła do niego końcówka, czyli chyba to, co najważniejszego, bo brzmiało to na podsumowanie. Zabrzmiało trochę brutalnie w jego odczuciu. Kilka formalności, podpisanie koniecznych papierków i załatwione. Małżeństwo było i małżeństwa nie ma, to przecież takie proste.

— To pewnie ta wersja wydarzeń, która powinna mnie ucieszyć, ale chyba nadal czuję się z tym nie do końca dobrze… w sensie, nigdy nie myślałem, że będę brać rozwód i… to głupie, nikt kto bierze ślub przecież nie myśli o rozwodzie — zaczął mówić, ale prędko przywołał do porządku samego siebie.

Niejako załamał się sam nad samą, opuszczając przy tym głowę w dół i wtedy dostrzegając jej dłoń przy swojej. Nie wiedział, jak mogło mu to umknąć. Chyba że wydarzyło się dosłownie przed chwilą. W pierwszym odruchu nie zrobił nic, gdyż nie był przyzwyczajony do przyjmowania takich drobnych gestów. Jego wkrótce była żona nie była zbytnio wylewna w chwilach, które wymagały współczucia. Jednak tym bardziej ten niewielki gest w jego oczach był naprawdę istotny. Odwzajemnił jej lekki uścisk, nie podnosząc jeszcze głowy, więc nie mogła dostrzec jego wyrazu twarzy. Potrzebował tych kilkunastu sekund na wzięcie się w garść.

— Dobrze, że czuwa nade mną taka fajna pani adwokat, bo w przeciwnym razie marny byłby mój los — powiedział, po czym w końcu uniósł głowę do góry, uśmiechając się przy tym w ten specyficzny słodko-gorzki sposób. Jednak gdy odnalazł jej spojrzenie, to zaczął powoli się rozluźniać, a jego uśmiech delikatnie się powiększać. Nie naciągał tego stwierdzenia, tylko naprawdę czuł jej wsparcie w tej sprawie, co tymi słowami — niemówiącymi nic wprost — chciał zasygnalizować, a swoim lichym uśmiechem jej podziękować.

Lucille Latham

into the unknown
ODPOWIEDZ