ODPOWIEDZ
25 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

outfit


Ktokolwiek znał najmłodszą Brooks, to wiedział, że celebrowanie wszelkich Świąt dla kobiety było sprawą priorytetową. Świat mógłby się walić, a ona i tak zarażałaby wszystkich wokół tą swoją nieposkromioną energią, która zaowocowała po raz kolejny syto zastawionym stołem jak i barwnymi dekoracjami, które ledwo mieściły się w domu. Jeśli jej mąż obawiał się tego co wyczyniała na Halloween tak w tej chwili widziała jedynie zrezygnowanie w jego oczach, gdy wielka żywa choinka zawitała dzisiejszego poranka w ich salonie. Zamierzała ją pięknie przystroić, gdy tylko jej kochana siostra zawita w ich skromne progi. Nie mogła się doczekać, gdy razem z Rue jak co roku będzie mogła wybrać odpowiednie bombki i oficjalnie rozpocząć ten rodzinny czas, który zamierzała poświęcić swoim najbliższym.
Było jedynie jej przykro, że rodzice po raz kolejny olali jej zaproszenie, a po drugiej stronie ziała niepokojąca cisza. Jasne, nigdy jakoś specjalnie nie żyła zbyt dobrze ze swoimi rodzicami, ale może gdzieś skrycie liczyła, że nadejdzie jakiś świąteczny cud i wszystko po prostu się ułoży.
Właśnie poprawiała makijaż przy swojej toaletce, gdy Billy podszedł do niej ze smutnym wyrazem twarzy. Zdawała sobie sprawę, że pewnie dzisiejszego dnia dostanie wezwanie ze swojej pracy, ale w tej kwestii też liczyła na odrobinę szczęścia. W tym temacie też nie pozostało jej zbyt wiele do zrobienia, bo wiedziała, że jej mąż był potrzebny gdzie indziej. Jego praca była wymagająca, a ona wchodząc w ten związek zdawała sobie sprawę, że były sprawy ważne i ważniejsze. Zatem jedynie uśmiechnęła się i życzyła mu bezpiecznego powrotu do domu, obiecując że tą kolację odbiją sobie innym razem. Została sama, a czas niemiłosiernie jej się dłużył, gdy czekała na przybycie gości. A ona jak to ona wykorzystała ten wolny czas stuprocentowo, bo nienawidziła bezczynności.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała dzwonek do drzwi, który zakłócił tą ciszę wypełnioną jedynie świątecznymi piosenkami. Otworzyła drzwi i od razu porwała w swoje szczupłe ramiona siostrę, którą ucałowała w policzki i spojrzała na nią z uwagą. Odkąd dowiedziała się o ciąży i tym, że zostanie ciocią niemal dziennie męczyła kobietę swoimi wiadomościami o jej samopoczucie i czy czegoś jej nie brakowało w każdej najmniejszej przerwie na planie filmowym do drugiego sezonu serialu, w którym grała główną rolę. Cudem udało jej się zjechać na święta do domu, ale dla niej nie było rzeczy niemożliwych.
- Wyglądasz kwitnąco Rue! Udekorujesz ze mną choinkę jak co roku?! Nie uwierzysz, ale Billy dostał wezwanie i niestety musiał nas opuścić! Jednak odbijemy sobie tą kolację innym razem. Ważne, że jesteście już. Czy ten przystojniak za Tobą to on? - nie czekając na odpowiedź ruszyła od razu w stronę chłopaka, którego też zgarnęła w swoje ramiona i przyjrzała mu się uważnie.
- Cześć jestem Victoria. Siostra Rue, ale chyba zdążyłeś zauważyć, ze jesteśmy niemal podobne do siebie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zdecydowałeś się przyjść! Rue! Nie mówiłaś, że jest taki przystojny! - roześmiała się i pociągnęła tą dwójkę do środka, zamykając za nimi drzwi.
Rue Brooks
Logan Harlow
i wanna be where people are
31 lat 165 cm florystka, właścicielka kwiaciarni
Awatar użytkownika

Each day, you'd rise with me
Know that I would gladly be
The Icarus to your certainty

something about me
by makabra

17.
outfit

W tym roku dostała prezent na święta, którego się całkowicie nie spodziewała... Fakt, nadal była przerażona ciążą, perspektywą porodu oraz wychowania dziecka. Jednak... Powoli oswajała się z tym faktem, a obserwując, jak jej córka rozwija się podczas badania usg... Zwyczajnie czuła wzruszenie. Zaczynała być znacznie spokojniejsza, nieco się już cieszyła z bycia mamą. Do tego musiała przyznać, że obecność Harlowa tak na nią działała. Pokazywał jej, że wszystko może się jeszcze ułożyć i wcale nie będzie tak źle. Trafiła na niego w paskudnym momencie swojego życia, ale może właśnie tak miało być... Dlatego, kiedy Victoria tylko wspomniała o standardowej świątecznej kolacji to od razu zapytała go, czy chciałby z nią się wybrać. Jego wyraz twarzy nagle stał się smutny, kiedy wspominała o świętach... Ale nie dopytywała, nie chciała naciskać. Wolała, aby sam jej powiedział, gdy uzna to za stosowne.
Dlatego w tym tygodniu latała po sklepach, żeby znaleźć coś, co może założyć na tą specjalną okazję. W końcu wiedziała, że jej młodsza siostra ponownie dokona cudu i wyprawi kolację niczym z bajki. Oczywiście obiecała, że przyniesie coś od siebie, ponieważ nie byłaby w stanie przyjść z pustymi rękoma. Kiedy już znalazła odpowiednią kreację to wzięła się za przygotowywanie pierniczków oraz potrzebnych rzeczy, ponieważ wymyśliła, że oprócz ubierania choinki, będą mogli je razem przyozdobić. Miała również nadzieję spotkać męża swojej siostry!
Akurat poprawiała szminkę na ustach, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Podleciała szybko, aby otworzyć Loganowi, powitała go szerokim uśmiechem.
- Założę tylko buty i możemy jechać. Weźmiesz proszę papierową torbę, którą zostawiłam przy drzwiach? - zapytała jeszcze, wciągając w wolnej chwili na jedną nogę but na wysokim obcasie. Po chwili byli gotowi do wyjścia, dość szybko znaleźli się w samochodzie, a droga do nowego lokum Vi minęła sprawnie.
- Moja siostra to wulkan energii, prezentami się nie przejmuj, zadbałam o wszystko. - zapewniła go jeszcze, gdy już stali przed drzwiami. Zgarnęła jego dłoń w swoją, ponieważ ostatnio to był dla nich standardowy gest. Nacisnęła wolną ręką na guzik dzwonka, czekając na Brooks. - A widziałaś siebie w lustrze?! Wyglądasz cudownie! Jasne, że udekorujemy! Przywiozłam jeszcze pierniczki, które będziemy mogli ozdobić. Naprawdę? Przykro mi Kochanie... Ale na pewno sobie to odbijemy! Tak, to właśnie jest Logan. Logan, to moja siostra Victoria. - odpowiedziała na falę informacji, którą Vi ją zatopiła już przy wejściu. Posłała swojemu towarzyszowi przepraszający uśmiech, kiedy jej siostra zamknęła go w swoich ramionach. Jej policzki zrobiły się nieco bardziej czerwone, gdy wspomniała o wyglądzie Harlowe'a...
- Mówiłam Ci, że to prawdziwy wulkan. - zaśmiała się pod nosem, kiedy Victoria zniknęła na moment, a potem zagoniła ich do salonu. - Przeszłaś samą siebie! Wszystko wygląda wspaniale! Swoją drogą musiałam kupić nową sukienkę... Bo już się powoli przestaję mieścić w to, co mam w szafie. - wywróciła oczami, śmiejąc się pod nosem.

Logan Harlow Victoria Brooks-Moore
love is in the air
28 lat 180 cm freelancer - programista i fotograf
Awatar użytkownika

Greatly loved, deeply missed.

something about me
by rollercoaster_bitch

010.
outfit

Dał się namówić na świąteczną kolację w towarzystwie siostry Rue, dlaczego tak naprawdę się zgodził? Logan nie lubił świąt, od śmierci siostry ich nie obchodził bo ta co roku miała bzika na ich punkcie, a rozpakowywanie prezentów było najlepszą porą, święta kojarzyły mu się właśnie z nią. Dlatego wraz ze zbliżającymi świętami Logan stawał się bardziej milczący i tak jakby nieobecny, jego spojrzenie często uciekało gdzieś w bok wraz z myślami, które kotłowały się w jego głowie, po tylu latach powinien przyzwyczaić się do tego, że jego siostry już nie ma na tym świecie, ale pewnych przykrych wspomnień nie dało się tak po prostu pozbyć czy wymazać je z pamięci, dlatego im bliżej było świąt tym bardziej trwał w tym marazmie.
Nie powinien zgadzać się na te kolację, nie chciał psuć nastroju swoją obecnością i faktem, że czułby się nieswojo w towarzystwie siostry Rue, ale ta go prosiła o to, żeby przyszedł i chcąc czy nie chcąc chłopak przystał na te propozycję, było to na pewno lepsze spędzenie swiąt niż siedzenie samemu przed komputerem i retuszowanie zdjęć, zwłaszcza że miał sporo zleceń na sesje świąteczne aż jego kalendarz pękał w szwach, oczywiście nadal pracował w kwiaciarni biorąc za Brooks wszystkie praktycznie zmiany jak i do tego wyjeżdżał dość często za Nowy Jork na sesje zdjęciowe. Nocami niewiele sypiał, ale widocznie Logan potrzebował tego mocnego trybu życia, napędzanego adrenaliną i wieczną pracą. Zwłaszcza podczas okresu świątecznego, który zawsze odkąd pamiętał był dość intensywny, zarówno w kawiarni jak i w jego pracy fotografa. Nie narzekał jednak bo zadecydował, że będzie brał wszystkie zmiany za Rue. Znalazł jednak czas na to, żeby iść z nią na kolację świąteczną w towarzystwie jej siostry i jej męża. Trochę się denerwował tym spotkaniem, zwłaszcza, że miał poznać rodzinę Rue a te spotkania nigdy nie należały do najłatwiejszych.
Nadal nie wiedzieli tak naprawdę co między nimi było i czy cokolwiek co pojawiło się między nimi miało szansę przetrwać. Harlow jednak nie planował odpuścić, wolał pielęgnować powoli to uczucie, które się między nimi pojawiło, nawet gdy żadne z nich jeszcze nie zrobiło kroku do przodu. Wstawił się w jej mieszkaniu o umówionej porze, a nawet parę minut wcześniej pukając do drzwi, wsunął ręce do kieszeni swoich spodni i rzucił dziewczynie lekki uśmiech gdy ta mu otworzyła lustrując ją uważnym spojrzeniem, na moment nawet zapomniał języka w gębie tylko patrzył się na nią niczym urzeczony.
Cholera... wyglądała cudownie i to powodowało, że serce chłopaka zabiło mocniej w piersi. Odchrząknął skupiając spojrzenie na jej oczach. — Wyglądasz pięknie — rzucił w jej stronę, uśmiechając się lekko. Chociaż słowo pięknie nie oddawało tego jak wspaniale wyglądała i przede wszystkim promieniowała szczęściem, które urzekało jego strudzone serce.
Kiwnął głową lekko na jej pytanie zgarniając torbę zanim nie wyszli z mieszkania.
Prezenty...
Logan nie przywykł do żadnych prezentów, ale w duchu cieszył się, że Rue o wszystko zadbała. Uścisnął lekko jej rękę gdy znaleźli się pod drzwiami, chociaż chyba tym gestem bardziej próbował dodać otuchy sobie niż jej samej. Kiedy tylko drzwi się otworzyły to pierwsze co to rzuciło mu się w oczy podobieństwo sióstr, na pierwszy rzut oka można by było powiedzieć, że były spokrewnione a na ustach mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech, nawet gdy w środku go wręcz skręcało od nerwów. Nie lubił kiedy ktoś przytulał go bez jego zgody i nawet gdy przywykł do dotyku Rue to w przypadku Victorii jego ciało całe się spięło, trochę swoim charakterem przypominała jego siostrę, sama była ona cholernie rozgadana i towarzyska, jego kompletne przeciwieństwo.
Miło mi Cię poznać — wyrzekł tylko, rzucając lekkie spojrzenie w kierunku swojej towarzyszki dzisiejszego wieczoru gdy jej siostra powiodła ich do salonu, odstawił papierową torbę gdzieś na bok, żeby się nie walała i nie przeszkadzała rozglądając się lekko po salonie, wsuwając ręce w kieszenie swojej marynarki. Lekki uśmiech czaił się na jego ustach gdy spoglądał na obie dziewczyny, skupiając jednak bardziej swoje spojrzenie na Rue. — Pasuje Ci ten kolor, podoba mi się — rzucił jeszcze w stronę starszej Brooks.

Rue Brooks Victoria Brooks-Moore
into the unknown
25 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Cholernie cieszyła się, że jej siostra w końcu odnalazła swoją namiastkę szczęścia w mężczyźnie, który stał koło niej. Był uroczy, na pewien sposób jak na jej gust mało rozmowny, ale jej kompletnie to nie przeszkadzało. Jedynie starała się nie przesadzać. Billy od samego rana kazał jej trzymać swoje zapędy na krótkiej smyczy, a ona pokornie przyznawała mu jedynie rację, bo wiedziała, że jej osoba w dużej mierze mogła być uciążliwa. Nie zauważała tych drobnych szczegółów tak jak teraz, gdy jej szczupłe ramiona oplatały w formie zwykłego przytulenia obcego jej mężczyznę. Nie zdawała sobie sprawy, że dla kogoś nawet tak drobny gest mógł być czymś niekomfortowym, bo dla niej było to naturalne. Victoria Brooks nie znała czegoś takiego jak przestrzeń osobista i gdy ktoś zamykał jej drzwi przed nosem, to ona z uśmiechem wchodziła przez okno.
- Cudownie! Ja zrobiłam mini serniczki krówkowe na korzennym spodzie! Skromnie powiem, że wyszły fenomenalne i na sto procent ten przepis znajdzie się w mojej nowej książce kucharskiej. Cały dzień wyganiałam Billego z kuchni. Trochę szkoda, że mój kochany mąż zdezerterował... Logan miałby przynajmniej męskie towarzystwo, ale... Nic straconego! Bo wiesz... - zwróciła się w stronę mężczyzny, a na jej twarzy widniał duży uśmiech, który przez cały czas nie schodził z jej twarzy. - Mój mąż jest strażakiem, a przy takich okazjach podobno ludzie mają głupie pomysły. Dostał wezwanie i w sumie sama nawet nie wiem o której wróci. Napijesz się czegoś? Ja niestety nie poratuje cię alkoholowym towarzystwem, bo razem z Rue będę okupować butelki z winem bezalkoholowym, ale zrobiłam zapasy! Mam też domowy ajerkoniak i nalewki. - wskazała mu dłonią na blat, na którym stało mnóstwo butelek. Może i przesadzała z ilością rzeczy i jedzenia, które zrobiła jak dla całej armii, ale nie byłaby sobą gdyby i te święta nie zostały celebrowane w odpowiedni sposób.
- Mam nadzieję, że dziennikarze już nie okupowali drogi do mojego domu. Momentami są niczym szarańcza, a gdy dwa dni temu zjechałam to nie mogliśmy się od nich odpędzić. Dopiero, gdy Billy wyszedł z tą swoją groźną miną to odpuścili. - machnęła dłonią jakby dla niej ta sprawa nie była żadnym priorytetem i spojrzała w kierunku siostry, która już próbowała się odnaleźć w całym tym świątecznym chaosie, który ona zorganizowała.
- Prawda?! Wygląda cudnie. Od zawsze jej powtarzam, że intensywne kolory idealnie współgrają z jej karnacją. Gdyby to nie była moja siostra, to i tak dzieliłybyśmy wspólne nazwisko. A teraz pochwal się! Masz dla mnie aktualne zdjęcie?! Masz prawda? - koniecznie musiała zobaczyć zdjęcie USG. Była tak szczęśliwa, że jej siostra była w ciąży. Sama nie wiedziała czy jej dane będzie kiedykolwiek zostać matką, ale zamierzała dla tej małej kruszyny być najlepszą ciocią na świecie. Ekscytowała się każdym szczegółem ciąży siostry i nawet teraz nie mogła powstrzymać łez wzruszenia, które cisnęły jej się do oczu.
- Dobra bo cały czas tylko ja mówię i zaraz powiecie mi, że okupuje całą przestrzeń. Billy cały dzień upominał mnie żebym nie przebodźcowała Logana, więc.. Skarbie masz jakieś tradycje świąteczne? Chcę żebyś czuł się komfortowo i może powiesz coś na swój temat. Moja siostra niewiele mi o tobie powiedziała. - zerknęła z wyrzutem na starszą Brooks i wyciągnęła dwa kieliszki, do których nalała wina bezalkoholowego. Nie chciała ryzykować jeszcze.. Nie mogła pić alkoholu, bo po nim dalej ciągnęło ją do używek, z którymi próbowała skończyć
Rue Brooks
Logan Harlow
i wanna be where people are
31 lat 165 cm florystka, właścicielka kwiaciarni
Awatar użytkownika

Each day, you'd rise with me
Know that I would gladly be
The Icarus to your certainty

something about me
by makabra

Wszystko zaczynało się układać, a Rue siłą rzeczy powoli wierzyła w to, że gdzieś tam jest zapisany dla niej happy end. Zaczynała cieszyć się swoim stanem, oglądając coraz więcej dziecięcych gadżetów, które mogłaby zakupić. Zastanawiała się, jak urządzić pokój dla maleństwa i jakie barwy wybrać. Uważała, że córka zasługuje na coś znacznie lepszego niż zwyczajny róż, który otrzymywała każda mała dziewczynka. A gdyby skusić się na żółty? Wszędzie dać motywy słoneczników... To mogłoby stworzyć przyjemną przestrzeń dla dziecka. Pewnie będzie truła Loganowi głowę, aby pomógł jej wybrać... W końcu gdzieś tam w duchu miała cichą nadzieję, że uda im się wychować ją razem. Powoli zaczynało jej być coraz trudniej powstrzymywać się w stosunku do Harlowe'a... Chciała coraz więcej jego bliskości, hormony w niej szalały, a oni nadal bali się przekroczyć pewną granicę. Mogła przysiąc, że nawet cicho westchnęła pod nosem, kiedy go zobaczyła w tak eleganckim wydaniu jeszcze przed wyjazdem do domu siostry. Szczerze mówiąc to też trochę się o niego martwiła... Przepracowywał się aż za bardzo, brał wszelkie możliwe zmiany w kwiaciarni, jeszcze do tego w międzyczasie robił sesje, później zajmował się obróbką. Namawiała go coraz częściej na to, aby zostawał u niej na noc. Przynajmniej wtedy mogła o niego zadbać, upewnić się, śpi trochę więcej niż przysłowiowe trzy godziny i zjada ciepłe posiłki. Poza tym jego towarzystwo sprawiało jej przyjemność, nie lubiła samotności. Teraz również cieszyła się, że będzie mogła go przedstawić siostrze. Podziękowała jeszcze za komplement przed wyjściem, a jego spojrzenie przyprawiało ją o szybsze bicie serca oraz delikatne rumieńce.
- Już nie mogę się doczekać aż ich spróbuję! To przykre, że Billy dostał wezwanie... Ale cóż, tego nigdy nie da się przewidzieć. Na pewno sobie to jakoś odbijemy! - zapewniła ją, uśmiechając się lekko, a potem przeniosła wzrok na Logana. - Dorwałaś wino bezalkoholowe? Jesteś prawdziwym aniołem Victoria. - tęskniła za smakiem wytrawnego białego wina, a nie mogła sobie pozwolić na nic, co miało w sobie alkohol. Niby mogłaby ciut wypić, ale lepiej nie kusić losu, poza tym później by sobie to wyrzucała przy każdej możliwej okazji. - O dziwo przedarliśmy się bez żadnego problemu, może chociaż raz spędzają czas z rodziną zamiast wtykać nos w nie swoje sprawy. - zrobiła groźną minę, którą nie raz obdarowywała gapiów nie dających spokoju jej siostrzyczce. Jej policzki zrobiły się znacznie bardziej różowe, kiedy usłyszała komplement za komplementem... - Przestańcie, bo zaraz mojej twarzy nie odróżnicie od barwy sukienki. Oczywiście, że mam! Poznaj swoją... Chrześnicę. - podała jej zdjęcia, które wyciągnęła z torebki. Chciała, aby Victoria była matką chrzestną, nie widziała innej opcji. - Skarbie... Nie płacz, proszę. - uśmiechnęła się do niej ciepło, zamykając na moment siostrę w objęciach. Cokolwiek by się nie stało, ona zawsze będzie dla niej najważniejsza. Potem przeniosła wzrok na Logana, kiedy Victoria zapytała go o tradycje świąteczne. Zgarnęła swój kieliszek, ponownie znajdując się blisko niego i układając jedną dłoń na jego plecach. Zaczęła go delikatnie po nich głaskać, jakby w geście wsparcia oraz uspokojenia.

Logan Harlow Victoria Brooks-Moore
love is in the air
28 lat 180 cm freelancer - programista i fotograf
Awatar użytkownika

Greatly loved, deeply missed.

something about me
by rollercoaster_bitch

Czuł się trochę... osaczony i trochę nieswojo. Nie przywykł do ludzi, którzy mówili tyle słów na raz, ale Victoria tak bardzo przypominała mu jego zmarłą siostrę, była żywiołowa i wszędzie jej było pełno, że Logan miał wrażenie, że za nią nie nadążał. Rue uprzedziła go jakim to wulkanem energii była jej siostra, ale tego się nie spodziewał, opisywała to bardziej... delikatnie. Lecz mimo wszystkiego na usta Logana cisnął się uśmiech, nawet gdy nie był w stanie wypowiedzieć żadnych słów. Po prostu Victoria go onieśmielała swoim trybem życia, tym temperamentem, który powodował, że Rue w jego oczach była jej totalnym przeciwieństwem, była bardziej spokojna chociaż przez hormony ona także miała momenty gdy ekscytowała się wszystkim. To właśnie w niej lubił, a czasem jej humorki powodowały, że bywał nerwowy, tylko że wybaczał jej wszystko przez jej stan i przez to, że miał cholerną słabość do Rue, powodowała że naprawdę się uśmiechał i przeżywał wszystko ona swój pokręcony sposób.

Skierował swoje spojrzenie na Victorię w momencie gdy ta zwróciła się w jego stronę, pokręcił delikatnie głową na jej pytanie alkohol. — Nie dziękuję, nie piję zbyt często to po pierwsze, a po drugie prowadzę. Wolę nie ryzykować, zwłaszcza po ostatnim — Logan był odpowiedzialnym człowiekiem, a odkąd musiał pojechać do szpitala w tej nagłej sytuacji to stwierdził, że nie będzie pił, żeby być przygotowanym na ewentualne ryzyko, po prostu wolał dmuchać na zimne nawet gdyby mieli nocować dzisiaj u siostry Rue. Nigdy nie wiadomo co mogłoby się przydarzyć, a on zbytnio się angażował w te relację i w to dziecko, żeby tak po prostu pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Wiedział, że Rue doskonale wiedziała o co ostatnie mu chodziło, wtedy się przestraszył a nie chciał tego powtarzać i ponownie wylądować w szpitalu. No i pozostała kwestia tego, że po alkoholu za bardzo rozwiązywał mu się język, a nie był gotowy na żadną szczerą rozmowę w tym momencie.

W duchu dziękował Rue, że przygotowała go na to, że jej siostra była sławna, ale na szczęście nie musieli odpędzać się od żadnych dziennikarzy i ten czas spędzić w spokoju w swoim towarzystwie, niestety ale Logan nie mógł uraczyć się męskim gronem, pozostał sam z kobietą, która ekscytowała się całymi świętami i z drugą, która była w ciąży... to na pewno będzie dla niego bardzo intensywny wieczór.

Patrzył na to jak Victoria spoglądała na zdjęcie z USG, Logan widział je już wcześniej, ale w pewien sposób czuł, że nie jest częścią tej rodziny, zwłaszcza że oprócz obietnic składanych Rue, że jej nie zostawi to nie był w stanie podarować jej niczego więcej, obawiał się kolejnego odrzucenia nawet gdy Brooks wyraźnie cieszyła się z jego obecności. Harlow po prostu się bał, ale nie potrafił się do tego przyznać przed samym sobą. Zamrugał gdy Victoria ponownie zwróciła się do niego, czuł ciepło z ręki Rue na swoich plecach i to chyba powodowało, że jeszcze nie wyszedł bo wszystko nagle zaczęło go przytłaczać.

Szczerze? Nie obchodziłem świąt od jakiś... dziecięciu lat — jego spojrzenie mimowolnie powędrowało do Rue przy tych słowach gdy lekko przełknął ślinę, doskonale wiedziała co ten czas oznaczał bo od dziesięciu cholernych lat odwiedzał cmentarz i pojawiał się w kwiaciarni, która należała do jej babci. Posłał jej ciepły uśmiech, a raczej starał się, żeby tak wyglądało. — Ale mną się nie przejmujcie, po prostu dajcie mi przywyknąć do tego, że pierwszy raz spędzam święta w takim gronie. Cieszę się, że tutaj jestem — wyznał po chwili, obejmując lekko Rue ręką w pasie, potrzebował w tym momencie jej ciepła i wsparcia bo czuł, że się rozpadał na milion malutkich kawałeczków, które ciężko będzie pozbierać z podłogi...


Rue Brooks Victoria Brooks-Moore
into the unknown
25 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Gdyby czysto hipotetycznie mogła w tej chwili odpalić całą swoją osobowość i nieposkromione pokłady energii, to zapewne skakałaby wokół siostry i odprawiała niczym swój własny rytuał taniec ciągle powtarzając, że miała rację. Mówiła siostrze, że wszystko w jakiś sposób się ułoży, a ta sztuka była tak zwaną afirmacją. Widziała wzrok mężczyzny, który był wlepiony głównie w jej siostrę, a ona dosłownie wariowała ze szczęścia obserwując tą dwójkę od której wyczuwała to coś. Rue zasługiwała w końcu na porządnego faceta, a Logan... Prócz tego, że był dość oszczędny w słowach, to wydawał jej się po prostu właściwy. A miała do tego nosa, bo jedynie dla siebie zawsze wybierała tych dupków, którzy łamali jej serce.
- Aniołem? Rue! Wino bezalkoholowe jest niemal wszędzie. Jeśli chcesz to wyślę ci na mieszkanie kilka butelek. Sto wystarczy? Jak dobrze się zakręcę, to nawet dostanę współpracę z daną marką tylko musisz mi powiedzieć jaka jest twoja ulubiona... - spojrzała z uśmiechem na siostrę i wcale nie żartowała.. Bez najmniejszego problemu mogła wcielić ten plan w swoje życie. Czasami wystarczyła głupia relacja na social mediach, a dana firma obdarowywała ją wszelkimi swoimi dobrociami.
- OMG! - spojrzała z błyskiem w oku na zdjęcie, które niemal wyrwała z dłoni siostry. - Mogę je zatrzymać?! Muszę pokazać Billemu! Będzie zachwycony! Wczoraj cały dzień mówiłam mu o tej małej kruszynce i że koniecznie musimy zrobić dla niej pokój, gdyby miała u nas kiedyś nocować! Kiedy wy... No wiesz chyba nie muszę mówić, że też będziecie potrzebować trochę chwili sam na sam! - poruszyła sugestywnie brwiami i dalej wpatrywała się urzeczona w zdjęcie. Takie maleństwo! Nie mogła się doczekać kiedy weźmie tą dziecinę na swoje ręce i ze wzruszeniem będzie spoglądać na te małe rączki i główkę...
- I jak ja ci ją oddam?! Przecież ja już jestem zakochana. Obiecuje ci Rue, że będę najlepszą ciocią na świecie! - nie mogła oderwać swojego spojrzenia od zdjęcia, ale kolejne słowa Logana... Spojrzała na niego w szoku, a na jej twarzy była widoczna troska.
- Oh... Logan... - zamknęła chłopaka w swoich objęciach i nawet w czułym geście dotknęła jego dłoni, ale po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. - W takim razie dzisiaj nadrobimy całe te dziesięć lat i oddam ci zaszczytny honor ułożenia gwiazdki na czubku choinki. A uwierz tego tytułu dzielnie broniłam od kiedy nauczyłam się mówić i chodzić. Ogólnie widziałam piękny motyw przystrojenia choinki. Zamówiłam chyba z tysiąc czerwonych sztucznych róż, które wyglądają jak żywe. Tak Rue to byłam ja, która złożyła to zamówienie u ciebie. Początkowo chciałam prawdziwe, ale pewnie dość szybko zaczęłyby więdnąć, a pewnie ten zapach doprowadziłby Billa do białej gorączki. Idziemy w złoto czy srebro? A może najpierw chcecie usiąść do stołu? O Boże... Nie przedstawiłam Loganowi jeszcze Gilberta, a kupiłam mu świąteczną czapeczkę. Zaczekajcie! - powiedziała na jednym wdechu i poszła do sypialni, żeby zabrać stamtąd na chwilę owego Gilberta.
Rue Brooks
Logan Harlow
i wanna be where people are
31 lat 165 cm florystka, właścicielka kwiaciarni
Awatar użytkownika

Each day, you'd rise with me
Know that I would gladly be
The Icarus to your certainty

something about me
by makabra

Starsza Brooks była przyzwyczajona do wybuchów energii swojej siostry... Zresztą miewała podobnie, szczególnie przez swoje adhd. Teraz zrobiła się trochę stonowana, głównie ze względu na dziecko, ale nadal nie potrafiła usiedzieć w mieszkaniu, co pewnie dobijało Logana, który już niemalże ją błagał, aby odpoczywała. Nie zdziwiłaby się, gdyby Victoria teraz zaczynała odstawiać rytualne tańce oraz ściskać siostrę ze względu na jej relację z Loganem... Tylko Rue obawiała się, że sam Harlow mógłby już tego za bardzo nie przeżyć. Widziała, jak nieco się spina... Dlatego starała się znajdować dość blisko niego, aby zawsze być w pogotowiu i jakoś pomóc mu oswoić się z wulkanem energii Brooks. Z czasem na pewno przywyknie! W końcu podejrzewała, że to nie jest ich ostatnie rodzinne spotkanie. Skoro już kogoś przyprowadzała do swojej siostry to traktowała tą osobę dość poważnie... Logan może o tym nie wiedział, ale chciała mu to wyznać. Poza tym ona właśnie kocha swoją siostrę za całe jej jestestwo, energię oraz czyste serce. To zadziwiające, że obie miały w sobie tyle dobroci... Skąd wzięły przykład? Może od babci, która jako jedyna potrafiła ludzko podchodzić do innej osoby. Ojciec był zawsze nastawiony na pieniądze, renomę oraz zdanie innych. Nie utrzymywali kontaktu od dłuższego czasu, a jednak nadal bolał je fakt, że nie chcieli się pojawić na świątecznej kolacji, czy też w ogóle nie interesowali się ich życiem. Cóż, same na siebie podpisały wyrok... Kiedy nie chciały się podporządkować. Na szczęście mają siebie wzajemnie i Rue nie zamieniłaby swojej siostry na nikogo na tym świecie. Cieszyła się, że ponownie odnalazła w sobie swój blask, ponieważ jeszcze nie dawno było dość kiepsko...
- Jest, ale nie takie, które mogłoby mi smakować. Nie trzeba! Chryste, żadnych stu butelek! Trzy wystarczą! - zaczęła się śmiać, a potem odgarnęła siostrze kilka kosmyków, które wkradły się na jej twarz. Gdyby mogła to nieba by jej uchyliła i Rue doskonale o tym wiedziała, zresztą zrobiłaby dla niej dokładnie tak samo. Jednak nie chciała nadużywać znajomości Victorii, albo wystawiać ją na koszty. Ostatnio ją uratowała, kiedy musiała się wynieść z Queens, udostępniła swoje mieszkanie. Ba, chciała nawet jej podarować to lokum... Jednak Rue oponowała. Znajdzie coś swojego, najpierw musi w miarę ogarnąć nową rzeczywistość, która się pojawiła po informacji o ciąży. Spojrzała na Logana nieco karcąco, kiedy wspomniał o "ostatnim". Młodsza Brooks nic nie wiedziała, a Rue nie chciała jej martwić.
- Logan po prostu zawsze chce być w gotowości, gdyby coś się działo. Ostatnio ciąża dawała mi trochę w kość, ale już jest lepiej, nie ma powodów do obaw. - uśmiechnęła się ciepło do Vi, a potem swojego twarzysza... Którego chciałaby nazywać partnerem, czy też nawet chłopakiem. - Oczywiście, że możesz je zatrzymać! Specjalnie poprosiłam lekarza o kilka, aby móc je podarować komu trzeba. - nie spuściła wzroku z Logana, jakby dając mu znać, że dla niego również takowe posiada. Wtedy w szpitalu... Mówiła prawdę, naprawdę chciałaby go dopuścić do siebie oraz dziecka, jeśli byłby na to gotowy. Chciała, aby kiedyś byli rodziną. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele jej podarował. Była w paskudnym momencie swojego życia, kiedy ich drogi się skrzyżowały... A teraz? Ponownie zaczynała oddychać pełną piersią, odzyskiwać dawny spokój. - Spokojnie z pokojem i... Tym czasem sam na sam. Poza tym gwarantuję Ci, że będzie Cię odwiedzać bardzo często. Chciałabym wrócić do pracy, jak tylko będę w stanie, dlatego będę potrzebowała opieki, a wiem, że na Ciebie również mogę liczyć. Tak, zdecydowanie będziesz najlepszą ciocią na świecie... A kiedyś to ja Ci pomogę, jak wyjdziemy z pieluch. - dawno nie czuła się tak radośnie, swobodnie. Aż ją coś zabolało w środku, kiedy usłyszała, że nie obchodził świąt... Mogła się tego domyśleć.
- Victoria ma rację, zrobimy wszystko, aby to były wyjątkowe dla Ciebie święta i żebyś ponownie mógł poczuć magię. Skarbie, róże szybko by zwiędły, a do tego wprowadziły nieco napięcia w Wasze małżeństwo, ale poradzimy sobie idealnie ze sztucznymi. Według mnie pasowałoby złoto, ale nie za ciepłe, żeby nie było mdło. Wszystko zaraz przystroimy... Ubrałaś Gilberta świątecznie? - na koniec zaczęła się śmiać, ponieważ nie spodziewała się widoku gekona z małą czapeczką świąteczną. Victoria znikła, a oni zostali sami w salonie.
- Wiem, że to dużo... Ale naprawdę się cieszę, że tu jesteś i chciałabym, abyś miło spędził święta. Zanim dostaniesz docelowy prezent... Mam też to dla Ciebie... Pomyślałam, że chciałbyś je mieć. - uśmiechnęła się lekko, wyciągając z torebki jeszcze jedno zdjęcie wycięte z tych z usg, gdzie już pomału było widać małą twarz dziewczynki. - Jesteś dla nas bardzo ważny i... Dziękuję, że przy mnie jesteś. - dodała jeszcze, przytulając go mocno. Czuła, jak jej policzki robią się powoli coraz bardziej gorące.... A kiedy się odsunęła od Harlowa to nie przełamała tej bliskości, ułożyła dłonie na jego policzkach, pozwalając sobie przesunąć po nich kciukami... Wzrokiem powoli przesunęła po twarzy mężczyzny, zauważając kilka drobnych pieprzyków, które dodawały mu uroku. Nawet nie zarejestrowała, kiedy jej wzrok zatrzymał się na wargach Logana. Nie była w stanie już walczyć, tak bardzo chciała poczuć ich ciepło na swoich... Dlatego zaczęła powoli się przybliżać, aby w końcu przekroczyć granicę między nimi...

Logan Harlow Victoria Brooks-Moore
love is in the air
28 lat 180 cm freelancer - programista i fotograf
Awatar użytkownika

Greatly loved, deeply missed.

something about me
by rollercoaster_bitch

Logan był przyzwyczajony do zgoła innego obchodzenia świąt, wprawdzie jego siostra zawsze bardzo angażowała się w cały ten proces bo uwielbiała święta i nie raz próbowała Logana zaszczepić tym świątecznym szałem, którego on nigdy nie czuł. Nie był świadomy tego, że ktoś może przeżywać tak święta, dla niego od śmierci siostry były pewnego rodzaju utrapieniem z którym nie lubił się borykać. Zazwyczaj w tym okresie po prostu rzucał się w wir pracy biorąc jak najwięcej zleceń, żeby ten czas tylko szybko minął robiąc zdjęcia osobom, które tym świątecznym czasem się cieszyły. On udawał, że go to cieszyło, ale nigdy jakoś nie przywiązywał do tego zbytnio uwagi bo po prostu nie był człowiekiem, który okazywał swoje emocje. Tylko patrzył jak siostry cieszą się z istoty, którą Rue nosiła pod swoim sercem, a serce w piersi Harlowe’a wyprawiało w tym momencie dzikie harce za każdym razem gdy spoglądał na twarz to jednej, to drugiej siostry czując, że chciałby zostać częścią tej rodziny… Może pewnego dnia. Roześmiał się lekko na te 100 butelek, które Rue miałaby pomieścić w mieszkaniu rzucając trochę rozbawione spojrzenie w stronę starszej Brooks. — Aż sto butelek? Przepraszam bardzo, ale nie mam zamiaru je wnosić do mieszkania jak ostatnie pudła — zaśmiał się delikatnie na tamto wspomnienie gdy Rue napisała wiadomość pod numer zapisany przez jej babcię z dopiskiem, żeby dzwonić w razie potrzeby. Wtedy to chyba zrządzenie losu spowodowało, że właśnie ten numer należał do Logana a on jej pomógł z wniesieniem pudeł do mieszkania będąc jednocześnie świadkiem gdy był świadkiem gdy pogodziła się z rozstaniem ze swoim eks, którego wspólne zdjęcie spaliła na jego oczach. Logan nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo tracił głowę dla Rue z każdym kolejnym spotkaniem….

Zacisnął lekko szczękę na kolejne słowa Rue i westchnął delikatnie uświadamiając sobie, że ta nie powiedziała siostrze o tym, że wylądowała w szpitalu. Nie chciał jednak być tym, który rozpoczyna między nimi spór, dlatego przemilczał to rzucając lekko spojrzenie w kierunku swojej towarzyszki zaadresowane pod tytułem, że jeszcze wrócą do tej rozmowy, bo było to akurat nieuniknione. Starał się dbać o komfort i bezpieczeństwo Rue, a ostatnia jego wycieczka do szpitala spowodowała, że bardziej się starał, jako że mu na niej zależało, jak i na dziecku, które nosiła pod swoim sercem, tylko że jeszcze nie był gotowy na to, żeby powiedzieć to na głos. Lekko się uśmiechnął na widok szalejącej z radości siostry Rue, Harlow niestety ale nie mógł towarzyszyć kobiecie podczas jej ostatniego USG bo akurat miał wtedy ręce pełne roboty na swoich plenerowych sesjach, których ostatnio miał zbyt wiele. Powodowało to, że źle sypiał, a cienie pod jego oczami tylko utwierdzić mogły wszystkich dookoła w tym fakcie. Uciekł na moment wzrokiem gdzieś w bok na samą wzmiankę Victorii o spędzenie czasu sam na sam, dopiero sobie teraz uświadomił, że jak zdecyduje się razem z Rue na wychowanie tego dziecka to czasu do spędzenia z sobą będą mieli zdecydowanie zbyt mało. No i jeszcze nie rozmawiali na ten temat co ich połączyło, albo raczej co nawzajem do siebie czują bo żadne z nich nie zrobiło tego pierwszego kroku.

Do pracy wrócisz dopiero gdy lekarz Ci da na to zielone światło, wcześniej nie chcę Cię nawet widzieć w kwiaciarni — kącik jego ust drgnął lekko gdy spojrzał prosto w twarz Rue bo doskonale zdawał sobie sprawę, że ta nie lubiła kiedy stawiał te sprawę tak jasno, zwłaszcza że naprawdę chciał, żeby ta zadbała o siebie i przede wszystkim spędzała jak najwięcej czasu ze swoją córką. W tym czasie Logan będzie mógł przejąć jej wszystkie zmiany bo praca tam sprawiała mu przyjemność. Czuł się dziwnie z myślą, że nie obchodził przez ten cały czas świąt, tak jakby stracił po prostu ten cenny czas, który mógł spędzić ze swoją rodziną z którą nie miał kontaktu od tragicznego samobójstwa jego siostry bliźniaczki. — A ja zastanawiałem się kto jest na tyle szalony, żeby zamawiać tyle róż. Mogłem się domyślić — zaśmiał się tylko lekko na słowa młodszej Brooks, kręcąc lekko głową. To zamówienie trochę mu zajęło, jako że był wtedy w kwiaciarni sam a nie chciał niczym obarczać Rue.

Ogólnie Logan mało kiedy narzekał na pracę. Nie lubił dotyku obcych ludzi, ale kiedy po raz drugi Victoria go przytuliła to poczuł się tak… dziwnie, tak jakby powoli zaczynał przesiąkać tą szaloną rodzinką i dostosowywać się do niej. Nadal jej dotyk powodował, że całe jego ciało się spinało, ale nie był już on zbyt onieśmielający. — Dobrze dziewczyny, nie ma co się użalać nade mną — próbował robić dobrą minę do złej gry wywracając teatralnie oczami. — I czym do cholery jest Gilbert? — to pytanie wyrwało się z jego ust gdy zostali w pomieszczeniu z Rue sami, a on odprowadził spojrzeniem jej siostrę kręcąc delikatnie głową. Tak, Victoria była naprawdę chodzącym wulkanem energii, aż dziwne że tyle jej miała w swoim zgrabnym ciele. Odetchnął głęboko gdy zostali na moment sali, a na ustach mężczyzny pojawił się lekki uśmiech gdy wziął od Rue zdjęcie. Nie był w stanie określić uczucia, które poczuł w swojej klatce piersiowej na ten widok. — Dziękuję Rue — uniósł wzrok na jej twarz, czując jej palce na swoich policzkach, uśmiechnął się do niej ciepło. — Także jesteś dla mnie ważna… — dodał jeszcze cicho, czując jak jego serce wyprawia wariacje w jego klatce piersiowej. On także pragnął przekroczyć te cholerną granicę i nareszcie posmakować jej ust… chociaż na krótką chwilę.

Objął jedną ręką kobietę w pasie, a drugą wsunął w jej długie włosy nachylając się nad nią gdy… usłyszał jak Victoria wraca, a dźwięk jej głosu za jego plecami go trochę rozproszył przez co Harlowo spiął się lekko odsuwając od Rue z zakłopotaniem wymalowanym na twarzy że młodsza Brooks przyłapała ich w takim momencie.

Nawet gdy to byłby tylko pocałunek.

Rue Brooks Victoria Brooks-Moore
into the unknown
25 lata 165 cm Influancerka, Aktorka, Dietetyczka
Awatar użytkownika

'Cause darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

something about me
by Verdsa

Gdyby tylko mogła to uchyliłaby nieba siostrze. Rodzina dla Brooks była bardzo ważna, a spędzanie z nią tych wszystkich świątecznych dni było najwspanialszym czasem jaki mogła sobie wyobrazić. Cieszyła się, że jej siostra znalazła wsparcie przy boku mężczyzny, który nie dość, że chciał być przy niej w tych trudnych dniach, to jeszcze wywoływał na jej ustach uśmiech. Ten iście magiczny obrazek był najwspanialszym prezentem jaki mogła dzisiaj dostać.
- Trzy butelki? To aż żal fatygować kuriera Rue... - odparła zrezygnowana, ale w jej ślicznej główce już tworzył się cały misterny plan. Może powinna sama wyprodukować własną linię wina? Na pewno miałyby śliczne butelki... A później pokusić się może o własne imperium alkoholowe?
- Jaką nazwę powinnam dać firmie? Muszę porozmawiać z moim managerem i prawnikami. - powiedziała cicho po nosem - Jakie pudła? - spojrzała z zainteresowaniem na Logana i zmarszczyła brwi, bo wszystkie paczki, które przychodziły do niej były dostarczane pod same drzwi. Gdyby wiedziała, że siostra potrzebowała pomocy przy przeprowadzce to zapewne zorganizowałaby całą pomoc remizy strażackiej.
- Jak to dawała ci się we znaki?! Potrzebujesz pomocy? Może powinnaś zrobić dodatkowe badania i brać więcej witamin? Czułabym się lepiej gdybyś jednak skorzystała z tej prywatnej kliniki, o której ci mówiłam. I Logan ma rację żadnej pracy póki moja słodka kruszynka nie przyjdzie na świat i będzie na tyle samodzielna, że wytrzyma chwilę bez mamy. - oparła swoje dłonie na biodrach i posłała siostrze uparte spojrzenie. Nie miała szans wygrać tego starcia, bo gdy młodsza Brooks coś sobie ubzdurała, to nie było zmiłuj się. Jedynie Billy - i to czasami - mógł spowolnić jej dzikie zapędy. A tego tutaj nie było, więc Rue była na starcie na przegranej pozycji.
- Za mało zamówiłam, że szalone? Chciałam więcej, ale Billy powiedział, że to już przesada. Pilnował mnie jakbym zaraz miała cały dom zasypać różami. Czasami mam wrażenie, że go przeraża ilość moich pomysłów. Dasz wiarę Rue? Huh, dobra bo znowu zmieniam temat, a Gilbert czeka. Niestety nie pokaże wam jak Nico wygląda w swoim świątecznym stroju, bo została z Evanem! - pobiegła do sypialni i wyciągnęła gekona lamparciego z terrarium, któremu nałożyła na główkę świąteczną czapeczkę. Niestety Billy nie zgodził się na pełny strój, żeby oszczędzić Gilbertowi dodatkowego stresu, a ona po raz chyba tysięczny poruszyła temat kota i psa.
Z gekonem na rękach wróciła do salonu. - Czy wy też uważacie, że ubranie go w pełen strój to byłaby przesada? Oh... - rozchyliła delikatnie usta i zamrugała, gdy uzmysłowiła sobie jaką scenę właśnie przerwała. Skąd do licha miała wiedzieć, że w ciągu dwóch minut ta dwójka będzie chciała się pocałować!? - Nie przeszkadzajcie sobie. Ja wrócę za jakieś dziesięć minut... - zrobiła krok do tyłu i posłała siostrze oczko. Czy zaproponowanie w tej chwili gościnnego pokoju byłoby nie na miejscu?
Logan Harlow Rue Brooks
i wanna be where people are
31 lat 165 cm florystka, właścicielka kwiaciarni
Awatar użytkownika

Each day, you'd rise with me
Know that I would gladly be
The Icarus to your certainty

something about me
by makabra

Miała ogromną nadzieję, że to pierwsze z wielu spędzonych w takim gronie świąt... Tak samo miała nadzieję, że Logan kiedyś przyzwyczai się do wybuchów energii jej młodszej siostrzyczki. Myślała o nim naprawdę na poważnie, powoli w jej głowie nawet klarowała się wizja wspólnej rodziny. Musiała jedynie dostać ostateczny sygnał od niego, pewnego rodzaju przyzwolenie na które czekała już długo... Żadne z nich nie chciało przekroczyć ostatecznej granicy, pozostawiając to... Do dyspozycji wszechświata. W końcu mogła odetchnąć nieco lżej, miała przy sobie osoby, które są dla niej ważne. Do tego faktycznie wszyscy cieszyli się z jej obecnego stanu... Dlaczego to wszystko wydawało się zbyt piękne? Co może pójść nie tak? Nie, nie chciała dziś o tym myśleć. Gdyby mogła to zamknęłaby tą chwilę w słoiczku, postawiła gdzieś w bezpiecznym miejscu, aby móc do niej wracać w razie potrzeby.
- Właśnie Vi! Weź pod uwagę, że kręgosłup Logana nie wytrzyma aż stu butelek! Dlatego nie warto w ogóle fatygować kuriera, zresztą smaki mi się zmieniają z sekundy na sekundę. Logan pomagał mi w przeprowadzce, nie chciałam Cię już kłopotać... Ale w sumie dobrze wyszło. - wywróciła oczami, ponieważ jej córka bywała piekielnie niezdecydowana. Nie pozwalała matce na to, aby sama mogła wybrać, ponieważ wtedy przytulała toaletę w łazience... Cóż, najwidoczniej mała Brooks będzie miała wysublimowane podniebienie. Jeśli chodzi o przeprowadzkę... Wtedy żadne z nich nie przypuszczało, że to wszystko się tak potoczy i teraz... Będą wzajemnie dla siebie tracić głowę. Rue mogła śmiało stwierdzić, że oddawała Loganowi serce coraz mocniej. Mieli jeszcze wiele kwestii do omówienia, ale któreś z nich musiałoby się zdobyć na odwagę...
- Hej! Nie zamkniesz mnie znowu w mieszkaniu, jak będę na chodzie to wracam do pracy. - spojrzała na niego błagalnie, ponieważ siedzenie w pustym mieszkaniu doprowadzało ją powoli do szału, nie chciałaby przechodzić przez to ponownie. Oczywiście nie będzie się forsować po porodzie, ale planowała w miarę szybko wrócić do pracy. - Spokojnie Skarbie, wszystko jest w porządku. Mam przepisane przez lekarza suplementy, jest w porządku, nie musisz się martwić. - zwróciła się do siostry, ponieważ wywołała lekką lawinę. - Chryste... Teraz to dwójka na jednego. - westchnęła ciężko, wywracając oczami teatralnie. Może jednak trzeba było ich nie zapoznawać ze sobą?
- Nikt inny, jak moja siostra... Vi, wytrzymał lata tych pomysłów, wytrzyma kolejne. - zaśmiała się jeszcze, zanim gospodyni wyszła po Gilberta. - Gilbert jest gekonem. - zaczęła się śmiać jeszcze głośniej, ale później... Coś innego przykuło jej uwagę. Już prawie czuła jego wargi na swoich, zadrżała lekko, gdy wsunął dłoń w jej długie włosy. Przymknęła powieki... Kiedy ich bańka w której zostali zamknięci, momentalnie, brutalnie pękła. Pojawiła się nagle Victoria i... Znowu nie udało im się przekroczyć granicy, co wywołało dziwny ścisk w klatce piersiowej Rue. Spojrzała na Logana lekko zawstydzona.
- Vi, wracaj proszę. - krzyknęła za siostrą. Potem nachyliła się lekko do chłopaka, żeby ucałować jego policzek, chociaż wiedziała, że ponownie pojawiła się między nimi ta pieprzona niezręczność.

Victoria Brooks-Moore Logan Harlow
love is in the air
ODPOWIEDZ