

Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
outfit
How do you fall in love?
Harder than a bullet could hit you...
Wiedział, że będzie miał naprawdę przejebane, kiedy pokaże się Millerowi z kolejnymi śladami po bójce na twarzy. Jednak… Tym razem musiał działać od razu, chodziło o Laylę. Nie potrafił się powstrzymać, furia przejęła nad nim kontrolę. Nie mógł pozwolić jej zniszczyć sobie ponownie życie, zaprzepaścić wszystko na to tak ciężko pracowała przez lata. Doskonale pamiętał, kiedy pierwszy raz zwróciła się do niego o pomoc, sam wtedy nieco jeszcze jej potrzebował. Był w stanie wiele poświęcić dla jej dobra… Przynajmniej walkę wygrał, jednak nie ze względu na umiejętności, które mocno zardzewiały przez lata, tylko brak kompetencji towarzystwa z którym się bił. Wyszedł prawie bez szwanku, trochę ran na twarzy, obite ciało… Mogło być znacznie gorzej. Wiedział, że teraz mu nie podskoczą. Jego nazwisko miało nadal dość mocną pozycję wśród mieszkańców dzielnicy, kiedyś był naprawdę groźny… Dopóki nie poszedł na odwyk i nie zaczął się starać być kimś zupełnie innym. Dodatkowo jego siostra jest gliną, nikt nie był w stanie ruszyć Sinclairów, wiedzieli doskonale czym taki wygłup grozi.
Nie dyskutował mocno z Rhysem, zbierał posłusznie wszelkie nerwowe komentarze. Oczywiście użył swojego “uroku osobistego”, żeby jakoś załagodzić całą sytuację. Przynajmniej teraz mógł korzystać z tego, że mężczyzna ma do niego ewidentnie słabość. Wystarczyło kilka pocałunków, ciepły oddech na jego skórze i Miller tracił wszelkie argumenty… Starał się mu też wyjaśnić sytuację, no ale obiecał, że postara się więcej w bójki nie ładować. Podejrzewał, że nie będzie takiej potrzeby, kiedy dobitnie wyraził własne zdanie w stosunku do grupy wypierdków, których znał praktycznie od małego. Zbyt wiele brudów na nich miał, aby mogli się mu sprzeciwiać. Miał tylko nadzieję, że Layla również go posłucha i się nieco opamięta.
Ochroniarz doszedł do wniosku, że należy odgruzować umiejętności samoobrony jego klienta. Oczywiście River uważał, że wszystko jest w porządku… Jednak jego zdolności miały się nijak do tego, co prezentował sobą jego… No właśnie, kto? Nie mógł się na razie na tym skupiać. Jednocześnie nie chciał o nim myśleć jedynie w kategorii ochroniarza… Umówili się w lokum Millera, gdzie River miał przyjechać po skończeniu zmiany w schronisku. Tam przynajmniej nie musiał go mocno pilnować, większość czasu spędzał wśród swoich czworonożnych podopiecznych, którzy nie stwarzali zagrożenia. Oczywiście odświeżył się wcześniej jeszcze, zanim wyruszył na Staten Island. Kiedy zobaczył jego dom to jakoś momentalnie jeszcze bardziej głupio mu się zrobiło odnośnie warunków w których mieszka i gdzie go w ogóle zaprosił… Cóż, to całkiem słodkie, że mimo wszystko mężczyzna uznał norę po rodzicach Sinclaira za przytulną.
- Dotarłem w jednym kawałku. Jestem grzeczny… Należy mi się nagroda? - uśmiechnął się pięknie, kiedy zapukał do drzwi i mężczyzna w końcu mu otworzył. Ledwo się drzwi za nimi zamknęły to nie mógł się powstrzymać, zgarnął jego twarz w dłonie pozwalając sobie na przeciągły pocałunek. Zachowywali się od pewnego czasu, jak dwójka nastolatków, którzy nie potrafią utrzymać rąk przy sobie. Nie mógł nic na to poradzić, a ów nowe pragnienie było… W pewien sposób odżywcze, napędzające do życia.
Rhysand Miller


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
Czy się zdenerwował gdy dowiedział się, że ten zaledwie w parę godzin gdy Miller spuścił go z oczu wdał się w bójkę? Owszem. Uraczył go paroma epitetami podkreślając to w jaki sposób był nieodpowiedzialny i wywrócił teatralnie oczami gdy ten wyjaśnił mu całą sytuację. Zapewne na jego miejscu zrobiłby to samo, ale wystarczyłaby jedna wiadomość i Rhysand zjawiłby się jak najszybciej, szkoda tylko że ten nawet nie uraczył go żadną wiadomością a gdy przyszedł do niego to zastał go w takiej a nie innej scenerii z paroma siniakami na twarzy. Daisy zabiłaby ich oboje gdyby tylko się dowiedziała co wyprawiali, a co dopiero gdyby go zobaczyła w takim stanie.
Przeklęci Sinclair…
Postanowił, że sam nauczy mężczyznę samoobrony, chciał zobaczyć jego umiejętności jeśli chodzi o obronę i także dodać coś od siebie, w końcu był jego ochroniarzem i Rhysand nie zapomniał o swoich obowiązkach nawet gdy River próbował go skutecznie rozpraszać. Starał się zbytnio mu nie ulegać, naprawdę próbował trzymać rezon i okazywać swoje niezadowolenie, że ten tak łatwo i przede wszystkim głupio pakuje się w kłopoty. Postanowił, że naukę samoobrony przeprowadzę u Millera w domu, który wydawał się być odpowiedni do tego, przede wszystkim będą mogli skupić się na lekcji a i w jego domu było sporo miejsca. Czuł się w nim tak cholernie samotnie… nawet kiedyś myślał o tym, żeby przygarnąć psa, ale nie miałby serca zostawiać zwierzaka na długie godziny samego w domu gdy ten był w pracy, a bywało tak, że wracał bardzo późno, a ostatnio nawet nie nocował we własnym domu. Miller kupił ten dom chcąc mieć swoje cztery ściany i przede wszystkim ogród gdzie mógłby spędzać wolny czas, nie wyobrażał sobie, żeby żyć w mieszkaniu, może to przez to że momentami miał wrażenie jakby małe pomieszczenia go dusiły, nie lubił tego uczucia. Słysząc pukanie do drzwi zerknął jeszcze na zegarek pochwalając w myślach jego punktualność. Otworzył mu drzwi ubrany zaledwie w czarną koszulkę i dopasowane do tego dresowe spodnie, witając go lekkim uśmiechem.
— Czy jesteś grzeczny to sam ocenię — zaśmiał się lekko przepuszczając mężczyznę w drzwiach, miał zamiar jeszcze coś powiedzieć zamykając za nim drzwi gdy po chwili poczuł jego usta na swoich, a Rhysand lekko się spiął, jednak odwzajemnił pocałunek mimo, że spomiędzy jego warg wyrwał się jęk frustracji. — River, przyszedłeś tutaj uczyć się samoobrony, skup się — mruknął w jego usta, odsuwając się jednak o krok, rzucając mu trochę stanowcze spojrzenie należące do tej grupy spojrzeń dla swoich klientów, a zwłaszcza tych cholernie rozwydrzonych.
— Chodź — zaprowadził go w stronę salonu gdzie przygotował już leżące na ziemi maty odsuwając wszelkie zbędne meble pod ścianę, odwrócił się przodem do mężczyzny mierząc go jeszcze uważnie spojrzeniem. — Planujesz ćwiczyć w bluzie? Ściągaj — zażądał a w jego głosie nie kryła się żadna aluzja….. Chyba.
River Sinclair


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
Naprawdę chciał słuchać wszelkich jego zaleceń… Ale chodziło o Laylę, nie mógł przejść obojętnie, musiał jakoś ją ratować. Trzeba przyznać, że River ładował się w kłopoty równie mocno, co jego siostra, nie patrząc na własne bezpieczeństwo, jeśli chodziło o kogoś, kto jest dla niego ważny. I tak nic nie skończyło się tragicznie, był trochę poobijany, jednak dał im nauczkę. Miał tylko nadzieję, że zastraszanie podziała i nie zobaczy ich więcej w towarzystwie swojej przyjaciółki. Nie wiedział wtedy, komu bardziej nagadać, jej czy też im. Widział, że Miller mimo wszystko zrozumiał nieco okoliczności, ale nadal był zły za kolejną bójkę. Nie był w stanie wtedy chwycić za telefon, napisać do niego albo zadzwonić, zadziałał bardzo impulsywnie, ale tego wymagała sytuacja. Dlatego starał się przyjmować wszystkie epitety, nie dyskutując z nim za bardzo… Czuł się, jak dzieciak na kazaniu, jednak tym razem nie mógł mu odmówić racji. Daisy miała się o niczym nie dowiedzieć, wiedział, jak mogłaby zareagować… Po co komplikować bardziej sprawy? Im mniej siostra wie, tym lepiej zapewne śpi. Dobrze, że Sinclairów jest tylko dwójka, ponieważ świat na pewno nie wytrzymałby większej ilości takiego chaosu. Jednak ma do nich słabość, tak? Daisy to jego przyjaciółka, a River… Cóż, nie wiedział, jak to dokładnie określić.
Jeśli chodzi o samoobronę to Sinclair nie był laikiem, jednak dawno nie musiał się posuwać do przemocy. Jednak mieszkając na Bronxie musiał potrafić się bronić, poza tym kiedyś służył za królika doświadczalnego dla Daisy… Kiedy ta musiała ćwiczyć. Na dobre mu wyszło, ale podejrzewał, że w porównaniu do umiejętności Rhysa to może wypaść dość blado. A może źle się oceniał i powinien uwierzyć we własne możliwości? To też nie tak, że bardzo chciał go rozpraszać… Jednak ciężko było mu utrzymać ręce przy sobie. Czy tylko on to czuł? Mężczyzna działał na niego cholernie mocno, szczególnie po tej noworocznej nocy, którą razem spędzili. Dziś musiał się skupić na zadaniu… Przynajmniej przez chwilę.
Dom był dość spory, aż można było się zdziwić, że Miller mieszka tutaj sam. Cóż, jego również życie za bardzo nie rozpieszczało… Taka przestrzeń bywa przygnębiająca, kiedy nie ma się z kim jej dzielić. Sinclair bardzo chciał przygarnąć psa, którym zajmował się od dłuższego czasu. Wylądował w schronisku niesamowicie wystraszony, wszyscy się już poddali w stosunku do niego, na każdy kontakt reagował agresją. Jednak River potrafił być cierpliwy, spędził długie tygodnie po prostu siedząc obok boksu, robiąc małe kroczki w jego kierunku aż został jedyną osobą, którą zwierzak zaakceptował. Łamało mu się serce, kiedy musiał go zostawiać, jednak prowadzi taki tryb życia, że musiałby siedzieć w mieszkaniu sam. Później były narzeczony nie był przekonany do psa… I nadal trwali w punkcie wyjścia.
- Jestem, po pierwsze zjawiłem się punktualnie, po drugie w jednym kawałku. - rzucił jeszcze, uśmiechając się do niego lekko. Pojawił się w nim ponownie jakiś durny lęk, kiedy poczuł, jak spiął się podczas pocałunku. Czy znów ładował się w podobną sytuację, co z byłym? Kto chciałby mieć u swojego boku kogoś takiego, jak on… Mimo wszystko mężczyzna oddał czułość, a potem mruknął coś o nauce i rzucił to swoje specyficzne spojrzenie, które sprawiało, że River automatycznie wywracał oczami.
- Jestem skupiony. - burknął tylko, wywracając oczywiście oczami. To działo się samoistnie! Przeszedł z nim do salonu, który był rozmiarów chyba całego domu Rivera… Zerknął na maty oraz poodsuwane meble. No nic, będą musieli się wziąć za robotę. Uniósł wyżej brew, słysząc jego komendę odnośnie bluzy.
- Mógłbyś mnie najpierw zaprosić na randkę, a nie od razu przechodzić do rozbierania. - skomentował, jednak ściągnął z siebie bluzę, rzucając ją gdzieś na bok. Pod nią miał koszulkę bez rękawów, która eksponowała ładnie wyrzeźbione ramiona. - Dobra, to jak to ma wyglądać? Rzucisz się na mnie po prostu? Nie żebym narzekał… - to będzie naprawdę długa nauka samoobrony.
Rhysand Miller


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
Miller odkąd postanowił pracować jako ochroniarz i wyprowadzić się z rodzinnej posiadłości mieszkał sam, wprawdzie jego dom potrzebowałby remontu bo przez tyle lat już na to zdecydowanie czas ale odwlekał to w czasie głownie przez to, że nie lubił wielkich zmian w swoim życiu, a miał wrażenie, że taki remont byłby takową zmianą. Samotność jednak z czasem zaczynała go zwyczajnie dobijać i może to właśnie spowodowało, że alkohol popchnął go w ramionach Sinclaira? Samotność to było uczucie, którego nie lubił, zwłaszcza teraz gdy okazał się być zepsutym modelem, którego należy się pozbyć ze swojego życia. Nie lubił tego momentu odrzucenia, gdy nagle całe życie zaczęło się walać na głowę a on zdał sobie sprawę, że był naiwny idiotą wierząc, że jego związek z młodą kobietą, która miała całe życie przed sobą mógłby być traktowany poważnie.
Czy to, że zjawił się tutaj w jednym kawałku było wyczynem? Zapewne tak, aż usta Millera wygięły się lekko pod wpływem uśmiechu gdy zaśmiał się spoglądając na mężczyznę swoim przenikliwym wzrokiem. — W sumie to prawda, to niezwykły wyczyn, że nikt nie postanowił Cię napaść po drodze — wywrócił przy tym oczami, czując dziwny uścisk w żołądku gdy ich usta się spotkały na krótki moment, mimo spięcia które było wyczuwalne w jego ciele oddał ten pocałunek.
— Właśnie widzę jak bardzo jesteś skupiony — sam wywrócił oczami na jego słowa kiedy wskazał mu ręką matę a sam stanął na niej nie mając nawet na swoich nogach skarpetek. — Ostatnio jak Cię rozbierałem to niezbyt oponowałeś — jego głos był lekko ochrypły gdy przypomniał sobie co wyprawiali chociażby podczas sylwestra, przełknął ślinę starając się ukierunkować raczej swoje myśli na zupełnie inne tory. On sam powinien się skupić, bo przesunął lekko spojrzeniem po ramionach mężczyzny gdy ten pozbył się bluzy, czując suchość w gardle.
Cholera…
— River… proszę Cię, to poważna sprawa możesz przez chwilę być chociaż poważny? — jęknął cicho na jego słowa kręcąc głową. Westchnienie opuściło jego usta, można było widać po nim jak był zniecierpliwiony, kiedyś jeszcze można by go uznać za najbardziej cierpliwego człowieka na ziemi, ale te pokłady dość szybko się wyczerpały gdy na horyzoncie pojawił się River. — Załóżmy, że jestem napastnikiem z nożem w ręce, co byś zrobił? — wbił w niego uważne spojrzenie, robiąc ku niemu jeden krok, powolny wpatrzony w niego niczym drapieżnik w ofiarę.
River Sinclair


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
To, co pojawiło się między nimi było... Niespodziewane. River nawet we własnych fantazjach nie zakładał takich scenariuszy. Jednak od kiedy zbliżyli się do siebie to nie potrafił zrobić kroku w tył, chciał więcej, potrzebował dowiedzieć się, gdzie ich to zaprowadzi. Owszem, piekielnie bał się ponownego zranienia, nie do końca wiedział, jak powinien traktować tą relację... Mimo wszystko Miller stał się samoistnie pierwszą osobą o której myślał, jak tylko otworzył oczy. I bynajmniej chodzi tu o meldunek, który musiał mu wysyłać. Starał się nie myśleć o demonach przeszłości, które i tak go dopadały na każdym możliwym kroku... Nie chciał również samym sobą spieprzyć tej relacji, ciągle czuł się, jakby stąpał po bardzo kruchym lodzie. Jednak wysłuchał całego kazania, które mu wygłaszał przez telefon, wtrącając czasem jedynie wyjaśnienia oraz przeprosiny. W sumie nie pogardziłby, gdyby jednak zaczął sypiać w jego łóżku... Może to czas na szczególny aneks do umowy?
Remont to długoterminowa inwestycja, która kosztuje ogromną ilość pieniędzy oraz nerwów. Sinclair żył w remoncie od czasu śmierci rodziców oraz powrotu z odwyku, kiedy chciał zacząć być "przykładnym obywatelem". Powoli dom zaczynał wyglądać, jak powinien... Jednak nie chciał tam zostać na stałe, zbyt wiele paskudnych wspomnień z którymi musiał obcować na co dzień. Kiedy wyprowadził się do narzeczonego to poczuł pewnego rodzaju ulgę... Cóż, to wszystko niestety nie trwało długo, a on ponownie znalazł się w swoim "pierdolniku'. Samotność... Bywa dobijająca, przekonał się o tym na własnej skórze. Kiedyś nie musiał narzekać, skupiał się głównie na zaspokajaniu potrzeb... Ale od pewnego czasu chciał stabilności, która najwidoczniej nie była dla niego. Los robił wszystko, aby mu przekazać, że nie zasługuje na szczęście. Dlatego czekał... Co takiego schrzani jego relację z Millerem.
- Prawda? - spojrzał na niego z łobuzerskim uśmiechem, te drgania kącików jego ust uznał za swój osobisty sukces. Może przestanie już rzucać w niego gromami? Znał ewentualnie kilka innych sposobów w których mógłby idealnie rozładować frustrację... A jednak powinien się skupić. - Nie moja wina, że z niewinnego buziaka robisz wielkie halo. A może to Ty nie jesteś skupiony Miller, co? - spojrzał na niego wymownie, a potem pod wpływem jego spojrzenia wywrócił oczami.
- Robiłeś to nieco przyjemniejszych okolicznościach... - puścił go niego oczko, gdyby chciał zagrać nieczysto to praktycznie od razu pozbawiłby się jeszcze koszulki, żeby zrobić mu na złość i zacząć testować jego cierpliwość. A może powinien pociągnąć temat randki? Uniósł dłonie w geście kapitulacji, patrząc na niego niczym rasowe niewiniątko.
- No dobrze, dobrze, Panie trenerze... Będę już grzeczny. - westchnął cicho, próbując się naprawdę mocno skupić i nie robić żartów z wszystkiego. To aż cud, że wytrzymał z Daisy tak długo... Bywała jeszcze gorsza niż jej młodszy braciszek. Przekrzywił lekko głowę, obserwując go, jak się zbliżał... Jego ciało było w gotowości, aby uniknąć ciosu.
- Unikam ciosu, szczególnie zwracam uwagę na rękę w której masz nóż... Próbuję Ci go wytrącić z ręki, możliwie, jak najdalej, żebyś nie mógł po niego sięgnąć. - odpowiedział, ponieważ tak zazwyczaj postępował. Cholera... Powinien iść do jakiegoś starego pryka na samoobronę... On nawet w takich sytuacjach nie prezentowałby się tak cholernie seksownie. Czuł, jak jego ramiona lekko się spinają, czekając aż zaatakuje. A kiedy już to zrobił to sprawnie zablokował rękę mężczyzny, gdzie mógłby trzymać domniemany nóż, a potem naparł na niego mocno, powalając na matę. Usiadł na nim, łapiąc jego ręce w nadgarstkach i przyszpilając je nad jego głową do powierzchni maty.
- Czyli sytuację z nożem mamy opanowaną.. - uśmiechnął się lekko, wpatrując się w jego oczy. - Teraz mogę Cię pocałować, czy znowu będziesz na mnie huczeć, że się nie skupiam? - zapytał jeszcze.
Rhysand Miller


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
Wybrał ten dom bo mu się podobał, wymagał jednak pewnego remontu na który Rhysand nie mógł się zdobyć z prostego powodu - nie lubił zmian, nie lubił kiedy coś diametralnie zmieniało się w jego życiu bo miał wrażenie, że ucieka mu grunt spod nóg, dlatego ta sytuacja z Ashley tak bardzo nim wstrząsnęła, że przez pewien czas nie był w stanie się otrząsnąć przez to co przeżył, alkohol stał się jego jedynym wsparciem w tych trudnych chwilach jak i rozmowa z Daisy nawet gdy nienawidził kiedy ta wypowiadała te cholerne słowa, a nie mówiłam?
Doskonale wiedział, że ta lekcja samoobrony nie będzie należała do tych najłatwiejszych, zwłaszcza że River skutecznie go rozpraszał, powodował że każdy mięśień w ciele ochroniarza był napięty jednocześnie pragnąc po prostu zamknąć jego usta w ten przyjemny sposób. — Niedoczekanie Twoje — mruknął tylko na jego słowa rzucając mu lekkie spojrzenie; w duchu cieszył się, że River miał charakter, który powodował że irytował go ale jednocześnie przyciągał niczym pieprzony magnes, ale jeśli chodziło o czyjeś bezpieczeństwo to Rhysand starał się być odpowiedzialnym człowiekiem, a postawa Sinclaira niczego mu nie ułatwia.
Grzeczny. Gdzieś w tyle głowy Rhysanda pojawiła się myśl, że nie chciał żeby ten był grzeczny, zresztą kogo oni chcą w tym momencie oszukać? Oboje stąpali po cienkim gruncie, w pewien sposób byli uzależnieni od siebie bo spędzali bardzo dużo czasu razem i to nie tylko w łóżku, czyż nie? Rhysand starał się skupić na słowach jak i na reakcjach Rivera na jakiekolwiek jego poruszenie, zaatakował w najmniej spodziewanym momencie kiedy ten jeszcze mówił, żeby wybić go z rytmu, napierając na niego całym swoim ciałem. Musiał przyznać, że River wiedział w jaki sposób ma się bronić, a z ust ochroniarza wyrwał się cichy jęk gdy upadł plecami na matę czując jak ten siada na nim... cholera... ciało Millera zaczynało reagować na jego bliskość, ale spojrzenie zrobiło się bardziej drapieźne gdy nonszalancko, powoli przesunął spojrzenie po jego twarzy, zatrzymując na moment na jego ustach wiedząc, że ten ruch wybije go z rytmu i...
— Powinieneś uruchomić także nogi — mruknął tylko cicho, wykorzystując moment w którym ten był zagapiony na jego usta, żeby zdobyć przewagę i używając nóg zmusić jego ciało do opadnięcia plecami na matę, Rhysand zawisł nad nim z lekkim uśmiechem na ustach unosząc jedną brew do góry. — Tak łatwo Cię rozproszyć, Sinclair — zacmokał delikatnie, spoglądając prosto w jego oczy.
River Sinclair


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
Zmiany bywają piekielnie przerażające. Człowiek przyzwyczaja się do jakiejś rzeczywistości, a potem nagle czuję, jakby tracił grunt pod nogami, kiedy cokolwiek zmienia. Jednak to właśnie zmiany powodują, że życie staje się lepsze i bardziej barwne. Szczególnie, kiedy ma się u swojego boku właściwą osobę, wtedy przeobrażenie czegokolwiek nie jest takie straszne. Miller nauczony przykrym doświadczeniem postrzega zmiany w ciemnych barwach, najwidoczniej ktoś musi mu pokazać, że nie jest to takie przerażające. Czy Sinclair mógłby być taką osobą? Na razie ciężko stwierdzić.
Zaśmiał się jedynie pod nosem, puszczając do niego oczko. Potrafił zauważyć prawdę, dostrzec, jak jego mięśnie lekko się napinają pod wpływem dotyku, a spojrzenie balansuje między wargami Rivera, a jego tęczówkami. Mógł mu wmawiać, że nie jest rozproszony, ale Sinclair wiedział, że teraz mu kłamie prosto w oczy. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak mocno River chciał po prostu wbić się w jego wargi zachłannie… I nie miał zamiaru być grzeczny. Czerpał z tej sytuacji satysfakcję, stąpając po naprawdę kruchym lodzie. Chciał czerpać z jego obecności garściami, nie ważne, jak bardzo tragiczne mogą być z tego konsekwencje dla jego serca…
Nie dał się zaskoczyć, kiedy zaatakował niespodziewanie. O dziwo, nawet sobie poradził, udowadniając Millerowi, że nie jest aż takim laikiem. Kącik jego ust zadrżał w cwanym uśmiechu, kiedy usłyszał ten cichy jęk. Był już prawie pewien swojej wygranej w tę sytuacji. Miał pod sobą piękny widok, jeszcze, kiedy trzymał jego dłonie zablokowane nad głową ochroniarza. Chciał zatrzymać ten obrazek dla siebie na znacznie dłużej. Nie mógł się powstrzymać, jego wzrok zaczął uciekać w kierunku jego warg. Nawet zacisnął nieco mocniej kolana na jego bokach, a kiedy zauważył, że wzrok Millera również zjeżdża w znanym kierunku… Tak, dał się skutecznie rozproszyć. Uniósł wyżej brew, słysząc jego odpowiedź… Nie stanowiła dobrej odpowiedzi na jego pytanie dotyczące pocałunku. Dosłownie sekundę później stracił przewagę, lądując plecami na macie, aż sapnął. Jednak nadal pewnie wpatrywał się w tęczówki mężczyzny.
- Chyba lubisz mnie oglądać od góry, co? - chwycił swoją dolną wargę między zęby, nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Cóż… Udało Ci się. - wywrócił oczami, lokując swoje dłonie na jego karku. - Morderca nie rozproszy mnie tak łatwo… Chyba nie ma aż tak wielkiej ochoty, żeby mnie przelecieć. - odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko. Nawet automatycznie wypchnął nieco biodra do góry, żeby móc się z nim podroczyć.
Rhysand Miller


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
Lekcja samoobrony wydawał się dla niego dobrym pomysłem, ale w momencie gdy ten przekroczył próg jego domu to nagle ten pomysł wydawał mu się być po prostu idiotyczny, czego ma go nauczyć gdy ten tak na niego działał? Ciało ochroniarza domagało się uwagi i pieszczot, o których nie mógł zapomnieć. Suchość w gardle stawała się coraz to bardziej irytująca, powodująca, że jego głos brzmiał lekko ochryple. Nie lubił tego uczucia gdy nie sprawował nad czymś kontrolę, a w przypadku Sinclaira tak właśnie mu się wydawało, że kontrolę nad nim przejmował właśnie on i gdyby mógł to byłby w stanie trzymać go w garści, tylko że jeszcze w pewien sposób Rhysand się opierał temu uczuciu, ale ile będzie w stanie walczyć?
Musiał przyznać, że ten znał chociaż podstawy jeśli chodzi o obronę, ale nie przewidział tego, że Miller mógł użyć nóg do tego, żeby znowu zyskać nad nim przewagę. Temperament jak i zadziorność Rivera od początku przyprawiała go o mocniejsze bicie serca i frustrację, która teraz wypełniała go całego.
— Skąd takie przypuszczenie? — mruknął cicho śmiejąc się lekko z jego reakcji, przesuwając swój wzrok na jego usta… niech ktoś go mocno przytrzyma bo zaraz straci nad sobą kontrolę.
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Rozchylił lekko usta a chrapliwy oddech wyrwał się spomiędzy nich, gdy wbił spojrzenie prosto w oczy Sinclaira. — Czy Ty zawsze musisz tak dużo gadać, idioto? — warknął cicho zgarniając to co w tym momencie pragnął najbardziej, jego uwagę jak i jego usta gdy swoimi wbił się żarliwie, rozchylając swoje wargi w zapraszającym geście. Pragnął tego cholernego pocałunku jak i poczuć jego ciało blisko swojego od ich ostatniego spotkania, to co wyprawiali w Sylwestra spowodowało, że w ciele Rhysanda obudził się tylko i wyłącznie głód, który ciężko było mu zaspokoić. Oderwał się od jego ust przesuwając spojrzenie, po jego ramionach i po jego klatce piersiowej, w dół gdy zawadiacki uśmiech pojawił się na ustach mężczyzny, zjechał swoimi ustami na jego szyję, przygryzając wrażliwą skórę po czym zsunął się niżej, wsuwając palce pod cienki materiał jego koszulki, podsuwając ją do góry, żeby złożyć pocałunek na jego klatce piersiowej ja potem na mięśniach brzucha. Wsuwając swoje palce pod materiał jego spodni, zsuwając je powoli w dół rzucając mu lekkie spojrzenie gdy zobaczył jego opięte mocniej bokserki.
— Kto kogo chce tutaj przelecieć, hm? — kącik ust Rhysanda drgnął lekko, gdy przejechał swoją rękę po jego męskości nadal ukrytej pod materiałem bokserek, chwytając za skraj tej bielizny, którą po chwili także zsunął niżej zatrzymując gdzieś mniej więcej na wysokości kolan. Miller przejechał lekko językiem po swojej dolnej wardze gdy chwycił w palce nabrzmiałą męskość Sinclaira przesuwając po całej jej długości tak jak to robił podczas Sylwestra. Czuł jak jego serce mocniej bije gdy skrzyżował spojrzenie z brunetem. — Wtedy chyba Cię trochę zaniedbałem… mogę się odwdzięczyć? — miał na myśli oczywiście ich wspólne igraszki w męskiej toalecie gdzie to Rhysand głównie czerpał przyjemność, a River doszedł prawie bez jego dotyku co było także cholernie podniecające…
Nie czekając na odpowiedź nachylił się nad jego męskością na początku drażniąc delikatnie językiem jego główkę, żeby wsunąć ją sobie do ust powolnym ruchem. Fakt, że robił to pierwszy raz… to było zarówno przerażające jak i podniecające.
River Sinclair


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Najwidoczniej ich wspólne lekcje samoobrony wymagały nieco innego podejścia niż do standardowego ucznia. Rhysand nie pomagał mu tym lekko groźnym spojrzeniem, malującym się w tęczówkach pożądaniem. Jak do cholery miał się skupić jedynie na treningu? Jedno jest pewne... Rhysand Miller kiedyś stanie się gwoździem do jego trumny. Szczególnie, jeśli po zakończeniu całej sprawy przyjdzie im się zwyczajnie pożegnać... Widział, jak się miota, kiedy zabiera mu poczucie kontroli. Tak już było z Sinclairami, bywają piekielnie nieprzewidywalni. Kiedy człowiek sobie myśli, że posiada nad nimi jakąkolwiek władzę to nagle okazuje się, że praktycznie od początku był jedynie elementem prowadzonej przez nich gry. Chociaż River i tak był nieco bardziej delikatny niż jego ukochana siostra... Chwilowo skutecznie rozpalał mężczyznę, który miał go uczyć samoobrony, robiąc to z cholerną premedytacją.
- Zdradzasz się spojrzeniem Rhys. - odpowiedział, uśmiechając się do niego łobuzersko. Nawet oblizał odruchowo wargi, kiedy zauważył, jak jego spojrzenie ponownie spada na usta. Nie odpuszczał kontaktu wzrokowego, czekając na kolejny ruch Millera. - Kręci Cię to. - zdołał jedynie odpowiedzieć zanim ponownie zamknął mu usta pocałunkiem. Zrobił to tak, jak wtedy... Po raz pierwszy. Doskonale wiedział, jak skutecznie odebrać Riverowi dech w piersiach. Wszystkie hamulce Sinclaira puściły, zaczął żarliwie odwzajemniać czułość, praktycznie od razu wsuwając swój język w jego wargi, smakując ten jego. Dodał do gestu jeszcze więcej namiętności, pasji, pragnienia, które się w nim kumulowało, a przede wszystkim tego nieznośnego głodu. Wsunął dłonie w jego włosy, zaciskając mocniej na nich palce, potrzebował go niesamowicie blisko. To spojrzenie, którym sunął po jego klatce piersiowej, ramionach, przyprawiało Rivera o szybsze bicie serca.
- T-Tęskniłem... - przyznał cicho, wydając z siebie równie cichy jęk, kiedy przeniósł pocałunki na jego szyję, przygryzając momentami delikatną skórę. Mógł poczuć, jak jego mięśnie lekko się napinają pod wpływem dotyku jego opuszków palców. Wyginał nieco plecy w zgrabny łuk, gdy składał pocałunki na jego klatce piersiowej, a później brzuchu. W pewnym momencie przymknął na moment powieki, rozkoszując się tym uczuciem. Kretyn wiedział, jak doprowadzić go do szaleństwa... Nie wiedział nawet, kiedy zaczął być tak podniecony, że materiał bokserek opinał się bardziej niż normalnie.
- Nawet nie wiesz, jak cholernie chciałbym zedrzeć z Ciebie te ubrania... - warknął, patrząc na niego. Ten widok... Gdy patrzył na niego z dołu, doprowadzał Riva do białej gorączki. Nie powinien aż tak mocno reagować... Zagryzł mocniej dolną wargę, czując jego dłoń na swojej domagającej się przyjemności męskości. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa, wbił w niego jedynie spojrzenie i skinął ledwo zauważalnie głową, dając mu przyzwolenie na cokolwiek, co zaplanował. Wbił palce mocniej w powierzchnię maty na której leżał, gdy poczuł jego język... Kurwa.
Musiał się bardzo mocno powstrzymywać, aby nie poruszyć nieco biodrami, sprawiając, że znajdowałby się głębiej w jego ustach. Wiedział, że to jego pierwszy raz więc... Nie miał zamiaru go zrazić, wywołać złych wspomnień. Szczerze mówiąc to nieco się zdziwił, że Miller już zdecydował się na kolejny krok. Jednak nie narzekał, sprawiał mu niesamowitą przyjemność... Głośniejszy jęk wyrwał mu się z gardła, kiedy odchylił nieco głowę w tył, a dreszcz przeszedł przez jego kręgosłup. Wsunął jedną dłoń ponownie we włosy mężczyzny, zaciskając na nich mocno palce.


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Nie był silnym mężczyzną, często był zagubiony i tylko robienie dobrej miny do złej gry go trzymało jeszcze na powierzchni. Powinien bardziej przemyśleć te lekcję samoobrony i może wynająć kogoś kto mógłby to zrobić skuteczniej, ale z drugiej strony nie chciał widzieć Rivera w towarzystwie żadnego innego mężczyzny na którym mógłby ten zawiesić spojrzenie. Czyżby zaczynał być po prostu zazdrosny? To palące uczucie, którego dawno nie czuł powodowało, że frustracja w jego ciele jeszcze bardziej rosła. Jego wzrok stawał się z każdym momentem bardziej przeszywający, a jego ciało reagowało na jakąkolwiek bliskość, zwłaszcza klatka piersiowa gdy unosiła się i opadała w szybszym tempie, mógłby to zgonić na zmęczenie, ale przez te wszystkie lata bycia ochroniarzem Rhysand nie męczył się tak szybko mimo upływających lat, miał wyrobioną dobrą kondycję, która nie raz ratowała mu tyłek podczas bardziej wymagających akcji. Może tylko z czasem tracił swój refleks, ale nad tym na pewno popracuje w najbliższej przyszłości.
Zmarszczył delikatnie czoło na jego słowa.
— A co z moim spojrzeniem jest nie tak? — cichy pomruk wyrwał się z jego ust, gdy ten uśmiechnął się delikatnie w jego stronę, samemu kusząc go w pewien sposób, czy to zsuwając swój wzrok na jego usta byleby tylko wybić go z rytmu, wydawało się to być tak cholernie dziecinnie proste… — Może tylko troszeczkę — sapnął w odpowiedzi na jego słowa zanim ich usta nie złączyły się w zainicjowanym przez Millera pocałunku, zanim ponownie nie zatracił się w tym uczuciu, gdy zębami nie przygryzł jego dolnej wargi wsuwając w jego usta swój język, który w tym momencie walczył o dominację. Czuł jak ten zaciska swoje palce na jego włosach, a z ust ochroniarza wyrywa się gardłowy pomruk.
— Tęskniłeś za mną czy…. Za tym? — mruknął po chwili, śmiejąc się delikatnie gdy widział reakcje jego ciała na pieszczoty, które mu serwował. Nie pozwolił mu jednak na zerwanie z siebie ubrań, wręcz przeciwnie przytrzymał go nawet lekko ręką, którą oparł na jego klatce piersiowej gdy zsuwał się niżej na jego brzuch. Dzisiaj to Rhysand miał w planach rozdawać karty, zwłaszcza że czuł pewnego rodzaju głód, który musiał zaspokoić jednocześnie przekraczając pewne granice w ich relacji. Nie wiedział gdzie drzemała jego odwaga gdy zdobył się na taki krok, kolejny krok który miał spowodować, że ich relacja tylko nabierze tempa. Gdzieś tam w tyle głowy miał myśl, że robił to pierwszy raz i że nie ma w tym żadnej wprawy, żeby sprawić mu przyjemność, ale ta myśl dość szybko uleciała z jego głowy gdy zdał sobie sprawę jak Sinclair reagował na jego pieszczoty. Zapragnął, żeby ten krzyczał jego imię gdy będzie dochodził w jego ustach, dlatego Miller pogłębił bardziej ruchy po jego męskości wsuwajac go głębiej w swoje gardło aż nie wsunął całego czując jak palce bruneta zaciskają się na jego włosach. Do zabawy dołączył język, który muskał wrażliwą skórę na jego penisie za każdym razem gdy wysuwał go i wsuwał ponownie do ust drażniąc także jego główkę. Chciał, żeby River osiągnął spełnienie i chciał to zrobić po swojemu. Drugą rękę oparł na jego brzuchu, drapiąc paznokciami delikatną skórę, przesuwając ją na nagi pośladek mężczyzny gdzie zacisnął swoje palce.


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Naprawdę chciał być odpowiedzialny, starał się, jak tylko mógł... Po prostu, tak samo, jak jego siostra, często działał pod wpływem impulsu. Kiedy zobaczył Laylę w tamtym towarzystwie... Nie mógł odpuścić, a przemoc stanowiła jedynie rozwiązanie. Nie pomyślał, że najpierw powinien zadzwonić do Rhysa, poinformować go o wszystkim. Później również nie miał na to czasu, ponieważ miał na głowie swoją przyjaciółkę, której musiał strzelić kazanie, aby się nieco opanowała. Nie mógł pozwolić na to, aby spieprzyła sobie życie. Musiał dla niej zrobić to, co kiedyś dla niego robiła Daisy, aby nie spadł ostatecznie w dół. Dlatego starał się być rozważny, nie chciał działać mu na nerwy... Chociaż wizja tego, jak mógłby rozładować wszelkie frustracje była niesamowicie kusząca.
Doskonale pamiętał ich rozmowę, kiedy został u niego po spędzonym w klubie Sylwestrze. Również obnażył się nawet ciut za mocno, ale... Czuł się z tym o dziwo dobrze. Poznał lęki Rhysa, co uczyniło go bardziej ludzkim, mniej powściągliwym i opanowanym. W delikatnym świetle lampki obserwował, jak miarowo oddycha, śpi spokojnie u jego boku. Pojawiały się w nim różne myśli... Jedna nie dawała mu spokoju - czym sobie na to zasłużył? Nie był odpowiedni dla niego, doskonale o tym wiedział. Teraz również nie miał pewności, czy to wszystko nie zniknie po wykonaniu zlecenia...
- Wszystko jest, jak najbardziej na miejscu... Szczególnie, kiedy chcesz mnie wzrokiem rozebrać... - puścił do niego jeszcze oczko, uśmiechając się cwaniacko. Potrafił zauważyć różnice w jego spojrzeniu, wyczuć nutkę pożądania. - Doskonale wiemy, że więcej niż troszeczkę. - spojrzał na niego rozbawiony, ale potem już nie potrafił się na niczym innym skupić, kiedy czuł jego bliskość oraz dotyk. Całe swoje zaangażowanie włożył w pocałunki, walcząc z nim o dominację, pogłębiając je do granic możliwości, tracąc całkowicie oddech.
- Jedno i drugie... Zabijasz mnie od środka, kiedy udajesz takiego niedostępnego w miejscach publicznych. - wydyszał, próbując wsunąć dłonie po jego koszulkę, aby ją ściągnąć z mężczyzny... Nie pozwolił mu na to, przytrzymał go nawet mocniej, aby uniemożliwić pozbawianie go wszelkich zbędnych materiałów. Nie oponował, pozwolił mu dominować, rozdawać karty, robić na co tylko ma ochotę... Aż był ciekaw do czego to zaprowadzi.
Musiał się mocno pilnować, żeby nie wykonywać żadnych ruchów. Miał na uwadze, że robił to pierwszy raz i nie chciał nabawić Millera traumy, czy też złych wspomnień. Wbił mocniej palce w powierzchnię materaca na którym leżał, a te drugiej dłoni zacisnął bardziej na włosach mężczyzny. Odchylił głowę do tyłu, przymykając powieki i delikatnie oblizując własne usta. Chryste, robił to pierwszy raz, ale szło mu cholernie dobrze. Kolejny bezwstydny jęk opuścił wargi Sinclaira, kiedy poczuł, jak wsuwa go sobie głębiej. Co on z nim wyprawiał? Dlaczego musiał działać na niego aż tak mocno? Drażnił najbardziej wrażliwe miejsca jego członka, robiąc to z premedytacją, słuchając każdej reakcji Rivera. Jeszcze ten dotyk...
- Rhys... - wyjęczał, pozwalając sobie w końcu na niego spojrzeć. Kurwa, ten obrazek na długo zapadnie w jego pamięci. Nie chciał wyjść na ostatniego mięczaka, który osiąga spełnienie zaledwie po kilku gestach... Dlatego dokładał wszelkich starań, aby wytrzymać, jak najdłużej i rozkoszować się tymi pieszczotami.


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Lekcja samoobrony na początku wydawała mu się być dobrym pomysłem, zwłaszcza że w ten sposób mógł także wyładować swoją frustrację, którą czuł za każdym razem gdy ten pakował się w beznadziejne kłopoty jak było ostatnim razem. Mógł się na niego wściekać i być cholernie zły, ale z drugiej strony musiał się przekonać w jaki sposób River byłby w stanie się obronić przed napastnikiem. Tylko, że jak zawsze wszystko w ich przypadku prędzej czy później wymknęło się spod kontroli.
Nawet nie zdawał sobie sprawy w którym momencie jego mur, który starał się wybudować wokół siebie tak po prostu został zburzony, a River skutecznie przebił się przez niego tak jakby był tylko i wyłącznie zasłonką, która mu przeszkadza w osiągnięciu swojego celu. Dotychczas Miller był uznawany za człowieka opanowanego, który nie okazywał żadnych skrajnych uczuć czy emocji starając się wszystko ukrywać za maską obojętności, która dość często zdobiła jego twarz. Tylko, że w towarzystwie Rivera ta maska nie była już taka obojętna i czasami miał wrażenie, że brunet czyta z niego niczym z otwartej księgi.
— Nie wiem o czym mówisz — jego głos zabrzmiał zwyczajnie, kiedy ten posłał w jego stronę lekki uśmiech po słowach na rozbieranie go wzrokiem, owszem momentami Rhysand patrzył na niego zgoła inaczej a krew żwawiej krążyła w jego żyłach, a on miał cholerną ochotę po prostu zerwać z niego te wszystkie ubrania i delektować się ciepłem jego nagiej skóry. Tylko, że dzisiaj to on chciał rozdawać karty i wyładować swoją frustrację na mężczyźnie w ten przyjemniejszy sposób, przekraczając pewną kolejną, niewidzialną granicę.
Pragnął tego, pragnął żeby mężczyzna przez niego stracił rozum, żeby rozpamiętywał ten moment jako coś co będzie sprawiało, że uśmiech pojawi się na jego twarzy. Było to dla Rhysanda nowe zgoła doświadczenie, dlatego powoli badał wszelkie reakcje ciała mężczyzny pod nim kiedy wsunął głębiej jego męskość w swoje usta. Uważnie obserwował jak ten tracił nad sobą kontrolę i podświadomie pogłębił i przyspieszył swoje ruchy dążąc do tego, żeby jego kochanek osiągnął spełnienie a wiedział, że prędzej czy później do tego dojdzie, jego ciało się spinało i drżało jakby ten chciał odwlec to co nieuniknione.


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
tekst wewnątrz może zawierać:
+18
Niby nie robił tego celowo, ale jednak czerpał sporo satysfakcji, kiedy widział, jak na czole ochroniarza pojawia się podłużna zmarszczka świadcząca o poziomie irytacji mężczyzny. Jednak to chyba dobrze, tak? Gdyby nie wywoływał w nim takich uczuć to… Nie znajdowaliby się teraz w tego typu sytuacji. A Sinclair musiał przyznać, że nie ma na co narzekać… Miller skutecznie zaczynał go uzależniać od swojej bliskości, nie ważne, jak mocno się próbował się przed tym bronić. Nie miał pewności, czy to uczucie jest obustronne… Trochę się obawiał ponownego rozczarowania, jednak nie czuł czegoś takiego nawet przy poprzednim partnerze. Fakt, pociąg seksualny był, ale nie aż taki… Rhysand potrafił go doprowadzić do szaleństwa samym spojrzeniem, szczególnie, kiedy miał świadomość, że nie może przekroczyć żadnej granicy… Na przykład, gdy pilnował go w pracy. Niejednokrotnie chciał go zaciągnąć na zaplecze i pozwolić sobie na uwolnienie własnych fantazji. Jednocześnie nie chciał na niego naciskać, wiedział, że jest pierwszym mężczyzną z którym robi tego typu rzeczy. Czekał, aż dostanie sygnał, że coś jest komfortowe dla ochroniarza. Jeśli chodzi o ich relację… Również coraz bardziej się przywiązywać, czuć coś, czego naprawdę już nie chciał… Wiedział podświadomie, że kolejnego złamanego serca już nie przeżyje.
Lekcja samoobrony była bardzo dobrym pomysłem, szczególnie, aby móc wyrzucić z siebie wszelką frustrację… Poza tym mógł zobaczyć z że River całkiem potrafi się bronić przed zagrożeniem. Może nie był wybitny, ale na pewno sobie radził. A skoro ich lekcja przeszła płynnie do innych aktywności to… Czy miał jakiekolwiek powody do narzekania? Skutecznie wzajemnie przebijali się przez wybudowane dookoła siebie mury, dopuszczając drugą osobę coraz bliżej własnej duszy. River nie chciał na to już nigdy więcej pozwolić, ale jeśli chodzi o Rhysa… To działo się samoistnie.
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się w głowie Sinclaira, kiedy na niego patrzy. Chciał zerwać z niego ubrania, cieszyć się ciepłem skóry, spijać w warg mężczyzny każdy jęk, szczególnie podniecała go świadomość, że z nim będzie to robił pierwszy raz. To wyróżnienie na które na pewno nie zasługiwał, ale egoistycznie cholernie tego chciał. Pozwolił mu dziś całkowicie przejąć dowodzenie, aby zrealizował wszelkie własne zachcianki, jeśli tylko były w strefie komfortu Millera. Tracił dla niego rozum, nie potrafił tego powstrzymać. Kiedy pieścił jego męskość to coraz mocniej musiał ze sobą walczyć, aby wytrzymać, jak najdłużej. To niesamowite, że robił takie rzeczy pierwszy raz, a doprowadzał Sinclaira do przyjemności, którą ciężko było opanować.
- Rhys… - ponownie bezwstydnie wyjęczał jego imię, próbując dać mu znak również drobnym dotykiem na głowie, żeby się odsunął. Nie potrafił dłużej walczyć z orgazmem, który coraz bardziej rozlewał się po jego ciele. Rhysand mógł czuć napięcie mięśni kochanka, a jego plecy wygięły się w zgrabny łuk.


Be extremely subtle, even to the point of formlessness. Be extremely mysterious, even to the point of soundlessness. Thereby you can be the director of the opponent's fate.
Powoli się w tym zatracał nie zdając sobie sprawy na początku, że naprawdę coś zaczynał do niego czuć i przebywanie z Sinclairem sprawiało mu niesamowitą nie tylko radość ale i także powoli się uzależniał od jego uśmiechu i spojrzenia. Czy chciał go zatrzymać przy sobie? Oczywiście.
Przekraczali pewnego rodzaju granice razem, zważywszy na fakt, że w relacjach męsko-męskich ochroniarz nie miał żadnego doświadczenia, jego świat kręcił się wokół kobiet, które wykorzystywały go i łamały mu serce na tyle, że nie ośmieliłby się poczuć coś do innej osoby. Nadal był w cholernej rozsypce a tylko i wyłącznie River w tym momencie mógł ułożyć te elementy układanki na swoim miejscu. Był jedyną osobą, która mogłaby go w jakikolwiek sposób poskładać i spowodować, że jego serce biłoby tylko i wyłącznie dla niego.
Mile łechtało jego ego fakt, jak ten reagował na pieszczoty, które mu serwował, uważnie obserwując jego twarz, czując jak jego mięśnie drżą. Nie odsunął się kiedy ten subtelnie dotknął jego głowy, wręcz przeciwnie mocniej zaczął go stymulować, żeby zobaczyć jak przez jego ciało przebiega orgazm, który chciał u niego wywołać. Ta samoobrona miała przebiec zupełnie inaczej i nie planował się na niego rzucać, ale przy Sinclair nie potrafił trzymać rąk przy sobie.
Wyprostował się z lekkim uśmiechem, przesuwając lekko językiem po dolnej wardze w geście jawnej prowokacji a kącik jego ust drgnął lekko.
— Tylko nie rób tak ze swoim napastnikiem — wyrzekł z dziwną nutką w głosie, coś jakby zazdrość.
Cholera…
Naprawdę się w nim zatracał.
River Sinclair


Chasing that rush
I need to show what you’ve been missing
Give me your touch
All of your love is not forbidden
Tak samo, jak on... Powoli coraz bardziej się uzależniał, chociaż początkowo niesamowicie tego nie chciał. Zaczynał coś do niego czuć, ale bał się to nazwać na razie nawet przed samym sobą. Pewnie z czasem już przezwycięży lęk. Na razie mocno badał grunt, bojąc się, że Miller nie będzie chciał go mieć przy sobie i pewnego dnia ponownie się wycofa. Szczególnie, kiedy umowa z Daisy dobiegnie końca. Na pewno nie miał zamiaru go wykorzystać, czy też złamać mu serce, tak, jak zrobiła to jego była. Może faktycznie byli w stanie wzajemnie poukładać rozsypane elementy... Jeśli mocno tego pragną.
Spojrzał na niego nawet lekko z niedowierzaniem, kiedy jeszcze przesunął językiem po swojej dolnej wardze. Cholera jasna, ten mężczyzna skutecznie doprowadzał do tego, że Sinclair po prostu wariował. I jak miał być grzeczny? Jak miał się skupić jedynie na zadaniu? Dość szybko się ubrał, zgarnął jego twarz w swoje dłonie i ponownie zachłannie pocałował.
- Doprowadzasz mnie skutecznie do szaleństwa Miller... - przyznał szczerze, wprost w jego wargi. - Będę tak robił, jeśli Ty będziesz napastnikiem. - zaśmiał się, ta nutka zazdrości w głosie Rhysa skutecznie łechtała ego Rivera. Pewnie już do końca dnia zapomnieli całkowicie o lekcji samoobrony...
ztx2

Rhysand Miller