

But I gave myself again to that fire, threw myself into it, into him, and let myself burn.
something about me
— Oczywiście, że wiesz o jakie zdjęcia mi chodzi, naprawdę chcesz, żebym to powiedział na głos? — zaśmiał się delikatnie w jej stronę, przekrzywiając z rozbawieniem trochę głowę na bok. Tamte zdjęcia, które robił głównie on sam miały tylko i wyłącznie jeden cel - miała o nim myśleć, a że wtedy jeszcze nie mieszkali razem to takie widoki miała co jakiś czas gdy się spotykali, teraz mogła go widzieć w pełnej krasie jeśli chodzi o jego mięśnie brzucha, mogła go dotykać kiedy tylko chciała bo spali w jednym łóżku. Mogła praktycznie robić z nim co chce… nawet nie miała pojęcia jaki miałą na niego wpływ, wystarczyło tylko jedno słowo a on padłby przed nią na kolana niczym przed swoją boginią. Zaśmiał się lekko na jej słowa. — Raphael nie był szczególnie zadowolony z tego faktu, ale jakoś to zdzierżył — wyrzekł. Bo jeśli sądziła, że w jego życiu była inna kobieta to srogo się myliła, nawet nie pozwoliłby innej zrobić sobie zdjęć bez koszulki, które potem wysłałby do swojej dziewczyny, tak po prostu się nie godziło. Jego kuzyn musiał się tym głównie zajmować i za każdym razem wywracał na to oczami.
Przesunął spojrzenie po jej twarzy a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust gdy wzruszył ramionami. — Są one tylko i wyłącznie dla moich oczu, ponadto dobrze zabezpieczone, więc nie masz się czym martwić, że ktoś je zobaczy. Raczej zabiłbym każdego gdyby nawet spróbował — kącik jego ust drgnął przy tych słowach; nie lubił tego uczucia, które paliło go w piersi, że w jej życiu mógłby pojawić się inny mężczyzna, który pod wieloma względami byłby lepszy od niego. Nie sprawiałby większych problemów, nie byłby zepsuty psychicznie przez własnego ojca i przede wszystkim nie zawodził by jej na każdym kroku tak jak on to potrafił robić. Wzbraniał się od wszelkich używek i alkoholu bo wiedział, że wystarczyłby tylko łyk i wróciłby do tego cholernego uzależnienia. Od ich ostatniej rozmowy na ten temat nie ukrywał już faktu, że momentami ciągnęło go do procentów, chciał być wobec niej szczery.
Rozłożenie sprzętu nie zajęło mu zbyt wiele czasu, chociaż i tak miał wrażenie, że nie będą w stanie za bardzo skupić się na filmie, tylko na siebie nawzajem. Zresztą przyjechał tutaj, żeby spędzić z nią czas, nawet gdyby musieli przegapić wszystkie filmy jakie sobie wybrali na ten wieczór. Zacisnął lekko szczękę spoglądając na nią. Czy się przejmował? Jak diabli, ale nie był w stanie przyznać się do tego przed samym sobą, że obawiał się iż ta rozczaruje się tym wieczorem, zważywszy na to, że oboje byli sentymentalni to polana wydawała się być odpowiednim miejscem niż droga restauracja. No i po tym co przeżyła z Owenem chyba to było lepszym posunięciem, nieprawdaż? Wywrócił teatralnie oczami na jej słowa.
— Zero wyścigów, skończyłem z tym po ostatnim. Zresztą nawet nie wiem kiedy tak naprawdę wsiądę za kółko własnego samochodu — wzruszył lekko ramionami, od wypadku głównie to Layla prowadziła doskonaląc swoje umiejętności jeśli chodzi o prowadzenie auta, nawet gdy momentami Moreau lekko się krzywił na jej poczynania.
Bał się usiąść za kierownicą i chyba oboje zdawali sobie z tego sprawę, nawet gdy nie powiedział tego nigdy na głos.
Oburzył się na jej przytyk.
— Jak to nie jest romantyczna? Nawet nie wiesz, że sam fartuszek na Tobie zadziałałby na mnie jak płachta na byka, chętnie bym go wtedy z Ciebie zerwał… najlepiej zębami — puścił jej oczko, widząc minę i zaśmiał się lekko. Tak, to nigdy mu się nie znudzi, doprowadzanie jej do takiego momentu, że ta wgapiała się w niego z lekko rozchylonymi ustami i rumieńcami na policzkach, to był najlepszy widok pod słońcem.
— Jak możesz insynuować, że mówię to każdej. Żadna dziewczyna nie siedziała na masce tego samochodu bo ten przywilej należy do Ciebie, zazdrośnico — wytknął jej śmiejąc się lekko, przekrzywiając głowę trochę na bok gdy ta zarzuciła mu ręce na szyję. Nienawidził tych pieprzonych koszul, ale podobno wyglądał w nich seksownie i gustownie, dlatego tak się ubierał tylko i wyłącznie na specjalne okazje, a walentynki były taką właśnie okazją. Znosił to wszystko dla niej, to dla niej odbił się od pieprzonego dna starając się utrzymać głowę nad powierzchnią, nawet gdy było to trudnym zadaniem zważywszy na to co oboje przeżyli. — Jeszcze o to pytasz kochanie? Dałem Ci prowadzić samochód z którym mam jedyne przyjemne wspomnienia związane z moim ojc… z Elijah — skrzywił się lekko na dźwięk jego imienia w swoich ustach, ale już oficjalnie nie mógł nazywać go swoim ojcem, bo nim nie był. — Możesz z nim zrobić co chcesz, mogłabyś nawet go sprzedać jeśli takie byłoby Twoje życzenie ale… — kącik jego ust drgnął lekko, gdy nachylił się nad nią, zatrzymując swoje usta tuż przy jej, owiewając je swoim ciepłym oddechem. — … najpierw Cię zerżnę na masce tego samochodu, zanim oddam go w Twoje ręce, dobrze? — przesunął spojrzeniem po jej twarzy, potem na jej usta, oblizując swoją dolną wargę zwłaszcza w momencie gdy ta przygryzła swoją, czując jak jego serce zaczyna mocno nawalać w klatce piersiowej od tej bliskości.
— Nosisz go ze sobą i nawet się nie pochwaliłaś? — zaśmiał się lekko, przesuwając swoje usta na zarys jej szczęki, całując ją lekko i przelotnie w kącik ust. — Mówisz, że chcesz wiedzieć co bym wtedy zrobił? — zaśmiał się lekko gdy zjechał ustami na jej piersi, muskając językiem przez cienki materiał body wrażliwe sutki, doskonale wiedział jak może ją doprowadzić do wrzenia, wystarczyła tylko chwila i oboje pragnęli siebie w tym momencie.
— Zawsze? To dobrze, bo nie mam zamiaru się Tobą dzielić, nigdy — zastrzegł, trochę ochrypłym głosem, spoglądając w jej twarz. Wrócił pocałunkami do linii jej szczęki, wtłaczając więcej powietrza w płuca. — Wtedy gdyby nie policja to.. Padłbym przed Tobą na kolana, bo to właśnie ze mną robisz — wyszeptał, zanim nie złączył ich ust w żarliwym pocałunku, przelewając w niego wszystkie swoje uczucia, pożądanie i pasję.
Layla Rosales

Art is only a way of expressing pain
something about me
- Nie wiem o jakie zdjęcia ci chodzi. - upierała się dalej przy swoim. Może była trochę ciekawa jak to ubierze w słowa? Nigdy nie poprosiłaby go o takie zdjęcia. W całym swoim życiu nawet nie pomyślałaby o tym, że mogłaby takowe posiadać, a już tym bardziej dostać je w przypadkowym momencie. Co prawda nie narzekałaby na takie widoki, ale odpowiedzialność była zbyt wielka...
- Chcesz mi wmówić, że zmuszałeś do tego swojego kuzyna? Niby jak to wyglądało hm? Czekaj Raphael, to dobra sceneria tylko ściągnę koszulkę? A on robił ci całą sesję? Jak go do tego zmusiłeś? - uniosła jedną brew do góry, ale była nawet w stanie sobie wyobrazić taką scenę. Osobiście Raphaela nie potrafiła rozgryźć, bo przy niej kuzyn chłopaka był zawsze wycofany i powściągliwy, ale wiedziała jedno. Rowley i Raphael był to duet, któremu nie chciałaby nadepnąć na odcisk. Tą dwójkę łączyło coś nierozerwalnego co mogłaby porównać jedynie do swojej przyjaźni z Rey.
- Jeśli dasz mi godzinę i przejdę te zabezpieczenia, to je usuniesz? - spojrzała w jego oczy i wstrzymała oddech na chwilę. Naprawdę przejmowała się, że ktoś mógłby je zobaczyć, albo co gorsza posiadać. Zrobiła je tylko dla widoku Rowleya i to jeszcze pod wpływem chwili i przede wszystkim procentów. Zbyt wiele razy widziała co ludzie mieli w swoich telefonach i jak niektórzy wykorzystywali to do swoich celów, gdy w ekipie kradła nie tylko pieniądze od bogatych dzieciaków. Ufała jemu, ale nie innym.
Nie wyobrażała sobie w swoim życiu już innego mężczyzny. Gdy kątem oka obserwowała chłopaka, gdy rozstawiał sprzęt na polanie, to uśmiechała się pod nosem. Jeszcze miesiąc temu takie najdrobniejsze rzeczy sprawiały mu trudność, a on z każdym krokiem denerwował się, gdy coś mu nie wychodziło. Cieszyła się, że powoli wracał do dawnej formy i przede wszystkim, że znowu zaczynał ćwiczyć w ich mieszkaniu, a ona mogła obserwować te widoki udając, że film był ciekawszy. Ta cała sielanka i brak nowych problemów był upajającym stanem i pragnęła, żeby tak zostało. Tylko on i ona.
- Chcesz o tym porozmawiać? - na jej twarzy mógł wyczytać zrozumienie, ale i pewnego rodzaju troskę. Nie naciskała go, gdy kręcił głową i oddawał w jej dłonie kluczyki do samochodu - pomimo, że nie była zbyt dobrym wyborem na kierowcę. Co niektórych dosyć bawiło, bo przecież od lat Layla przebywała w kręgu ludzi, którzy startowali w wyścigach. O wiele lepiej czuła się na miejscu pasażera. Zresztą lubiła ten moment, gdy Rowley siedział odprężony za kierownicą i mimo wszystko kładł swoją dłoń na jej udzie, jakby drażniło go to, że nie może być bliżej. Co mogła poradzić, że jej chłopak wyglądał seksownie w tej swojej Perełce?
- A co w tym romantycznego? To dalej brzmi jak wstęp do filmu dla dorosłych. Nie wierzę, że to nazywasz romantycznym, a gdzie w tym cała ta otoczka? Jak nic chyba muszę zrobić ci szkolenie. W takich chwilach chodzi o wyznania. O ten przelotny dotyk i spojrzenia, gdy napięcie wzrasta pomiędzy dwojgiem ludzi. To coś innego niż rzucenie się na goliznę. - obruszyła się, ale po jej policzkach mógł zauważyć, że w pewien sposób i tak jego słowa na nią podziałały. - Romantyczna była nasza pierwsza randka. Romantyczny może być taniec w deszczu. Kochanie się w jeziorze w świetle księżyca, ale również drobne gesty. Czasami wystarcza mała karteczka z napisem Kocham Cię. - wyznała cicho i speszona zerknęła w bok.
- Nie jestem... zazdrosna... - przesuwała palcami po gładkim materiale koszuli i czerpała przyjemność z tej bliskości, która pomiędzy nimi się pojawiła. Nie chciała teraz myśleć o jego wcześniejszych podbojach i tym co robił z tymi dziewczynami. Wolała się skupić na tej chwili i sycić swój wzrok tym jak dobrze wyglądał w koszuli. Uwielbiała go w takim wydaniu, nawet gdy zazwyczaj niezbyt długo mogła się cieszyć tym widokiem. Wyjątkiem była jego impreza urodzinowa, gdy oboje toczyli grę na wzajemne kuszenie siebie, bo chłopak obiecał, że jej nie dotknie do czasu, gdy o to go nie poprosi. Chociaż gdyby wtedy w jego pokoju jego mama im nie przeszkodziła... Kto wie jak te urodziny skończyłyby się?
- Nigdy bym go nie sprzedała, ale mam pewien pomysł.. Nie wiem czy ci się spodoba, ale... - te psotne iskierki znowu pojawiły się w jej oczach, a jej wzrok zjechał na jego usta, gdy ten pochylił się nad nią. - Ale najpierw mnie przelecisz na masce. - wyszeptała i musnęła swoimi wargami jego usta. Delikatnie się zaśmiała, a kącik jej ust uniósł się do góry.
- W Sylwestra byłeś zawiedziony, że go nie mam, więc zaczęłam nosić w torebce. - przygryzła dolną wargę i wbiła paznokcie w jego ramię, gdy pocałunkami zszedł niżej na jej piersi. Zacisnęła mocniej uda na jego biodrach, a on mógł poczuć jej nierówny oddech na swojej szyi. Z jej ust wydobył się cichy jęk, gdy złączył ich usta w żarliwym pocałunku, od którego kręciło się jej w głowie. Powoli rozpinała jego koszule, przejechała palcami po jego klatce piersiowej i cicho zamruczała w jego usta. Ich oddechy się mieszały, gdy powoli oderwali się od siebie, a ona oparła czoło o jego. - A to nie było tak, że chciałeś zobaczyć jak bardzo chętna byłam? Nie chciałeś sprawić, żebym błagała cię o więcej? - przygryzła płatek jego ucha i delikatnie się uśmiechnęła. - Za to wiem co chciałeś zrobić z tą sukienką na naszej pierwszej randce. Zedrzyj ją ze mnie Rowley..
Tydzień później...
Oddał w jej ręce samochód nawet nie wiedząc na co się pisze. Może i była marnym rajdowcem, ale za to już wiele razy pomagała Rey w doborze lakieru i wyglądu auta. Szczególnie, że przyjaciółka co nowy sezon musiała odpicować swojego złomka, którego pieszczotliwie tak nazywała. Świetnie się bawiła, gdy wybierała kolory do tego projektu, bo oczywiście wykonanie musiała już pozostawić profesjonalistą. Czyli Rey i jej przyjaciółce, które wiedziały jak położyć na aucie lakier. Już wczoraj widziała efekt ich pracy i przynajmniej jej bardzo podobało się wykonanie. Nie była tylko pewna jak Rowley zareaguje. Szczególnie, że od niego zależało czy zgodzi się skończyć ten projekt, tak jak sobie to zaplanowała.
Stanęła przed zamkniętym garażem i spojrzała niepewnie na chłopaka.
- Jeśli ci się nie spodoba, to wrócimy do poprzedniego wyglądu... Tylko bądź szczery... - zastrzegła otwierając powoli garaż. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że cały samochód był czarny. Dopiero, gdy promienie słońca padły na lakier, to gama różnych odcieni fioletu i granatu wydobywała się spod głównego koloru tworząc wzór dymu.
- Wszystkie te Galaxy Wrap wydawały mi się tandetne i zbyt różowe... Udało nam się dobrać na tyle ciemny fiolet, że widać go tylko pod dobrym kątem i światłem i... Maskę zostawiłyśmy nie zrobioną, bo pomyślałam... No wiesz skoro podobno mój tyłek tylko może być na masce... - zmarszczyła nosek niepewnie, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. - Kiedyś chciałam dać ci obraz z odbitymi moim pośladkami na płótnie, ale może... Chcesz może jednak je mieć na masce swojego samochodu? - spojrzała w kierunku przygotowanej farby i zerknęła niepewnie w stronę blondyna. Jeśli się nie zgodzi to położą ostatnią warstwę zabezpieczającą lakier na masce, albo przywrócą poprzedni wygląd samochodu. Jednak gdyby się zgodził, to musiałby dokładnie pomalować jej ciało farbą i podsadzić ją na maskę, żeby odbić jej kształty na metalu...
Rowley Moreau


But I gave myself again to that fire, threw myself into it, into him, and let myself burn.
something about me
Był trochę egoistyczny bo nie potrafił wypuścić jej z rąk, spowodować, że mogłaby żyć innym życiem bo czuł się z nią w każdym możliwym aspekcie związany. Obnażył się przed nią i pokazał jej wszystkie sekrety i rysy w jego duszy, w jego umyśle a ona mimo tego wszystkiego go zaakceptowała, nawet gdy ten czuł do siebie tylko i wyłącznie wstręt.
Wywrócił teatralnie na jej słowa i wzruszył przy tym lekko ramionami, jeśli ta chciała go podejść, żeby ten jej powiedział o jakie zdjęcia chodzi to się myliła, nie miał zamiaru jej uświadamiać czy powiedzieć jej wprost, nawet gdy na to bardzo liczyła. Przesunął po niej spojrzeniem z lekkim uśmiechem na ustach a westchnienie po chwili wyrwało się spomiędzy jego rozchylonych lekko warg. — Nie zmuszałem, robił to z czysta przyjemnością i ochotą, nawet nie masz pojęcia jak bardzo — zaśmiał się sam lekko na te słowa bo chyba oboje wiedzieli, że Raphael nie był osobą, która chętnie zrobiłaby coś takiego, wprawdzie znali się z Rowleyem niczym łyse konie i wychowywali się razem i jedno mogło liczyć na drugiego.
— Nie przejdziesz ich — wyrzekł pewny siebie unosząc lekko brew do góry, może z pozoru nie wyglądał na człowieka, który się na tym znał, ale jeśli chodziło o jakiekolwiek zdjęcia to dbał o to, żeby nikt ich nie ujrzał. No i kto powiedział, że miał je w swoim telefonie i że miał je w tym momencie przy sobie? Moreau bywał w tych kwestiach bardzo skrupulatny.
— Dzisiaj chyba nie jest dzień na takie rozmowy, nie chcę psuć naszego wieczoru — wyrzekł po chwili posyłając w jej stronę lekki uśmiech, może trochę wymuszony bo akurat wypadek był ostatnią rzeczą jaką chciał poruszać właśnie w takim dniu jak walentynki, zważywszy na fakt, że nie był to przyjemny temat jak i na to, że blondyn popełnił wtedy kompletną głupotę za którą musiał pokutować. Może na zewnątrz już było wszystko normalnie, ale jego psychika bardzo ucierpiała w tamtym momencie, a niepewność jeszcze bardziej go przenikała. — Kto mówi, że rzuciłbym się na goliznę? Może patrzyłbym jak subtelnie mieszasz łyżką w garnku? Jak próbujesz potrawy, którą sama ugotowałaś a kropla ściekła by Ci po dolnej wardze. — przekrzywił lekko głowę na bok mrużąc oczy po tych słowach, jakby mógł sobie wyobrazić ją właśnie w takowym wydaniu. — Pamiętaj, że mężczyźni są wzrokowcami, my bardziej zapamiętujemy w ten sposób i to bardziej na nas działa. Dla mnie romantyczny gest to wspólny tatuaż, to jak trzymam Cię w ramionach co noc i wiem, że gdy się obudzę rano to nadal będziesz przy mnie — wyrzekł miękkim głosem, uśmiechając się przelotnie w jej kierunku, składając lekki pocałunek na jej czole.
— Wmawiaj sobie dalej, że nie jesteś — wymruczał po chwili cichym głosem spoglądając w jej twarz, gdy westchnienie wyrwało się spomiędzy jego ust. Doskonale zdawał sobie sprawę, że była zazdrosna, ale tak naprawdę to nie musiała i próbował ją do tego przekonać, tylko że jak widać z dość marnym skutkiem. Miał tylko nadzieję, że z czasem dziewczyna zda sobie sprawę, jaką miała dla niego wartość i że samochód mógł w każdym momencie sprzedać bo mu na nim nie zależało tak bardzo jak na niej. Lubił czuć jej przyjemny dotyk, delektować się tymi chwilami bliskości gdy byli dla siebie tylko oni i świat dookoła przestawał istnieć. Uwielbiał właśnie te momenty rozluźnienia, bo przy Rosales nie musiał niczego udawać i akceptowała go takiego jakim był nawet gdy momentami robił jakieś głupoty. Zmrużył delikatnie oczy na jej słowa, ale uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy uważnie wpatrywał się w jej twarz. — Mam ochotę wiedzieć już teraz co sobie wymyśliłaś, ale będę zajęty czymś innym — wyszeptał prosto w jej usta zanim nie złączył je w żarliwym pocałunku. Z jego ust wyrwał się cichy jęk, gdy przygryzł lekko jej dolną wargę, starając się palcami badać każdy skrawek jej ciała przez cienki materiał sukienki, którą miała na sobie.
Czy miał ochotę ją zerwać? Jak najbardziej.
— Można to sprawdzić w różne sposoby, ja jestem widocznie bardziej kreatywny — zaśmiał się delikatnie, opierając swoje czoło o jej, przesuwając palcami po jej ciele, z każdym ruchem zsuwając sukienkę bardziej w dół, żeby odkryć kolejny skrawek jej ciałą ukryte pod tym skąpym body.
— Skąd pomysł na taką bieliznę? Podoba mi się — wymruczał cicho w przerwie między pocałunkami gdy zaczął ją całować żarliwie, dobierając się także pod ten skąpy materiał, żeby ścisnąć tym razem palcami jej gołą pierś, delektując się jej reakcją na taką pieszczotę.
Tydzień później…
Nie miał pojęcia co takiego wymyśliła, ale bez wahania oddałby nawet za nią swoje życie a co dopiero samochód, który miał tylko wartość sentymentalną w tym momencie. Może ulżyłoby mu nawet gdyby po wypadku nie udało się go zreperować? Rick jednak był zbyt uparty, żeby tak odpuścić gdy Moreau się poddawał jeśli chodzi o naprawienie go. Stali przed garażem a ten wpatrywał się w dziewczynę z lekkim uśmiechem na ustach, wyluzowany.
— Wystarczy mi, że nie będzie różowy — zastrzegł tylko z lekkim uśmiechem wpatrując się w otwierająca bramę garażu. Takiego efektu akurat się nie spodziewał dlatego na moment zaniemówił wpatrując się w swoje auto. Nigdy nie bawił się w kolorowanie czy lakiery bo albo się na tym nie znał albo uznawał, że jego surowe auto lepiej wyglądało do czasu gdy nie dorwała się do niego Rosales, która zdecydowanie lepiej znała się na dobieraniu kolorów i sztuce.
— Wygląda obłędnie, już się bałem że użyjesz jakiegoś wściekłego różu i dodasz mu róg jednorożca albo coś w tym stylu — zaśmiał się lekko na swoją wizję kręcąc głową, unosząc lekko brew do góry na jej słowa. Przesunął językiem po swojej dolnej wardze i przygryzł ją w zamyśleniu. — na masce samochodu gdzie każdy widziałby Twoje kształty? — kącik jego ust drgnął lekko przy tym, gdy ten powoli zbliżył się do niej z zawadiackim uśmiechem na ustach, podchodząc najpierw do pilota od drzwi garażowych. Rozległ się zgrzyt i te zaczynały się zamykać.
— Tylko najpierw musisz się rozebrać, czyż nie? — obrócił się do niej przodem podchodząc powoli, lustrując ją uważnie gdy pierwsze materiały jej odzieży zaczęły spadać na podłogę.
Layla Rosales

Art is only a way of expressing pain
something about me
- Zatem jedynie możesz mu powiedzieć, że ma całkiem dobry zmysł kobiecy. Wiecie jak zwrócić uwagę kobiety na pewne szczegóły... - jej spojrzenie powędrowało w dół i przygryzła dolną wargę na widok opiętej koszuli na jego umięśnionym torsie. Uwielbiała go w takim wydaniu pomimo tego, że chłopak niekoniecznie lubił zakładać koszulę. Doceniała jednak za każdym razem, gdy robił to dla niej. - Wiesz te zdjęcia o których wcześniej wspominałeś. Mogłyby mi się chyba spodobać. O ile robiłbyś już je sobie sam. - uśmiechnęła się niewinnie i z ociąganiem przeniosła swój wzrok z powrotem na jego twarz. - Kto powiedział, że ja? Może mały zakład? Jeśli uda mi się przejść twoje zabezpieczenia, to ty robisz te zdjęcia. Jeśli mi się nie uda, to dostaniesz zdjęcie jakie sobie tylko wymarzysz. - uniosła jedną brew do góry w geście zapytania i wyzywająco spojrzała prosto w jego oczy. Kiedyś te zakłady i to igranie z ogniem przyniesie jej zgubę. Zdecydowanie powinna przestać się zakładać, ale cóż mogła poradzić, że te małe wyzwania dodawały życiu odrobinę szaleństwa?
Po chwili jednak jej wyraz twarzy złagodniał. Martwiła się o Rowleya i o to, że nie chciał z nią rozmawiać o wypadku. O tym, że nie chciał znowu prowadzić swojego samochodu. Pokiwała jednak głową na znak zgody, bo nie zamierzała na niego naciskać w żaden sposób. Tak samo jak on nigdy nie naciskał na nią.
- Przecież codziennie masz takie widoki. Zresztą to skąd w tej wizji sam fartuszek? - uniosła kącik ust i cicho się zaśmiała, gdy zaczął wymieniać kolejne rzeczy, które według niego były romantyczne. - Tak? A ja myślałam, że po prostu lubiłeś moje piętrowe łóżko. Wiesz ten dreszczyk emocji i niepewności, gdy nie wiesz czy jak się obrócisz, to czy przypadkiem nie spadniesz. - puściła do niego oczko i oparła swoje dłonie na jego biodrach.
Ta bliskość działała na nią hipnotyzująco. Tak jak za pierwszym razem, gdy podsadził ją na maskę swojego samochodu. Wtedy jednak oboje byli dość ostrożni w swoich ruchach, niepewni tego na ile mogli sobie pozwolić podczas tego udawania do czasu aż policja im nie przeszkodzi. Wtedy tak bardzo żałowała, że im przerwali. Teraz doskonale znali swoje ciała i miała wrażenie, że specjalnie przedłużał ten moment, chociaż powoli robiła się już niecierpliwa. Rowley zbyt dobrze wiedział co na nią działa i droczył się doprowadzając ją do szaleństwa.
- Tak? - czuła na swojej skórze zimne podmuchy wiatru, gdy zsuwał z jej ciała sukienkę. Krępowało ją to jak wpatrywał się w nią, a zarazem miło łechtało to jej ego. Chciała mu się podobać. Sprawiać, że jego zmysły były skierowane tylko na nią. Żeby jego męskość budziła się tylko pod wpływem jej ruchów i słów. Chciała to wszystko dla siebie i jeszcze więcej. Całą pieprzoną wspólną przyszłość.
- Obserwowałam cię na Malcie. Widziałam wtedy co przykuwało twój wzrok, gdy byliśmy w sklepie i gdy ostatnio byłam na zakupach znalazłam to. Początkowo chciałam to spasować do outfitu ze spodniami i kurtką, ale zapewne nie wypuściłbyś mnie tak z mieszkania. - rozchyliła delikatnie wargi, gdy jego dłoń zacisnęła się na jej piersi i uraczyła go cichym jękiem rozkoszy. Przymknęła na chwilę oczy i przechyliła głowę na bok dając mu lepszy dostęp do swojej szyi. Pozbyła się jego koszuli, którą odrzuciła do tyły na szybę i zahaczyła palcami o zapięcie jego spodni. Nie zamierzała dłużej tego przeciągać. Było u kresu swojej cierpliwości.
Tym razem to ona się wpiła w jego usta, a jej dłoń zjechała w dół jego podbrzusza.
Tydzień później...
Uwielbiała bawić się kolorami i kombinować z różnymi metodami nakładania farby. Tutaj jednak postawiła na klasykę i na stonowane odcienie, bo nie wiedziała na ile mogła sobie pozwolić. Co prawda chłopak bez wahania oddał w jej ręce samochód, ale nie chciała nadwyrężać jego zaufania szczególnie, że pojazd miał dla niego wartość sentymentalną.
- Auć. Prosto w serce. Obrażasz mój zmysł artystyczny. Za dużo spędzasz czasu z Rey wiesz? Ona raz mnie właśnie poprosiła o coś takiego. Tylko, że zamiast rogu miał być... - przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i przekręciła oczami. - Jak bardzo ci zależy to mogę ci obić kierownicę różowym futerkiem i powiesić tandetne pluszowe kostki do gry na lusterko. - uważnie spoglądała na jego twarz doszukując się chociaż cienia wątpliwości. Nie była pewna czy naprawdę mu się design spodobał.
- Masz rację. To głupi pomysł. Mogę ci coś narysować na masce jeśli chcesz, a ten pomysł odpuścimy... - zaśmiała się nerwowo i schowała twarz za swoimi włosami, żeby nie widział tych rumieńców, które paliły jej twarz. Miała ochotę walnąć sobie w czoło otwartą dłonią. Była taka głupia... Przecież jego mama widziała ten samochód. Jego ojciec... A on był na tyle zaborczy, że zapewne nie chciałby mieć...
- Co? - uniosła głowę zaskoczona, gdy drzwi od garażu zaczęły się zamykać, a on podszedł bliżej. Przełknęła ślinę, ale złapała za brzeg swoich spodni. Ściągnęła buty i zsunęła z siebie spodnie zostając tylko w koszulce i mocno wyciętych stringach. Specjalnie je założyła, żeby nie musiała rozbierać się do naga. Związała na boku brzeg koszulki, żeby nie upaćkać ją farbą, w której kierunku zerknęła. - Naprawdę chcesz to zrobić? Zatem czyń honory. Tylko pamiętaj, że masz tylko jedną próbę. - przygryzła dolną wargę i odwróciła się do niego tyłem.
Rowley Moreau


But I gave myself again to that fire, threw myself into it, into him, and let myself burn.
something about me
Zaśmiał się lekko na jej słowa, kręcąc głową. - Na pewno będzie zadowolony z tego, że ktoś doceni jego fotograficzny talent i następnym razem nie będzie się tak krzywił - zaśmiał się, przesuwając spojrzeniem po jej twarzy, jej bliskość zawsze powodowała, że jego serce mocno galopowało w piersi a ciało samo reagowało na ten subtelny dotyk, którym go obdarowywała. Lubił te ich momenty bliskości, gdy cały świat dookoła nie miał żadnego znaczenia, gdy byli tylko oni i nic więcej się nie liczyło. Na polanie gdzie tak
pierwszy raz się pocałowali pod pretekstem ucieczki przed policją, a Rowley i tak tego bardzo pragnął w tamtym momencie. To tylko dla niej zakładał te cholerne koszule w których miał wrażenie, że wręcz się dusił ale jej spojrzenie wszystko mu wynagradzało, nie raz słyszał, że to właśnie w koszulach się prezentuje bardzo dobrze, zwłaszcza po tym jak zaczął dbać o siebie i chodzić na siłownię czego efekty mogła podziwiać za każdym razem gdy przesuwała palcami po jego skórze na brzuchu. Zaśmiał się lekko na jej słowa, przekrzywiając z rozbawieniem głowę na bok. - Skąd pomysł, że sobie ich sam nie robię? Raczej nie byłbym zadowolony gdyby mi je robił Raphael nawet gdy jesteśmy ze sobą blisko, te widoki są zarezerwowane tylko dla Ciebie - zapewnił ją z rozbawieniem widocznym na twarzy, że mogłaby pomyśleć o tym, że takie właśnie zdjęcia robiłby mu jego kuzyn, nawet gdy byli ze sobą zżyci to były pewne granice, których nigdy nie przekraczali.
Uniósł lekko brew na jej słowa i przez moment się zastanawiał przygryzając lekko dolną wargę. - Lubisz się zakładać, prawda? Ale umowa stoi, ile czasu mam Ci dać na złamanie tych zabezpieczeń? - był pewien, że ich nie złamie chociażby dlatego, że sporo wysiłku włożył w to, żeby nikt się do nich nie dostał, nie był jakimś pierwszym lepszym amatorem, który trzymałby takie zdjęcia bez żadnego zabezpieczenia, ale wiedział także, że Layla była uparta i gdyby chciała to mogłaby się tam dostać, ale to on musiałby jej na to pozwolić, a miał ochotę się z nią trochę podroczyć.
Wypadek był tylko i wyłącznie jego głupotą bo pod wpływem emocji wsiadł po pijaku za kółko, wstydził się swojego czynu przez co bał wsiąść ponownie za kierownicą swojego auta, ale przyjdzie taki moment gdy znowu poczuje się tam jak ryba w wodzie, ale jeszcze nie teraz, nie był pewien tego, czy nie dostałby jakiegoś ataku paniki podczas jazdy a nie chciał narazić jej na niebezpieczeństwo. - Myślę, że w samym fartuszku wygladałabyś seksownie, chociaż bielizna pod nim też mogłaby być spoko opcją - wymruczał lekko ochrypłym głosem wyobrażając sobie dziewczynę jak paraduje tak przed nim w kuchni, na pewno wtedy by nie trzymał rąk przy sobie i po prostu oparłby ją o ten cholerny blat i… poczuł jak robi mu się gorąco na samą wizję, która pojawiła mu się w głowie.
Cholera… tak cholernie na niego działała, że nawet nie miała pojęcia o tym z czym się borykał za każdym razem gdy ta była blisko niego. - Ah… to łóżko przyprawiało mnie o koszmary, ale seks w nim był zajebisty - zaśmiał się jeszcze lekko na swoje słowa, obejmując ją mocniej w pasie, pozwalając jej na to, żeby ta przylgnęła do niego jeszcze mocniej. Chciał być blisko niej, jak tylko najbliżej się dało w tym momencie. Czy celowo wszystko przedłużał? Być może, po prostu delektował się jej bliskością, oraz tym jak ta reagowała na jego subtelne pieszczoty gdy przesuwał palcami po jej ciele szukając tych wrażliwych miejsc nawet gdy znał jej ciało lepiej niż swoje. Lubił gdy ta się delikatnie spinała, albo drżała oddając się mu całkowicie a on uznawał to za swoje zwycięstwo. - Myślę, że nawet w worku na śmieci byłabyś dla mnie seksowna, nie ważne jak jesteś ubrana czy masz więcej ubrań czy mniej to cały czas tak cholernie na mnie działasz… - wyrzekł ochrypłym głosem, czując jak lekki podmuch zimnego powietrza przesuwa się po jego skórze gdy ta zsunęła z jego ramion koszulę odrzucając ją na bok, zadrżał lekko od tego doznania odwzajemniając pocałunek z prawdziwą pasją. Cichy jęk wyrwał się z jego ust gdy poczuł jej rękę na swoim podbrzuszu, sam nie pozostając dłużny gdy wsunął swoją pomiędzy jej uda, drażniąc ją przez cienki materiał bielizny.
Wiedział, że dziewczyna miała wrazliwą duszę artysty i mógł podziwiać jej dzieła gdy ta chciała mu je pokazać, ale ten szalony pomysł na który wpadła wręcz mu się spodobał, zwłaszcza że było to coś ryzykownego, nawet przez moment miał wrażenie, że ta się po prostu wycofa. - Żadnego różu, proszę… to zdecydowanie ugodziłoby w moje męskie ego - zaśmiał się lekko na swoje słowa, przekrzywiając lekko głowę na bok, wpatrując sie w jej twarz oraz powstające na jej rumieńce, jak myslała, że tak po prostu odrzuci jej pomysł to się bardzo myliła, lubił te jej szalone pomysły coraz bardziej.
Przełknął ślinę spoglądając na nią gdy ta zaczęła zsuwać z siebie ubrania, sam fakt że miała na sobie stringi spowodował że…. Cholera, zaczerpnął mocno powietrze do płuc wpatrując się w nią uważnie gdy ta odwróciła się do niego tyłem. - będę musiał to zrobić bardzo dokładnie - zastrzegł z błyskiem w oku idąc po farbę, którą postawił obok swojej nogi, gdy przyklęknął przed dziewczyną tak, że bez przeszkód mógł ustami musnąć skórę tuż nad linią jej stringów, uśmiechając się przy tym lekko. Opuszkami palców zaczął sunąc po jej nodze w górę. - Tylko wiesz, że potem nie będę w stanie trzymać rąk przy sobie? - wyrzekł lekko ochrypłym głosem, sunąc palcami w górę jej nóg, zahaczając niby przypadkowo paznokciami o pasek jej stringów, śmiejąc się lekko na jej reakcję.
Dopiero po chwili sięgnął po farbę nakładając ją na jej ciało z subtelnością.
Layla Rosales